Hopkins postawił poprzeczkę wysoko. Jestem fanką filmu a serial mnie nudzi. Nie uważacie, że
Mikkelsen gra jak gdyby był pozbawiony mięśni mimicznych a całemu serialowi brak akcji? (Takiej
która trzymałaby w napięciu, bo coś tam się niby dzieje). Jest jeszcze jeleń - nie irytuje Was kiedy
się pojawia? Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie co obejrzeć. Może zechcą rozwinąć
postać Chiltona albo pojawi się chociaż Barney...
1. Serial, a film to dwie różne sprawy. Tym niemniej moim zdaniem serial nigdy nie osiągnie tego na co stać wybitny film.
2. Hopkins to Hopkins - tego się nie przeskoczy. A każda próba zagrana dr. Lectera przez kogoś innego musi skończyć się rozczarowaniem. Anthony ma już swoje lata, co tym bardziej nie pasuje do fabuły, która rozgrywa się przed filmowy Czerwonym smokiem.
Mikkelsen to dobry aktor, ma niełatwe zadanie. Milczenie owiec z Hopkinsem to dla mnie jeden z najlepszych filmów - w dużej mierze przez "prawdziwego" Hannibala.
To prawda. Zarówno w "Milczeniu owiec", jak i w "Hannibalu" Hopkins wysoko zawiesił poprzeczkę. "Czerwony smok" był, mam wrażenie, dopełnieniem filmowej trylogii z jego udziałem, gdzie sir Anthony stanowił niejako tło, więc większego pola do popisu nie miał. Mimo wszystko nie skreślałabym Mikkelsena od razu. Gra Hannibala na swój sposób. Wraz z akcją serialu się rozkręca (fakt, na początku sprawia wrażenie bardzo statecznego).W filmach podziwiam całość gry Hopkinsa jako doktora Lectera, natomiast tu w serialu podziwiam Madsa za szczegóły. Czyli za gesty, za niewymowne spojrzenia, za takie właśnie maleńkie elementy, które pozwalają widzom powiedzieć coś więcej na temat tej postaci. Mikkelsen nie kreuje nam jednoznacznego obrazu doktora. Ma coś intrygującego w sobie. Zobaczymy co będzie miał do zaoferowania widzom w kolejnym sezonie.
Rozumiem, że film a serial to dwie różne sprawy, nie zmienia to jednak faktu, że serial może okazać się niewypałem. Czekam na następny sezon jak radzą wypowiedzi powyżej. Póki co uważam, że nie ma tam Hannibala za to są wszyscy inni, a cała akcja zmieściłaby się w 2 odcinkach.
Na początku też trochę sceptycznie podchodziłam do tego serialu - Hannibala nie da się zagrać lepiej, niż zrobił to Hopkins, bo zrobił to genialnie. Ale da się zrobić to dobrze i czy rzeczywiście można ocenić tak nisko postać Mikkelsena? Mi się właśnie podoba jego kreacja Hannibala sztywniaka i maksymalnego perfekcjonisty.Taki Lecter jest na miejscu i bardzo mi tutaj pasuje. Kreacja Hopkinsa to Hannibal-artysta, natomiast w serialu mamy Hannibala-doktora-sztywniaka. Taka postać, którą gra Mikkelsen jest według mnie bardzo trafiona. Uważam, że serialowy Hannibal dużo zyskuje przez to, że Mikkelsen nie próbuje naśladować Hannibala-Hopkinsa, udowadnia w ten sposób, że ma jakąś swoją własną koncepcję, jak "udźwignąć" tą postać. Właśnie to, że postać Hannibala jest w serialu całkowicie różna od postaci Hopkinsa, aż tak bardzo, że nawet ciężko jednego z drugim porównywać, sprawia, że doceniam i podziwiam grę Mikkelsena, który udowadnia, że jest świetnym aktorem. Serial jest raczej mierny, ale właśnie postać grana przez Mikkelsena dodaje mu smaku i sprawia, że ja chcę to oglądać, pomimo, że denerwuje mnie cała reszta, łącznie z obsadą, fabułą, scenariuszem (no może oprócz zdjęć i oprawy wizualnej).
Jest różnica między jednym a drugim. Hopkins gra Hannibala zdemaskowanego, jest demoniczny, niepokojący. Mikkelsen gra Hannibala u którego Jack z żoną jada obiadki. Zastąpcie sobie teraz tego kolesia z demonicznym uśmiechem przy stole zamiast Mikelsena, ja bym z nim nie usiadł do jednego stołu. Mikkelsen ukrywa naturę Hannibala
Bardzo dobra uwaga, jednakże Mads gra Hannibala w taki sposób, że osobiście, nie jestem wstanie sobie wyobrazić go jako, mówiąc w dużym uproszczeniu, uosobienie zła. Nie mogę uwierzyć w to, ze serialowy Hannibal mógłby być tak diaboliczny jak Hannibal w wykonaniu Hopkinsa albo tak niesamowity jak ten opisany w książkach. Mads zbytnio zobojętnia tę postać swoją grą oraz, jak dla mnie także swoim wyglądem (to nie jest rola dla niego). Oprócz tego dialogi jego postaci są takie jak doktora Blooma w książce "Czerwony Smok", Hannibal w serialu mówi jak zwykły psychiatra nie robi wrażenia każdym zdaniem jak w książkach czy filmie i nie jest to wina urywania prawdziwego oblicza, jest to wina kiepskich dialogów. Przez to wszystko postać bardzo, bardzo traci, a przez to z kolei wg mnie obniża się jakość całego serialu. Tym niemniej muszę nadmienić, że bardzo mi się podoba agent Crowford w serialu grany przez Laurence'a Fishburne'a, najbardziej wyrazisty Crowford ze wszystkich jak dla mnie. Podoba mi się fakt, że w serialu dr Bloom jest kobietą oraz, że Freddie Lounds to także postać kobieca, ale przede wszystkim chylę czoła i kieruję wyrazy uznania dla Hugh Dancy'ego za fenomenalną rolę Willa Grahama, gość jest po prostu niesamowity aktorsko i wizualnie, dialogi też są świetne. Według mnie jako Will Graham w serialu Hough Dancy jest (i biorę tutaj pełną odpowiedzialność za me słowa) lepszy niż Edward Norton w filmie.
No właśnie dlatego Mads mi się tak podoba w tej roli, ten Hannibal jest godny zaufania, to jest w nim najstraszniejsze. Wprost nie mogę doczekać się na zdemaskowanie, to będzie największe wyzwanie dla Mikkelsena ale znam jego role na tyle dobrze, że nie obawiam się o to. Problemem natomiast nie jest aktor a scenariusz który nie pozwoli mu nadać postaci więcej cech. Niestety czytałem tylko Milczenie Owiec więc ciężko mi coś powiedzieć o charakterze Lectera za tamtych czasów. Ogóle serial podoba mi się aktorsko, tak jak mówisz, Fishburn i Dancy są świetni, czytałem gdzieś, że Will jest tutaj kiepski ale szczerze nie mam pojęcia o co tym ludziom chodziło. Edward Norton był jednak troszkę przeceniony, widziałem w nim za dużo Nortona po prostu.
Ja właśnie wolałbym żeby postać Lectera w serialu wyglądała jednak nieco inaczej. Nikt nie wie jaki dokładnie był wtedy ponieważ okres z życia Hannibala przedstawiony w serialu nie jest opisany w żadnej książce, "Czerwony Smok" zawiera jedyni strzępki informacji (w tym miejscu muszę zaznaczyć, że szczerze podziwiam twórców za wykreowanie czegoś z tych strzępów informacji i to z całkiem niezłym rezultatem jako całość). Dla mnie Hannibal z serialu powinien być taki jak opisywany w książce i grany przez Hopkinsa tylko pozbawiony swoich "złośliwości" w stosunku do rozmówców, bez takich analiz personalnych jak np z agentką Starling.
Wydaje mi się, że trzeba mu dać jeszcze trochę czasu, wolę postacie które się rozwijają, wrzucenie postaci na głęboką wodę od początku zniszczy potencjał ewolucji która mam nadzieję będzie następować. Rozumiem jak to widzisz, ale skok między jednym stanem a drugim będzie zbyt mały i zbyt oczywisty. Przyznam, że dawno nie widziałem serialu z takim potencjałem dla rozwoju postaci.
Mi gra nowego Hannibala bardzo się podoba. Nie starał się naśladować Hopkinsa, po prostu stworzył zupełnie inną kreację.
Widząc na ekranie Madsa Mikkelsena mam wrażenie, że oglądam samego diabła.