Czy ktoś znający książkę mógłby mi przybliżyć tę postać nie zważając na spoilery, jestem bardzo
ciekawy.
To nie postać tylko powiedzenie ;] z tego co pamiętam to chyba: "Wszyscy muszą umrzeć"
Spoko, bywa jak się ogląda z lektorem :D Myślałem że wraz z twarzą zmienił imię.
Jak czy inaczej ponawiam pytanie.
Tak swoja drogą to nie wiedziałem, że już można obejrzeć z lektorem jak polska wersja wychodzi dopiero o 22:00. ;]
No ale mogę się mylić. ;)
Co do pytania, jest to uczeń z pewnej Bravoskiej świątyni. Jak na razie nie ma o nim więcej wzmianek.
Spoiler spoiler spoiler
Arya chyba w czwartym tomie będzie się szkolić tam gdzie Jaquen. Jak już pewnie wiesz są to "ludzie bez twarzy".
Na kinomaniaku już przed trzecią lektor był. Widzę że chyba będzie trzeba sięgnąć po książkę.
aha, ja tez zakupie ksiazke, bo jak czytam forum, to nic nie 'rozumiem' :-P, a na spojlery nie mam co narzekac, bo pamiec i tak juz dziurawa.
Książki polecam bardzo gorąco. ;) Można wyłapać więcej szczegółów dotyczących świata jak i postaci. No i więcej tekstów Tyriona przeczytasz. ;)
Spoiler! Bardzo duży spoiler!
Jaquen jest "człowiekiem bez twarzy" Jest to w pewnym sensie religia, która wyznaje boga śmierci, a w pewnym sensie zakon zabójców. Wyznawcy mówią o zabijaniu jako o niesieniu daru od boga o wielu twarzach. To jest historia ich powstania opowiedziana Aryi przez ich kapłana, kiedy postanowiła zostać jednym z nich:
"Zakwitliśmy w Braavos, pośród mgieł północy, ale korzenie zapuściliśmy w Valyrii, pośród nieszczęsnych niewolników trudzących się w głębokich kopalniach pod Czternastoma Płomieniami, które w dawnych czasach rozświetlały noce we Włościach. W kopalniach na ogół jest zimno i wilgotno, jako że wykuwa się je w martwym kamieniu, ale Czternaście Płomieni było żywymi górami. Miały serca z ognia i przeszywały je żyły stopionej skały. Dlatego w kopalniach dawnej Valyrii zawsze panował żar, a robiło się w nich coraz goręcej, w miarę jak szyby sięgały coraz głębiej pod ziemię. Niewolnicy pracowali niczym w piecu. Otaczające ich skały były zbyt gorące, by mogli ich dotykać.
Przesycone smrodem siarki powietrze paliło płuca. Na poparzonych podeszwach stóp robiły się im pęcherze, nawet gdy nosili sandały o najgrubszych podeszwach. Czasami, gdy przebili się przez ścianę, zamiast złota znajdowali po drugiej stronie parę, wrzącą wodę albo stopioną skałę. Niektóre z szybów były tak niskie, że niewolnicy nie mogli w nich stanąć i musieli się czołgać albo pochylać. A w czerwonej ciemności były też żmije.
— Jadowite? — zapytała Arya, marszcząc brwi.
— Ogniste żmije. Niektórzy mówią, że są spokrewnione ze smokami, bo taka żmija również zionie ogniem, tyle że zamiast latać w powietrzu, drąży tunele w skale i ziemi. Jeśli wierzyć najstarszym opowieściom, żmije żyły pod Czternastoma Płomieniami jeszcze przed nadejściem smoków. Młode sztuki są nie większe niż twoja chuda ręka, ale z czasem potrafią wyrastać do ogromnych rozmiarów i nie darzą miłością ludzi.
— Zabijały niewolników?
— W szybach, gdzie skały były popękane albo pełne dziur, często znajdowano czarne, spalone ciała. Mimo to kopalnie sięgały wciąż głębiej. Niewolnicy ginęli dziesiątkami, ale panów to nie obchodziło. Czerwone złoto, żółte złoto i srebro były dla nich cenniejsze od życia niewolników, gdyż w dawnych Włościach niewolnicy byli tani.
Podczas wojen Valyrianie zdobywali ich tysiące, a podczas pokoju rozmnażali ich, choć tylko najkrnąbrniejszych wysyłali do kopalń, by umierali w czerwonej ciemności.
— A czy niewolnicy nie próbowali się buntować?
— Niektórzy próbowali. W kopalniach bunty zdarzały się często, ale z reguły nic nie osiągały. Władcy smoków z dawnych Włości władali potężną magią i niebezpiecznie było się im sprzeciwiać. Jednym z tych, którzy to uczynili, był pierwszy Człowiek Bez Twarzy.
— Kim on był? — palnęła Arya, zanim zdążyła się zastanowić.
— Nikim — odpowiedział miły staruszek. — Niektórzy powiadają, że on również był niewolnikiem. Inni zapewniają, że był szlachetnie urodzonym synem pana na włościach. Jeszcze inni twierdzą, że był nadzorcą, który ulitował się nad niewolnikami.
Prawda wygląda tak, że nikt tego nie wie. Kimkolwiek był, przychodził do niewolników i wysłuchiwał ich modłów. W kopalniach trudzili się ludzie ze stu różnych narodów i każdy z nich modlił się do swego boga w innym języku, ale wszyscy prosili o to samo. O
wyzwolenie, kres bólu. To mała i prosta rzecz, ale ich bogowie nie odpowiadali i niewolnicy musieli cierpieć dalej. „Czy wszyscy ci bogowie są głusi?” — zadawał sobie pytanie pierwszy Człowiek Bez Twarzy ...aż wreszcie pewnego dnia w czerwonej ciemności doznał objawienia. Bogowie mają swe instrumenty, ludzi, którzy im służą i pomagają spełniać ich wolę na Ziemi. Niewolnicy wznosili błagania nie do stu różnych bogów, jak mu się zdawało, lecz do jednego boga o stu różnych twarzach... a on był jego instrumentem. Tej pierwszej nocy wybrał najbardziej nieszczęśliwego z niewolników, tego, który najszczerzej błagał o wyzwolenie, i uwolnił go z więzów. Tak oto przyznano dar po raz pierwszy."
http://www.piesnloduiognia.com/wordpress/uniwersum/ludy-organizacje-bractwa/ludz ie-bez-twarzy/