Początki bardzo ciężkie, przez pierwsze odcinki odczuwałam dreszcze żenady i miałam gorączkę wstydu, że to oglądam. Odcinkiem przełomowym był odcinek ze świętem dziękczynienia, który według jednego z forumowiczów był świetny, dla mnie był dramatyczny, okropny, obrzydliwy. Po tym odcinku pomyślałam sobie, jeśli dałam radę obejrzeć ten odcinek, to dam radę chyba dalej w to brnąć. Okazało się, że po czasie serial zaczął mi się podobać, może to wynik spalonych zwojów mózgowych, syndrom sztokholmski lub po prostu polubiłam bohaterów i żart lub może właśnie jego brak, nie mam zielonego pojęcia, ale jestem na 4 sezonie i myślę sobie - szkoda, że ten serial zaraz się skończy.