I
-Randka-powtórzył z uporem godnym ośmiolatka.
-Nie. To nie jest randka-delikatnie ważyła słowa-To obiad.
-Tak?-spytał z niebiańskim uśmiechem. Wyciągnął ręke, chwycił jej dłon i delikatnie ucałował każdy z palców.-Jesteś pewna?
-No dobra Booth. To randka.-puściła jego dłoń i uśmiechnęła się do nadchodzącego kelnera. Dopili kawę, uregulowali rachunek i wyszli z lokalu.
-Gdzie mnie prowadzisz?-spytała zdziwiona gdy mineli jego samochód na parkingu.
-Idziemy na spacer.-mówiąc to, chwycił ją za rękę i skręcili w boczną alejkę.
Patrzyła na wodę, która wzbijała się w powietrze niczym gejzer, z rzeźbionej fontanny. Wsłuchiwała się w typowy dla tego miejsca gwar. Nikt nie zwracał uwagi na przejeżdzajace nieopodal samochody. Kobieta
zaczytując się w książce popijała kawę, ciekawa następnych stron. Para z dzieckiem urządziła sobie piknik. Biegający wokół nich pies zdawał się byc szczęśliwy na widok przekąsek.
Mężczyzna kopał piłkę do kilkuletniego syna, który był w wieku Parkera. Parker. Syn jej partnera. Partnera, który siedzi teraz obok niej i trzyma ją za ręke. Partnera, z którym umówiła się dziś na obiad.
Partnera, w którym była zako...
-O czym myslisz?-szepnął jej do ucha, wyrywając ją tym samym z przemyslen.
-Hm? O niczym.
-O pracy?-spytał marszcząc brwi.
-Przy Tobie myślę tylko o pracy.
-Kłamiesz. Wiem o czym myślałaś.
-Tak? A niby skąd? Człowiek nie potrafi...
-Temperance...
-Oj.
-Co się stało?
-Chyba mam kłopoty.-spojrzała na jego zdziwioną minę-Od 5 lat, ani razu nie zwróciłeś się do mnie po imieniu. Zawsze mówisz bones. Lub Tempe, ale to bardzo rzadko się zdarza. Mówisz do mnie Temperance bo...
-Bo chce...-przerwal jej-żebys przestala być dla mnie tylko Bones.
Mówiąc to nachylił się nad nią i delikatnie ją pocalował. Miał ochotę na cos więcej, ale nie chciał jej spłoszyć. Odsunął się od niej, wstał i podał jej ręke.
-Puść mnie-krzyknęła.-Oddam Ci wszystkie pieniądze. AAA!!-kolejny krzyk. Próba ratunku. Wiedziała że to na nic. Rozejrzała się po publicznej toalecie. Ani śladu żywej duszy.
-Nie o to chodzi głupia szmato. Jak mogłaś skazać niewinnego czlowieka? Jak ja utrzymam rodzinę bez pomocy męża? Mamy 3 dzieci!
-Zamordował wspólnika. Zasłuzył na więzienie.
-Nie!-napastniczka wstała. Wyciągnęła broń z torebki i wycelowala jej w pierś. Brenn szybko i sprawnie kopnęła ją w dloń. Uśłyszały szczęk metalu lądującego na kafelkach, tuż obok umywalek.
Temperance odepchnęła kobietę. Ta upadła na zlew. Uderzyła się i skuliła na ziemi. Pani antropolog pomyślala tylko jedno \zabiłam ją.\
Wiedziała że powinna zbadać puls. Zadzwonić po karetkę. Pomóc tej kobiecie. Ale nie zrobiła nic z tych rzeczy. Wybiegła z toalety i pojechała do domu. Wyrzuciła ubranie, które miała na sobie.
Zabiła, potem zbiegła z miejsca zdarzenia. To był koniec jej kariery. Koniec wszystkiego. Pójdzie siedzieć. Wyjdzie za... Może wcale-upomniała się w duchu. Koniec z nią. Koniec ze wszystkim.
Ale czy napewno?
zakrencona ty krejzolko!!! ciesze sie ze zalozylas z7. super opko czekam na cdk!
jestem pierwsza hehe...
heh ;) fajnie że ci sie podoba. nie chciałam czekać aż ktoś sie pofatyguje i załozy. nikt mnie nie zlinczuje za to że wziełam to na siebie??
II.
Czekała na to, co nieuniknone. Aż przyjdzie po nią policja i pokaze jej nakaz aresztowania. Założą jej kajdanki i zaprowadzą do więzienia gdzie zostanie do rozprawy. Którą oczywiście przegra. Kto wybroni morderczynię? Nawet jeśli by jej sie udało uniknąć kary... każdy dowie się o jej czynie. Przestanie cieszyć się takim szacunkiem jak dotychaczas. Straci przyjaciół, pracę i autorytet.
Przez trzy dni nie mogła spać, jeść i normalnie funkcjonować. Śledztwo w sprawie zabójstwa tamtej kobiety zostało zamknięte. Sprawcy nie ujęto. Policja podejrzewała że zabił ją ćpun. Nie mogła w to uwierzyć. Była wolna.
-Oo.. widze ktoś tu ma dobry humor?-powiedzial Booth zaglądając do jej gabinetu. Przeszedł przez próg i objął ją w talii. Przez jakiś czas patrzyli sobie głęboko w oczy. Tym razem to ona go pocałowala.
To nie było kolejne niewinne muśnięcie. Calowała go mocno i namiętnie a świat wokół nich zawirował. Tą romantyczną chwilą nie rozkoszowali się jednak długo.
-Dr Brennan?-usłyszała serię kaszlnięć i chrząknięć.
-Mhm.-Spojrzała na średniego wzrostu blondyna o zielonych oczach. Jeden niesforny kosmyk opadał mu na czoło.
-Mam dla pani przesyłkę-powiedział młody chłopak podając koperte.
-Dziękuję.-powiedziała zanim jeszcze zniknął za oszklonymi drzwiami.
-Co to?-spytał Booth. Nadal stali w swoich objęciach. Powoli wyswobodziła się z uscisku i szybko rozerwała kopertę. Kiedy ujrzala list, zgięła go na pół i schowała do torebki.
-Nic ważnego. Może poczekać.-powiedziala.
-Zjemy dziś razem kolacje?
-Nie mogę. Musze cos zalatwić.
-Praca poczeka.
-To nie jest związane z pracą.
-Pomóc ci?
-Dziękuję ale muszę to zrobić sama. Do jutra.
Chwyciła torbę i ruszyła do wyjścia. Wychodząc pocałowała go jeszcze na pożegnanie.
Usiadła na kanapie z kubkiem parującej kawy w ręku. Odstawiła go na blat stolika i wyjęła list. Po przeczytaniu treści upiła łyk gorącego napoju. Była zdenerwowana. Co robić? Rzuciła kartkę na stół.
`Wiem co zrobiłaś.` Głosił napis nakreślony niedbale zieloną kredką. Ktos ją widział.
Chwyciła laptop i połączyła się z internetem. Weszła na stronę swojego banku i wpisała potrzebne dane. Gdy juz zalogowała się na swoje konto spojrzała na list. `10.000 za moje milczenie. `
Opanowała drżenie rąk i wykonała przelew. Wylogowala się ze strony, zamknęła laptop i udała sie do łazienki by wziąść długą kapiel. Gdy wychodzila z wanny woda była już zimna. Narzuciła na siebie T-shirt oraz krótkie spodenki.
Usiadła na kanapie. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Podbiegła do nich i przez wizjer ujrzała partnera.
-Co ty tu do cholery robisz?-spytała zdenerwowana.
-Martwiłem się. Nie odbierasz telefonu.
Spojrzała na wyswietlacz . 8 połączen nieodebranych.
-Wyciszyłam. Po co dzwoniłeś?-spytała już łagodniejszym tonem.
-Żeby powiedzieć dobranoc.
-Wejdź i usiądź na-odwróciła się a on rozgościł się już na kanapie-na przykład tam. Usiadła obok niego i oparła głowe na jego ramieniu. Po raz pierwszy tego wieczoru poczuła się na prawde pewnie i bezpiecznie.
-Zmarzłaś.-powiedział tuląc ją.
-Trochę.
-Zrobiłaś już to co miałaś do zrobienia?
-Mhm. -zadrżała na myśl o liście. I o ostatnim zdaniu nabazgranym na zielono. `TO JESZCZE NIE KONIEC`.
-Więc teraz masz czas na...-wziął ją na ręce i wstał z kanapy. Kroki skierował do sypialni.
-Na?-spytala z uśmiechem na twarzy.
-Miałem na myśli że ty wygrzejesz sie pod kołdrą a ja wrócę do domu.
-Napewno?-spytała gdy położył ją na łóżku.
-Jutro musimy wcześnie wstać.-powiedział całując ją namiętnie.
-Ja muszę. Ty masz na 9...
c.d.n
poprzedni komentarz miał byc ponizej
jedno mnie zastanawia przeciez to byla obrona wlasna? nie poniosla by kary. dlaczego wiec tego nie zglosila? ale sie czepiam. super czekam na cdk!
hehe. gdyby się zglosiła nie byłoby opka. to po pierwsze. ty byś się zgłosiła? ona spanikowała. uciekła. wtedy już było troche za późno . dostałaby kare za zbiegnięcie z miejsca wypadku i nieudzielenie pomocy. Potem sprawa została zamknięta. sprawcy nie ujęto więc nie skazała nikogo na niesłuszną kare. ona przeciez wie, ze to był wypadek. nie ma przecież skłonności do morderstwa [to sie chyba zmieni ale cśś.]
chyba by dostała taka kare. nie wiem. nie jestem prawnikiem. ale naoglądałam sie CSI. a tam jest cos takiego. bynajmniej straszą wszystkich tą karą.
tez mialam napisac ze gdyby sie zglosila nie bylo by opka hehe. zacznijmy od tego ze chyba nie znalazlabym sie w takiej sytuacji a jesli tak to bym anonimowo wezwala karetke. nie wiem tez bym spanikowala. do bren nie pasuje mi to za bardzo zawsze taka opanowana (moze nie zawsze) ale podoba mi sie twoje opko i nic tego nie zmieni nawet to ze zwiała hehe
ja chyba bym uciekla. znaczy się wątpie czy bym komus wytrąciła broń z ręki, więc chyba bym tam zginęła. ale gdybym jakimś cudem sie uratowała, a napastnik by zginął... to bym uciekła. fajnie że ci sie podoba moje opko... chyba dalsza część to zmieni niestety...
III
Wiedziała że pomimo przelanych mu pieniędzy nie zostawi jej w spokoju. Kolejne żądania były gorsze. Szantazysta oczekiwał coraz to wiekszych sum. Gdy się sprzeciwiła wysłał jej zdjecia Angeli. Napis z tylu głosił-`bardzo ładna buźka. chyba nie chcesz by cos jej sie stało???`
-Hej kochanie.-przywitała się Angela.-Wyjdziemy gdzies na kawę?
-Nie mam ochoty-powiedziała Temperance chowając zdjęcia.
-Może jednak?
-Nie!-krzyknęła ze złością.
-Co się stało?-spytał Booth. Mial zamiar zabrać ukochaną na lunch.
-Dajcie mi spokój! Wszyscy!-powiedziała wychodząc z gabinetu. Nie chciała tego. Przerażała ja sama myśl o tym, że cos mogłoby się stać Ange. I to z jej winy. To było najlepsze wyjście. Oddalić się od nich a oddać pracy. To jedyne co mogła zrobić.
Straciła ukochanego mężczyzne, przyjaciół. Wszystko by ochronić siebie i kariere. Tylko gdzie kończy się ta granica? Kiedy praca przestaje mieć znaczenie, a nabierają go sprawy
ważne? Przekonała sie o tym gdy dostala nastepny list. Brzmiał `Zabij Bootha. Inaczej skończysz jak twój brat i ojciec. W więzieniu.`
Temperance była załamana. Wiedziała że jeśli tego nie zrobi trafi do więzienia. Stanie sie taka jak brat i ojciec. `Ale zasłużyłam na to-upominała się co chwila-jestem mordercą. Zabójstwo Bootha?
Jeśli tego nie zrobie trafie za kratki. On być może będzie mnie odwiedzal. Wtedy zrozumiem co straciłam. Jak bardzo zniszczyłam sobie życie.`
Chwyciła telefon i wybrała numer Bootha.
-Cześć.
-Cześć. Ciesze się że wreszcie się odzywasz.
-Mozemy się spotkać ?
-jasne. Zaraz do Ciebie wpadne.
-Nie. Ja wpadne do Ciebie. -rozłączyła się. Chwyciła torebke i wybiegła z domu.
c.d.n
Cieka czemu Temp idzie do Seleya, mam nadzieję że nie zrobi mu krzydy, ale mu o wszystkim powie.
Czekam na kolejne części:)
Super opowiadanie...
Tez mam taka nadzieje ze Bones jedzie do Bootha i mu nic nie zrobi bo nie bedzie potrafila,bo go przeciez kocha...
Czekam na cd :)
zabije go? nie! omg ale determinacja. mam nadzieje ze bren mu wszystko wyjasni i wybiora najlepsze rozwiazanie i bedzie ok.
żadnuch wyjaśnien nie bedzie ! noże pójdą w ruch i ogółem duzo krwi się przeleje. to jak chce ktoś cd?
no to niech go zabije juz mi wszystko jedno! oczywiscie ze chcemy cedeka. ja chce!
kto powiedział że zabije jego? może nakryje go z kochanką? z kochankiem ;D hehe..;p i zginie ten ukochany bootha? heh. zaraz dodam.
IV.
Otworzył drzwi a ona schowała nóż do torebki. Wiedziała że jest silny i może ją powstrzymać. Uda jej się to tylko wtedy, jeśli zrobi to z zaskoczenia. Nie chciała tego-przecież go kocha. Ale musi to zrobić.
-Cześć-pocałowała go-Przepraszam że sie nie odzywałam przez pewien czas.
-Cześć. Rozumiem że musialaś... właściwie to nie rozumiem!
-Przyszłam się z toba zobaczyć ale widze ze nie chcesz ze mna gadać. To był dla mnie trudny okres. Nie chce o tym rozmawiać-odwróciła się na pięcie i juz miała zamiar wyjść, gdy on chwycił ją za ramiona.
-Nie odchodź. Przepraszam. Ja... Po prostu wszyscy sie o Ciebie martwiliśmy. Nie chciałaś z nami rozmawiać, pokłóciłaś się z Angelą... Nie mieliśmy pojęcia co się dzieje.
Przez jakiś czas rozmawiali. Gdy już wszystko było wyjaśnione usiedli na kanapie i napili sie wina. Brennan nie wyjawiła mu swojej tajemnicy. Nie po to tutaj przecież przyszła. Nachylił sie i delikatnie musnął jej usta. Wiedziała że to byłoby dobre wyjście. Śmierć podczas seksu. Przy ukochanej osobie. Zarzuciła mu ręce na szyję i dała sie ponieść emocjom.
Leżeli nadzy wtuleni w siebie. W pewnym momencie siegnela do torebki i wyciągnęła ostry jak brzytwa nóż do listów. Spojrzała mu w oczy. W najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziała. Były takie intensywne i wyrażały tak wiele, jednocześnie skrywając nieznane jej tajemnice. Podczas gdy ona przyglądała mu sie ze łzami w oczach on zastanawiał sie co zamierza.
-Kocham Cię. -powiedziała przez łzy-Chciałabym żeby to skończyło się inaczej. Przepraszam.
-Ja też Cię kocham. Po co Ci ten nóż? Odłóż to-krzyknął gdy chwyciła go w lewą dłóń a ostrzem przejechała po prawym nadgarstku. Na jej dłoni w błyskawicznym tempie pojawiła się krew. To samo stało sie z druga ręką zanim zdążył cokolwiek zrobić.-Przestań!
Podniósł swoją śnieżnobiałą koszulę, która leżała najbliżej kanapy i owinął jej nadgarstki. Chwycił telefon komórkowy i zadzwonił po karetkę. Wiedział że szanse są bardzo małe. Krew płynęła jak szalona. Modlił sie tylko o jedno. Żeby zdążyli na czas, a ona była silna i przeżyła.
znowu krótko. ale jest ;) ma wena wróciła. ;D mam nadzieje że się podoba. i jak? zaskoczeni? choć troszkęę?
Śmierć podczas seksu-kto by nie chciał heh. ja bym chciała ze starości ale w wieku 90 lat też potrafią ten teges wiec co za roznica. ja mam 16 lat wiec nie mam doswiadczenia ale podobno mezczyzni tak lubia w czasie seksu ciekawe co z tymi kobietami wtedy. ale sie rozpisalam a jesli chodzi o fika to bren mnie zaskakuje no doslownie sf! czekam na cdk moze jeszcze dzisiaj go wstawisz?
a jesli chodzi o kochanke to bren przynajmniej mialaby jakis powod a ja bym byla spokojniejsza
a czym sie martwisz?
heh. ja nie chciałabym umrzec w wieku 90 lat. załuzmy że masz dzieci w wieku 70 lat... i one umieraja a ty patrzysz na ich smierc. tak samo z wnukami które maja po 50... i wiesz ze teraz kolej na ciebie...
a podczas seksu to dlatego że na początku miało być tak że on zasypia a ona go naprawde zabija. ;D ale zmieniłam hehe.
dzisiaj juz nie wstawie. poczekaj do jutra. tak około 11. albo 10 rano ;D
pozdrawiam! i fajnie że ci się spodobało.
chodzilo mi o to ze fajnie umrzec podczas seksu a ja wole naturalnie czyli pozno ale w wieku 90 lat tez potrafia ... wiec nauralnie podczas seksu. zagmatwane mam nadzieje ze wiesz o co mi chodzi. czekam na cdk
tylko zeby ja uratowali...
ciekawe czy mu powie prawde czy nie...
oj ciekawe ciekawe... :)
czekam na cd ;)
hej. sorki że nie wstawiłam rano. nie miałam czasu bo szłam do miasta. dopiero wróciłam...
fajnie że sie wam podoba..;p
wstawiłabym teraz ale chce je troche rozbudować...
także jutro dopiero wstawie.
pozdrowienia.
mała zmiana planów. miało być jutro, ale nie.
dla Nionia, nn.
V
Na szczęście karetka przyjechała na czas. Uratuja ją. Siedzial w poczekalni i zadawał sobie jedno pytanie. `dlaczego?` Policja miala przyjechać lada chwila. Brennan złoży zeznania, przyzna się, a on ją straci. Czytał listy od szantażysty, wiedział że to on miał byc ofiarą. Ale jego ukochana nie jest mordercą, nie zabiłaby go. Nie wątpił w to ani przez chwilę.
-Dr temperance Brennan?-upewnił się policjant w średnim wieku. Poprawił, siwe już włosy i spojrzał na Tempernce. Kobieta pokiwała głową.-Co się wtedy stało?
-Byłam w toalecie. Gdy myłam ręce podeszła do mnie kobieta. Zaczęła mnie szarpać. Myslałam że chce mnie okraść, zaproponowałam że oddam jej pieniądze jeśli mnie puści. Ona powiedziała że nie chodzi o kradzież.-wyprostowała się- Że straciła męża przeze mnie, że został skazany za coś czego nie zrobił.
-Był niewinny?-spytał zaskoczony.
-Dowody były jednoznaczne, skazany się przyznał do winy.-wyjaśniła.
-Co było dalej?
-Wyjęła broń, którą wytrąciłam jej z ręki. Uderzyła mnie. Popchnęłam ją i upadla. Widocznie uderzyła się w głowę bo nie żyje.-odwróciła wzrok. Czuła się winna.
-sprawdziła pani puls?
-Nie. Ja... Jestem antropologiem. Wiem jak wygląda nieboszczyk.
-Ile razy do niej pani strzeliła?
-Ani razu. Nie mam broni.
-Ofiara została postrzelona. Na broni były odciski, ale nie należały do pani. Dziękuję. To wszystko. Życzę powrotu do zdrowia. Do widzenia.
-Dziękuję. -Temperance oparła głowę na poduszce. Zobaczyła w drzwiach znajomą postac. Booth rozmawiał chwilę z policjantem.
-Cześć kochanie.-powiedział całując ją w czoło.-Rozmawiałem z policją. Nie postawią Ci zarzutów. Ty ją tylko popchnęłaś, w dodatku to była obrona własna. Zastanawia mnie jedak... dlaczego mi nie powiedzialaś?
-ja... Bałam się. Myślałam że ja zabiłam, czułam się fatalnie. Potem dostałam te glupie listy.
-Czytałem je.-spojrzał w jej turkusowe oczy.-Dlaczego chciałaś odebrać sobie zycie?
-Miałam dwa wyjścia. Zgłosić się na policję. Ale myślałam że trafie do więzienia. Z drugiej strony mogłam się nie zgłaszać, ale wtedy szantazysta nie dalby mi spokoju. Gdy przestałabym spełniać jego zachcianki zrobiłby cos Angeli. śledził mnie, każdy mój krok.
-To dlatego się od nas oddaliłaś?
-Tak. Nie mogłam znieść mysli że coś wam grozi. Myślałam że to jedyne wyjście. Wiem co powiesz. To tchórzostwo. Teraz znalazłam kolejne wyjście.
-Jakie?
-Mogłam Ci powiedzieć.-uśmiechnęła się lekko. Była blada i mizerna. Wielkie fioletowe sińce pod oczami, zabandażowane nadgarstki. Przetłuszczone włosy opadały na bladą twarz. A mimo to, patrzył na nia jak na najpiękniejszą kobiete pod slońcem, którą oczywiście dla niego była.
3 miesiące później.
-Na pewno tego chcesz?-szepnęła. Stali przed zamkniętymi drzwiami. Zastanawiali sie nad tym co zaraz się stanie.
-Tylko jeśli Ty się zgadzasz.Możemy z tym zaczekać.
-Nie. Chcę to zrobić teraz.-usmiechnęła się. Chwycił jej dłoń i ucałował nadgarstki. Bandaże zniknęły, zostały tylko blizny i złe wspomnienia.
-Ruszycie się wreszcie?-spytała Angela.-Kwiaty nam zwiędną.
-Już.
-Jak się prezentuje nasza panna młoda?-spytał Hodgins. Po raz kolejny spojrzał na białą sukienkę.-UUu.. Wygląda pani ślicznie, dr. Brennan.
-Dziękuję.
-To co? Zaczynamy?-spytała Ange otwierając drzwi Urzędu Stanu Cywilnego.
KONIEC
cale szczescie ze ja uratowali... :)
ale jak inaczej mogloby sie to skonczyc-pewnie ze dobrze :)
ooo.. a ta koncowka
hmm.. slub jak pieknie ;)
jak zawsze super ;)
Bardzo mnie cieszy to, że uratowano Temp.
Prześliczna końcówka.
Mam nadzieję, że opiszesz ceremonię ślubu.
ceremonia ślubu? nie jestem dobra w takich sprawach ;D ale jak chcecie. zobacze co na to moja wena hehe ;p spróbuję zrobić jeszcze jedną częśc. i tak chciałam wyjaśnić kto ją szantazował. ale dopiero w poniedzialek chyba. ;p
dziękuje za miłe komentarze.
pozdrawiam ;*
dobrze ze ja uratowali. owszem przydal by sie epilog opisujacy slub i wesele oraz kto szantazowal bren. dziekuje za dedykacje. jak zawsze super. czekam na ostatnia czesc i nowe opowiadanie lub onepart. :)
buu. nie mam pomysła na epilog. do opisywania ślubów się nie nadaje, a szantażysta to oczywiście ten kto zabił tamta kobiete. wczoraj wieczorem wpadł mi do głowy pomysł na oneparta. a naweet 2. zaraz je spiszę. jak cos z tego wyjdzie to je wstawie.
;D dla Nionia. [i miłośników horrorów. buhehe]
-A horrory?-spytał Booth z nadzieją.
-Horrory to pozbawione rzeczywistości filmy, w których widz poszukuje...
-Dobra już dobra.-uciszył ją palcem.-Rozumiem. A jednak, muszę ci powiedziec ze nie masz racji. Horrory są OK.
-To twoje zdanie-prychnęła.
-Taaak? Ile horrorów widziałaś?-spytał z uśmiechem popijając kawe z plastykowego kubka. Rozejrzał się po 'royal dinner' , po czym znów utkwił w niej spojrzenie.
-Jeden czy dwa.
-I na podstawie obejrzanych-przewrócił oczami-dwóch filmów krytykujesz resztę?
-Mówimy o gatunku, więc wiem co każdy film ma do przekazania. Ma przestraszyć widza, wstrząsnąć nim.
-Chodź.-powiedział wstając.
-Gdzie?-zdziwiona podniosła się z krzesła i chwyciła torebkę.
-Udowodnię Ci że się mylisz.
Pojechali do niego. Booth wyjął z lodówki czerwone wino i położył je na stole. Odkorkował butelkę i napełnił dwa kieliszki. Chwycił misę popcornu i zaniosł ją do salonu. Pomogła mu z winem. Usiedli wygodnie a Seeley włączył film. Fabuła była nieskomplikowana. 10 nastolatków ucieka przed kimś kto po kolei wszystkich wykańcza. Duzo krwi, tym bardziej że napastnik wybebesza ofiary. Brennan była przerażona. Starałaby się to ukryć gdyby nie fakt, że jej partner też się bał.
Poprawiła się na niewygodnej sofie.
-Niewygodnie Ci?-spytał
-Nie.-pokręcila się jeszcze trochę. W końcu, zrezygnowana oparła mu glowę na ramieniu. To nie był najlepszy pomysł.
-A teraz?
-Jeszcze gorzej.-uśmiechnęła się lekko.-Mogę?-spytała kładąc mu glowę na kolanach.
-Pewnie.
Wsunął ręce w jej włosy i zaczął je przeczesywać dłonią. Brennan zamknęła oczy, jej ciało przeszył miły dreszcz. Film się skończył a oni siedzieli tak dalej. Jej skóra płonęla. Wiedziała że jesli czegos nie zrobi on w końcu przestanie. Odwróciła głowę i spojrzała mu w oczy. Obięła rękoma jego szyję i przyciągnęła go do siebie. Wreszcie ich usta się spotkały. Całowali się namiętnie w szaleńczym tempie. Po chwili Booth oderwał się od niej. Zmieszana odwróciła głowę w kierunku telewizora.
-Muszę już iść.-powiedziała chwytając torebkę.
-Tempe!-krzyknął gdy ona pędziła po omacku do drzwi. Nie odwróciła się.
Wsiadła do taksówki. `co ja najlepszego zrobiłam?-zastanawiała sie-Spokojnie. To przecież nie zniszczy naszych relacji. Spotkamy się dopiero jutro. Mam mnóstwo czasu na przemyślenia.-wysiadła z samochodu i popędziła na górę. Rzuciła sie na łózko w sypialni. Pomyslmy. Booth jest moim przyjacielem, pracujemy razem, nic nas nie łączy. Byłam zmęczona, wypiłam dużo wina. Dlaczego mi odmówił? Nie podobam mu się? Nie pociągam go fizycznie? Jestem... Przecież ja też niczego do niego nie czuje. `
Brała prysznic kiedy zapukał do jej drzwi tego samego wieczora. Pukał, pukał ale nikt mu nie otwierał. Może niechce się z nim widzieć? Może coś się stało? `Taa.-pomyślał-Odrzuciłem ją a ona podcieła sobie żyły-skarcił się w duchu-Przecież ona nie czuje do mnie tego co ja. Co ja najlepszego zrobiłem? I po co ja tu właściwie przyszedłem? Aaa. Oddac jej telefon-przypomniał sobie.`
Naprawde się zaniepokoił. Chwycił klamke i otworzył drzwi.
-Tempe!-krzyknął akurat w chwili gdy wyszła z łazienki. Mokre włosy opadały na jej nagie ramiona. Owinieta niedbale białym ręcznikiem przeszła przez salon.
-Cześć.-powiedziała spokojnie. Wiedziała że to kiedyś nastąpi, ale miała cichą nadzieje że dopiero jutro.
-Cześć.-odparł. Nie mógł wydusic z siebie ani jednego slowa. -Zostawiłaś telefon.-położył komórkę na blacie.
-Dzięki. Chcesz kawy?-spytała
-Tak.-wydusił.
Odwróciła sie i poszła do kuchni. Booth nie mógł odwrócić wzroku od jej nagich pleców. Ręcznik, lekko opuszczony, z tyłu zakrywał jedynie tyłek.
Zastanawiała się czy ma sie ubrać. Wyglądałoby to tak, że sie go wstydzi, że jest skrępowana tą sytuacją. Ale czuła się swietnie! Poprawiła ręcznik, owinęła sie nim mocniej. Wróciła do pokoju z dwoma kubkami parującego napoju. Usiedli na kanapie.
-Dlaczego ... hmmm-przerwał na chwilę.-Dlaczego uciekłaś?
-Ja..-zamilkła.-Nie wiem.-czuła że może powiedzieć mu prawdę, bez owijania w bawełnę-Byłam wkurzona, zła i czułam się odrzucona.-utkwiła w nim wzrok. Przez dłuższy czas milczeli.-Dlaczego mnie nie chcialeś?-spytała patrząc mu w oczy.Chciała wiedzieć, dlaczego mężczyzna który tak silnie ją pociągał, odrzucił ja.
-Nie chciałem cie?-spytał zdziwiony.-Matko...Pragnąłem cie bardziej niż sobie to można wyobrazić. Pragnę.-powiedział patrząc jej w oczy.
-Dlaczego mnie odrzuciłeś?
-Byłem zaskoczony. Tyle razy o tobie myślałem, a tu nagle bam! I jesteś. Czekałem na to kilka lat, a gdy wreszcie to się stało... Nie wiem. Możesz się ubrać?-powiedział speszony.
-Nie. -teraz ona była panią sytuacji.
-A ty? Pragniesz mnie?-spytał przysuwając usta do jej warg.
-I to jak!-szepnęła całując go.
dziekuje za dedykacje. jak napisalas dla milosnikow horrorow to myslalam ze jak wyszla od bootha to ja ktos napadnie i ja zabije, a skoro to onepart to wszystko mozliwe. czekam na kolejny onepart lub opko.
a podoba ci sie chociaż heh? nie wiem jak z opkami. jeden onepart mam... ale musze go poprawić... albo go chyba wogóle usune bo tematyka mi sie nie podoba.;/ nie wiem...
po tym co się stało już wogóle chyba nie dokończe... ;// buu. widziałas zwiastun 6. sezonu Housa? co oni zrobią z tym serialem? a to wszystko moja wina. po co ja taka ciekawska jestem i zwiastuny oglądam? ;//
widzialam go juz jakis czas temu. te jego krotkie wlosy fuu! dziad sie zrobil z niego. ja lubie zwiastuny i spoilery ale nieraz jest cos innego niz sobie wyobrazalam i jestem wtedy rozczarowana ale w bones lubie czytac i sama zawsze szukam jakis nowinek. czekam na to opko.
hehe. House lubie nadal, ale martwie sie że to juz nie bedzie to. bo nie bedzie przychodni, denerwowania cuddy. denerwowac beda go inni pacjenci? szook.
mam nastepnego pomysła, ale jestem zmeczona i nie chce mi sie narazie pisać. szkoda że wene zawsze mam tak o 23, o 24. jak już zasypiam. ;d
a coś mnie wzieło i zaczynam nowe opko. życzę miłego czytania.. ;p
...1...
Wreszcie spełniało się jedno z ich wspólnych marzeń. Dom na przedmieściu. Duża jadalnia, kuchnia, 4 sypialnie, każda z osobną łazienką i pokój dziecinny, w którym właśnie przebrzmiewał płacz dziecka. Kobieta poszła na górę nakarmić malucha. Wciąż macierzyństwo było dla niej czymś nowym, czymś niesamowitym. Mimo pewnej niewiedzy radziła sobie doskonale, wiele zawdzięczała męzowi który wspierał ją bezustannie. Byli świetną parą. Znali się kilka lat, łączyła ich wspaniała przyjaźń, miłość. Kobieta wzięła malucha na ręce i wyjrzała przez okno. Zobaczyła męża stojącego na trawie z niewinnym uśmiechem. Mężczyzna chwycił się pod boki i krzyknął cos do pracowników. Zatrzymali koparkę i nagle wszyscy ze zdziwieniem spoglądali w ogromny dół. Zaskoczona zbiegła po schodach. To co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie.
-Co mamy?-Spytala Brennan wychodząc z SUV'a swojego partnera. Młody policjant odchrząknął, przerzucił notatki i zaczął relacjonować.
-Młode małżeństwo kupiło tą posiadłośc kilka miesięcy temu.
-Co robi tutaj ta dziura?-spytał bezceremonialnie Booth. Był przemarznięty i zdenerwowany że musi tu byc o tej porze, a nie w ciepłym kącie Royal Dinner, gdzie pili razem kawę.
-Spokojnie. Pan...-usiłowała sobie przypomniec jego nazwisko-Banks napewno zaraz dojdzie do meritum.-starała się być uprzejma, ale chciała juz przenieść się z ciałem do instytutu.
-To będzie staw. Mężczyzna przyglądał się kopaniu i zobaczył TO.-wskazał na ciało. Bez żadnych analiz wiedziała ze to kobieta. Długie wysuszone włosy opadały w czeluść ziemi.
-Przetransportujcie ciało do Instytutu. -nakazała kątem oka spoglądając na zniechęconego partnera.-Jedźmy na kawe.-powiedziała siadając w jego aucie.
-Jasne-usmiechnął się. Przez chwilę patrzyła mu jeszcze w oczy. Później całą swoją uwage skoncentrowała na przypruszonej śniegiem drodze.
Weszli na platformę. Reszta załogi czekała przy stole do badania szczątek. Brennan ubrała lateksowe rekawiczki i zaczęła powoli i dokładnie oglądać ciało.
-Stan rozkładu, pora roku i miejsce położenia ciała wskazują że umarła jakieś pół roku temu. Dam ci odciski palców.-powiedziała do Bootha.
-Mhm.-mruknął tylko. Zezulce zafascynowani przyglądali się ciału. Spojrzał jak chwyta martwą dłoń i odciska ją na papierze. Obrzydzał go ten widok, znacznie przyjemniejszym były smukłe palce jego partnerki, które delikatnie odłożyły ręke nieboszczyka na stół. Ostatni raz spojrzał jej w oczy, chwycił kartę z odciskami i wyszedł.
-Cam możesz ją zabrać. To ciało a ja zajmuję się szczątkami. Hodgins sprawdź ubranie. Angela przeprowadź rekonstrukcje.-powiedziała to i wyszła do gabinetu. Po chwili otrzymała telefon od Cam. Ciało nie było rozłożone, ale było w złym stanie. Poprosiła specjaliste by oczyścił kości. Sama zabrała się za uzupełnianie raportów. Po jakimś czasie odwiedził ją Both.
-Zaginęła.-powiedział tylko.
-Kto?
-Ofiara.
-Kiedy?-spytała.
-2 lata temu.
-To znaczy że...
-Tak. Była przetrzymywana przez 1,5 roku.
-Masz adres jej rodziców?
-Tak. Jedziemy.-powiedział. Chwyciła płaszcz, rekawiczki i szal. Na dworze było strasznie zimno i ślizgo. Śnieg cały czas pruszył. Mozolnie gramolili się w stronę samochodu. Gdy już oboje byli w środku, agent podał partnerce kilka istotnych informacji.
-Ofiara to Monica Smith. Miała 21 lat, narzeczonego i wiele przyjaciół. Wyszła na spacer i nie wróciła. Jej rodzice zgłosili zaginięcie 2 lata temu. Reszte dowiemy się od nich.-powiedział zatrzymując się przed niewielkim domem. Przeszli przez odśnieżony chodnik i zapukali do drzwi Smith'ów.
-Dzień dobry-zaczął Booth.-Możemy porozmawiać w środku?-spytał pokazując odznakę.
-Znaleźliście ją?-spytała matka z nadzieję. Dalej wierzyła że jej córeczce nic nie grozi, że ma się dobrze i kiedyś wróci.
-Tak. Nie żyje. Proszę przyjąć wyrazy współczucia.-powiedział Seeley.
Brennan rozglądała się po salonie. W kocu wzrok utkwiła w rodzicach ofiary. Matka, Jane Smith zaczęła płakać. Chwyciła husteczkę i otarła łzy. Złożyła ręce i wpatrywała się w Botha. Jej przypruszone siwizną włosy dosięgały ramion. Perłowe kolczyki, korale i broszka w popielatym swetrze. Jej mąż zapalił papierosa. Widać było że jest zdenerwowany. Wstał i zaczął przechadzać sie po pokoju. Przetarte,wysłużone sztruksowe spodnie i czarny sweter odznaczały się na tle jasnych ścian.
-Miała przyjaciół?-spytał Booth.
-Tak. Wielu. Tutaj są numery telefonów ich przyjaciółek.-powiedziała wyciągając do niego ręke z kartką.
-Chłopacy?
-Była zaręczona. Z Johnem Taylorem.
-Czy był o nią zazdrosny? Bił ją? Chciała go zostawić?-Wiedział że to niedelikatne pytanie. Czuł że Johna cos łączy z zaginięciem swojej narzeczonej. Może to nawet on stoi za tym wszystkim.
-Nie. Myślicie że to on?
-To tylko podejrzenia. Jak mozemy sie z nim skontaktować?-spytała Brennan wstając. Booth także sie podniósł.
-Mieszka kilka domów dalej.-powiedziała podając numer budynku.
c.d.n.
super jak zawsze. z powodu ze mam zly humorek przyczepilabym sie do paru rzeczy ale przemilcze to. ja sie pytam dlaczego ofiara jest Monica? why? a jesli chodzi o house widzialas na popcornerze filmiki? drugie promo jest takie same jak poprzednie wiec nie ma co ogladac ale filmik nawet, nawet.
ogladalam na you tubie[jak sie calowal z jakas baba.] i na wp. ;) nie wiem czemu monica. ;p to nie ma zwiazku z toba. ;) do czego byś sie przyczepiła? mów!
...2...
-Jak to popełnił samobójstwo?-zastanawiał się Booth. Właśnie skończyli rozmawiac z rodzicami Johna.
-Pewnie się powiesił, albo przedawkował środki nasenne.-zobaczyła piorunujące spojrzenie Bootha-aa. nie o to pytałeś? A o co?
-O nic. Po prostu zastanawiam się czemu to zrobił.
-Zaginęła jego narzeczona. Załamał się i wybrał śmierć.-posmutniała-Ty postąpiłbyś inaczej? Człowiek w takiej sytuacji przeżywa szok i żyje w wielkim stresie. Mieli plany na przyszłość, a on z dnia na dzień dowiedział sie że jej więcej nie zobaczy.
-Nie wiem co bym zrobił. Nie mam narzeczonej.-uśmiechnął się.
-No to pomyśl że jest kobieta którą kochasz. Wiesz że chcesz z nią spędzić reszte zycia, a ktoś pewnego dnia ci ją odbiera.
-Hmm.-Nie musiał się długo zastanawiać. Jedyną kobietą do ktorej coś czul to Brennan.-Napewno bym się nie poddał. Szukałbym jej do samego końca.
-Do jej smierci?-spytala zdziwiona.
-Szukałbym ją tak długo, aż bym ją znalazł.
Reszta drogi do Instytutu upłynęła im w milczeniu. Booth myślał o Brennan i o tym co powiedział. Ona jak zwykle nie odbiegała myślami od pracy. Na platformie nie było zadnego z zezulców. Temperance przypomniała sobie ze rano Ange mówiła cos o kolacji z Jackiem.
-Gdzie twój gang zezulców?-spytał agent rozglądając sie po opustoszałym laboratorium.
-Ange i Jack mają randke. Cam jest...-zastanawiała się gdzie się podziała pani doktor. Spojrzała na niego pytająco.
-Na kolacji z maklerem giełdowym.
-Co ich tak wzięło na randki? Powinni być w pracy.-nagle sama sobie przypomniała że pozwoliła im wziąść wolne.
-Dziś walentynki.-powiedział z uśmiechem-Święto zakochanych.
-I chcesz mi powiedzieć że w taki dzień jestes w pracy a nie w łóżku z blondpięknością?-uśmiechnęła się-Seeley Booth sam w walentynki?
-To aż takie dziwne? Wolę brunetki.-powiedział odwracając wzrok.
-Daj spokój. Wiem jak działasz na kobiety.
-Wiesz?-usmiechnął się. Bones zaczynała się pogrążać.
-Możemy wrócić do pracy? Nie ustaliśmy jeszcze niczego, co mogłoby nam pomóc.
-Dobrze. A ty? Nie jesteś z nikim umówiona?
-Nie.
-Zapraszam Cię na kolację.-wyciągnął do niej ręke.
-Daj spokój. Nie musisz.
-Ale chcę.-uśmiechnął się szeroko, prezentująć olśniewająco białe zęby-Zgódź się.
-Nie jesteśmy zakochani.-powiedziała.
-No to co? Musimy być żeby zjeść razem kolacje?
-Gdzie mnie zabierasz?
-Wątpie żebysmy znaleźli gdziekolwiek wolny stolik. Dziś zdaj się na mnie.
-Będziesz gotował?-zakpiła.
-Nie wiem. Możemy zamówić jedzenie. To jak? Zjesz ze mną kolację?
-Hmm..-spojrzała na biurko zawalone papierami i z powrotem na Bootha.-Z chęcią.
-No to jedziemy.-powiedział kierując się na parking.
-Najpierw do mnie. Muszę się przebrać.
-Przecież nie musisz. Wyglądasz świetnie.-powiedział z usmiechem, któremu żadna kobieta nie potrafiłaby sie oprzeć.
Usiadła przy kuchennym stole i patrzyła jak Booth krząta się po pomieszczeniu. Sos był prawie gotowy.
-Powiedz mi czego brakuje.-powiedział smakując. Podsunął jej łyżkę do ust, skosztowała i pomyślała chwilę.
-Niczego.-odparła z uśmiechem-Jest pyszny.
-Tak sądzisz?-nabrał jeszcze jedną łyżeczkę która zamiast w jego ustach znalazła się na białej koszulce.-Cholera!
-Mówiłam ci żebyś ubrał fartuch.-Patrzyła jak zdenerwowany zdejmuje koszulkę i zanosi ją do łazienki.
-O nie. Nie namówisz mnie. Wolę gotować przy Tobie nago, niż w fartuszku.-zaśmiał się i wrócił do gotowania.
-Jak chcesz.-powiesziala patrząc na jego nagie plecy. Ciemne jeansy leżały niemal idealnie na jego ciele.-Pomogę Ci.-zaproponowała gdy skończył gotować sos. Przeszła obok niego, wyjęła talerze z górnej półki i położyła je na kuchennym blacie. Stanął blisko niej i zaczął nakładać makaron. Polał go sosem, teraz przyszła kolej na ser.
-Podasz mi tarkę?-spytał wskazując palcem szafkę. Kobieta schyliła się a Booth ani na chwilę nie oderwał wzroku od jej tyłka.
-Mmm... Pyszne.-powiedziala delektując się kolejnym kęsem.
-Tak? Cieszę się że Ci smakuje.-patrzyła jak zjada cały swój makaron i zabiera się do jej talerza. W końcu nabrała na widelec trochę smakołyku i podsunęła mu do ust. Najpierw spojrzał jej w oczy, potem powoli je zamknął. Rozchylił usta i zjadł to, co mu podała. Spojrzała na zegarek, dochodziła 22.
-Muszę już lecieć. Zasiedziałam się troche.
-Odwiozę cie.
-Wezmę taksówke.-uśmiechnęła się.-Dziękuję za pyszną kolację.-powiedziała.
-Nie ma za...-przerwal mu dzwonek telefonu.-Przepraszam.-powiedział odbierając połączenie. Przez chwilę milczał, potem podał miejsce i godzine spotkania.-Dzwoniła przyjaciółka Monic.-zwrócił sie do brennan-Ma ważną wiadomość. Chyba wie, kto stoi za porwaniem.
...c.d.n...
tyłka? to ty uzywasz takich słow?!
czytajac drugi raz pierwsza czesc twojego opka wiem ze popelnilam blad. kim jest ofiara dowiedzieli sie dopiero w samochodzie ale przeciez bren wiedziala ze to kobieta i w jakim jest wieku. chlopcy nie chlopaki.
a jesli chodzi o druga czesc liczylam na jakies kaski. czekam na cdk