Idol
powrót do forum 1 sezonu

Głupie i szkodliwe

ocenił(a) serial na 3

Przyznaję, że jestem bardzo zła na ten serial - chciałam, żeby mi się podobał, oczekiwania były duże ale niestety, z odcinka na odcinek jest tylko gorzej. A już chyba najgorsze jest to, że nawet jak pojawiają się ciekawe momenty, w których widz myśli sobie, że dobra może coś z tego jeszcze będzie, to zaraz po tym dzieje się coś takiego, że ręce opadają. Tak też było w 3 odcinku, w którym nasza główna bohaterka się uzewnętrznia (swoją drogą bardzo ciekawił mnie wątek jej relacji z matką i w jaką stronę to pójdzie). I wszystko byłoby świetnie, gdyby znowu nasz wspaniały Tedros nie zaproponował rozwiązania problemu w charakterystyczny dla siebie sposób, tym razem wywołując we mnie już zdecydowane wk*rwienie, po którym wiem, że do tego serialu nie wrócę.
Coś, co w założeniu miało być, jak pan Weeknd tłumaczył, "satyrą na świat showbiznesu" jest absolutnie beznadziejną, szkodliwą i żerującą na traumatycznych doświadczeniach znanych osób ze świata muzyki/filmu etc. papką. Nie tak dawno została wydana książka Jennette McCurdy "Cieszę się, że moja mama umarła" (swoją drogą polecam, jeśli ktoś rzeczywiście interesuje się tematem i jest ciekaw, jak te młode gwiazdy potrafią mieć spieprzone życia, z czym muszą się mierzyć itp.). Przywołuję ją tu z oczywistych powodów - podobna historia, matka, która na siłę wrzuca swoją córkę w świat showbiznesu, znęcanie psychiczne i fizyczne, aż po problemy w dorosłym życiu, już po śmierci matki. Wierzcie lub nie, ale lekarstwem na problemy autorki nie były tak wyrafinowane metody jakimi posłużył się pan Weeknd.
Odnoszę wrażenie, że ten serial w swoim poprzednim kształcie mógł być naprawdę ciekawą propozycją i rzeczywiście w rzetelny sposób przedstawiać problemy, z jakimi zmagają się osoby takie jak Jocelyn. Osobom odpowiedzialnym za tę produkcję zachciało się jednak zrobić swoje własne 365 dni więc musimy się męczyć na tych żenujących scenach seksu i podziwiać pana Weeknda jak to on wspaniale dramatycznie odgrywa swoją postać (swoją drogą to ja totalnie nie kupuję tego że Joss jest nim zauroczona bo charyzmy to on nie ma za grosz). To nie jest kontrowersyjne - to jest nudne, głupie i szkodliwe. Nie dziwi mnie słaba oglądalność tej produkcji i szkoda mi tylko Lily Rose Depp - życzę jej lepszych projektów, bo ona jest chyba jednym z nielicznych plusów tego serialu.

a_gawlowska

ja na poczatku to jeszcze jej bronilam, ale po odcinku nr 3 stwierdzam, ze ona jest beznadziejna

ocenił(a) serial na 7
a_gawlowska

Ja nastawiłem się, że obejrzę 3 odcinek dla formalności i po nim odpuszczę. I muszę przyznać, że ten 3 spowodował we mnie zaciekawienie.
Oczywiście zgadzam się z tymi kwestiami postaci Tedrosa. Są tu braki logiczne i przede wszystkim nie da się go lubić.

Tylko, że tu zaczynam widzieć odwagę twórców i bezkompromisowość. Bo dlaczego mamy z przyzwyczajenia wszystkich lubić? Przyzwyczailiśmy się do tego, że dzięki kinu Pablo Escobar czy Walter White to ukochani wujkowie, a seryjni mordercy to kultowe, lubiane postaci.
Zaczynam rozumieć, że jednak twórcy mają coś do opowiedzenia i mamy do czynienia z historią ludzi, którzy robią pranie mózgu artystce w sercu hollywood. Gdzie zakładam, że mogą spokojnie czerpać garściami z prawdziwych historii. Łącznie z wytryskami w drogiej przymierzalni. Zaczynają mnie ciekawić abstrakcyjne dialogi i punkt widzenia twórczego kółka o tym co moralnie jest właściwe przy tworzeniu muzyki, a co nie.
I to już jest rzecz, która zdecydowanie nie wszystkim musi się podobać.
Btw. te sceny dialogowe są też ciekawie pokazywane. Zaczynam czuć w nich duże napięcie i niepokój, a to fajny wyznacznik. Jocelyn zaczyna trochę pokazywać charakteru w dialogach, mimo prania mózgu, ale twórcy przynajmniej podejmują wysiłek by to głębiej uzasadnić. Z kolei cała reszta próżnych rzeczy - w zasadzie nie odbiega próżnością od prawdziwych historii z tego typu środowisk.

Oczywiście nie zmierzam do tego, by powiedzieć, że to będzie serial 9/10. Ale uważam, że hejt jak to dzisiaj bywa, działa jak moda i kula śnieżna. A chyba jednak nie będzie to taki dramat jak myślałem wcześniej.

usiak8

W pełni się zgadzam

ocenił(a) serial na 3
usiak8

tu nie chodzi o to że mamy kogoś lubić lub nie, tylko że postać Pedrosa jest totalnie bezjajeczna i całe to zakochanie w nim jest takie naiwne i naciągane, że przypominają się jakieś opery mydlane, bo na tym poziomie jest napisana ta postać...

ocenił(a) serial na 7
SWoland

To prawda, taki jest. Ale tu znowu: to wciąż nie zmienia faktu, że to prawdziwy, istniejący wzorzec takich ludzi. I to jest właśnie o jednej z takich osób. I nie przesadzałbym z tym zakochaniem. Ja tu widzę tylko biznes i wspólne interesy. To nie jest historia o romantycznej miłości.

ocenił(a) serial na 3
usiak8

jak zwalnia kucharza który był od lat bo jej kazał... to dla mnie to idiotyczne zakochanie, ii nie muszę tego oglądać w hbo, bo na codzień wśród moich modelek też to miałem kilka razy, dlatego ten serial jest w żaden sposób szokujący, tylko naiwny i słabo napisany

ocenił(a) serial na 7
SWoland

Nie rozumiem zupełnie korelacji jaką w tym znajdujesz. Co ma miłość do zwolnienia kucharza? Jocelyn przede wszystkim pracuje nad swoją karierą. To nie jest miłość w szkole średniej, gdzie oglądasz historię o motylkach w brzuchu. Ona Tedrosa traktuje jak mentora, który wydobywa z niej artystkę i jest narzędziem do wspięcia się na wyższy level kariery. Cała reszta to są narzędzia do osiagniecia tego celu i doznawanie wyższych stanów duchowych. A kucharz to pracownik. Oddała się Tedrosowi bo wierzy w jego nieomylność i skoro on uznał, że dane osoby mają zły wpływ na jej "aurę" to ona mu wierzy. Tak, wiem że chore, ale o tym jest ta historia. To nie ma być Disney

ocenił(a) serial na 3
usiak8

dobra nie ważne, za bardzo się tym wydmuszkiem jarasz i chyba dopisujesz większe głębie

ocenił(a) serial na 7
usiak8

+ w 4 odcinku już mnie przekonał do siebie IDOL. Ta historia nabiera naprawdę artyzmu oraz głębii. Sam tytuł odcinka, który jest cytatem z jednego z dialogów wyjaśnia bardzo wiele. O tym, że gwiazdy należą do świata, a nie do ludzi. I to jest wyjaśnienie filozofii tego jak żyją.

ocenił(a) serial na 2
usiak8

typie, naprawdę.. te twoje przemyślenia nie są tak głębokie i błyskotliwe jak ci się chyba wydają

a_gawlowska

Też uważam, że ten serial jest społecznie szkodliwy. Postawy konformistyczne, słabość wobec tyranii, beznadzieja, powielanie schematow. Nie widzę tu żadnej satyry a jedynie pastwienie się nad główną postacią. Erotyzm tego serialu w ogóle nie jest seksowny, nie widzę chemii między kochankami. Jedyne co wzbudza ten serial we mnie to strach i obrzydzenie. Na dłuższą metę to nie przejdzie. Muszą pojawić się jakieś inne uczucia, inaczej oglądanie tego serialu będzie aktem sadystycznym xD

Karolina_Las

Nie mam pojęcia, jaki ostatecznie był zamysł na serial, ale w trakcie drugiego odcinka moje odczucia powędrowały także w kierunku obrzydzenia i niechęci. Wszystko tam jest takie wyraźne, nasycone i jednocześnie nieco obmierzłe. Może miało takie być?

ocenił(a) serial na 7
Karolina_Las

Tylko skąd w tak wielu ludziach przekonanie, że kino ma pełnić funkcję Ministerstwa Edukacji? Kino opisuje świat, różnorodność ludzi, miejsc. Pół świata jest zgniłe, niedostępne dla mainstreamu, dla codziennych widoków. Ukrywa się na tym świecie całe podziemie złych, zepsutych czy dziwnych ludzi. Kto ma o tym opowiadać, jeśli nie kino? A obraz w Idolu to z pewnością nie wymysł scenarzysty, tylko zlepek obrazów, do tego jakaś artystyczna interpretacja.
Komuś się chce walczyć z tymi wszystkimi brazylijskimi telenowelami, horrorami albo filmach o mordercach? No więc czym jest taki Idol przy tym wszystkim co znamy od zawsze? po prostu najgłupsza, bezmyślna moda z wskakiwaniem na fale hejtu.

ocenił(a) serial na 3
usiak8

Nikt pod tym tematem nie napisał, że kino/telewizja mają pełnić funkcję Ministerstwa Edukacji :D Wręcz przeciwnie, warto podejmować się przedstawienia tego typu problemów, bo one były, są i będą. Tylko w mojej opinii to się w tym serialu nie udało. Może to kwestia tego, że mam porównanie z innymi filmami/książkami podejmującymi tę tematykę. Brak mi tu wyczucia - ja rozumiem już po 2 odcinkach, że Jocelyn jest ofiarą tego bezwzględnego świata show-biznesu, że liczy się tylko kasa i zyski, dlatego wszyscy mają gdzieś to, jak ona się czuje i że nie jest gotowa na powrót na scenę. Rozumiem, że gwiazda tego typu jest tworem, który ma się sprzedać, więc jej twórczość i to, co ona chce sobą reprezentować, nie ma znaczenia. Ja to wszystko rozumiem i nie potrzebuję, aby przełamywano te dramatyczne wątki scenami seksu, które właściwie nie wiem po co tu są, co to wnosi do fabuły? Właściwie jaki sens ma wątek romansu między Tedrosem a Jocelyn? Te wszystkie mechanizmy prania mózgu i zagubienia głównej bohaterki można przedstawić i bez tego. A jak już te sceny są, i jak to The Weeknd podkreślał w wywiadach, mają celowo wywoływać wstręt i zażenowanie, to dobrze by było jakby Jocelyn też wyrażała jakąś niepewność, że nie czuje się z nim do końca bezpiecznie, bo bez tego ja osobiście mam wrażenie że oglądam coś czego nie chcę widzieć między dwiema osobami które mnie zupełnie nie obchodzą. Dlatego też nie mam ochoty tego dalej oglądać. Może, jak komuś zależało na przedstawieniu mechanizmów które rządzą show-biznesem i wyzwań, z jakimi mierzą się w nim młode kobiety, a dodatkowo dorzucić do tego dużo seksu, trzeba było wybrać inny segment szeroko pojętej branży rozrywkowej? Chociażby taki film jak „Pleasure”, który co prawda nie kręci się wokół świata muzyki, ale mechanizmy przedstawia te same, i to o kilka poziomów wyżej moim zdaniem (a bohaterka podejmuje pracę w demonizowanej powszechnie branży porno). Pragnę dodać też na koniec, że jest różnica pomiędzy krytyką, popartą argumentami i służącą polemice, a hejtem, który ma na celu obrazić i wywołać przykrość, czego absolutnie żadna z osób wypowiadająca się pod tym tematem nie uczyniła.

ocenił(a) serial na 7
a_gawlowska

No wspominanie o szkodliwości społecznej i złych wzorcach to jednak sugestia, że ma być ministerstwem. Twoje wrażenia w sporej części podzielam, bo też mam podobne odczucia. Tak jak to, że każdy z trzech odcinków dotąd dzieli się po połowie na "ok, jednak jest coś z tego może być" i drugie pół "co to ma być". I aż ciekaw jestem czy to świadomy zabieg w budowaniu scenariusza. Bo tu może faktycznie ciężko powiedzieć, czy to wyszło, czy nie. Chyba osobiście dam sobie szansę obejrzenia wszystkich 6 żeby ocenić.
Przyjąłem tylko zdrowy dystans, nie ulegając modzie, by nie popadać w skrajności z tymi ocenami i nastawieniem. Zakładam, że to rodzaj historii, który wcale nie musi być poprawny i racjonalny, bo ten światek taki nie jest. Dlatego większość ludzi na pomponikach i pudelkach nigdy nie zrozumie tych plotek ze świata gwiazd, choć tak bardzo jednak ich to interesuje.

Zgodzę się, że zabiegi z seksem to tanie chwyty i efekciarstwo. Motyw zdjęcia z cumshotem to desperacja twórców i siłowanie się na kontrowersje. Ale w tym wypadku - wybaczalna, bo z pewnością nie robią to żadnego science-fiction. To są historie z życia wzięte. Więc albo ktoś ma ochotę oglądać akurat film o tym, o czym twórcy wybrali by opowiedzieć, to ma uczciwy obraz. Ale skoro oglądamy bez problemu filmy o seryjnych mordercach, chorych wizjach w horrorach i innych fantastykach, tak tutaj krytyka jest moocno przesadzona.
Swoją drogą, mam wrażenie, że wiele scen dialogowych i budowania atmosfery jakby inspirowanie klimatem Scarface'a z Pacino. Gdzie btw. po swojej premierze zgarniał gigantyczne baty od widzów i recenzentów a przyjął się dopiero po latach.

usiak8

Oglądając filmy, kodujemy sobie ich treść i zawarte wzorce; jakie postawy są ukazane jako złe, jakie dobre itd.

Dlatego w pedagogice oficjalnie uznaje się film za rodzaj 'edukacji nieformalnej'.

Nie oznacza to, że należy pokazywać same ładne rzeczy, wprost przeciwnie: kino powinno poruszać trudne tematy.
Rzecz w tym, żeby przedstawić konstruktywną krytykę, zadawać odpowiednie pytanie.

'the Idol' mógł być poprowadzony na różne sposoby, pokazując fascynację Jocelyn, ale nie romantyzując takiego życia. Mogła chociażby wydać złotą płytę, ale trafić do szpitala psychiatrycznego na skutek pogłębiających się problemów, a w ostatniej scenie uśmiechnąć się do Tedrosa, który przyszedł ją odwiedzić. Widz by wiedział, że to skończyło się źle, mimo że ona czuła inaczej.

Zamiast tego pokazano, że przemocowy związek (tutaj sportretowany jak 'niezrozumiana miłość') może pomóc przepracować traumę, a nawet rozwinąć artystycznie...

Nie musimy przypisywać filmom, czy będą ludzi edukować czy nie, bo już to robią, bez względu na opinię użytkowników filmwebu.
Mogą edukować mądrze, a mogą głupio.

ocenił(a) serial na 7
Tink_2

Teraz spójrz: właśnie próbujesz za kogoś reżyserować i pisać po swojemu historie - która ktoś chciał opowiedzieć, tak jak ją napisał. Wkraczasz już w jakieś dyskusje jakby to była marketingowa sprawa i kampania jakiejś poważnej marki.
Rozumiem, że taka samą postawę przyjmujesz w jakichkolwiek innych filmach czy serialach i podobne poprawki nałożysz na twórców Squid Game, dawniej jakichkolwiek filmów gangsterskich i 1000 innych. Tacy ludzie i PR’owcy właśnie niszczą kino w dzisiejszych czasach. I każda dziedzinę kultury.

Już pominę fakt, że w ogóle dałeś trochę błędny opis treści. Bo tak jak już ktoś wspomniał za mnie - Jocelyn też nie jest zero-jedynkową postacią, równie wielkim czarnym charakterem ale właśnie o tym jest historia. O tym, że droga na szczyt jest po trupach i jest brudną grą. Czyli, wcale nie taki odkrywczy pomysł na ekranie. By aż tak się nadmiernie tym emocjonować co aktualna modna nadkrytyka tego serialu.

ocenił(a) serial na 5
a_gawlowska

Tylko widzisz w czwartym odcinku dostajemy dużo informacji. Jocelyn nie jest taka kryształowa. Jeżeli serial pojdzie w te stronę, to może jakoś uda mi sie zapomnieć te wszystkie nachalne sceny seksu

a_gawlowska

Facts were said

a_gawlowska

Czytałam tę książkę i oglądając te scenę myślałam tylko o niej. Jak dla mnie, ten wątek jest po prostu z niej skopiowany.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones