Po wrzutce Netflixa oglądam od początku z sentymentu do dawynch czasów. No i kiszka, kiedyś się tym zachwycałam jak szczerbaty sucharami, dzisiaj te baby mnie irytują jak nie wiem co.
Jeśli nasza stolica ma swoją "warszawkę", to oni tam w Stanach na pewno mają swój "manhatanik". Zauważyliście jak bardzo te dziewczyny są klasistowskie (nienawidzę tego słowa ale czasem trzeba)? Randkują tylko z "właściwymi" ludźmi, chodzą wyłącznie do klubów, które "się liczą", jeśli już odwiedzą jakąś zwykłą, skromną knajpkę to tylko po to, żeby ich znajomi nie zobaczyli. Mają za nic facetów, którzy nie osiągnęli "sukcesu" ; jeśli czasem któraś zaliczy jakiegoś kelnera czy innego ciecia, to traktuje go mega-protekcjonalnie i szybko zostawia. Żyją w jakiejś dziwnej społecznie próżni, gdzie nie ma kompletnie nic poza knajpami, show-biznesem i światem wielkiej kasy, chociaż jedynie Miranda jest najbliższa tek kasy bez niczyjej pomocy. Jak one dyskutują o religii, dzieciach, rodzinie, to po prostu uszy więdną z tej pustki i idiotycznych arbitralnie serwowanych sądów. I skoro wszystkie pracują ciężko i intensywnie, jak to w NYC, to skąd biorą siły na te ciągłe balety i seksualne eksperymenty?
Carrie jest żałosna ze swoimi obuwniczymi nałogami - kompletnie nie rozumiem, jak twardo stąpająca po ziemi singielka nie ma forsy na opłacenie czynszu, za to przewala setki i tysiące na ciuchy i drinki. I jeszcze nie łączy kropek, bo uważa, że zawsze będzie śliczna, świeża i pociągająca, mimo sypiania z kim popadnie i przebalowanych zakrapianych alkoholem i zadymianych fajkami nocy. A już Samantha jej demonstracyjnie okazywany apetyt seksualny to wg mnie zwykła cipa, która nie waha się robić karierę przez łóżko. Bez skrupułów łączy robotę z seksem, wszystko, co służy pomnażaniu jej sukcesu jest dobre. A zatem łączy przyjemne z pożytecznym i w swojej HR-owej kartotece ma tyle samo wielkich nazwisk, co zaliczeń w łóżku. Ale udaje, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Panicznie boi się starości i chyba sama czuje, że bez własnej urody i zawsze gotowej dupci, nie istnieje w życiu, saaaad. Szarlotka przynajmniej wie czego chce, chociaż mam wrażenie, że bardziej interesują ją widoczne elementy pocztówkowego życia rodzinnego - ładny dom, przystojny mąż, domek letniskowy nad morzem itd, niż faktyczne znalezienie kochającego, wiernego, lojalnego towarzysza życia - kochanka i przyjaciela. Miranda to moja faworytka, chociaż wkurza mnie jej chłód, arbitralność, brak cierpliwości i otwarcia na drugiego człowieka. Ja, ja, ja - to hasło tych czterech lal. Jeśli jakaś lojalność to tylko wobec przyjaciółek, a poza tym - samiec, twój wróg! Dochodzę do wniosku, że one wcale nie są takie wyluzowane, tylko ciągle same sobie rozpaczliwie udowadniają, że mają cudowne życie i są samowystarczalne na zawsze.
A Big to zwykłe męskie bydlę, które chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Jedynie tu współczuję Carrie, ze tak się zauroczyła tą wydmuszką.
Ech, dobrze, że to satyra.
Również z sentymentu powróciłam do tego serialu w ostatnim czasie i mam dokładnie takie same przemyślenia.
Też wróciłam do serialu po paroletniej przerwie u mam podobne spostrzeżenia. O ile serial jest kultowy i mam wrażenie że nigdy się nie znudzi, to z biegiem lat swierdzam że główne bohaterki są po prostu głupie. Żyją w nierealnym świecie, który dziś nam wydaje się abstrakcyjny. A ich problemy nie są problemami zwykłych ludzi.
Dziewczyny, a mi się wydaje, że bohaterki są poprostu młode, dopiero zbierają doświadczenia i dlatego tak się zachowuja ;) z biegiem czasu zmienia się ich postawa.
A ja wczoraj wróciłam do serialu po kilku latach i nadal tak samo mi się podoba! A może nawet i bardziej niż przedtem? Proponuję się nieco wyluzować i dać mu się ponieść, a nie usilnie analizować główne bohaterki czy porównywać ich życie do własnego czy coś w tym guście. Będzie przyjemniej. Pozdrawiam.
Zgadzam się z Tobą! Serial fantastyczny nawet po wielu latach - problemy i rozterki życiowe wciąż te same! Mam wrażenie, że poprzednie komentarze są napisane przez kobiety poirytowane swoim własnym życiem. "Cipa", "głupia" - to już dużo świadczy o tych paniach! Pozdrawiam i życzę więcej dystansu do siebie i życia :)
Mam43 lata. Gdy serial puszczano pierwszy raz w TVP na początku lat XXI wieku czekałam na każdy odcinek niczym dziecko na prezenty pod choinką. Serial przywołuje ciepłe sercu wspomnienia, jest dla mnie sentymentalną podróżą. Co prawda jest już w wieku kwestiach nieaktualny, stąd może te negatywne opinie powyżej. Praktycznie w każdym odcinku widzę jak świat bardzo się zmienił (niekoniecznie na lepsze). Gdyby teraz platforma typu netflix wzięła się za podobną produkcję to wyczyny Samanthy nie byłby niczym szokującym. Pomimo upływu 25 lat nadal uwielbiam je wszystkie 4 tak samo i będę bronić Carrie i dziewczyn jak piąta ich „pokrewna dusza”.
Też przyszło mi na myśl, że pisze to rozczarowana swoim życiem kobieta. Wróciłam do serialu po kilku latach i to wspaniała odskocznia. Poza tym nie zgadzam się ze stwierdzeniem autorki wpisu, że dziewczyny są cały czas wyluzowane i zadowolone ze swojego życia. Mają mnóstwo rozterek, a to, że przy tym czerpią z życia lub żyją chwilą, nie znaczy, że nie świat jest dla nich łaskawy.
Ja wracam wielokrotnie i zawsze z sentymentem. Ten serial jest i zawsze będzie kultowy, magiczny. W tym czasie, w tych latach to wręcz wyzwalający. Ale to jest serial ma swoje za uszami, to fikcjai tak powinniśmy Go traktować, ma byc źródłem rozrywki dla mnie jednej z lepszych. Jest niezwykły. I mimo, że mam dzieci, pracę i czasem jest ciężko a One wydają się wyjęte z jakiegoś innego nierealnego świata to Je uwielbiam. I wierzę że kobiety mają prawo nie mieć dzieci, przewalać pensję na buty i uprawiać sex z kim mają ochotę i nikt nie powinien ich krytykować.
Nie widzę sensu analizowania tego serialu przez pryzmat bycia potencjalnym wzorcem dla kogokolwiek. O to właśnie w nim chodzi, że opinie bohaterek są kontrowersyjne, subiektywne. Nie ma nic gorszego niż scenariusz pod publiczkę...żeby zaspokoić obecne w danym czasie moralne dylematy. Niektóre rzeczy w tym serialu uważam za tragicznie nieprzemyślane i przykre, ale jako całość, jest to naprawdę dobra rzecz - dialogi, są rwące i nakłaniające do refleksji, a gra aktorska naprawdę top. Mr. Big to świnia ale Carrie też nie jest idealna, pasują do siebie. I za każdym razem zakończenie wzrusza mimo wszystko.
Wg mnie to jest trochę jak Bridgertonowie. Oderwane od rzeczywistości, ale jak na tamte czasy dość odważny. Dla mnie spoko do 4 sezonu, od 5 mega mnie irytuje Carrie, jakoś bardziej infantylna, szczerzaca się w przerysowany sposób, aż ciężko mi się na to patrzy.
Teraz oglądam i widzę jak źle się zestarzał. Nagrywanie seksu bez zgody, półgwałty, przeszukiwanie mieszkania jako superżart... I pomyśleć, że ten pustostan byl uważany swego czasu za super życie i sukces. Nie dziwne, że stany się sypią.
Serial sex w wielkim mieście, opowiada o kobietach z wielkiego miasta i ich życiu seksualnym takim jakie ono jest, pokazuje przykłady kobiet i mężczyzn, różne historie, różne rodzaje mężczyzn i kobiet oczywiście nie wszystkie ale bardzo wiele, oczywiście trzeba znać kontekst w którym serial ma miejsce, lat 90',00'. Serial jest bardzo wprost, dość szczery a nie pod publiczkę, uważam że jazda kobieta powinna go zobaczyć, z wielu względów, np. żeby poznać jacy mogą być mężczyźni o kobiety.
Serial sex w wielkim mieście, opowiada o kobietach z wielkiego miasta i ich życiu seksualnym takim jakie ono jest, pokazuje przykłady kobiet i mężczyzn, różne historie, różne rodzaje mężczyzn i kobiet oczywiście nie wszystkie ale bardzo wiele, oczywiście trzeba znać kontekst w którym serial ma miejsce, lat 90',00'. Serial jest bardzo wprost, dość szczery a nie pod publiczkę, uważam że jazda kobieta powinna go zobaczyć, z wielu względów, np. żeby poznać jacy mogą być mężczyźni o kobiety.
Poza wszystkim jest to świetna odskocznia, super sobie zobaczyć kilka odcinków, poznać styl życia noworojczyków, w tamtych latach, wiele historii jest całkiem aktualnych do dziś. Zarzut co do miłości do butów jednej i miłości do sexu drugiej z bohaterek, czuję tu autora komentarza jakiś rodzaj podświadomej zazdrości, tak jedni mają hobby aby jeździć po górach i się wspinać, inni by jeździć w dalekie podróże, jeszcze inni zbierają coś tam, i to wszystko kosztuje i każdy na ile może sobie swoje hobby uprawia, a przytyki dotyczące dużej ilości sexu... Gdyby bohater był mężczyzna też byś go tak krytycznie oceniała? A może byłby to ogier, który kocha sex i ma różne przygody które czasami kosztują go słono? Zgadzam się z tym że to jak odbieramy film czy serial dużo mówi tak na prawdę o nas samych, naszym podejściu do życia i indywidualnym odniesieniu do spraw pokazanych w danym serialu i filmie.
I ostania rzecz, która tak ciebie wkurza że one są samowystarczalne, oczywiście nigdy nie jest tak aby ktokolwiek był całkowicie samowystarczalny, ale jednak kobiety w tym serialu są niezależne i pokazują innym kobietom że można być niezależna kobieta, niezależna m. In od wymagań i zachcianek mężczyzn. To cudowne bo to pokazuje i uczy inne kobiety że można, że nie trzeba być służąca i podnóżkiem mężczyzny tylko robić karierę, utrzymać siebie i mieć też pieniądze na wyjścia i drogie buty :p i czas na sex z mężczyznami z którymi się chce mieć sex a nie tylko z jednym tym samym mężczyzna bo inaczej kobieta nie przerwa bez tego mężczyzny, musi poświęcić swoje ja żeby żyć. 4 różne bochaterki, 4charaktery, 4inne podejścia do życia ale pokazane z perspektywy dużego miasta, w komediowy sposób, żz sarkazmen, pazurem, pokazujące różne jakże prawdziwe historie, moim zdaniem wiele się można z serialu nauczyć i wyciągnąć wniosków dla siebie. No ale każdy odbiera serial inaczej, indywidualnie...