i jego piękny angielski, nie amerykański. Dla mnie świetny pomysł na fabułę. Jeden z najlepszych seriali, jednocześnie trochę mroczno, kryminalnie i komediowo.
Gdzieś czytałam, iż twórcy chcieli, aby Lucifer mówił po amerykańsku, ale się nue zgodził.
I chwała mu za to, bo jego cudowny angielski akcent to muzyka dla uszu.
Ten serial jest tak głupi, że sam się sobie dziwię, że jestem przy piątym sezonie. Wszyscy bohaterowie nadają się do szpitala psychiatrycznego. Większej bandy popaprańców w życiu nie widziałem poza szpitalem. Te psychologiczne rozkminy ryją beret. Nie dziwię się, że świat upada, skoro ludzie są tak nienormalni. Główny bohater to egocentryk, myśli, że jest pępkiem świata. Chloe użala się nad sobą, podobnie Maze. Na litość, Maze to demonica torturująca dusze grzeszników, a pobyt na Ziemi, który w porównaniu z czasem spędzonym w Piekle to pikuś, sprawił, że stała się słabą ci.pą. Przy tym serialu trzymają mnie piękne aktorki. Fabuła została stworzona albo przez osobę z problemami psychicznymi, albo przez jakiegoś socjopatę. Nikt normalny nie stworzyłby takiej bandy osób chorych psychicznie. Jestem przy piątym sezonie i gdy widzę jak Chloe robi wszystko, żeby tylko nie być z Lucyferem, to mam ochotę kopnąć ją w ten piękny tyłeczek, żeby się ocknęła. Gdybym miał być jej facetem, to bym jej powiedział, żeby się określiła, czy chce być ze mną czy nie. Jeśli nie, to wypad, bo nie będzie ta łajza tracić mojego czasu. A jednocześnie zakochuje się w the billu, który też nie potrafi określić swoich uczuć do niej. Lucek jest rozchwianym emocjonalnie dużym dzieckiem, które kompletnie nie wie czego chce. I ten świr ma być KIMŚ?