Temat nie ma na celu 'rywalizować' z tematem o dyskusji o odcinku (lub tematach) - to raczej swego rodzaju załącznik.
JEŚLI ktoś ma zamiar skomentować czyjeś wybory/post/rozpocząć ew. dyskusję, niech 'odpowiada' na post danego użytkownika (na FW jest system drzewkowy). Tak to proszę odpowiadać na pytania na post otwierający - łatwiej będzie później zsumować wszystko :) Zsumować, ponieważ na koniec będzie można zrobić podsumowanie sezonu 5 w poszczególnych kategoriach i wszystko to, co zostało wypisane (tak jak w poprzednich latach, ale dysponując odpowiedziami będzie można stworzyć temat z postem otwierającym ze 'statystykami' i np. będzie można zarówno napisać coś od siebie, jak mieć wgląd na ogólne spojrzenie użytkowników forum na dany sezon, co się podobało a co nie i móc się do tego odnieść wg własnego uznania/gustu).
Wszystkie pytania dotyczą TYLKO i wyłącznie odcinka nr 3 w 'oficjalnej dystrybucji'. Dziękuję również stałym bywalcom za sugestie odnośnie ułożonej listy pytań :)))
Jeśli ktokolwiek ma nowe propozycje, zmiany do obecnych pytań, lub jakąkolwiek konstruktywną krytykę - proszę pisać w temacie pod/przed 'pytaniami lub na priv. Z góry dziękuję :)
- Ulubiona (np. dobrze odegrana postać, Twoja ulubiona ogólnie lub w tym odcinku itp.):
- Nielubiana postać:
- Najlepsza lokacja:
- Najgorsza lokacja:
- Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek:
- Wizualnie najmniej atrakcyjna lokacja/miejsce/budynek:
- Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka:
- Najgorszy cytat z odcinka:
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku):
- Która postać Cię zawiodła:
- Najbardziej emocjonująca scena:
- Scena, podczas której ziewałem/am:
- Najlepszy/ulubiony wątek odcinka:
- Najgorszy wątek:
- Największe zaskoczenie odcinka (plot twist, rewelacja na temat postaci, śmierć, itp.):
- Ulubiona para/duet z odcinka:
- Najgorsza para:
- Najlepsza sekwencja walki/akcji (o ile takowa miała miejsce):
- Najgorsza sekwencja walki/akcji:
- W którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka:
- Ocena odcinka w skali od 1 do 10:
Dodatkowo 2 pytania adresowane do czytelnika sagi (ten sezon jeszcze na to pozwala):
- Najlepsze nawiązanie do książki (o ile takowe miało miejsce, jest warte uwagi itp.):
- Najsłabsze nawiązanie do książki (to samo co wyżej, ale chodzi o ogólnie pojętą zmianę, podam przykład: odcinek finałowy s4, wątek Tyriona po śmierci Oberyna):
- Ulubiona (np. dobrze odegrana postać, Twoja ulubiona ogólnie lub w tym odcinku itp.):
Sansa (za scenę po rozmowie z LF i za przywitanie Roose'a)
Arya (ogólnie za cały wątek z odcinka)
- Nielubiana postać:
---
- Najlepsza lokacja:
Mur
- Najgorsza lokacja:
---
- Wizualnie najpiękniejsza lokacja/miejsce/budynek:
Volantis - świetne (czy to cgi z oddali, czy z bliska.. zwłaszcza najazd kamery z cgi na prawdziwe budynki gdzie to kręcono był świetny)
Moat Caitlin (choć chyba wykorzystali znane ujęcia z s4.. ale zawsze przyjemnie rzucić na to okiem, wtedy się zachwycałem)
'Odbudowywane' Winterfell - fajnie się to prezentowało, czuć było, że jest odbudowywane.
- wizualnie najmniej atrakcyjna lokacja/miejsce/budynek:
---
- Najlepszy/ulubiony cytat z odcinka:
"There's no justice in the world, not unless we make it. You loved your family.. avenge them." - LF do Sansy przed Moat Caitlin
"Nothing's more hateful than failing to protect the one you love" - Brienne do Poda, niby oklepane ale fajnie wypadło w połączeniu z historyjką z życia Brienne
"This is just one mans opinion" - Davos do Jona (taka.. prostota :D)
"I know very little about you" - LF do Ramsay'a
"Someone who inspires priests and whores is worth taking srsly" - Varys do Tyriona xD
Riposta Stannisa na Jona "słyszałem, że wrogów powinno się trzymać blisko siebie": "Whoever said that didn't have many enemies." xD
Odpowiedź Qyburna na przywitanie przez Wielkiego Septona: "It doesn't matter" :D
Możliwe, że Wróbel miał też ciekawy cytat ale nie wsłuchałem się.
- Najgorszy cytat z odcinka:
---
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku):
Stara kobieta witająca Sansę z "Welcome home, lady Stark. ... The North remembers."
Lancel (z wejściem innych wróbli po septona).. ta muza w scenie też robiła swoje, ale fajny tekścior miał (widzę, że będzie 'naczelnym' przydupasem Wróbla, hmm, może być)
Katana.. tfu, znaczy Czerwona Kapłanka na końcu odcinka :D
- Która postać Cię zawiodła:
--- (nawet Olyvvar nie przeszkadzał w swojej scenie z septonem jako zarządca burdelu xd)
- Najbardziej emocjonująca scena:
Sansa po rozmowie z LF przed Moat Caitlin, ta cisza i spojrzenie z przerażonej Sansy na widok zdeterminowanej Sansy do zemsty, a w tle ponury widok Moat Caitlin gdy podchodziła do LF/rycerzy *x*
Margaery vs Cersei (włącznie w 'wychodzeniem' Cersei) - kapitalne napięcie, a Lena Headey dostarcza niesamowitego popisu aktorskiego, wg mnie;
Sansa witająca Roose'a: najpierw oschłe spojrzenie, chwila milczenia, a po chwili "witam lordzie Bolton" i ten uśmieszek = bezcenne :D
Rozmowa Jona ze Stannisem, z Davosem (zwłaszcza z nim - plus dla serialu, że trzymali tę postać w tym wątku a nie odsyłali, wg mnie), i..
ścięcie Slynta! Kapitalna scena i byłem zaskoczony, jak DOBITNIE pokazali odcinanie głowy (spece od analogicznych efektów spisali się wg mnie)
Arya chowająca Igłę;
Qyburn w swoim miejscu pracy po wyjściu Cersei, kiedy NAGLE poruszył się jak mniemam Gregor Góra Clegane :D (aż mi adrenalina podskoczyła, świetna scena.. niby wiedziałem, że pewnie zaraz się poruszy ta płachta ale moment i tak mnie zaskoczył :D) i tekst Q: "shhhhhh" :D
"I have to get out of the wheel box" czy jakoś tak - rozśmieszył mnie Tyrion na sam koniec odcinka xP
ENTER THE JORAH! :D
- Scena, podczas której ziewałem/am:
Nie mogę sobie przypomnieć, aby takowa była
- Najlepszy/ulubiony wątek odcinka:
Mur - ścięcie Janosa Slynta i rozmowa Jona ze Stannisem czy Davosem (chcę tego więcej!)
Cersei - wzorem 'Uczty dla wron' interesuje mnie jej wątek pomimo tego, że postaci nie trawię (czyli jest świetnie póki co). To jak 'kupiła' Wróbla = świetne :D (znaczy, przez pryzmat tego co będzie i wiem świetne :D)
- Najgorszy wątek:
Wątek jak wątek, ale byłem zdziwiony jak wytłumaczono prawo małżeństwa jeśli chodzi o Sansę (chyba)
- Największe zaskoczenie odcinka (plot twist, rewelacja na temat postaci, smierć, itp.):
Gdybym nie wiedział odpowiednio wcześniej to Sansa i LF w WF i propozycja małżeństwa Sansy z Ramsay'em
- Ulubiona para/duet z odcinka:
Marg i Cersei, Jon i Stannis/Davos/Slynt, Pod i Brienne (od 2 odcinka podoba mi się ten wątek, zwłaszcza ich rozmowy a i dawkowanie znikome xd), LF i Sansa, LF i Roose, Cersei i Wielki Wróbel
- Najgorsza para:
---
- Najlepsza sekwencja walki/akcji (o ile takowa miała miejsce):
Taka tam akcja jak z koziej.. ale podobało mi się wtargnięcie wróbli po Wielkiego Septona do burdelu LF
- Najgorsza sekwencja walki/akcji:
---
- w którym momencie najlepszy podkład muzyczny/muzyka:
Jw, wtargnięcie wróbli po Wielkiego Septona.. ten podkład muzyczny :)))
- Ocena odcinka w skali od 1 do 10:
8,5/10
Dodatkowo 2 pytania adresowane do czytelnika sagi (ten sezon jeszcze na to pozwala):
- Najlepsze nawiązanie do książki (o ile takowe miało miejsce, jest warte uwagi itp.):
"Rekord" Marg gdy obgaduje ze swoimi towarzyszkami (nawiązanie, jak rozumiem, do następnych wydarzeń książkowych/serialowych).
Opowieść Brienne o pewnym wydarzeniu z jej życia (podobała mi się historyjka w książce, podoba i w serialu)
- Najsłabsze nawiązanie do książki (to samo co wyżej, ale chodzi o ogólnie pojętą zmianę, podam przykład: odcinek finałowy s4, wątek Tyriona po śmierci Oberyna):
Może, że nie najsłabsze ale mam pytanie gwoli ścisłości: w książce septonowi nie 'zmarło się', a nie tak jak w serialu pokazano co się z nim stało? Czy faktycznie tak było? Zapomniało mi się a muszę przyznać, że może to wiele zmieniać w wątku serialowej Cersei (tj. sama pod sobą dołki kopie jeszcze bardziej niż w książce)
btw.
Wbrew powszechnej forumowej opinii nawet nie raziła mnie scena Marg z Tommenem w łóżku. Fajnie łączyła się ze sceną z Cersei i jak obie panie walczą o 'lwa', imo.
Druga rzecz to taka, że po forumowych opiniach (ponownie) myślałem, że LF z Sansą w WF będzie mi się źle oglądało.. wręcz przeciwnie. Całkiem fajnie oglądać sceny Sansy z Roose'm czy LFa z Ramsay'em/Roosem (a jeszcze wiele przed nami, bo Theon się 'chowa' przed Sansą co chyba oznacza, że w tym sezonie na powrót zajarzy co i jak, tak jakby twórcy chcieli powiedzieć: 'The north.. znaczy, Theon remembers!' :D).
"Cersei - [...] interesuje mnie jej wątek pomimo tego, że postaci nie trawię (czyli jest świetnie póki co)."
mam tak samo - nie trawię tej gimbusiary, ale uwielbiam oglądać jej wątek :D
Gimbusiara? No, błagam laska po trzydziestce, królowa matka a niedługo może i nawet babka, rozstawiająca całe KP po kątach ... Takoż kocham jej wątek :)
Można być nawet leciwą babunią, ale wciąż być mentalnie gimbusiarą :D Mnie się ona skojarzyła z taką niezbyt lotną siusiumajtką, a dokładniej ze stereotypową gimbusiarą (nie obrażając uczennic gimnazjum ^^) w momencie, kiedy śmieje się z żartów karłów na weselu Joffa. Śmieje się jeżeli dobrze pomnę (choć mogę się mylić) Joff, Tomeczek - choć zostaje przywołany do porządku - oraz właśnie ona. Czyli mentalnie jest smarkulą :)
Odtąd nazywam ją gimbusiarą :D
Ech, żadnego szacunku dla królowej :D. Na obronę Cersei (która nie jest moją faworytką) powiem tylko, że niezależnie od jej różnych wyskoków, nie była wcale taka głupia. Ale też nie była tak mądra, jak się jej zdawało (że pojadę Tywinem). W sadze widać to wyraźniej.
Ja myślę, że Cersei objawiała pomyślunek w wielu sytuacjach, tylko że ona jest dobra w - że tak skrótowo porównam - gaszeniu szybko i sprawnie małych i średnich pożarów nie widząc, że wywołuje równocześnie większy i groźniejszy :) Mam wrażenie, że ma trudności z dłuższą, cichszą, a przez to skuteczniejszą intrygą. Jej problemem jest też wg mnie wrodzony sadyzm, każący się jej napawać krzywdą jej prawdziwych, czy urojonych wrogów, przez co traci z oczu szerszą perspektywę.
W przypadku Neda, swoich dzieci, Tyriona, Tywina, Oberyna, teraz Margery - Cersei szybko, acz bezmyślnie reaguje, jej plany na pierwszy rzut oka wydają się dobre i korzystne, błyskawicznie osiąga sukces, ale jakoś zawsze te plany obracają się przeciwko niej, bo Cersei nie potrafi przewidywać DALSZYCH konsekwencji.
Było to bardzo dobrze widoczne, kiedy Tyrion łaje ją po akcji z Nedem, kiedy Cersei musi przełknąć gorzką pigułkę, że nie dość, że ten podły karzełek bezlitośnie punktuje jej głupotę, to na dodatek wie, że ojciec myśli o niej to samo. Jej żałosne próby tłumaczenia się, że ona nie chciała, że miało wyjść inaczej, niż wyszło to zwyczajnie encyklopedyczny opis Cersei.
Tak samo teraz - Margery można by zdetronizować, usunąć, umniejszyć jej wpływy na inne, wymagające jednak czasu i wysiłku sposoby. Cersei idzie jednak na skróty i o ile osiąga sukces od razu, to nawet nie znając spojlerów można się domyślić, że gorzko pożałuje rozbujania tej wróblowej łodzi :D JUŻ teraz, wręcz w ten sam dzień nadania przywilejów Wróblom powinna się zaniepokoić po tym, jak potraktowano jej ukochanego syneczka.
Zgadzam się z Twoją analizą, Cersei nie potrafi kombinować w stylu LF, poza tym na pewnym etapie widać wyraźnie, że ma wrażenie, że jest Tywinem w spódnicy, a do ojca brakuje jej, powiedzmy sobie, "sporo" ;). Inna sprawa, że na jej losach i sposobie podchodzenia do rzeczywistości bardzo ważną rolę odegrała ta nieszczęsna przepowiednia. Mam wrażenie, że zadziałał tu mechanizm "samosprawdzającej się przepowiedni", Cersei coś usłyszała, następnie w to uwierzyła, i "the rest is history". Natomiast prawdą jest, że otaczali ją zdrajcy i kombinatorzy, z których każdy miał swoje własne interesy - LF, Varys, nawet Jaime na którego od pewnego momentu niezbyt mogła liczyć. Do tego zamordowano jej syna (nawiasem mówiąc mała strata, ale nie z perspektywy matki), no i "wisienka na torcie" Tyrion morduje tatusia. Plus plączący się po KP Tyrellowie. Oczywiście, jej charakter niczego jej nie ułatwiał, ale wiele sytuacji, które jej się "przytrafiły", przytrafiłyby się tak czy inaczej, bo inni też mieli swoje plany (mam tu na myśli głównie LF, Tyrellów i w jakimś stopniu Varysa).
Masz absolutnie rację odnośnie tej przepowiedni: można sobie wyobrazić Cersei od maleńkości uczonej nienawiści do Tyriona, który "zabił" jej matkę, do tego w pewnym momencie dochodzi ta nieszczęsna przepowiednia (uwaga - tu opieram się tylko na książce, bo w serialu nic o tym niema) o małym braciszku, który będzie jej zgubą - i jej relacja z Tyrionem została z góry skazana na tragedię. A można by się zastanowić, jak przebiegałoby jej życie w KL, gdyby miała sojusznika w Tyrionie, który dla odmiany by jej pomagał, wspierał swoim intelektem itd.
Druga kwestia to również fakt, że Cersei jest kobietą z ambicjami mężczyzny - a niestety nie miała w sobie dość sprytu jak babka Oleńka, żeby pokierować swoim losem i dobrze się wydać :) No i była posłuszna ojcu - jak to się skończyło dla Cersei widać na załączonym obrazku: zrujnowane małżeństwo, szukanie szczęścia w kazirodczym związku, jedno dziecko zamordowane, kolejne mogą zginąć, gdyż za dużo wrogów je otacza. Wrogów - uwaga - stworzonych głównie przez nią samą.
Co również świadczy o charakterze Cersei i jej intelekcie - to że nie potrafi rządzić z "tylnego siedzenia", choćby nie wiem jak skuteczne były takie rządy. Babka Oleńka też jest kobietą i to babcią w weloniku, zakutaną od stóp do głów :) ale rządzi, dzieli, trzęsie kasą, morduje i kreuje swoją rzeczywistość. I przy tym jest wesoła i sympatyczna, ludzie ją lubią i ją szanują.
Niestety Cersei z wielu względów nie potrafi stworzyć siatki sprzymierzeńców - jej najbliższym sojusznikiem jest doktor frankensztajn, który zwyczajnie wykorzystuje fakt, że mając jej ochronę może się bawić w swoje upiorne zabawy. Poza tym nie ma nikogo, ale to zupełnie nikogo. Znamienny wydaje się fakt, że potrafiła zrazić do siebie nawet najbardziej jej oddanego i szpiegującego dla niej Pycella :)
No tak, co jak co, ale Cersei ma problem ze zjednywaniem sobie przyjaciół. A konflikt z Tyrionem, który pewnie wiele by oddał za normalne relacje z siostrą, to była najgłupsza rzecz pod słońcem, biorąc pod uwagę, że mieszkali w gnieździe żmij. Cersei od początku była wychowywana na "królową" i mentalność w stylu "to mi się po prostu należy" jest jej charakterystyczną cechą. A królowa nie będzie przecież siedziała z tyłu.
A propos babci Tyrellowej, w sadze jest parę świetnych tekstów wymienionych pomiędzy Cersei a Olenną. No ale musiałabyś w końcu zapoznać się z Martinem :D
Lol, nie wiem, może kiedyś, w dalekiej przyszłość i raczej tylko po angielsku zapoznam się z wypocinami Martina :D
Jak czytam fragmenty po polsku przytaczane tu przez fanów, to mnie bolą zęby :P O wybaczenie proszę fanów książki, urazić nie chciałam ;)
Cersei śmiała sie na weselu tylko dlatego, że ktoś w końcu utarł Tyrionowi i paru innym osobom nosa, to się nazywa zwykłe poczucie humoru.
Po pierwsze to poczucie humoru z karłów objawiły głównie bezmyślna dzieciarnia - i ona.
Po drugie - jakoś nikomu innemu nie było do śmiechu - inni nie mają poczucia humoru? Babka Oleńka i Tyrion przecież bardzo lubią żartować - cóż się im tak nagle poważnie zrobiło?
Przecież podobno lubisz Tyrellów, czy radowali się kiedy "ucierano nos" Sansie i Lorasowi? Czy Sansa na ten przykład zasługiwała na "ucieranie nosa" - ja się ciebie pytam fune, skoro tak dużo wiesz o GoT: ZA CO SANSA ZASŁUŻYŁA NA UCIERANIE NOSA????? Może za mało dawała się bić Joffreyowi?
Po trzecie - tylko szmata śmieje się z cudzego nieszczęścia i śmierci.
Po czwarte - jeżeli wg ciebie "ucieranie nosa" to wyśmiewanie publiczne i to na weselu rzezi i śmierci rodzin osób, które są tego wyszydzania świadkami i zbywasz to argumentem "to tylko żarty, trzeba mieć poczucie humoru" to fune, sorry, ale nie wiem jak mam z tobą rozmawiać :(
Ja wiem, że nie lubisz Starków i Tyriona, ale serio, to są jakieś jaja co ty piszesz :/
Jeżeli jesteś z kimś w konflikcie i ten ktoś ma nad Tobą taką władzę, że grozi Ci zabójstwem jednego dziecka i zgwałceniem drugiego, a następnie widzisz, że ktoś inny robi sobie z niego jaka to raczej naturalne jest, że jest to Tobie miłe. I że się uśmiechniesz.
A jak żartują z Ciebie czy jedynego dziedzica Twego rodu, robiąc z niego pederastę, to raczej sie nie uśmiechniesz, również chyba jasne i logiczne.
Nie bardzo rozumiem, kiedy ucierano nos Sansie. A z Lorasa śmiano się, bo wykorzystano jego słabość. A mówiąc może bardziej wyraźnie - ucierając nosa pisałam z punktu widzenia Cersei. Tak, z jej perspektywy w końcu utarto Tyrionowi nosa, który do tej pory miał się za nie wiadomo kogo w stolicy i rozstawiał, nie raz okrutnie, ludzi, do tego zmusił ją, żeby oddała własną córkę największym wrogom.
No nie wiem, czy szmata, jakby mnie tak potraktowano jak Tyrion Cersei, do tego miałabym w głowie przepowiednię o volongarze, to w porównaniu z tym zwykły pastisz to pikuś, a nie cudze nieszczęście, to też zapewne przedstawienie by mi się podobało. Nie mówiąc o tym, że Tyrion śmiał się z prawdziwego cudzego nieszczęścia nie raz, wręcz upajał nim. I uprzedzając Twoj komentarz, nadal piszę o Cersei. A nie skaczę np. na Sansę. Nie jest też celem mojego postu analizowanie każdego widza tego przedstawienia.
Bierzesz to zbyt poważnie, powtórzę, pisałam o spojrzeniu Cersei, z jej perspektywy to było zabawne, zwłaszcza biorąc pod uwagę wzrastającą rolę Tyrellów w stolicy (plus znowu ta przepowiednia, tym razem o młodszej i piekniejszej). To, że sercem jestem za Tyrellami nie oznacza znowu, że będę się oburzać na Cersei, której ich rosnące znaczenie było nei w smak. Nie mam pięć lat :D Miała prawo się cieszyć, że ktoś sobie z nich zażartował, na miłosć Boską nie są świętymi krowami, do tego Loras i Mace w serialu aż się o to proszą. Sama wybuchnęłam śmiechem na widok szczerze zaszokowanej facjaty Mace'a na radzie na wieść, że wielki septon odwiedza burdele :D
Co do tego mają Starki to już sama nie wiem i skąd pomysł, że ich nie lubię? Bo krytykuję Neda i Robba? Kobieto, broniłam Cat na forum, jeżeli chodzi o jej stosunek do Jona jak lwica, a Jon, Bran, Sansa i Rickon należą do moich top ulubionych bohaterów. Uwielbiam ich rozdziały, nawet te nielubiane przez większość, czyli Brana, a Sansie życzę Żelaznego Tron. Dziwny wniosek, naprawdę. Więc sorry, ale raczej nie wiesz. Neda zresztą też lubiłam, zwlaszcza z facjatą w serialu. To, że nie uważam go ani za wielce honorowego ani mądrego nie oznacza zaraz braku sympatii. Za bardzo mieszasz prywatne odczucia co do bohaterów z opiniami o ich postępowaniu. Jak kogoś lubisz to piszesz tylko dobrze, a jak nie lubisz, to tylko źle? Hmm
Tak samo Tyrion. Co ma lubienie bądź nielubienie, skoro ja piszę o perspektywie Cersei?
Jak bym pisała o perspektywie Tyriona to wiadomo, że mu sie to nie podobało. I tu także moje lubienie bądź nielubienie go nie da nic do rzeczy, bo to chyba oczywiste, że nie był zadowolony.
Szczerze mówiąc to myślałam, że masz więcej dystansu. Dla Cersei potworne było zamordowanie jej syna, a o tym też układano pieśni. I byli tacy, co się z tego śmiali. Mało tego, tu na forum mnostwo było radości z tego powodu. Też ich nazwiesz szmatami tudzież głupkami? Wątpię.
Sorry fune, ale chyba nie pisałaś tylko o uczuciach Cersei do Tyriona. Cytuję: "Cersei śmiała sie na weselu tylko dlatego, że ktoś w końcu utarł Tyrionowi i paru innym osobom nosa, to się nazywa zwykłe poczucie humoru." Paru innym osobom, czyli komu konkretnie? Bo jak dla mnie całe to żenujące przedstawienie to była kpina m.in. z Lorasa i Sansy, obecnych na weselu i będących bądź co bądź członkami rodziny królewskiej. Uważasz, że wyszydzanie brata królowej i zmarłych członków rodziny swej ciotki przez małżeństwo, obojga należących do najbardziej szanowanych rodów Siedmiu Królestw, na oczach całego dworu, gości itd. jest zwykłym, niewinnym głupstwem? Upokarzanie ich w obecności wszystkich? Sorry, ale dla mnie zmuszanie Sansy, by patrzyła jak w tym żałosnym spektaklu jeden z karłów symuluje kopulację z odciętą głową wilkora/jej zmarłego brata nie było ani trochę zabawne. Joff tym przedstawieniem pokazał, że nie ma krztyny królewskiej godności, drąc publicznie łacha z członków swojej rodziny w tak niski, momentami obrzydliwy sposób. A durna Cersei mu w tym wtórowała zamiast pomyśleć w jakim świetle stawia to ich wszystkich.
Wspomniałam wyżej, że miło jej było na sercu z powodu Tyrellów, nawet wyjaśniając dlaczego, choć to powinno być raczej oczywiste.
Jak też wyżej wspomniałam, nie będę się zajmować analizowaniem każdego widza tego przedstawienia i jego odczuć, choć wspomniałam też o tym, że jasne, że nie podobało się to Tyrionowi (choć gdyby było przedstawienie wyszydzające Cersei czy Tywina to śmiałby się do rozpuku), czy Olennie (i też tylko dlatego, że uderzało ich osobiście, w innym wypadku by się śmiali).
Z Lorasa czy Mace'a zresztą wszyscy się tu smieją, tak samo jak z Joffa. Ba, nawet z cierpienia Cersei jako matki się smieją. W ogóle jak ktoś tylko zrobi jakąś przykrosć Cersei to przez forum przechodzi fala zadowolenia i śmiechu. Wiec wychodzi na to, że śmiejecie się z tych, których nie lubicie, nie dając innym do tego prawa.
Wszyscy sie z siebie nawzajem w Westeros śmieją, piesni o tym układają, a tu nagle jakies wielkie oburzenie.
No najwyraźniej nie wszyscy, bo patrząc na miny to większości gości weselnych nie było do śmiechu...
Cersei nie pierwszy raz pokazała, że brak jej wyczucia. Bo też o to tu chodzi. Jak królowa-matka, która publicznie śmieje się, gdy lży się członków jej rodziny, gdy jej syn-król robi z siebie idiotę, ma oczekiwać miłości i szacunku poddanych?
A tak gwoli ścisłości - mnie rozpacz Cersei po stracie syna nie napawała wesołością, choć oczywiście Joffreya nienawidziłem. Dlatego nie rozumiem jak można bezwstydnie śmiać się patrząc na rozpacz Sansy po stracie brata, który jest publicznie wyśmiewany. Bez względu na wszystko, na to że Robb był wrogiem Lannisterów, wypadałoby okazać jakiś szacunek.
Raczej w ostatnim zdaniu nie pisałam jedynie o gościach weselnych, a o Westeros i Essos ogólnie rzecz biorąc, wyżej zaznaczając tez, że na weselu ci co się nie śmiali to byli ci, w których uderzało to przedstawienie osobiście, w przeciwnym razie by się smiali.
Jasne, Cersei brakuje wyczucia, ale jakoś Margaery, która przy dwórkach ją obraża, a potem te same dwórki się smieją, ledwie się zamkną drzwi, gdy wiadomo, że usłyszy, nie brakuje.
Wyczucie wyczuciem, naprawde lepsi Petyr i Olenna, Roose i Tywin, którzy w twarz ci nic nie powiedzą, zachowają się zawsze z kurtuazją, a potem radośnie wbiją nóż w plecy?
Nie przesadzaj, to tylko przedstawienie, w dodatku fikcyjnych postaci, a Ty sie zachowujesz, jakby ci co najmniej rodzinę obrazili :D I jakich poddanych? Jakiej milości, poddani raczej nie bylo goścmi. A w reszcie to nic nie zmienilo, morderstwo Joffa było już dawno zaplanowane.
A co do braku szacunku to wiń dedeków, w ksiażkach takich hocków klocków nie było.
Naprawdę nienawidzisz fikcyjnych postaci? To az boje sie zapytać co czujesz względem osób w realu :P
Nie śmiali się nie tylko bezpośrednio tym dotknięci. Przypomnij sobie miny np. Tywina, Varysa, Oberyna - dezaprobata malująca się na nich była dość wyraźna.
Co do sytuacji z Margaery to ona miała miejsce w zaciszu komnat. To taka subtelna różnica. Cersei też w którymś z poprzednich sezonów pojechała po Margaery na osobności i nie miałem uwag do tej sceny. Ale obraz monarchii jaki prezentuje się na forum publicznym powinien jednak emanować jakąś godnością.
Roose, LF itd. jako gracze na pewno biją Cersei na głowę. Nigdy w podobnej sytuacji nie pozwoliliby sobie na takie zachowanie. Nie dlatego, że są moralnie lepsi, ale dlatego, że znają wartość publicznego wizerunku i nie obnoszenia się ze swoimi sympatiami i antypatiami. Nie bronię Cersei czuć do Tyriona czy kogokolwiek innego niechęci, ale brak jej wyczucia kiedy i na co można sobie pozwolić.
A dedeków winię za wszystko, co złe w tym serialu ;)
Oczywiście, że zdarza mi się nienawidzić fikcyjnych bohaterów - jeśli wkręcę się w historię, jeśli angażuje mnie ona emocjonalnie, a postacie są dobrze napisane/zagrane, to nie widzę powodów dla których miałbym nie żywić do nich jakichś uczuć.
Dezaprobata Tywina wiązała się z tym, że śmieją się z jego rodziny, a tego Tywin nie lubił i to bardzo.
Varysa nie będę tłumaczyć, bo nie do końca rozumiem jego osobę w serialu.
Reakcji Oberyna wybacz, ale nie pamietam.
Jakie to zacisze komnat jak pełno dwórek wokół? Które dodatkowo śmieją się bezceremonialnie z królowej? Na osobności to na osobności. A co wolno Margaery to nie jakiejś tam dwórce.
Co do godności monarchii to wielokrotnie publicznie Tyrion obrzucał ją błotem i nie widziałam wtedy uwag. A jedynie zachwyty forumowej gawiedzi.
To się nazywa hipokryzja, to co piszesz o Roosie czy Petyrze, bo broń mnie Panie Boże przed takimi ludźmi. W sensie sto razy wolę osoby nie umiejące się zachować (wedle Twoich standardów to dla mnie przedstawienie to przedstawienie, Cersei miała prawo do odrobiny rozrywki, a jednak w każdej innej sytuacji, która odbywa się przy ludziach, panuje nad sobą nad podziw) niż te, co myślisz, że są spoko, a potem wbijają ci nóż w plecy. No ale wszystko w porządku, są wszak tak pełni klasy :P
Wow, zalecam jednak odrobinę dystansu i traktowania mniej poważnie kogoś, kto nie istnieje i nic personalnie nie zrobił ;)
A to rodzina Tywina nie była też przypadkiem rodziną Cersei? :/ Rozumiem, że wystarczy jak Tywin dba o dobre imię rodziny, jego córunia może rżeć publicznie jak miesza się ją z błotem? Ciekawe, że dokładnie za to samo tak nie cierpisz Tyriona. Ale rozumiem, że Cersei więcej wolno, bo karzeł jej nie lubił, więc miała ciężko i może sobie odreagować...
Ja też nie do końca rozumiem postać Varysa w kontekście jego politycznych intryg, natomiast całkowicie rozumiem, że jako widz tego spektaklu mógł po ludzku czuć się zażenowany.
Reakcja Oberyna była dokładnie taka jak pozostałych dwóch wspomnianych panów.
W "zaciszu komnat" czyli nie na forum publicznym, tak jak właśnie na weselu, gdzie patrzą i słuchają setki gości. Dwórki i służące są często świadkami różnych, niekoniecznie chlubnych wydarzeń z prywatnego życia możnych, ale to jednak nie to samo, co robienie z siebie głupa przed całym dworem.
Najwięcej szkody monarchii wyrządzał sam Joff i jego mamuśka swoim skandalicznym zachowaniem. To nie działania Tyriona sprawiły, że lud KL był gotów zatłuc Joffa i że wrzeszczał inwektywy pod adresem Cersei.
To nie hipokryzja, bo napisałem wyraźnie, że nie twierdzę, że są 'spoko', czy że są lepsi od Cersei jako ludzie, bo tak nie jest. Obaj to bezwzględne dranie. Ja oceniałem zachowanie Cersei pod kątem jego wizerunkowych i politycznych konsekwencji. Roose Bolton może być wypraną z uczuć zdradziecką kanalią, ale nigdy publicznie nie pozwoliłby na obrażanie swego rodu albo na taką małostkowość jak rechot z żałosnego, obraźliwego dla innych spektaklu. Myślę, że gdyby był na tym weselu to zachowałby się w tej sytuacji z klasą. Jakoś gdy spotkał się z Sansą nie uznał, że może sobie pozwolić na odrobię rozrywki i pośmiać się jej w twarz z tego jak zadźgał jej brata.
Nie martw się, nie przeżywam tego tak jak nienawiści w realu ;) Zdaje sobie sprawę, że to fikcja, niemniej lubię się zaangażować emocjonalnie w dzieło. W końcu o to chodiz w dobrych historiach.
Ja naprawdę wciąż nie wiem, co złego zrobił Tyrion Cersei, skoro głównym źródłem jej nieszczęść jest Tywin, Robert ORAZ ona sama. Ale co widzę twoje posty, to nic tylko Tyrion i Tyrion jako przyczyna nieszczęść Cersei, a karzełek jawi się jako połączenie Boltonów i Góry, który przyjechał do KL tylko w jednym celu - jak uprzykrzyć życie Cersei i się panoszyć.
I oczywiście wypełnić przepowiednię, o której nikt nie słyszał.
Tak samo osławione wysłanie Marcelli do Dorne - Dorne, które nie maltretuje małych dziewczynek, rzeczywiście, mogła trafić lepiej - na przykład do KL, gdzie morderstwa są na porządku dziennym i nie omijają NIKOGO. Poza tym dziewczyna byłaby wnet na wydaniu, jak myślisz, jak losem małej przejmowałby się Tywin? Z pewnością tak jak losem Cersei, o czym ona powinna chyba wiedzieć najlepiej. Cersei jako królowa wdowa miała zostać wydana za młodego geja, bo Tywin tak kazał. Co kazałby Marcelli? Czy rzeczywiście dziewczyna byłaby bezpieczniejsza pod czujnym okiem matki, która nie jest w stanie upilnować swoich synów, o czym sama mówi?
Znowu piszesz, że Tyrion zachowywał się w KL jak butny pan - naprawdę fune? Naprawdę? Kiedyż to tak się zachowywał - kiedy pozbywał się idioty Slynta? Kiedy obronił KL? Kiedy przywoływał Cersei i Joffa do porządku widząc ich drogę do destrukcji państwa? Jak myślisz, dlaczego Tywin akurat jego wybrał na Namiestnika, a nie złożył władzy w mieście Cersei, żeby rządziła przez jakąś marionetkę? Tywin był bardzo dobry w te klocki - i wybrał Tyriona.
Piszesz, że nie analizujesz każdego z osobna, że chodzi ci tylko o Tyriona i perspektywę Cersei, ale sama wpadasz przez to w pułapkę: bo to nie było przedstawienie dotyczące Tyriona. Gdyby było, moglibyśmy oceniać reakcje innych biesiadników tylko i wyłącznie pod tym kątem. Ale niestety przedstawienie dotyczyło innych, dotyczyło wielkich rodów Westeros i było obelżywe dla nich.
Mało tego - żadne z tych przedstawień nie dotyczyło bezpośrednio Tyriona! Bo sam fakt, że to były karły o niczym nie świadczy, domyślam się, że karły były wykorzystywane jako element komediowy na tego typu ucztach od zawsze. Więc gdzie tu jest ucieranie nosa Tyrionowi? Największą krzywdę poczuli po tym przedstawieniu SANSA I LORAS. No to rzeczywiście świadczy super o Cersei, że się z tego śmieje. Obejrzałam tę scenę jeszcze raz, kiedy jest obrażanie Robba, kiedy Sansa siedzi zesztywniała za stołem, Cersei patrzy na nią z uśmiechem. Nosz kuźwa. Co jej ona zrobiła? Sansa nawet mówiła, że Joff jest królem i Robb jest uzurpatorem, to o co jej chodzi? Tym samym to jest tylko podłość z jej strony. To przecież Tywin, który miał więcej praw do posiadania pretensji do Starków niż ona był zniesmaczony - ponownie, o czymś to świadczy.
Co do twojej końcowej wypowiedzi: odkąd jestem na forum i czytam twoje posty, twoje opinie są niezmienne i wg mnie całkowicie oparte na książkach. Zarzucasz mi podejście zbyt osobiste do bohaterów, ale akurat ja zmieniam swoje sympatie z sezonu na sezon, co można w każdej chwili sprawdzić: raz absolutnie nie cierpię Danki, potem ja toleruję, w jednym sezonie hejtuję Stannisa, w następnym obwołuję go królem :) Lubię Tyriona, sezon później daję go na pierwsze miejsce jako postać najbardziej irytującą. Sam i Goździk w jednym sezonie chcę wyciąć, w następnym już jestem pobłażliwa :) Odnośnie Cersei: nie znoszę jej, ale potrafię napisać mini rozprawkę na jej temat pokazującą ją z różnych stron.
Natomiast ty fune, nie obraź się, ale jesteś tak okopana w swoich sympatiach i antypatiach, że jeszcze nie widziałam cie, żebyś drgnęła w którąś stronę. I z tego co widzę, nie jestem pierwszą osobą, która ci na to zwróciła uwagę. Często odpisujesz na zarzuty o hejtowaniu Starków (nie jestem pierwszą osobą, która to u ciebie zauważyła), że niby ich bronisz - fune moja droga, ogólne wrażenie z twoich postów jest zgoła inne :)
Nie chcę się z tobą kłócić w tej kwestii, bo dobrze mi się z tobą rozmawia w innych tematach i w związku z tym mam prośbę, nie dyskutujmy nigdy więcej o Cersei, Tyrionie i Lannisterach, bo ja po prostu nie jestem w stanie czytać ze spokojem twoich argumentów, szczególnie typu, że Tyrion powinien być wdzięczny rodzinie już za samo to, że żyje (a mogli zabić, jak Stalin!), lub że Cersei może się śmiać z cudzego nieszczęścia, bo Tyrion się podobno również śmiał z cudzego nieszczęścia i to ją z automatu rozgrzesza.
Pozdrawiam serdecznie.
"Ja naprawdę wciąż nie wiem, co złego zrobił Tyrion Cersei, skoro głównym źródłem jej nieszczęść jest Tywin, Robert ORAZ ona sama. Ale co widzę twoje posty, to nic tylko Tyrion i Tyrion jako przyczyna nieszczęść Cersei, a karzełek jawi się jako połączenie Boltonów i Góry, który przyjechał do KL tylko w jednym celu - jak uprzykrzyć życie Cersei i się panoszyć."
Dziwi mnie początek tego postu niewymiernie. Owszem, Tyrion przyjechał do stolicy, żeby poczuć się jak pan i władca, by dzielić i rządzić, by rzucać ludzi po kątach i upokarzać - w skrócie wyjaśnia to Shae chyba w drugim sezonie, gdy ta błaga go, żeby razem wyjechali i żyli w spokoju.
Ale również i po to, by uprzykrzać życie siostrze, której nienawidził i się z tym nie krył, otwarcie i publicznie życząc jej śmierci. I gdy ta przyjęła go jak partnera w stolicy i chciała z nim współpracować dla dobra korony i rodu (a po to go wysłał Tywin do KP), ten ją omamił, że i jemu to leży na sercu, po czym ją otruł po to, żeby za jej plecami dokonywać różnych wrogich jej rzeczy, no bo gdzie przecież ktoś taki jak Tyrion będzie się zniżał do współpracy z Cersei i do tego w tak niecnym celu.
Nie będę się tu dużo rozpisywać, walczył z nią na każdym kroku i upokarzał, przy miał gdzieś własnych jak nie siostrzeńców, to chociaż bratanków. Wysłał Myrcellę do wrogów, bo tak mu pasowało, porwał gdzieś Tommena jako zakładnika i groził, że go zgwałci, że o ciągłym grożeniu śmiercią Joffreyowi nie wspomnę. Cersei wciąż musiała się dwoić i troić, co się przed nim chronić. Żyła przez niego w ogromnym stresie, do tego jeszcze nie wiedziała, co z Jaimem, siedziała na weselu swego syna ze żmiją, tak że naprawdę ciężko zrozumieć, że pozwoliła sobie na odrobinę rozrywki podczas tego nieszczęsnego wydarzenia?
A dlaczego Tywin miałby być źródłem jej nieszczęść? To raczej dzieci Tywina były dla niego źródłem zgryzoty niż odwrotnie.
"Tak samo osławione wysłanie Marcelli do Dorne - Dorne, które nie maltretuje małych dziewczynek, rzeczywiście, mogła trafić lepiej - na przykład do KL, gdzie morderstwa są na porządku dziennym i nie omijają NIKOGO."
Nie bardzo rozumiem, jaka zakładniczka wysokiego rodu, nawet i wrogiego, miałaby zginąć w KP.
Co to znaczy "nie maltretuje małych dziewczynek". To wrogowie Lannsterów o wiele bardziej poważniejsi i bezwzględni niż lordowie Północy, którzy obecnie też nie pałają miłością do Korony. Heloł! Poważnie wysłałabyś im swoją córkę tak po prostu? Albo nie miałabyś uwag, gdyby Twój brat wysłał ją za Twymi plecami?
"Poza tym dziewczyna byłaby wnet na wydaniu, jak myślisz, jak losem małej przejmowałby się Tywin? "
Zdecydowanie nie wysłałby ją do Dorne czy na Północ. I owszem, przejmował się jej losem. Jak i w pozostałych swych dzieci. Nie ma chyba drugiego lorda, który tak by się natrudził i nabiegał w sprawach matrymonialnych jak Tywin.
" Cersei jako królowa wdowa miała zostać wydana za młodego geja, bo Tywin tak kazał. "
Wybacz, ale Tywin by na to nie wpadł. Tylko dedeki. Cersei miała wyjść za zdecydowanie heterotyrellowskiego dziedzica. Nie będę komentować tego debilnego serialowego pomysłu, tym bardziej, że Loras również nie powinien być na rynku małżeńskim, a wejść w szeregi Gwardii Królewskiej po tym jak jego słoneczko zaszło.
I chyba nie masz pretensji do Tywina, że chciał pozbyć się Cersei ze stolicy tak żeby nie miała już wpływu na Tommena? No i miałby wgląd do Tyrellów od środka, co także jest niegłupie. To trochę inna sytuacja niż z bezbronną dziewczynką w jaskini lwów, to nawet gorsze, niż wydanie Dany za Drogo.
"Czy rzeczywiście dziewczyna byłaby bezpieczniejsza pod czujnym okiem matki, która nie jest w stanie upilnować swoich synów, o czym sama mówi?"
Wciaż inna sytuacja, synowie a córka. Zwłaszcza synowie będący królami. A i tak z jednym radzi sobie jak na razie bez trudu.
"Znowu piszesz, że Tyrion zachowywał się w KL jak butny pan - naprawdę fune? Naprawdę? Kiedyż to tak się zachowywał"
Nawet, jeżeli go w serialu podrasowano i choćby nie kopie Poda, to i tak jego stosunek do ludzi widać w każdym kierowanym do kogokolwiek zdaniu. Z wyjątkiem Shae, czym ją zresztą zwiódł, bo myślała sobie, że jest dla niego kimś więcej. Wystarczy go posłuchać. Owszem, gawiedź się wtedy cieszyła i mu klaskała z radości, jakiś to on mądry, jakiś elokwentny, jakiż dowcipny. Ale to nie zmienia faktu, że strasznie pomiatał ludźmi i strasznie ich upokarzał. Nie umiał nikomu zwrócić uwagi czy wyciągnąć konsekwencji bez upokorzenia tej osoby. To się nazywa brak klasy. Naprawdę trzeba było tak porażająco okrutnie postąpić z Pycellem, tylko dlatego że służył Cersei a nie jemu, chociaż i tak sprowadzało się to do tego, że służył Lannisterom? Szkoda, że nie wyciągnął konsekwencji wobec Varysa i Petyra za sprawy, przez które go ojciec w ogole wysłał do stolicy.
"Kiedy obronił KL?"
Kiedy zwolnił Stannisa jak już. I jakoś nie zauważyłam, żeby podziękował siostrze, że była tak zachowawcza, że w ogóle miał dziki ogień, bez którego co by w ogóle tam zrobił? Za to dla siebie żądał nie wiadomo jakich ochów i achów, mimo że po prostu zrobił co do niego należało, jak wiele innych osób.
"Kiedy przywoływał Cersei i Joffa do porządku widząc ich drogę do destrukcji państwa?"
Nie przywoływał Cersei do porządku "widząc ich drogę do destrukcji państwa".
A Joffa to w ogóle nie powinien przywoływać do porządku, zachowywał się wobec niego karygodnie, jedynie osoba Tywina spowodowała, że nie stracił za swoją arogancję wobec króla głowy.
Nie wiem, dlaczego Shae w serialu jest idiotką.
"Jak myślisz, dlaczego Tywin akurat jego wybrał na Namiestnika, a nie złożył władzy w mieście Cersei, żeby rządziła przez jakąś marionetkę? Tywin był bardzo dobry w te klocki - i wybrał Tyriona."
Bo nie miał nikogo innego. Jaime i Kevan byli mu potrzebni na polu bitwy, w przeciwieństwie do Tyriona. Tywin nie zaufałby nikomu spoza rodziny, bo do głowy by mu nie przyszło (co go zresztą zgubiło), że ktoś z rodu mógłby działać rodowi na szkodę i może grać tylko na siebie. Życie zweryfikowało i Tywin wcale nie okazał się dobry w te akurat klocki, dlatego obecnie leży w trumnie.
"Piszesz, że nie analizujesz każdego z osobna, że chodzi ci tylko o Tyriona i perspektywę Cersei, ale sama wpadasz przez to w pułapkę: bo to nie było przedstawienie dotyczące Tyriona. Gdyby było, moglibyśmy oceniać reakcje innych biesiadników tylko i wyłącznie pod tym kątem. Ale niestety przedstawienie dotyczyło innych, dotyczyło wielkich rodów Westeros i było obelżywe dla nich. "
Nie było moim celem aż takie rozwinięcie tematu, który poszedł nie w tę stronę zresztą. Po cóż mamy oceniać też i pozostałych, co to ma do rzeczy. Była mowa o reakcji Cersei i do tego też nawiązała. Cersei była psychicznie wykończona przez Tyriona, stąd przedstawienie ubliżające mu było dla niej chwilowym wytchnieniem (wiadomo, że jak karły to i skojarzenie z Tyrionem, do tego to, co jego żonie, to również i jemu), tym bardziej, że ten ślub był dla niej katorgą, co też wpłynęło na jej reakcję, że dostało się też Tyrellom. Do tego Jaime stracil rękę przez wojnę Starków, więc i miło jej było oglądać śmiechy chichy z Robba. Nie ma w tym nic wyjątkowego. Trochę dystansu. Widzę, że na forum brak fanów czarnej komedii :P
Co do Tywina to j.w. On po pierwsze, jest osobą pozbawioną poczucia humoru niczym Stannis, a po drugie, dla niego to jest kpina z jego rodziny.
Przyznam, że następnego akapitu to szczerze nie rozumiem. Co ma do rzeczy, że względem postaci jesteś jak chorągiewka na wietrze? Wszystkie osoby znające sagę mają wyrobioną opinie na temat danych postaci i nie zmieni się ona z sezonu na sezon, jak u Ciebie. Tym bardziej, że te osoby mają szerzy kontekst i wiedzą, co siedzi w głowach danych postaci, znają też ich motywacje i doświadczenia. Więc co ma sie u mnie zmieniać i względem czego? Co to znaczy "okopana". To tylko moje zdanie, jak to pięknie powiedział Davos i zawsze staram się je argumentować, z czego ono wynika. Tak samo jak gdy się z czymś nie zgadzam.
Tak jak zresztą czynią to inni, a jest tu parę osób z którymi przyjemnie jest dyskutować, nawet gdy mają odmienne zdanie. Czy mam ich hejtować, bo tego zdania nie zmienili? Mimo, że jak wierzę, me argumenty są słuszne i słuszniejsze? Nie sądzę.
Co do tych Starków to czy przyjmujesz w ogóle do wiadomości, że można ich nie uważać za takich honorowych i prawych (do tego nie chodząc w jakieś lubienie czy nielubienie)? Czy uznajesz tylko swoją prawdę? Znowu piszesz o sympatiach i antypatiach, w które jestem to niby okopana, mimo że zwracałam uwagę, że czym innym jest ocena czyjegoś zachowania a czym innym lubienie go. Popierasz wszelkie zachowania i decyzje swoich bliskich, czy po prostu lubisz ich mimo ich wad? Poza tym, z całym szacunkiem, ale naprawdę podsumowujesz mnie personalnie i to na temat całego rodu (jakby to jeszcze jakaś zbrodnia była)?Twa personalna ocena moich sympatii i antypatii opiera się na jakich konkretnie postach? Gdzie napisałam, że kogoś nie lubię? I gdzie to hejtowanie? No chyba nazywasz tym słowem konkretne argumenty dot. konkretnego zachowania dwóch konkretnych osób, no ale to by było tym bardziej nieładnie z Twojej strony. Przypominam, że ród Starków składa się z wielu osób i nie raz o nich pisałam, tak że na temat, jakie bym chciała, żeby były ich losy.
Co to znaczy oparte są całkowicie na książkach? Pisząc o Shae z serialu piszę zupełnie inaczej niż o Shae z książek, gdyż mam o tych postaciach zupełnie inne zdanie. Tak samo jak analizowałam zachowanie Dany w Meereen, gdzie stanęłam za nią i zdecydowanie oparte to było na serialu. Tak i już Varys oraz Petyr są zupełnie innymi osobami i ich zachowanie wydaje mi się nielogiczne w tych realiach. Nie rozumiem też za bardzo dlaczego z tematu postaci zeszliśmy na mnie.
"Odnośnie Cersei: nie znoszę jej, ale potrafię napisać mini rozprawkę na jej temat pokazującą ją z różnych stron."
Nie wiem, z jak wielu i czy choćby z jej strony, tym bardziej opierając się na serialu, ale nawet gdyby, to i tak nie dajesz jej prawa do jej uczuć i zachowań z nich wynikających. W przeciwieństwie do innych postaci.
"Tyrion powinien być wdzięczny rodzinie już za samo to, że żyje"
W tych realiach to niezbity fakt, bo gdyby urodził się w innej rodzinie to by nie żył, a już na pewno nie na takim poziomie, i nie miałby sprowadzanych prywatnych nauczycieli z Essos, co by sobie potem radośnie gaworzyć po valyriańsku. Weźmy chociażby takiego Sama, którego ojciec chciał zabić jedynie za to, że był gruby i wolał czytać zamiast machać mieczem (a który to Sam jest jak niebo i ziemia pod każdym względem, jeżeli chodzi o Tyriona). Tak to już było z karłami, że albo ich zabijano od razu albo wywalano i stawali się żebrakami, starającymi się przeżyć, robiąc z siebie pośmiewisko, aby cieszyć swoimi sztuczkami bogatszych. I nie ma co mieszać do tego towarzysza Stalina. Akurat Tyrion miał szczęście, że to Tywin był jego ojcem, zwłaszcza, że tak się nieszczęśliwie złożyło, że matka jego umarła przy porodzie. Mało kto doceni faceta w rozpaczy, że na widok sorry, ale małego potworka, go zaakceptuje. Z karłowatością Tyriona największy problem miał sam Tyrion. Tywin mądrze go przestrzegał, że już na starcie ma trudniej i tym bardziej musi się starać zachowywać na poziomie i nie robic z siebie dodatkowo błazna. A ilu to dziś facetów zostawia swe rodziny, bo mu się dziecko urodzi niepełnosprawne i matka musi sama walczyć o przetrwanie tego dziecka.
Tyrion jedynie kiedy sie śmiał to z cudzego nieszczęścia.
I nie pisałam nic o rozgrzeszeniu. Bo i za co, skoro wg mnie żadnego grzechu nie było. Pisałam raczej o tym, że poczucie humoru nie świadczy o braku inteligencji, wręcz przeciwnie, jak i też o tym, że nie ma nic niezwykłego w tym, że się śmiała z przedstawienia, jakie widziała (i z czego to wynikało) i nic niezwykłego w tym, że byli też tacy, co się nie śmiali.
To my się kłócimy? 0_0 Czyżbyś należała do tych, co to nie mogą znieść krytyki ich ulubionego bohatera? I odbierają to zaraz osobiście, jakby im kogoś z rodziny skrzywdzono? Więc zaraz rzucają kamienie? Skoro tak Ci cięzko znieść dyskusje na temat Cersei, Tyriona czy Lannisterów, to, ponownie z całym szacunkiem, ale radzę na publicznym forum (gdzie każdy moze CI odpisać, a nie każdy sie z Tobą zgodzić) nie nawiazywać w swych postach do tych postaci, co by sie przypadkiem nie narazić na jakieś nieprzyjemności. Że powtórzę, takie jest moje zdanie, nie jest ono wzięte z nieba ani z prywatnych sympatii czy antypatii i tak jak serialowy (że zaakcentuję słowo 'serialowy') Davos nie zamierzam za nie przepraszać.
Zabrzmiało na koniec po szambelańsku :) Cóż, zachęcam jednak do brania przykładu z osoby autora tego tematu, który zawsze bierze na klatę opinie innych osób i ma do nich przepiękny dystans i nie pozwala, żeby to wpłynęło na przyjemność konwersacji. Za wyjątkiem trolli oczywiście, ale przecież nimi nie jesteśmy ;) Nie zawsze będziemy się zgadzać, tak to dobrze nie ma, tym bardziej że żadna z nas do potakiwaczek chyba nie należy, co to za tłumem idzie jak ślepa gęś, i będą tematy, nie wiem jak to nazwać, drażliwe, ale chyba jesteśmy dorosłe (tak myśle:D) i nie będziemy sie chyba na siebie obrażać za odmienne zdanie ;) Mam nadzieję, bo darzę koleżankę dozą szczerej sympatii :P Mimo błędnej percepcji w pewnych sprawach :D:P
Emo, wiem, że się powtarzam i Ci się narzucam, ale jeśli kiedykolwiek sięgniesz po książki to gwarantuję Ci, że tak samo będziesz mieć z książkową Cersei (czyli postaci nie trawisz, ale jej wątek jest przedni :D). Napiszę więcej: nie bez powodu mówi się, że ten sezon może należeć do Cersei i Leny Headey (wydarzenia opisywane w tym sezonie to wątki Cersei z UdW - w temacie POVowym swego czasu parę właśnie osób wypisało ten POV jako jeden z najciekawszych (co właśnie nie musi oznaczać, że postać od razu ma się podobać - po prostu wątki/wydarzenia związane z tą postacią są świetne i, jak dla mnie, były/są interesujące). 3 odcinek a w serialu jest tak samo (me happy :D)
Lena jest naprawdę spoko, choć nie ukrywam, że to ciągłe wydymanie ust mnie już trochę drażni :D
Natomiast co do wątku Cersei - no to jest właśnie bardzo ciekawe i powinno dać do myślenia wielu twórcom filmów i seriali, jak widzowie mogą oglądać z ciekawością wątek osoby, której całkowicie, totalnie nie znoszą :D
Dla porównania, wątek moich poprzednich ulubieńców, czyli Aryi, Jaqena, Varysa i Tyriona interesuje mnie na ten moment w stopniu znikomym. Huh.
(twój komentarz pojawił mi się dopiero rano, choć otrzymałam powiadomienie wczoraj, fw szaleje)
Nawet nie zwróciłem uwagi na to wydymanie ust :D
"Dla porównania, wątek moich poprzednich ulubieńców, czyli Aryi, Jaqena, Varysa i Tyriona interesuje mnie na ten moment w stopniu znikomym. Huh.
Powiem Ci, że coś w tym jest na tyle, że czytając POVy Aryi czy Tyriona z UdW/TzS też na początku jest sztywno i w ogóle, a dopiero później się rozkręca (Varysa i Jaqena nie liczę, bo w książce to inaczej wygląda: Varys jest DALEJ mistrzem nad mistrzami w intrygach, a Jaqen jest w totalnie innym miejscu (wg teorii, bo niepotwierdzona a chodzi jedynie o 'wygląda' pewnej postaci)). W serialu chyba tak samo (chociaż, jak Ci chyba kiedyś pisałem, cieszę się na skrócony wątek właśnie Tyriona, bo szybciej mu 'przejdzie' użalanie się nad swoją egzystencją). ALBO.. wpisujemy się w statystycznego widza :D
"(twój komentarz pojawił mi się dopiero rano, choć otrzymałam powiadomienie wczoraj, fw szaleje)"
Bądźmy szczerzy: obecnie to normalka na FW :|
SPOILER KSIĄŻKOWY
W sadze jest wątek Sama taki, że udaje się do Cytadeli. Prolog UdW kończy się tym, że w Starym Mieście (szczerze? nie pamiętam nazwy miasta xd ale chodzi o miasto, do którego udał się Sam po nauki) pewna postać zabija pewną postać (:D)- i chodzi o mordercę, której opis jest zbliżony do opisu postaci, którą przybrał Jaqen w trakcie pożegnania z Aryą.
A i owszem, Cytadela znajduje się w Starym Mieście (najlepszym westerowskim mieście ever, ale to szczegół:P)
hmm...tylko po co mu klucze do Cytadeli? :) jakieś tajemnice mogą wyjść na jaw :P
lubię teorię(książkową)że Jaqen to dezerter,a nie człowiek Ludzi Bez Twarzy :) ktory szykuje coś na własną rękę.
Nie wiem, jak można nie trawić jej osoby znając jej przeszłość i motywacje. Naprawdę tak trudno ją zrozumieć? No ale cóż.
Co mam Ci odpisać, fune, być może trudno - ja lubię i nie lubię pewne postacie, tak jak i inni, to normalne że będą lubiane i nie lubiane postacie (chociaż Cersei raczej należy do powszechnie nielubianych xp). Ja bym pytanie raczej zadał ZA CO jest nielubiana (hmm, był już takowy temat?)
Ja bym zadała raczej pytanie, dlaczego jest to "za co" jest nielubiana :P
A jest nielubiana po prostu za walkę o siebie i swoje dzieci. A jakie okoliczności to taka walka. Większość raczej na jej miejscu zrobiłaby to samo w danej sytuacji. No ale dobra, niech Ci będzie :P
"Możliwe, że Wróbel miał też ciekawy cytat ale nie wsłuchałem się."
"Hipokryzja jest jak czyrak. Jego usunięcie jest bolesne".
"nawet Olyvvar nie przeszkadzał w swojej scenie z septonem jako zarządca burdelu"
Wreszcie na coś się przydał. Rozbawił mnie w tej brodzie i przebraniu, w ogóle sam kontekst całej sytuacji, osoba septona i jego fetysz były bardzo zabawne. Scena powinna wygrać w kategorii "Najbardziej jajcarska scena odcinka", o ile takową przewidujesz. ;)
Przeglądając różne opinie o odcinku jeszcze ten cytat był fajny jeśli chodzi o Wróbla:
“I tell them no one’s special, and they think I’m special for telling them so.”
Chociaż czekam na mój ulubiony, bez spoilerów tj. 'jest nas wielu'.
@potasie, czemu nie zasugerowałeś gdy wysłałem Ci priva - teraz mogę dodać od następnego odcinka taką kategorię, ponieważ w tej chwili mało kto zwróci uwagę xP (ale kategoria przednia, powinna być od początku :D)
Osobiście nie twierdze, że sceny z Sansą w WF były źle zrobione - aktorzy jak najbardziej stanęli na wysokości zadania :)
Co nie zmienia faktu, że to jest po prostu głupie.
Mam wrażenie że w książce jakiś septon zginął w 2 tomie, w scenie gdy tłum rzucił się na Joffreya po uprzednim obrzuceniu go łajnem. Wtedy jeszcze komuś się oberwało. Chyba nawet był taki wątek, że ten septon miał jakąś wypasioną koronę, którą skradziono. I jeszcze jakiś Tyrek Lannister chyba też znikł w czasie tych zamieszek. Ale tak dawno czytałam tamtą część, że nie daje 100% pewności.
Na tym etapie, czyli 3 odcinek s5 uważam - i oceniam tylko przez pryzmat wątku serialowego - że nie ma się tak naprawdę czego przyczepić :) Ot, LF postanawia wyswatać Sansę z Ramsay'em, namawia ją poprzez słowo 'zemsta', i.. tyle, tyle właśnie wiemy. W tej chwili naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Czas pokaże, czy rzeczywiście D&D zrobili zmiany dla samych zmian i nic z tego nie wynika, czy może będzie tak, że LF miał jakiś swój serialowy plan, a który mi widzowie poznamy dopiero później (i plan będzie w miarę logiczny, bo to też można inaczej ocenić xD)
Z drugiej strony, jako książkowiec, rzeczywiście ubolewam nad zmianami ale pogodziłem się z nimi wraz z premierą s3 więc teraz traktuję serial i sage jako 2 odrębne 'uniwersa' (bo ostatnio to modne słowo w kinie xP). Co innego gdyby w serialu pokazano coś głupiego w tym wątku, coś co nie pasuje do niczego ale, tak jak napisałem, w tej chwili naprawdę nie ma się czego przyczepić odnośnie decyzji LFa o Sansie w WF i zamążpójściu. Za mało wiemy, żeby oceniać tę decyzję LFa za jakiś spontan czy coś. W końcu tym odcinku było o hazardzie ale czy aby na pewno?
Fakt, ktoś tam zginął i to okrutnie, ale czy był to septon? A jeśli tak, to czy później nie było kolejnego? W każdym razie byłem trochę zaskoczony sceną serialową (zaskoczony, bo przy ślubie Marg z Tommenem myślałem sobie: aaaa, ten septon umrze). Ale może się najwidoczniej myliłem :D
A to nie było tak z tym septonem, że właśnie jeden zginął podczas zamieszek (chyba został rozerwany na strzępy?), kolejnym septonem był pionek Tyriona, więc Cersei chciała się go jak najszybciej pozbyć i kazała Kettlebackowi go udusić... i teraz nie wiem czy po nim był jeszcze ktoś i dopiero Wróbel. W każdym razie trochę się tych septonów przewinęło;p
Tak, tłustego tłuszcza rozerwałą, a po tyrionowym pionku następnego już nie było. Z tym, że Cersei nie miała żadnego wpływu na wybór Wróbla, jego wróbelki same o to zadbały.
Czyli tak jak napisałem: D&D chodzi o to, aby Cersei więcej dołków pod sobą nakopała w serialu aniżeli w sadze.
"Druga rzecz to taka, że po forumowych opiniach (ponownie) myślałem, że LF z Sansą w WF będzie mi się źle oglądało.. wręcz przeciwnie. Całkiem fajnie oglądać sceny Sansy z Roose'm czy LFa z Ramsay'em/Roosem (a jeszcze wiele przed nami, bo Theon się 'chowa' przed Sansą co chyba oznacza, że w tym sezonie na powrót zajarzy co i jak, tak jakby twórcy chcieli powiedzieć: 'The north.. znaczy, Theon remembers!' :D)."
To prawda, sceny pomiędzy Boltonami, Sansą i LF dobrze się oglądało ze względu na aktorów, dialogi, podtekst całej sytuacji (zgadzam się, że świetne było to przywitanie się Sansy z Roosem - przez chwilę myślałem, że da mu w twarz, a w następnej sekundzie taka zmiana o 180 stopni i ten czarujący uśmiech - to była taka Sansa, którą lubię, która przetrwała w KL potrafiąc grać), biedny Theon umykający przed wzrokiem Sansy też był wzruszający ;)
Jednak mimo wszystko nie mogę tego wątku przełknąć. Fabularnie, logicznie jest to po prostu zbyt wielki 'fak ap' by zamaskowały go choćby najlepsze sceny. I to ciągłe tłumaczenie widzom ustami LF dlaczego jednak jego przyjazd do Winterfell i oddanie Sansy Bolton nie jest bzdurą, choć wszyscy mają na ten temat odmienne zdanie...
Haha, ale tym razem Sansa jest o wiele bardziej doświadczona w te klocki i 'gra' będzie sprawiać jej przyjemność (w sensie: nie, że będzie robić dobrą minę do złej gry, a raczej, że będzie starać się przez robienie dobrych min kontrolować otoczenie.. a przynajmniej takie żywię nadzieje). W scenie z Roose'm to chyba chodziło też trochę o humorystyczne podejście do widza - 'co też Sansa zrobi w tej niezręcznej ciszy?' :D A tutaj chwila, chwilunia i Sansa 'piknie ładnie i z uśmieszkiem na twarzy' wita lorda Boltona :D
Tak jak wyżej do szepcik napisałem: na tym etapie wątek serialowy w zasadzie nie ma żadnej dziury fabularnej bo i też mało wiemy przez pryzmat całego sezonu (czy może nawet później). Jak będzie coś nielogicznego to wtedy wszyscy to wychwycą, wg mnie, a teraz zdaje mi się że tylko książkowcy mają pretensje do tej wielkiej zmiany xP
Pozwolę sobie się nie zgodzić :)
Nie chodzi o samo odstępstwo od książki. Gdyby ta zmiana miała ręce i nogi, była sensownie osadzona w fabule, nie robiłbym problemu. Ale takowa niestety nie jest.
Po pierwsze - na jakiej podstawie twierdzisz, że Sansa jest o wiele bardziej doświadczona w 'grze'? Po tej jednej scenie z poprzedniego sezonu gdzie okłamała lordów Doliny? Doprawdy trudno sądzić, że to zrobiło z niej manipulatorkę mogącą śmiało startować w szranki z takim starym wygą jak Roose.
I absolutnie nie mogę zgodzić się, że ten wątek na tym etapie nie ma żadnej dziury fabularnej. Ma krater jak po pierdyknięciu komety. Oczywiście możemy powiedzieć, że nie znamy dalszych planów LF'a. W porządku. Ale wiemy jedno - LF oddając Sansę w ręce Boltonów postawił się w sytuacji, w której praktycznie stracił kontrolę nad nią, nad tym co się z nią dalej wydarzy, a przez to nad swym misternym planem (jakkolwiek przebiegły może się on jeszcze w serialu okazać). Bo Sansa - co wiadomo nawet bez lektury książek - jest w tym planie elementem kluczowym. LF zadał sobie sporo trudu i wiele ryzykował, by wyciągnąć ją z KL. Tylko po to, by oddać ją teraz w łapy bezwzględnych drani, którzy odpowiadają za śmierć jej rodziny? To się nie trzyma kupy.
LF także w serialu jest pokazany jako największy intrygant w Siedmiu Królestwach. Człowiek odpowiedzialny za cały ten chaos, jaki teraz tam panuje - za wybuch wojny domowej, śmierć jednego króla, dwóch namiestników itd. I na tym chaosie wygrywa, budując swą coraz silniejszą pozycję. Udało mu się tego dokonać nie dlatego, że miał za sobą wielkie bogactwo, wsparcie możnych, armię czy tym podobne. Udało mu się, bo jest piekielnie inteligentny, potrafi (czy raczej: dotąd potrafił) planować wiele kroków naprzód, rozgrywać ludźmi jak pionkami według własnego uznania. I nagle ten wielki intrygant sam pozbywa się swego największego atutu w grze o najwyższą stawkę na rzecz rodu, który jest ogólnie znienawidzony, którego władza na Północy może się skończyć równie szybko jak się zaczęła. Ktoś tak ostrożny i przewidujący nie bierze pod uwagę tysiąca różnych okoliczności, które mogą pokrzyżować mu plany, a na które nie ma wpływu! To jest jakiś totalny zonk po tym jak Petyr kreowany był W SERIALU przez cztery poprzednie sezony. To jego zmieszanie, gdy Roose pokazuje, że nie da się łatwo okpić - noż kurde, mam uwierzyć, że LF obmyślił sobie jakiś tam mistrzowski plan zakładając, że każdy w Westeros jest tak łatwowierny i bezwolny jak Sansa, którą steruje sprzedając jej jakieś banały? Samo to, że ZAKŁADA że Boltonowie go nie wystawią koronie. Oczywiście wyłożył powody dla których MOŻE tego nie zrobią. Ale można by wysunąć argumenty również na to, by Boltonowie jednak trzymali się dotychczasowego sojuszu z Lannisterami. Więc LF tak naprawdę kładzie na szali nie tylko swoją pozycję, ale wręcz życie. Zostawia swój los w rękach Boltonów, którzy nie mają powodów by go kochać, by mu ufać i którzy zdradzą go bez mrugnięcia okiem jeśli im się to opłaci. To jest wielki zgrzyt w całym jego dotychczasowym wątku. Ten LF, jakiego prezentowano nam w serialu do tej pory nigdy by na to nie pozwolił.