Zgodnie z przewidywaniami części forumowiczów, zginęły siostry – Mika i Lizzie. Co prawda pojawiały się już wcześniej dowody na to, że Lizzie jest psychopatką i cieszę się, że Carol ją w końcu zabiła (mógłby to zrobić ktokolwiek), ale nie podoba mi się ta ogólna koncepcja, żeby w jednym odcinku pokazywać tylko jedną grupę i tak łatwo zamykać wątki danych postaci. Nie chodzi tylko o ten odcinek i dziewczyny, ale ogólnie - serial zrobił się przez to taki „poukładany” i trochę nudny, mimo że niby coś się dzieje.
Liczę na to, że 2 ostatnie odcinki będą mocniejsze, szczególnie na rozwinięcie wątku Daryla (na co się zapowiada), bo jako jedyny zaciekawił pod koniec wcześniejszego odcinka.
A co wy sądzicie? Coś tam się przebąkuje, że Daryl ma zginąć, ktoś coś wie na ten temat?
wiesz... mi zapadła w pamięć scena z autostrady (1.02). Przeszukiwali wtedy samochody ale Lori cały czas zwracała uwagę na Carla i kazała mu trzymać się w zasięgu wzroku (na co Carolka, zaraz: ty też! ty też sophia!) Na farmie Carl sie szwędał ale pamiętajmy że oni sie tam mega pewnie czuli. Raz tylko w zasadzie gdzieś tam polazł w las ale tak to cały czas trzymał się w bezpiecznym zasięgu obozu. A że go szukała wiecznie... no taki urok :) Mnie też mama zawsze szukała po koleżankach.
W więzieniu moze i tatuś mu oszalał i w tak traumatycznym momencie życia nie miał go jako wsparcie. Wtedy Daryl kazał Beth się nim zająć. Do tego całą ta grupa to nie byli świeżo poznaniu ludzie. Oni wszyscy nie jedno razem przeszli i to taka komuna raczej się zrobiła. No i tam wszyscy rozumieli co się dzieje i na bank wspierali jak mogli (nawet rzeczony Daryl coś tam z nim zagadywał na ten temat).
A te dziewuszki straciły ojca i wpadły pod "opiekę" Carolki, która zamiast im pomóc to jeszcze zdeptała.
Lizzie nie poszła w kierunku Carla, tylko jej totalnie odbiło. Gdziesz tu porównanie nastoletniego buntu, do totalnej palmy? :> Ona poszła w tym kierunku, do którego namawiała Carolka. A później to już poszło z górki
Nie spodziewalam sie, ze tak szybko pozbeda sie dzieciakow.To moze oznaczac ze na koniec sezonu zginie ktos powazniejszy. Moze to byc Daryl albo Beth(oby!),ale ja osobiscie obstawialabym Glenna. Daryl jako ulubiona postac wiekszosci moze zostac oszczedzony albo wlasnie zabity w celu podkreslenia nieprzewidywalnosci serialu i w mysl zasady "nikt nie jest bezpieczny". Jesli go usmierca to przynajmniej nie bede sie katowac czekajac do pazdziernika(?) na kolejny sezon.
Niee, naprawdę wątpię, że Daryl zginie, o wiele bardziej prawdopodobna jest właśnie Beth i tego będę się trzymać z nadzieją. Ktoś gdzieś pisał, że całkiem prawdopodobna wydaje się także śmierć Glenna, i nad tym też się zastanawiam.
Lizzie powinna jeszcze pożyć trochę i pomordować. Szkoda mi tych małych psychopatek bo za jakies 5 - 10 lat
któraś z nich mogłaby spłodzić dziecko-walkera Carlowi.
W pełni pozytywnie. W końcu się coś działo, coś ciekawego bez szczeniackich zagrań albo Daryla rozwalającego dwie setki zombie jedną ręką. Lubię tych aktorów i postacie (większość ciekawiących mnie już i tak nie żyje, ci mnie jeszcze jakoś trzymają przy serialu) więc cały odcinek wyłącznie dla nich to rarytas. Mało taniej akcji, zamiast tego sensowny wątek psychologiczny, z równie logicznym zachowaniem postaci. Dwie porządne mocne sceny bez nachalnego rozlewu krwi...było fajnie.
A w następnym odcinku będzie tej krwi pewnie sporo - taki wniosek nasuwa się w pierwszej chwili po zobaczeniu grupy przypalonych zombie...
Jak nienawidziłam Carol tak teraz stała się moją ulubioną postacią! A zabicie tej małej? W życiu bym się nie spodziewała, że to pokażą! Serial wraca na właściwy tor. Zero ciapactwa, zero dobrzenia, nie ma pierdzielenia - taką Carol lubię!
epizod dość słaby ze względu na dużo gadaniny o niczym ,ale za to na plus:
Motyw śmierci obu dziewczynek - wreszcie ktoś zginął i pozbyli się psychopatki (sparawa karmienia zombi i innych dziwnych spraw ostatecznie rozwiązana)
Motyw przyznania się Carol i przebaczenia
I największy plus tego epizodu - sama Carol - wierzyłem w tą postać i się nie zawiodłem. Najlepsza postać serialu zaraz po Ricku.Miała odwagę przyznać się Tyresowi , miała odwagę załatwić sprawę psychopatki , podejmuje logiczne decyzje , Daryl może do niej iść teraz na korepetycje z lekcji przetrwania :)
Świetna charakteryzacja nadpalonych zombie
Jak dla mnie w tych rozmowach "o niczym" było więcej sensu i treści niż w gadaniu o w piciu wódy, dobrych ludziach zostawiających papu, segregowaniu samotności na dobrą (Sasza) i złą (Maggie), muszę szukać Maggie, muszę szukać Glenna, róbcie co chcecie, ja idę i robieniu faków do ognia.
masz racje , ale uważam, że mogli na ten motyw poświecić połowę epizodu , a resztę przeznaczyć na akcje w innej grupie
Myślę, że jakby zawsze poświęcali połowę czasu, jaki dostawała dana grupa, na kolejną, nie byłoby dłużyzn i akcja byłaby żwawsza - tak jak kiedyś - pokazaliby to, co istotne dla fabuły i do przodu, bez przeciągania i tego ciągłego melancholijnego nastroju.
emo, myślałem, że dałaś sobie spokój z tym serialem. Tyle miejsca na analizę postaw bohaterów, świat się skończył, piekło czeka na każdym kroku, nie ma dokąd uciec, nigdzie nie można poczuć się bezpiecznie, za to ani razu nie pada choć jedno brzydkie słowo. Naprawdę, po prostu, nie trawię tej produkcji.
Proszę Cię, mi chodziło akurat o "f...ck". Jeszcze tego brakowało, żeby nie mówili słowa "g..wno", czy "d..pek". A i tak cała dysproporcja pomiędzy ukazywaniem, wręcz nurzaniem się w różnego rodzaju orgiach przemocy a tym, że bohater (ka) ani razu nie pokazuje gołego tyłka, lub nie mówi słowa "kur..a" jest dla mnie, nie wiem, mówię to zupełnie poważnie, powodem aby któryś z wiodących scenarzystów udał się do psychoanalityka. No, ale już nie zamęczam. Oglądajcie sobie z Bogiem.
Drażni mnie tylko sam wygląd Carol i jej mimika. Ona ma w kółko ten rybi ryjek i jest zawsze zdziwiona. Aktorka mogłaby postarać się o większe emocje, płacą jej chyba dobrze.
Szkoda, że Lizzie już nie żyje bo psychopatów w takich serialach akurat brak, ale szkoda, że nie brała się tak za walkerów. Nie ma co narzekać niezła scena była jak Carol zabiła Lizzie, a później przyznała się, że to ona zabiła Karen i Davida.
Jak dla mnie jeden z najlepszych odcinków w całym serialu. No, przynajmniej w TOP5 by się u mnie uplasował.
Nie oszukujmy się - TWD nie jest o apokalipsie zombie tylko o ludzkich dramatach, a to co wydarzyło się w tym odcinku jest kwintesencją ludzkich dramatów. Psychopatyczne dziecko (którego paradoksalnie bardziej mi żal niż młodszej siostry z racji tego że jej stan byłby do opanowania w normalnych warunkach, a tu jak na talerzu widać do czego zmusza aktualna sytuacja), piękna metafora w postaci jelenia i wreszcie świetna scena przyznania się Carol do zabójstwa.
Naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Natężenie emocji bardzo duże i dzięki temu bardziej się przejąłem losem całej czwórki (Judith to taki nic-nie-znaczący-dla-fabuły-klocek, który tylko targają wszędzie ze sobą) niż choćby Hershelem, Andreą czy Dalem.
w odcinku nie podobalo mi sie to, ze naprędce i tak "na siłę" pokazali nagle przemiane tych sióstr, jakies to bylo dziwne. I to spiewanie do kwiatkow tez bez sensu. Podobala mi się akcja siostrzyczek z morderstwem jedna drugą i to ze Carol potem ją utłukła.I ze przyznala sie tyreesowi a on jej wybaczyl.
Przeca już od dawna było wiadomo, że z Lizzie coś jest nie tak i jest małym szatankiem, natomiast jej siostra to dobra duszyczka. Pod tym względem dla mnie był to bardzo spójny epizod.
Tak jest. Rozwój szaleństwa Lizzie widać od 1 odcinka tego sezonu. Akurat teraz osiągnęło widoczne i krwawe apogeum.
Dokładnie, pomysł genialny, emocje związane z ich śmiercią i wyznaniem Carol były, ale mnie się właśnie dlatego bardziej podoba przeplatanie wątków - nie byłoby takiej sytuacji, że jest jeden odcinek z bardzo dynamicznym rozwojem sytuacji w jednej małej grupie, ciach-ciach i koniec. Po Lizzie od dawna było widać, że źle z jej głową, ale mogli to napięcie umiejętnie dawkować. Z drugiej strony, fani przyzwyczajeni do marnego poziomu wielu odcinków, cieszą się z jednego mocnego - rozumiem to i obwiniam scenarzystów za to, że nie prowadzą akcji tak świetnie jak na początku.
W końcu odcinek który potrafił rozbudzić we mnie zainteresowanie, pozytywne emocje a nawet wzruszenie. Był dobry, a w porównaniu do ostatnich odcinków nawet bardzo dobry. Co ciekawe byłam na początku trochę sceptycznie nastawiona (natężenie irytujących postaci w jednym czasie i miejscu o zgrozo!), ale miło się zaskoczyłam. Dialogi również nie nudziły i były idealnie połączone z akcją.
Sceny rozmowy Mici z Carolką – miłe dla mego oka. Mała pokazała, że nie trzeba słuchać rad cioci Siwej ''bądź twardy i silny itd...''. Moment gdy ją zgasiła, wywołał u mnie uśmiech.
Pączuś... znowu zostawiłeś dzieciaki same i to nie raz – no bo co może się złego stać? Carolka również w tym momencie rozumem nie grzeszyła. Niniejszym odbieram Ci ORDER POSTAPOKALIPTYCZNEJ NIANI FRANI (zanim go w ogóle dostałeś). Żeby nie było Carolcie również...
Szkoda Mici, to była taka sympatyczna, mądra a co najważniejsze normalna dziewczynka. Naprawdę gdy zobaczyłam ją leżącą na ziemi - to BYŁO TO COŚ!! A Lizzie – jej psychoza została niezłe przedstawiona. Po zabiciu siostry, tak beztrosko sobie stała, z uśmiechem i wesołym, oczywistym oświadczeniem: ''Nie martwcie się, nie uszkodziłam mózgu, ona wróci''! Dobrze, że Judith nadal żyje, lada moment, a dołączyłaby do Mici.
Dziwi mnie to, że nikt nie zareagował albo chociaż się zainteresował zachowaniem Lizzie. Przecież normalne ono nie było. Tyle sygnałów mieli ale cóż...
Wyjaśniła się w końcu sprawa z Karen i Davidem (od początku wiedziałam, że to Carol ich zabiła, oj wiedziałam) i Ci, którzy uparcie sądzili, że to Lizzie za tym stała, teraz wiedzą na 100%, że w tej kwestii akurat była niewinna. Carol podsunęła Tyreesowi pistolet przyznała się i wypowiedziała słowa: 'zrób co musisz zrobić' – była to taka " próba samobójcza". Ale biedak był nadal wstrząśnięty śmiercią dziewczynek i nie miał ani siły ani ochoty tego zrobić. Bo co by to dało?
Ogółem większość scen na plus, dobrze podsmażony był odcinek, mniam! Nie stanął mi na żołądku. Oczywiście było parę absurdów bądź głupich zachowań dorosłych ale są one do przełknięcia.
A były jakieś wątpliwości co do tego, że Carol ich zabiła? Przecież już na początku, bodajże, w 3 odcinku, najpierw po jej zachowaniu, potem po rozmowie z Rickiem wiadomo było, że to ona.
No właśnie, przecież już się dawno do tego przyznała x odcinków temu. Pewnie chodzi o jakieś wkręty maniaków serialu, np. "Carol widziała jak Lizzy zabija tamtą dwójkę i wzięła winę na siebie", czy coś w tym stylu i kłócili się na 3 strony tematu, w postach 250 wyrazów. Hehe
Możliwe, chociaż ja rozumiem, że można się spierać, obstawiać i zastanawiać, gdy celowo coś nie jest jasno powiedziane, albo pokazali by coś sugerującego taki obrót sprawy, ale tu nie było miejsca na domysły.
Emocje jak na turnieju szachowym w domu starców. Serial jest cały czas na stałym, bardzo niskim poziomie. Pokazują nam w każdym odcinku po jednej grupce, jakieś ich przejścia i tyle. Przynajmniej tutaj były jakieś chwilowe emocje. Odcinek wyglądał dla mnie tak- nic, nic, nic, śmierć Miki, która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Lizzie wypadła swietnie jako wariatka. Potem zastrzelenie Lizzie i znowu nic, nic, nic. Na 45 minut serialu były dwie sceny, które mnie ruszyły w tym tylko jedna zostanie mi w głowie. Świetny pomysł z zwariowaniem jednej z sióstr i morderstwo drugiej, ale nic poza tym. Zostały 2 odcinki. Nie wiem co oni chcą nam pokazać żebym po przerwie wróciła do tego serialu.
Nie wracaj, nie warto, skoro nie potrafisz znaleźć emocji w takim odcinku to nie warto, może za 30 odcinków bedzie w końcu tak jak chcesz i armia ludzi stanie do walki naprzeciw armii umarłych i ostatecznie ludzie zwyciężą, ale to chyba inny film,
Odcinki gdzie Rick uprawiał marchewkę były lepsze niż to co mamy teraz. Wiem, że ciężko wam się pogodzić z tym, że komuś może się nie podobać- zostańmy, idźmy, szukajmy reszty, rozdzielmy się. Podobał mi się wątek dziewczynek, bo to w końcu jakaś odmiana po kilku odcinkach. Co nie zmienia faktu, że wynudziłam się;)
Dlatego nie wracaj do tego serialu, jest setki innych, bo tu szkoda czasu, tu jest dramat postapokaliptyczny.
jak masz potrzebe ogladania flakow, to wez siekiere, zatlucz w nocy rodzinke a to wszystko sobie nagraj na kamerke i powtarzaj co jakis czas. A TWD zostaw w spokoju bo to serial z gatunku Horror, Dramat i jak by w kazdym odcinku mieli sie nawalac to do 2 sezonu by braklo im aktorow chyba. Musieli by siegnac po Karolaka..
Nie napisałam, że chcę flaków. Mogę napisać o odcinku co mi się podoba;) Prawda jest taka, że od kilku odcinków nic się nie dzieje, w kółko tylko w każdej grupie myślą czy iść dalej, czy zostać gdzieś, czy szukać reszty. Akcja posuwa się niewiele do przodu. Zamiast 1 odcinka w jednej grupie mogliby wywalić połowę zbędnych scen i akcję trochę przyspieszyć, pokazywać bardziej na zmianę. Odcinek Daryla i Beth był śmieszny, tutaj było trochę lepiej, ale tylko za sprawą dziewczynek, które zostały w końcu zabite. Został nam troglodyta, kobieta bez emocji i niemowlę.
Jak na obecne standardy TWD, odcinek całkiem dobry. (ach, te ziemniaczki! ach, ta sałata! :P)
Co prawda, ewidentne braki w budżecie kolą w oczy, a niektóre sceny aż proszą się o przycięcie, ale ogólnie wątek grupy poprowadzony został ciekawie.
O ile spodziewałam się, że obie dziewczynki zginą, o tyle nie sądziłam, że Lizzie ukatrupi siostrę. Zastrzelenie starszej dziewczynki przez Carol - przyznam, pomysł zrobił wrażenie, mocne i odważne. Te dwie sceny były najlepszymi w całym odcinku, nadały w końcu jakiegoś smaku tej mętnej zupie, jaką stał się ten serial. Paradoksalnie całkiem sporym plot twistem było wyznanie, że to jednak Carol zabiła Karen i Davida. Niemal do końca byłam przekonana, że maczała w tym paluszki Lizzie. W pierwszej chwili pomyślałam, że Carol nie potrzebnie to Tyreesowi powiedziała, dobiła go tylko, ale możliwe, że po tym co stało się z Lizzie miała dosyć i chciała go sprowokować go zabicia jej.
Z minusów: klasyczne zaniedbania bohaterów względem opieki nad dziećmi i zabezpieczenia terenu. Ręce mi opadły, gdy ten walker wyleciał z domku prosto na dziewczynki... Takie niańki z Tyreesa i Carol, że pożal się Boże.
Nie wiem, jak innych, ale mnie dość rozbawiły te przypalone zombie - moim zdaniem wyglądały jak Uruk-hai z "Władcy Pierścieni". Ten, który się pierwszy pojawił - wykapany Lurtz.
Jedna uwaga co do Miki - fajna dziewczynka i naprawdę mi jej szkoda, ale uderzyła mnie sztuczność z jaką twórcy doprawili jej tzw. kręgosłup moralny. Wiem, że apokalipsa, więc młodzież dojrzewa szybciej itp., ale siła jej poglądów i sposób w jaki ich broniła - toż to były mądrości, których by się Hershel nie powstydził.
Te zaniedbania były niezłe - zostawianie bachorów i niemowlaka bez opieki - nie lubię dzieci, ale nawet ja wiem, że tak się nie robi :D
Ooo, dobre skojarzenie z Uruk-hai plus ta jedna modelka na wybiegu. Przypatrz się, jak ona idzie, biodrem kołysze jakby prezentowała Diora! I te nieopalone włosy, modnie wygolone z boczku! Efekt wow.
Zgadzam się co do przerysowania Miki, zakładam, że specjalnie tak zrobili, żeby wydobyć maksymalny kontrast miedzy nią a Karolcią z Lizzie. A jednak jakimś cudem tfurcom udało się sprawić, że to dziecko miało najbardziej składne, logiczne teksty od czasu Hersha. Owszem, było to sztuczne jak na dziecioczka, ale słuchałam ją z przyjemnością, przynajmniej nie bolały mnie zęby jak przy pamietniczku, drinking game lub przy "zmieniłeś zdanie o dobrych ludziach? awww dlaczego powiedz powiedz, no poooowiedz"
"ach, te ziemniaczki! ach, ta sałata!" :DDDDDDDDDDDDDDDDD błożesz nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałam :D
Ktoś tu przedłożył teorię, że ową modelką mogła być Daenerys Niespalona. W pewnym momencie książki nieco jej się zabłądziło, więc może i zawędrowała do krainy zombie? W takim przypadku robi nam się międzynarodowe towarzystwo - orkowie, Targaryenowie :D
Jasne, z moralnością Miki przesadzili, ale ja też wolę coś takiego od koszmarnych mądrości Beth indoktrynującej Daryla czy łzawych dyskusji Sashy i Maggie. Niestety, a najbliższym czasie tylko takie rozkminy nas czekają.
Cieszę się z ogromu radości, której przysporzyłam, ale to akurat zasługa Twojego wywodu, który stał się dla mnie alegorią tego, co dzieje się z TWD i z podejścia, jakie prezentujemy, gdy przychodzi do oceniania :D
Cieszę się, że ktoś załapał moje pokrętne próby tłumaczenia fenomenu TWD przy użyciu kulinarnych odniesień :3
Ale nie powiem laska, jak to przeczytałam w twoim komentarzu, to było to dla mnie jakoś tak wyjątkowo śmieszne :D
Faktycznie, niespodziewanie dla mnie samej, wraz ze śmiercią jakiegoś randomowego, trzecioplanowego dziecioczka umarły dobre teksty. Ot, TWD everyone. Jak to jest, że im się udają postaci z tła, które i tak zabijają, jak tylko wybiją się ponad resztę? Tak jakby odcinek przed swoją śmiercią bohaterowie dostają dobre teksty, dobre sceny, a potem jebudu.
Obawiałem się tego odcinka, że będzie tak nudny jak dwa ostatnie, ale jednak się myliłem. Nawiązanie do komiksu, ale nie spodziewałem się tego, szok jak to zobaczyłem. Co do śmierci jednego z głównych bohaterów pod koniec sezonu obstawiam Glenna. Chłopak zostanie ugryziony, spotka w Terminusie Maggie i odejdzie z tego świata. Banalne, ale tak bym obstawiał.
Nie jestem pewien, ale chyba było również nawiązanie do serii Fallout (atomowa postapokalipsa). Chodzi mi o początkową scenę (przede wszystkim muzyka i praca kamery)
no z reżyserem, ani producentem nie rozmawiałem
przeczytałem info o tym, że aktor odchodzi w jakieś londyńskiej gazecie
wywiad z nim był