Zastanawiam się, jakie rody uważacie za najciekawsze, albo które po prostu darzycie sympatią. Czytelnicy mają raczej większe szanse w dokładniejszym ich poznaniu. Można zarzucać Martinowi nieścisłości, nielogiczności, blablabla, ale na pewno nie można zarzucić mu braku szczegółowości przy tworzeniu rodów. Każdy z nich czymś się wyróżnia, ma dobre i złe strony, własne, charakterystyczne cechy i tradycje. No i hasła:)
Zaczynając przygodę ze światem GoT nie sądziłam nigdy, że to napiszę (początkowo lubiłam tylko Starków), ale jak dla mnie chyba najciekawszym rodem są Greyjoyowie. Może nie do końca chodzi mi o postacie, bo jakoś z żadną z postaci nie związałam się uczuciowo. (Ciekawią mnie jedynie losy Theona, no i książkowa Asha bardzo daje się lubić.)
Ale bardziej fascynują mnie ich zwyczaje. Miło czyta się chociażby o ich religijnej tradycji, o Utopionym Bogu, o ich własnej formie "chrztu", czy też po prostu o topieniu wiernych przez kapłanów. Nie żebym sama chciała coś takiego praktykować, ale sam pomysł i opisy moim zdaniem są świetne! Tak samo bardzo podoba mi się hasło rodu, jak i to wszystko, co niesie z sobą jego znaczenie. To takie dość imponujące, że dla Żelaznych Ludzi żadnym powodem do dumy nie są te zaszczyty i przedmioty, które nabyli poprzez złoto. Zadziwiające, że nie ma to dla nich żadnej wartości. Sprawa staje się dla nich istotna dopiero wówczas, kiedy zdobędą coś 'żelazem'. Świetnie opisanym wydarzeniem w książce był też Wiec Królewski, na którym wybierali swojego przywódcę, chyba jedno z fajniejszych wydarzeń Uczty dla Wron (która ogólnie nie jest zbyt lubianą przeze mnie częścią sagi).
Przypomniało mi się to w sumie po ostatnim odcinku, w którym to Olenna nabijała się z Róży Tyrellów, a zwróciła uwagę na grozę m.in. Krakena Greyjoyów;) I chyba nie było wcześniej takiego tematu ("jak sorry, to było").
Ja od Tańca ze Smokami jakoś zapałałem sympatią do Manderly'ch. Uwielbiałem POV Davosa w BIałym Porcie i Theona w Winterfell kiedy Wyman zaserwował freyowy pasztet :P
1. Martellowie - ciekawy ród z jeszcze ciekawszymi postaciami. Oberyn Martell świetnie wprowadza czytelnika w świat Dornijczyków, który opisany zostaje dokładniej w kolejnych tomach. Temperamentna Arianne także jest dobrze prowadzoną postacią, może jej temperament jest miejscami dla czytelnika nużący, jednak postać tę zdecydowanie odbieram pozytywnie. Żmijowe Bękarcice także mają sporo uroku. ;) Quentyn początkowo mnie męczył, jednak nawet i do niego się przekonałem. Największym minusem tego rodu jest zniedołężniały Doran Martell, jednak i on miewa przebłyski. "Niezachwiani, nieugięci, niezłomni." - dewiza rodowa Martellów może nie jest jakaś szczególnie wyrazista, lecz swoje zadanie spełnia. Walka włócznią również. Z pewnością Martellowie wprowadzają wiele świeżego powiewu do opowieści.
2. Baratheonowie - uwielbiam całą trójkę braci, każdy z nich na swój uroczy sposób jest upartym jeleniem. :D Szkoda, że historia braci potoczyła się tak jak potoczyła, ale cóż... sami sobie na to zasłużyli. Robert nigdy nie doceniał zasług Stannisa, a Stannis nie potrafił znieść urazów z jego strony. Na dodatek Renly, który nie potrafił uszanować praw starszego brata. Charakterki braci dobrze przedstawił Donal Noye z Nocnej Straży: "Robert był wykuty z prawdziwej stali – odparł płatnerz po chwili zastanowienia. –
Stannis przypomina czyste żelazo, czarne, twarde i mocne, ale kruche. Prędzej się złamie niż ugnie. A Renly to miedź, ładna, błyszcząca i przyjemna dla oka, ale w sumie niewiele warta." Dewiza Baratheonów jest krótka, ale za to jakże wymowna. :D
3. Greyjoyowie - ród ten wiele zyskał w moich oczach po Nawałnicy Mieczy. Głównie za sprawą wprowadzenia Eurona i Victariona. Aerona nie lubię - jego religijne frazesy po prostu mnie męczą. Wolałbym Aerona, którego pamiętał jeszcze młodziutki Theon. ;) Balon Greyjoy to najbardziej irytująca postać z tego rodu, więc dobrze, że skończył jak skończył. Dewiza Greyjoyów jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich. Krótka i mocna, świetnie oddaje charakter całego rodu.
W pozostałych rodach w zasadzie więcej mnie zawsze irytowało, niż zachwycało. Lannisterów nie lubiłem za konflikty zewnętrzne. Dwie świetne postaci - Tyrion i Jaimie, ale to za mało. Starkowie irytują naiwnością przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Jedynie Arya daje radę, ale jej dalsze losy ze Starkami już mniej mają wspólnego. Tyrellów cenię za intrygi, jednak nudzili mnie. Poza tym - jedynie kobiety Tyrellów tak naprawdę potrafiły myśleć. ;) Tully są nudni, Blackfish miewa przebłyski. Arrynowie to w sumie po śmierci Jona Arryna nie istnieją. :D Targaryenowie zawsze mnie denerwowali. Swoją władzę zbudowali na smokach, przez co ich bohaterowie nie mieli okazji wykazać się zdolnościami do intryg i walki. To tyle, tak wyglądają moje osobiste odczucia. ;)
O taak, Martellowie też są świetnie przedstawieni. Wnieśli zupełnie nowy klimat do powieści, a same Żmijowe Bękarcice są super. W sumie chyba każdego Martella do tej pory nawet polubiłam, aczkolwiek Oberyn zdecydowanie w tej kwestii wygrywał, podobnie jak biedny książę Żabka. Cóż:(
Greyjoy - bardzo ciekawa rodzinka ciekawych postaci. Theon jest jednym z moich ulubionych bohaterów serii, Asha jest niesamowicie sympatyczna i lubię jej mocny charakter, Euron urzekł mnie właściwie od razu, bardzo ciekawa i tajemnicza postać, Victarion co prawda inteligencją nie grzeszy, ale jego losy są dość interesujące, najgorzej wypadają (^^) oczywiście Balon i Aeron. Ich symbol i dewiza są zdecydowanie jednymi z najlepszych (zgadzam się w tej kwestii z serialową Królową Cierni). W ogóle ogromnie podoba mi się klimat Żelaznych Wysp.
Martell - lubię Dorne, a ten ród jest tak dornijski, że chyba bardziej się nie da. Już w chwili pojawienia się Oberyna wiedziałam, że polubię tę rodzinkę. Żmijowe Bękarcice są świetne, Doran jest bardzo ciekawą postacią, Żabka był taki zwyczajny i ujmujący, najsłabiej moim zdaniem wypada tu Arianne, charakterek ma niezły, ale jest, jak trafnie zauważył Kukowsky, nużąca. Dewiza rodu jest zdecydowanie jedną z lepszych, taka zwięzła, mocna i dumna. Herb pasuje do Dorne, ale jakoś nie robi wrażenia.
And last but not least, Bolton - strasznie żałuję, że w książce pojawia się tylko dwójka przedstawicieli rodu (Domerica nie liczę). Lord Pijawka jest moim zdaniem jedną z najciekawszych i w ogóle moich ulubionych postaci serii, a jego uroczy synek jest bardzo dobrym i przyjemnym przykładem psychopaty, a tacy w książkach są intrygujący. Dewiza (właściwie dewizy, bo uwielbiam fanowskie "Real men wear pink" ^^) jest bardzo klimatyczna, a herbie chyba nie muszę pisać, wszyscy wiedzą, jakie wrażenie robi ;)
Zgadzam się, że Martin świetnie opowiada o rodach, a opisy i cała<?> historia powalają - każdy tu znajdzie coś dla siebie.
Na dzień dzisiejszy <czyli po przeczytaniu pierwszej połowy Uczty dla Wron>, chyba tak lubuje top3 rodów <Starków nie liczę - prawie każdy może napisać, że są honorowi tralalala i da się ich przez to lubić <no i dwójka bohaterów z tego rodu to jeden z moich ulubionych postaci: Jon i Arya>; po pierwszym sezonie wiedziałem z pewnością, że Starków nie da się nie lubić.. tak ogólnie xP>:
- Targaryen'owie - może to infantylne podejście, ALE naprawdę lubię ten ród: za smoki <jak tu ich nie lubić? niezły argument xd>, historię zdobycia 7 Królestw <od lądowania Aegona Zdobywcy do Aerysa.. szaleńca, która pokazuje jak stoczyli się na same dno>, księcia Rhaegar'a <każdy jakikolwiek opis świadczący o nim mówi, że był - po prostu - bogiem> i Elie, która powiązana jest z Martell'ami <i w ogóle historia Targaryenów z Dornijczykami jest 'sympatyczna'>, i przede wszystkim za Daenerys, jedną z moich najulubieńszych postaci w GoT <już nie mówiąc, że jest jedną z najbardziej dynamicznie się rozwijających postaci w ogóle>; jeden z moich najulubieńszych cytatów odnośnie ich potęgi z serialu <w książce nie przypominam sobie, żeby takowy padł> jest ten, kiedy Tywin Lannister mówi podczaszemu <w tej roli serialowa Arya>, że Aegon Targaryen ze swoimi smokami zmienił zasady walk <na przykładzie Harenhal>; motto Ogień i Krew, proste, aczkolwiek całkiem do nich pasuje;
- Martell'owie - w zasadzie egzekwo z Targaryen'ami, ale dopiero zaczynam ich lubić poprzez czytanie UdW: świetnym posunięciem było wprowadzenie Oberyn'a Martell'a już w Nawałnicy mieczy <kurcze, jak mu kibicowałem xP>, a później tom dalej i mamy Martell'ów opisywanych w pełnej okazałości <ahh, śmierć Oberyna nie była na marne xD>. Podoba mi się ich historia i motto, które dobitnie pokazuje charakter tego rodu - "Niezachwiani, nieugięci, niezłomni" <choć zwłaszcza pasuje do przeszłości, imo>; Żmijowe Bękarcice i Arienne są wielkim walorem całego rodu <podobnie jak był książę Oberyn, i po części książę Doran - ale muszę doczytać dalej żeby go w pełni ocenić xP>.. zwłaszcza wspomniane kobiety są na tyle sympatyczne, że nie ważne która by brała udział w jakimś wątku, jest cholewnie intreresująco <moja pierwsza myśl była taka, że Martin postanowił wynieść kobiety na piedestał królowania poprzez Dornijczyków <zamiast Cersi i Królowej Cierni z Tyrell'ow>.. a właściwie księżniczkę Arienne i Bękarcicie Czerwonej Zmiji>;
- drugie miejsce w zasadzie mogło by przypaść paru rodom: Lannisterom i wyłącznie za Tyriona, Jaime'a, Tywina i poniekąd Cersei, a także to, że są najbogatsi<xd> i mają uber hasło: Lannister zawsze płaci swe długi <to oficjalne już mniej mi przypada do gustu xd>; Baratheonowie, podobnie jak Lannisterzy<tak się odmienia?>, za główne postacie reprezentujące ten ród: Roberta, Stannisa i Renly'ego - każdy na swój sposób jest interesujący, a Stannis.. cóż, lubię o nim czytać, a motto wspaniale pasuje do Roberta <xP>; Greyjoyowie - póki co na razie za Ashe, Aerona, Victariona i Eurona <a to dopiero połowa UdW w której jest co nieco do poczytania o nich xD>, Theon do mnie na razie nie przemawia <ale dopiero sobie o nim poczytam w Tańcu ze smokami i co z nim dalej>, Balon to balon sobie pofruwał z mostu <podobnie jak napisał Kukowsky: irytował mnie>, i mają fajne motto, zarówno oficjalne jak i nieoficjalne <to z religii Utopionego>; być może znajdą się tu też Bolton'owie, gdyż ponoć więcej jest o nich napisane w TzS xd
Mój post może kiedyś ulec zmianie, gdy przeczytam TzS i będę mógł spojrzeć na wszystko w całości.
Stawiasz apostrofy w miejscach, w których nie powinieneś. I nie "Lannisterzy" tylko "Lannisterowie".
To tak na przyszłość ^^
Najbardziej lubię Reedów. Są tacy nie lordowscy żyją w przesmyku na końcu świata. Mają czysto zielone oczy i ciemne włosy co jest najładniejszym wg. mnie połączeniem. Posiadają dziwne umiejętności. A Meera Reed jest moją ulubioną 2-planową postacią.
Potem są Martelowie. Pomimo tego żę są wyłuzdani bardziej niż wszystkie rody razem wzięte, spiskują niegorzej od Lannisterów i Tyrrelów to nie umiem ich nie lubić bo przy tym wszystkim są tacy szczerzy.
Lubiłam Oberyna Martella, Elię z Dorne,Quertyna. Lubię Żmijowe Bękarcice, Elię Sand a nawet Arianne.
Nie wiem w sumie dlaczego ich tak lubię, ale co tam życzę Dorne, żeby nie przegrało gry o tron :)
Egzekwo Starkowie - Bo są chłodni uczciwi i tacy niedzisiejsi. Za Eddarda Lyannę Aryę i Sansę.
Lubię też Tullych(bo są rudzi jako jedyny wysoki ród w Westeros :) i mieszkają nad rzekami) , Targaryenów (tych szalonych +Rhegara :)i Tyrrelów (ostatnio coraz mniej ).
Arrynowie zawsze przypominali mi nordyjczyków takich blondwłosych błękitnookich mieszkańców zimnej twierdzy, ale pomijając ten fakt nic więcej o nich nie myślałam i malo mnie obchodzą. No i mają najbardziej wkurzającego lorda w historii.
Baratheonowie - nie lubiłam Roberta i Renly mnie wkurzał.
Nie znoszę klasycznie Boltonów, Freyów i Lannisterów i żadne przemiany w tym gronie nie przekonają mnie do polubienia kogoś z nich za wyjątkiem Tyriona, a to jest za mało.
Od początku kibicowałam Starkom, ale albo wymarli albo ich losy stają się nużące jak np. ta wyprawa Brana za mur, trójoka wrona, no bzdety po prostu. Wciąż jednak interesują mnie losy Aryi, Jona i Rickona (jedna wielka niewiadoma).
Stopniowo przekonałam się do Lannisterów, teraz chyba oni są moimi faworytami. Inteligentni, uparci, bezwzględni..:) A jednak Martin przedstawił ich wielowymiarowo, nikt nie jest tylko dobry lub tylko zły, i można zrozumieć ich linię postępowania. Lubię ich wszystkich, Tywina, Jaimie'ego, Cersei, Tyriona, stryjka, ciotkę i kuzynów:)
Freyowie to ciekawe istotki:)
O Targaryenach niewiele mogę powiedzieć, bo żyje tylko Danaerys, która zaczyna mnie trochę już denerwować, a ze wspomnień innych bohaterów o zmarłych Targaryenach niewiele wyciągam.
Greyjoyowie są ze wszechstron interesujący, ale jeszcze żaden przedstawiciel rodu nie wzbudził we mnie tyle sympatii żebym mu kibicowała. Na razie ... :)
Tak ich losy są nużące (za wyjątkiem Sansy i Jona ale SPOILER oboje nie noszą nazwiska Stark KONIEC SPOILERU ) ale mam do nich sentyment jako do rodu.
Martin stworzył niejednoznaczne postacie, a Lannisterowie są tego przykladem. Jednak nie mogę się do nich przekonać. Cersei naprawdę starałam się polubić, ale nie dało rady. Jaime może będzie lepszy niż siostra, ma naprawdę ciekawe POVy ale też go nie lubię.
Daenerys też mnie irytuje od pierwszej części dlatego napisałam że lubię tych szalonych + Rhegara, który był na tyle nieszczęsny że nie mogłam go nie lubić. Tyle fajnych targaryenów można wybierać :)
A co do żelaznych. Mi się wydawali tacy starzy :) Jedynie Asha i Theon młodzi a o
boje są tacy sobie.
Myślę że do końca sagi jeszcze wielokrotnie zmienię zdanie :)
Hm, w temacie powinnam ująć też kwestię znienawidzonych rodów:) Rzeczywiście, Freyów też nie cierpię. Głównie za ich brak szacunku do prawa gościnności.
Starkowie. (Za Eddarda, Robba, Sanse, Benjena, Brana i wszystkich Brandonów przed nim..i Hodora, jeżeli jest Starkiem, ale to wątpliwe). I te legendy związane z tym rodem, poza tym brali czynny udział w życiu za murem, ich wilkory, czardrzewa i najlepsza dewiza: "Nadchodzi zima". Czego by tu więcej chcieć?
A potem Martellowie (uwielbiam Oberyna i żmijowe bękarcice).
Tully'owie są ciekawi (mimo tego, że nie mają fajnych zwierzątek :( ) I Greyjoyowie - strach się bać.
Jeszcze te mniejsze rody są ciekawe (np. Reedowie, Manderlyowie itp...)
Natomiast nie lubię Targaryenów, wszystko musi się kręcić wokół nich, bo smoki, smoki, smoki. Jak dla mnie bardzo nudne.
nienawidzę Lannisterów, jako postać bardzo lubie Jona Snowa, a ulubione mój rób to :Tyrellowie i Stark :D
Z pomniejszych rodów uwielbiam Manderlych. Pamiętam, że początkowo miałem obawy związane z oddaleniem Davosa od Stannisa, jednak Davos wśród Manderlych spisał się świetnie i cały wątek oceniam bardzo pozytywnie. Rozdziały z Białego Portu należały do moich ulubionych z Tańca ze smokami. Boltonów kocham nienawidzić. Ramsay to jeden z ciekawszych okazów psycholi, o jakich miałem przyjemność czytać. Roose i jego pijaweczki także miały swój urok. ;) Za to nie mogę zwalczyć swojej niechęci do Freyów. Nie lubię, nie lubię, nie lubię i zdania swego nie zmienię. :D Jeszcze bardziej drażnią mnie Florentowie. Biedny Stannis, że się z nimi użerać musi. Reedów nie byłbym w stanie polubić. Rodzeństwo towarzyszące Branowi znudziło mnie do tego stopnia, że nazwisko Reedów kojarzy mi się przede wszystkim ze skrajnym znużeniem. ;) Ambiwalentne odczucia mają zapewne wszyscy względem Cleganów. Ogar zdobył sympatie rzeszy osób, jednak o Górze z całą pewnością nie można tego powiedzieć. Potwór jakich mało, do tego całkowicie pozbawiony uroku. O! Mormontowie są także pozytywni! Stary Niedźwiedź, Jorah, niedźwiedzie wojowniczki itd. :D
Czytając Twoją wypowiedź naszła mnie już ochota na TzS i rozdziały poświęcone Davosowi xD
Swoją drogą <póki co o Boltonach i Manderlych jeszcze wiele powiedzieć nie mogę> podzielam zdanie o Frey'ach - skurpapierwyki jakich mało w tej mandze <i tu już nie chodzi tylko o 90-cioparo-latka lorda Waldera Frey'a, a również o jego potomstwo (z opisów wynika, że po śmierci Waldera następni w kolejce są jeszcze gorsi niż on, zwłaszcza jeśli chodzi o rodzinę - stary Walder jest jaki jest, każdy widzi, ALE rodzina dla niego najważniejsza)>. Florentowie wydają mi się bezbarwni - zapamiętałem o nich chyba głównie to <oprócz, rzecz jasna tego, że Stannis ma małżonkę F. xd> że mają odstające uszy xP Mormontów - lubiłem/lubię obydwu ważniejszych przedstawicieli tego rodu, a niedźwiedzie wojowniczki to ciekawy dodatek <biorąc pod uwagę, jak mało jest kobiet wojowniczek można powiedziec, że ród z takowymi jest zaiste ciekawy <Martellowie xD>. Co do Clegane'ów - świetne wykreowane postacie: Góry po prostu nie sposób nie nienawidzić <choć nie przeczę, że też ma fanów xd>, a Sandor Clegane.. well, Ogar zyskał moją sympatię <poniekąd lubię go za jako-takie podobieństwo do Jaime'a w tym, że nie owijają w bawełnę, JAK JEST NAPRAWDĘ z rycerzami>.
Natomiast co do Reedów: ja jednak ich lubię, choć jako pomniejszy ród wiele o nich powiedzieć nie można, ale za Meere jednak na plus xd
Manderly to poki co obok Starkow i Mormontow ulubiony rod Polnocy, opis Bialego Portu swietny, czuc ze sa troszke inni niz reszta lordow polnocy, bardziej spokojni, troszke bardziej wysublimowani, i ten swietny opis ich stosunku do Starkow
Florentowie to w sumie jedyna ciekawostka ze posiadaja (przynajmnije sami tak sadza), wieksze prawa do Reach niz Tyrrelowie
Z Reedami w sumie mam na dzieje ze w nastepnej ksiazce cos wiecje obedzie opisane, w sumie jedyny rod ktory do tej pory pozostal wierny Starkom
Starkowie! Irytuje mnie, że zaczynał pisać głównie o tym rodzie, a teraz wszystkich wybija, jakby mu się znudzili xD
Ulubiony ród to Starkowie ale jak tak dalej pójdzie to niewiele z nich zostanie ( czytam dopiero cz 1 Tańca ze smokami ) Ciężko jednak tak powiedzieć, który ród jest najfajniejszy bardziej można powiedzieć jakie postacie. Jeśli chodzi o Starków to podoba mi się ich podejście do tej całej wojny. Nie mają nasrane we łbie i nie dążą za wszelką cenę by zdobyć Żelazny Tron. Dla nich liczy się rodzina i dobro innych ludzi. Poza tym to nasi jedyni obrońcy przed dzikimi i Innymi. Reszta ma prawdziwych wrogów głęboko w poważaniu.
Moje ulubione postacie ( ale nie rody ) to:
- Tyrion - najlepiej mi się go czyta i ma fajne poczucie humoru
- Dany - Mam nadzieję, że będzie starcie jej i Cercei.
- Arya, Jon, Sansa ale to już moi ukochani Starkowie
- Mógłby by tu być też Jaime bo się zmienił na lepsze.
- Lady Olyana - jej jest mało ale to babka z charakterem :)
- Seaworthowie (Davos) - chyba jedyny poprawnie myślący z paczki Stanisa
- Starkowie - honorowi , sprawiedliwi , lojalni , uczciwi
- Cleganeowie (Sandor) - ciekawa postać , nie boi się prawdy , trzeźwo patrzy na brutalny świat
1) Lannisterowie, kurcze, źle ze mną, ale chyba od samego początku to byli Lanisterowie... Nawet gdy jeszcze Tywina nie trawiłam (nie wierzę w to, że mogłam...), do reszty nigdy nic nie miałam... Od początku mnie intrygowali i fascynowali, w przeciwieństwie do większości nigdy nie nienawidziłam Jaimego, czy Cersei... A bardzo szybko oboje pokochałam. Co prawda Tyrion od końca 3 tomu (a zwłaszcza w 5 - nie jestem w stanie czytać jego POVów!!) drażni mnie niemiłosiernie, ale resztę uwielbiam! I sam ród, piękni, inteligentni, bogaci, w jakiś sposób każdy z nich potrafi być zdolny do naprawdę szlachetnych czynów... Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że do najszlachetniejszych, ze wszystkich rodów. A jednocześnie potrafią być niesamowicie bezwzględni, ale nie okrutni, bo (poza Joffem) nie sprawia im żadnej przyjemności krzywdzenie innych, a to w jakiś sposób niespotykane w takich sytuacjach, w jakich ich widzimy...
2) Tyrellowie, ale kobieca część + Loras, ;) Bo mężczyźni z tego rodu ogromnie mnie zawiedli... Również głównie za inteligencję i spryt... Niby potrafią siedzieć cicho i nie afiszować się ze swoim pragnieniem władzy, a jednak - powoli do celu. Myślę, że jeszcze wiele mogą osiągnąć i pokazać.
Lubię też Blackfyreów (a to dziwne bo Targaryenów nie trawię!), sama nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że coś z nimi jest na rzeczy... Lubię Greyjoyów, Martellów. Fascynują mnie Boltonowie, choć nie mogę powiedzieć, że ich "lubię". Lubię Baretheonów, z wyjątkiem Roberta, który był pijakiem, dziw**rzem i bił żonę, co w moich oczach skreśla go nieodwracalnie. Renly'ego uwielbiałam - moja nieodżałowana postać, Stannisa też lubię, gdyby tylko nie był opisywany z perspektywy Davosa, którego nie trawię... Lubię także Reedów. Fascynują mnie też Conningtonowie, choć nie jestem jeszcze pewna, czy jednoznacznie pozytywnie... Także Westerlingowie są intrygujący i czekam na rozwinięcie wątku!
Miejsce specjalne: Tarth ponieważ Brienne to moja ulubiona (na równi z Jaimem) postać, a specjalne bo o reszcie niewiele wiemy...
Nie lubię zaś:
1) Targaryenów!! Nie trawię ich!! Nie ma chyba jednej postaci w tym rodzie, która zyskałaby minimum mojej sympatii... (no chyba, że teoria z Jonem jest prawdziwa). Ich przeświadczenie o wyższości nad wszystkim co się rusza, ich sadyzm (tak, palenie ludzi żywcem spokojnie podpada pod sadyzm!, a wieelu z nich się w tym lubowało). KAŻDEGO bez wyjątku bym przymusowo w psychiatryku zamknęła a nie na tronie sadzała... Dodatkowo kompletnie nie kierują się logiką, czy strategią, a jedynie próżną siłą i strachem swoich poddanych - dobrze, że ich to zgubiło!!
2) Freyów - obrzydzają mnie... Nawet nie chodzi o KG, oni są o prostu odrzucający...
Nie lubię też Arrynów z ich ch*****ym honorem, Tarlych za to jak Randyll traktował Sama i Brienne, oraz Tullych, z wyjątkiem Blackfisha - którego uwielbiam!
Do reszty mam raczej stosunek neutralny... Starkowie drażnią mnie swoją głupotą, ale są przez nią zabawni, lol i bardzo lubię Aryę!
Ciężko mi wybrać. Zżyłem się z tak wieloma postaciami, że z każdego rodu mam swoich faworytów jak i niemilców. Jeżeli miałbym wybierać to Stark (Jon Snow) > Greyjoy (Victarion & Asha) > Lannister (Tyrion & Jaime). Ni lubię Boltonów (Roose &Ramsey) > Frey'ów (Wszystkich).
Dla mnie top1 rodów to Starkowie.
I to nie dla dlatego że to jeden z głównych rodów i sean podłożył głowę by serial nabrał rozgłosu, martin to psychopata lubujący się w mordowaniu głównych bohaterów.
W świecie PLiO występuje aż nadto wspaniałych rodów i rycerzy z honorem itd, ale jednak gdyby się tak nad ym zastanowić to więcej z dogmatów rycerskich,honoru i szacunku mają w sobie ludzie z pólnocy niż reszta świata.
/Ja to sobie tłumaczę w prosty sposób.
Po prostu ludzie północy, starkowie i ich podwładni, musza mieć honor i zaufanie do swoich by przetrwać cieżkie czasy gdy nadejdzie zima, ponieważ poza sobą nie mają nikogo innego, pozostałe rody mają ten luksus że zima u nich nie jest tak sroga i mogą liczyć na wsparcie tych z południa, być może dlatego północ nie przyjeła siedmiu jako religie państwową tylko dalej tkwi przy czardrzewiach w które wierzyli ojcowie ich ojców, bo możę i musi polegać tylko na sobie gdy nadejdzie zima.
Z głównych rodów: Starkowie. Przykro mi, jak Martin sie nad nimi znęca w książkach, właśnie nad nimi. Moja miłość do Starków wręcz można nazywać masochizmem, biorąc pod uwagę co Dżordż z nimi wyprawia ;) Ale Starkowie to najlepsze postacie, najbardziej dotknięty ród, żaden nie był aż tak doświadczony i upokorzony. Ja nadal mam nadzieję, że Starkowie będą jeszcze kochającą i normalną rodziną, w 7 tomie chociażby. Ale te nadzieje są bardzo małe.
Później: bardzo lubię Baratheonów, za Stannisa głównie ;) No i fakt, że Baratheonowie dosyć "lubią" się ze Starkami (Ned i Robert, etc).' Jelenie i wilki to chyba moi ulubieńcy. Z pomniejszych rodów kocham Reedów (serialowych jak i książkowych, cudowni są!) czyli wyspiarzy i Manderlych! Rodzinkę Manderlych pokochałam w Tańcu, rozdziały w Białym Porcie: jedne z moich ulubionych :D Bardzo polubiłam Wymana ("The north remembers, lord Davos"), fakt że chce odzyskać Rickona ze Skagos i że tak nienawidzi Freyów. Prawdziwy człowiek z Północy. A jeszcze bardziej przypadła mi do gustu Manderly'ówna, czyli Wylla. To jak zaczęła wyliczać ojcu że są wasalami Starków przy Freyach i z jaką nienawiścią i odwagą o nich mówiła - pokochałam ją od razu, mam nadzieję, że pojawi się ona w jakiejś większej roli.
Boltonowie, cóż. Z jednej strony ich nie cierpię, z drugiej mnie fascynują (Roose i jego pijawki, a Ramsay to chyba największy psychopata jakiego widziałam).
Greyjoyów nie lubiłam, ale ich rodzinka zainteresowała mnie w Uczcie dla Wron. Lubiłam rozdziały na Wyspach. Lannisterów nie mogę powiedzieć, że nienawidzę, bo uwielbiam Jaime'go i Tyriona, tylko Cersei nie cierpię.
Ze znienawidzonych Freyowie. Ale to nie żadna nowość.
*To jak zaczęła wyliczać ojcu - pomyłka, miało być dziadkowi, Wyman jest dla niej dziadkiem, mój błąd :D
Ja tam zawsze byłam za Starkami i Reedami. Ze Starków najbardziej lubiłam Brana, no i może nie jest to prawdziwy Stark, ale jeszcze Jon. A z Reedów po prostu kocham Jojena i Meerę.
Nie będę oryginalna i powiem, że Starkowie. Może nie są idealni, ale kibicuję im (zwłaszcza Sansie!) od początku mimo, iż nie wszystkich lubię. Poza tym bardzo przypadli mi Tyrellowie. Kobiety górą! ;3 Lannisterowie też są ciekawi.
Ciężko powiedzieć, który ród najbardziej lubię, mogę jednak przy niektórych rodach wymienić postacie lubiane i nie lubiane.
Targaryen - lubię Aemona i Aegona. Daenerys zdecydowanie mniej.
Stark - Arya, Catelyn jako tako (bardziej w formie LS).
Baratheon - zawsze lubiłem Roberta. Stannis różnie na mnie działa.
Greyjoy - Victarion i Wronie Oko wymiatają. Theon z kolei ma świetne rozdziały, lecz ciężko jest mi go lubić. Asha mnie irytuje. Balon i Mokra Czupryna też.
Tyrellowie - lubię Olennę i w sumie Margaery.
Lannister - najbardziej lubię Tyriona i Kevana. Moją uwagę zwrócił też Devan - taki sprośny brodaty skur*iel ;) Cersei nie trawię i przyznam szczerze że nie do końca rozumiem też fenomen Jaimiego - co nie zmienia faktu że jego rozdziały są świetne.
Martellowie - Oberyn i Doran. Arianne też w sumie może być, jednak gdy czytam jej rozdziały to mam wrażenie że z jej wspomnień nt zbliżeń męsko-damskich i damsko-damskich można by zrobić solidne XXX :P
Tully - Blackfish.
Z "pomniejszych" ciekawią mnie rody : Umberów, Daynów i skagowski ród Magnar.
Ludzie, dlaczego lubicie Targaryenów tylko przez smoki? Też ich lubię, ale smoki to nie argument. Starkowie czy Arrynowie też mogli zdobyć smocze jaja i co, też byście ich kochali? Dany jest irytująca, ciągle tylko ratuje świat smokami i powtarza, że jest królową, a nie jest! Sam Argon nic by bez smoków nie osiągnął, jak połowa osób z jego rodu potem. A jak można uznawać Elie za Targaryena? Ona była z Martellów, ludzie! A to, że wyszła za kogo wyszła to nie powód by ją uznawać za niego. A Starkowie są nudni i przewidywalni (jak Danka), poza Jonem i Aryą.
PS. Dla tych co chcą podważać moje zdanie, ja tylko je wyrażam i zdania nie zmienie, a to nie hejt. Pozdrawiam i powodzenia.
Targaryenowie to mój ulubiony ród moim zdaniem najciekawszy ze wszystkich innych rodów nie tylko ze względu na smoki ale np ze względu na kazirodcze związki albo typowe cechy targaryenów czyli platynowe włosy i fioletowe oczy uwielbiam :P