Valar Morghulis!
Niezły odcinek. Tylko niezły być moze dlatego, że mialem bardzo wygorowane wymagania, choc
w odcinku było pełno świetnych momentów, pare rzeczy mi sie nie podobalo. W każdym razie do
rzeczy.
Zaczynymy od polowania. Nareszcie pokazano, ze Ramsay nie jest sympatycznym gościem ze
słodkim uśmiechem, co mi się podoba, to co mi się mniej podobało przynajmniej na początku to
przybycie Roose’a. W pierwszej chwili byłem naprawdę zaskoczony, że tak przyspieszyli akcję, na
szczęscie jednak nie pominą wątku Fosy. Nie wiem jak mam traktować te zmianę, wiadomo że
była podyktowana chęcią obdarowania Roose’a większą częścia czasu antenowego, ale po
dłuzszym zastanowieniu wydaje mi się logicznie wytłumaczona i na pewno łatwiej z niej wybrnąć
niż z szybszego powrotu Jaime’a. Logiczna na pewno nie jest obecność Locke’a, gość obcina
rękę synowi namiestnika, dowódcy Gwardii Królewskiej i jak gdyby nigdy nic hasa sobie u boku
Boltonów, i jeszcze chwali się tym. Bardzo dziwne.
Hello Walda ;)
A Theon widzę w dobrej formie. It rhymes with freak.
Stannis, ah ten Stannis, jak zwykle okrutny, zabijający niewinnych szwagrów tylko dlatego, że nie
wierzyli w tego boga co trzeba. Dobrze, że chociaz kocha swoja corke, jest szansa że jej nie spali
;/ Plusik jedynie za samego Florenta.
Dobrze widzieć Brana choc wydaję mi się, że część nieskalanych książką cierpi i będzie cierpiała
na ciężki ból głowy, im częściej ten wątek będzie się pojawiał. Wyjasniła się sprawa ze
smokiem na KP, ciesze się, że to nie był jakis chory wymysł twórców.
Co tam w stolicy? Ćwiczenia Bronna z Jaimem będą interesujące, nie mogę sie doczekać
następnych epizodów. Wątek Shae? No cóż, mnie to nie porwało, i czy tylko mi płacz Shae
wydawał sie tak bardzo sztuczny? Sniadanie mi się podobało, Mace mi sie podobał, Joffrey
mowiący o mądrosci mi sie podobał, brakowało jedynie wzmianki, że ksiązka ta to jeden z trzech
istniejących egzemplarzy, taki detal. Wracając do Mace’a to ewidentnie będzie on troszke
bardziej przerysowany niz książkowy, wielu osobom pewnie sie nie spodoba taka niemrawa
kluska, ale mi to nawet odpowiada, postac stanie sie bardziej wyrazista. Samo wesele było
niezłe, lecz nie wiem dlaczego ale czegoś mi w nim brakowało te wszystkie konfrontacje Cersei
rozmawiająca z Brienne, Cersei rozmawiająca z Pycellem, Cersei rozmawiająca z Oberynem
wydawały mi sie okropnie sztuczne. I wymuszone, chociaż Oberyn rzucający mimochodem
groźby był świetny. Cieszą też wzmianki o Doranie, bo to oznacza, że na pewno będzie jego
casting do 5 sezonu. Dobrze, że nie zabrakło walki karłów, szczególnie mi sie podobało to
napięcie i zbliżenia na Sansę, no i chyba mozemy sie pozegnac z Grosik. Za końcowe sceny
brawa, świetna klimatyczna muzyka i przegenialna charakteryzacja, aż mi szkoda było Joffa jak
się dusił, jego twarz z całą pewnością będzie robiła karierę na różnych kwejkach itd.
Ciekawe, że na niektórych forach amerykanskich myślą, że Joff umarł bo aktor już nie chciał grac ;d
Co myślicie o odcinku?
I jeszcze:
- Najlepszy/ulubiony cytat (z odcinka):
- Która postać zaskoczyła Cię pozytywnie (w tym odcinku)?
- Która postać Cię zawiodła (w tym odcinku)?
- Najlepszy/ulubiony moment/scena (z odcinka):
- Ocena odcinka w skali 1 do 10
Moja ocena 8,5
Ja odbieram te sceny, które wymieniłeś jako sympatie, szacunek, zauroczenie itp. Na pewno to nie jest typowa miłość jaką sobie wyobrażamy, przynajmniej ze strony Jamiego.
Napisałam, że Brienne nie zaprzeczyła temu i to mnie troche zdziwiło. Myślałam, że Brienne powie coś w stylu "Nie jestem w nim zakochana, ale go podziwiam i szanuje etc."
Dobrze odbierasz te sceny w przypadku jeśli myślisz o Jaimim ;) Z jego strony chodzi tylko o szacunek, sympatię, uznanie. Ale ze strony Brienne już chodzi o coś więcej - cholera, jestem facetem i nawet ja to widzę ;p
Dlatego ta scena mnie zdziwiła. Myślałam, że Brienne odpowie coś w stylu "nie kocham go, ale szanuje, podziwiem etc."
Może i ona sie w nim podkochuje, ale na szaleńczo zakochaną mi nie wygląda. Jamie (moim zdaniem) co najwyżej szanuje ją, stawia ją na równi ze sobą.
Według aktorki, Brienne nie zdaje sobie sprawy z tego, co czuję do Jaimego, właściwie dopiero gdy Cerei rzuca: kochasz go, ona uświadamia sobie, że to prawda, co dobrze współgra z książką, ZWŁASZCZA, że scenariusz odcinka pisał Martin. Co do Jaimego, to jest bardziej skomplikowane, bez spoilerów. Na ten moment, generalnie całą ich relację należy ciągle odbierać jako przyjaźń z obu stron, tylko, ze pod tą "przyjaźnią", jest coś więcej i to dotyczące obu tron. Jaime zaczyna zdawać sobie sprawę, że zależy mu na niej, w sposób, w jaki do tej pory zależało mu tylko na rodzeństwie. W całkowicie podświadomy sposób, przeraża go to, gdyż przez cale życie kochał tylko Cersei, a co ważniejsze był i ciągle jest zaślepiony w przekonaniu, ze tylko ona jest sensem i celem jego życia. Wszelka myśl, ze może jednak być inaczej, zmusiłaby go do całkowitego przewartościowania wszelkiego w co, do tej pory wierzył, więc, nawet bez pełnego udziału świadomości wypiera tą myśl. A więcej nikomu spoilerować nie będę, :)
Ciężko mi sobie wyobrazić, aby ktoś taki jak Jaimie mógł się zakochać w kimś tak brzydkim jak Brienne. Wiem, wiem, jest szlachetna, waleczna i zyskała uznanie w jego oczach, ale wciąż to tylko Brienne. A Jaimim pewnie nadal rządzą płytkie pobudki. No nic, zobaczymy co dalej - ciekawy jestem tych twoich tajemniczych zapowiedzi.
Nie wiem czy czytałeś, czy oglądałeś tylko serial. Ale Jaime jest jednym z nielicznych postaci dla, których wygląd akurat nie ma znaczenia. Owszem, widzi jak ktoś wygląda i nie omieszka tego wypomnieć, ale nie robi mu to różnicy. Nie możemy powiedzieć, ze Jaime kochał piękne kobiety, ponieważ przez całe życie kochał Cersei i tylko Cersei. Nie kochał jej dlatego, ze ta była piękna, tylko dlatego, ze, no cóż, że była jego siostrą. Gdyby Cersei nigdy nie była piękna, lub gdyby nagle została oszpecona, nie miałoby to dla niego znaczenia. Jaime ma poważne problemy emocjonalne, w tym problemy z zaufaniem. To nie jest tak, ze on nie pożąda innych kobiet, bo owszem jest sporo takich scen (właściwie nawet w scenie w wannie z Brienne ma wzwód), ale zawsze je odrzuca, ponieważ nie potrafi w żaden sposób związać się z kimś, z kim nie czuje więzi emocjonalnej. Jaime też jako jeden z bardzo niewielu potrafi dostrzec piękno w brzydkich osobach, wielokrotnie wspomina jak piękne oczy ma Brienne. Także jako jedyny w rodziny nie dyskryminował Tyriona, ze względu na jego wygląd, a wręcz przeciwnie z tego powodu czół w stosunku do niego silniejszy instynkt opiekuńczy i miał z nim silniejszą więź. Co więcej kilkakrotnie na początku swej przygody z Brienne, gdy jeszcze zdecydowanie jej nie lubił, wspomina, że w jakiś sposób przypomina mu Tyriona i z tego powodu współczuje jej, ale także odczuwa swoiste zainteresowanie jej osobą. W książce są też fragmenty, które raczej jednoznacznie wskazują na jego zainteresowanie Brienne jako kobietą, ale to już mogłoby podpadać pod spoiler.
Nie, ja tylko oglądam serial i z niego wnioskuję, więc zaufam Twojej opinii. Możesz rzucić jakimś spoilerem, nie obrażę się ;p
I jeszcze wracając do Cersei - bo mi się wydaje, że on ją kochał wyłącznie z powodu jej urody. No i może jeszcze z powodu tego, że pod względem mentalnym byli do siebie podobni. Ale to już czas przeszły. Aczkolwiek powtarzam - ja tylko wnioskuję z serialu, a tam są podane szczątkowe informacje.
Niewielkie spoilery.
Co do Cersei, raczej kiepsko mógł ją pokochać z powodu jej urody, a na pewno miałby problem z porównaniem jej z kimkolwiek innym, skoro ich pierwsze doświadczenia seksualne zaczęły się przed osiągnięciem przez nich 9 lat (nie ma w książce dokładnego wieku, ale wiemy, ze nakryła ich matka, która zmarła przy porodzie Tyriona, który jest 9 lat młodszy od bliźniaków). Oni zawsze spędzali ze sobą bardzo wiele czasu i byli niezwykle związani. Na początku byli do siebie tak podobni, ze wręcz zamieniali się ubraniami i zajęciami w ciągu dnia. W końcu doszli do etapu seksualnego poznawania swoich ciał i naśladowania zwierząt. Relacje seksualne Jaimego z siostrą nigdy nie były spowodowane jej urodą, a tym, ze od zawsze byli razem i właśnie ich wzajemną więzią. Na podstawie książek można też bardziej wnioskować, że to co między nimi zaszło, zaszło z inicjacji Cersei, gdyż to ona była bardziej śmiała i skłonna do ryzyka, Jaime był bardziej ostrożny i opiekuńczy w stosunku do siostry. Później też z powodu Jaime zgodził się wyrzec całego dziedzictwa i potencjalnej żony, wstępując do Gwardii Królewskiej by być blisko niej. Jaime też najlepiej ze wszystkich męskich postaci książki rozumie kobiety (co zapewne jest mocno spowodowane tym, że w młodości zamieniał się z Cersei miejscami, i tym jak silną ma z nią więź). Najbardziej też gardzi gwałcicielami (na to wpłynęło kilka zdarzeń w jego życiu i z tego powodu postanowił ochronić Brienne) i najsurowiej każe takowych wśród podwładnych mu ludzi. To, plus jego nabyte od rodziny przekonanie, ze jest lepszy od innych spowodowało, że postawił sobie niemal za cel życiowy, ze zawsze będzie tylko z Cersei i nigdy nie zdradzi jej w żaden sposób.
Ok, o Brienne. najbardziej enigmatycznie jak mogę. Jaime nigdy nie zdradził Cersei, ale reagował "poprawnie" na widok innych kobiet. Nawet w czasie sceny w wannie z Brienne miał wzwód. W tej scenie nie chodziło o to, że podniecił go widok akurat Brienne, ta scena pokazywała, że jego fizjologiczne reakcje nie są ukierunkowane tylko na ładne kobiety. W późniejszych książkach jest taka scena gdzie Cersei prosi go o pomoc, Jaime odmawia, zaraz po tym, o podobną pomoc prosi go Brienne - idzie za nią bez wahania. Wielokrotnie powtarza jak bardzo Brienne jest niewinna, potem, jest scena, gdy odrzuca próbującą się do niego dobrać prostytutkę, ta zadaje mu pytanie, co lubi u kobiet, na co odpowiada "niewinność" i oczywistym jest, że myśli o Brienne. Jest też scena gdy pobił pewnego gościa, który w jego obecności obraził Brienne. Dużo jest takich fragmentów. Poczekaj na serial, a zobaczysz, :D Najbliższa interesują c scena w tym zakresie będzie w 4 odcinku, :)
Ooo się rozpisałaś, dziękuję ;) Teraz trochę inaczej będę patrzyła na tą parę - Jaimie i Cersei.
Ale ładnie opisałaś relacje bliźniaków, gratuluję przenikliwości ;)
Ja też uważam, że Jaime nie kochał Cersei tylko za urodę. Pomiędzy nimi była bardzo silna więź, choć w pewnym momencie oparta chyba na myśleniu życzeniowym. Jest taka scena, w której Cersei opowiada o tym, jak przy narodzinach Jaime trzymał jej stopę - że narodzili się razem i że umrą razem. Ale na pierwszy rzut oka widać, że w tym "związku" to Cersei jest silniejsza - jest bardziej bezwględna, a poza tym okrutna, żądna władzy i wyrachowana. I myślę, że to fascynowało Jaimego - jej siła, drapieżność, duma, upór. W Westeros jest niewiele takich kobiet, większość to potulne żonki swoich panów mężów. On Cersei silnie idealizował, była dla niego wcieleniem lwicy, niebezpiecznej, pięknej femme fatale. I dlatego pozwalał się jej manipulować, ignorował jej wady. "Things I do for love" :P Dół, jaki ma po odkryciu jej zdrad, kłamstw i po odrzuceniu przez nią, nie polega na tym, że nie może już posuwać seksownej babki - chodzi o to, że zawaliła mu się pewna wizja świata. Btw, czy możliwe, żeby to Jaime był valonqarem?
Co do Cersei, to ja trochę nie mogę rozkminić co ona czuje do Jaimego. Z jednej strony, brzęczy o tym, że są jednością, a z drugiej bujała się w Rhaegarze i mocno przeżyła odrzucenie. I w takim wypadku, Jaime wypada jak nagroda pocieszenia. Poza tym, wyraźnie widać, że był dobry tylko wtedy, gdy się z nią zgadzał i popierał jej działania - a jak nie, to fora ze dwora (dosłownie :P)
Zgadzam się też z tym, że stosunek do Tyriona, świadczy o tym, że wbrew pozorom Jaime nie oceniał książek po okładce. Jako jedna z niewielu osób okazywał Tyrionowi ciepło i sympatię, był chyba do niego autentycznie przywiązany, nie raziło go to, że brat jest karłem.
Co do valonqara (ja się tego nigdy pisać nie nauczę) to wiele osób wręcz nie uznaje innej opcji niż to by był to Jaime. Mały brat = młodszy brat, wielokrotnie było podkreślane, że Cersei urodziła się pierwsza. Ale ja bym nie chciała by to był Jaime... To by go zniszczyło...
Co do uczuć Cersei. Ona od zawsze czuła się wielce pokrzywdzona, że to ona ma pełnić rolę kobiety, gdy Jaime, który jest od niej łagodniejszy, mniej bezwzględny i w ogóle w jej mniemaniu gorszy, ma mieć wszystko. Pewnie chciałaby go z tego powodu nienawidzić, ale ciężko niedowidzieć kogoś, kto kocha cię, troszczy się o ciebie i zrobi dla ciebie wszystko, kogoś kto zgadza się na wszystkie twoje żądania. Więc Cersei wpadła na lepszy pomysł, zawsze pragnęła być Jaimem, więc postanowiła w jakiś sposób tak kształtować go do swoich potrzeb, tak go kontrolować, by był tym, kim ona nie mogła, a pragnęła. To tak jak matki, z niespełnionym marzeniem zostania baletnicą, sportsmenką, lekarzem, etc. które na siłę zmuszają swoje dzieci by stały się tym, kim one być pragnęły. Dodatkowo wykorzystywała go do swoich potrzeb, no i LUBIŁA uprawiać z nim sex, jak wielokrotnie wspominała tylko z nim było jej dobrze. Moim zdaniem tu nie można mówić o miłości, a raczej o zależności i silnej potrzebie posiadania drugiej osoby.
Ja też bym nie chciała i zgadzam się - to by go zniszczyło.SPOILER SPOILER SPOILER Myślę, że wtedy nadszedłby też jego koniec - słowa Cersei, że razem przyszli na świat i razem z niego odejdą, wydają mi się prorocze. Sądzę, że Jaime nie ma już zbyt wiele do roboty w sadze, więc jego czas się zbliża - albo wykończy go Kamienne Serce, albo, jeśli z tego się jakoś wykaraska, umrze razem z Cersei np. popełni samobójstwo po jej zabiciu.
Hah, jeśli kiedykolwiek czułam choć odrobinę współczucia dla Cersei, to tylko dlatego, że jako kobieta była faktycznie mocno pokrzywdzona przez panujące w Westeros stosunki społeczne. Martin wrzuca takie genderowe rozkminy, o tym, jak inaczej traktowano małą Cersei przebraną za Jaimego :P Stąd chyba to jej parcie na władzę, dominację, ustawianie wszystkich po swojemu - rekompensta za normalniejszą realizację, chęć udowodnienia całemu światu, że kobieta TEŻ POTRAFI.
Tak poza tym, to chyba jedyną rzeczą jaką Cersei naprawdę kochała, była władza.
"Tak poza tym, to chyba jedyną rzeczą jaką Cersei naprawdę kochała, była władza."
ciężko się nie zgodzić.
Nawet jej osławione ukochanie dzieci, które nawet w serialu komplementuje Tyrion, czy było takim w rzeczywistości? Przykład: Cat jest gotowa na wszystko, żeby ratować dzieci, nawet uwalnia Jamiego - a na Krwawych Godach krzyczy, miota się, grozi, błaga, byle uratować Robba. A kiedy on jednak umiera - uchodzi z niej cała wola walki, chęć życia.
Cersei była gotowa zabić własne dziecko, niż negocjować, błagać na kolanach Stannisa o życie chociaż dla niego, a w chwili śmierci Joffa? Nie robi nic, nie woła po medyka, Maestera (który jest widoczny dopiero co cały uśmiechnięty koło Varysa ^^), tylko mamrocze "mój syn" i bardziej się skupia na Tyrionie, niż na ratowaniu dziecka.
Tak, jej prawdziwą miłością jest władza. Ta WIDOCZNA władza. Podziwiam inteligencję Oberyna, że wiedział dokładnie GDZIE uderzyć, żeby ja wkurzyć, kiedy powtarzał "former queen" :D
"ak, jej prawdziwą miłością jest władza. Ta WIDOCZNA władza. Podziwiam inteligencję Oberyna, że wiedział dokładnie GDZIE uderzyć, żeby ja wkurzyć, kiedy powtarzał "former queen" :D"
xD
Heh, szczerze, ja też nie wiem, po czym serialowa Cersei poznała, że Brienne jest zakochana w Jaimem. W książce jest wplecione kilka delikatnych sugestii, że tak może być, ale w serialu, nic takiego się nie pojawiło, ich relacja wygląda na przyjaźń zbudowaną na wspólnych traumatycznych doświadczeniach i posiadaniu długów względem siebie. I odkryciu prawdziwej twarzy tego drugiego. Co nie zmienia faktu, że dla mnie Brienne podkochująca się w Jaimem jest jak najbardziej prawdopodobna - biedna ma upodobanie do mężczyzn, u których nie ma szans ;) Oby tylko HBO nie wymyśliło im jakiegoś soczystego romansu ;)
No też się zastanawiałam jak Cersei poznała, że Brienne jest zakochana. Raczej Jamie nie dał jej tego odczuć, bo jak dobrze pamiętam w 1odc 4sezonu bajerował Cersei, żeby się z nia troche "pougniatać" :D
Cersei to wredne babsko, każdego nienawidzi, do każdego ma wąty, a w przypadku Jaimego zaczyna się zachowywać jak pies ogrodnika :P Może ona uważa, że Jaime jest tak piękny, że nie jest możliwe, żeby jakaś kobieta się w nim nie zadurzyła? I tak a priori założyła, że Brienne się w nim podkochuje? ;) A może po porostu chciała dokopać nieładnej dziewczynie i poprawić sobie humor, bo Margaery ją deklasuje? :D
Jaime nie miał jej czego dawać odczuć, bo moim zdaniem i w książce i w serialu darzy Brienne sympatią i szacunkiem, laska mu imponuje, ale kobiety to on w niej nie widzi :) Lubię tę ich trudną przyjaźń i nie chciałabym żeby zniszczyli ją romansem.
Owszem, widzi w niej kobietę, nie chcę tu spoilerować, ale jak chcesz poszukam odpowiednich cytatów.
Nie musisz, chyba już skojarzyłam. Mówisz o jego reakcji, na widok Brienne wynurzającej się kąpieli? Hm, sam się mocno zdziwił, to była czysta biologia, mechaniczna sprawa :P Nie patrzy na nią, jak na Cersei czy tę pannę w łożu jakiegoś tam lorda, która do niego dość bezpośrednio zarywała. Uważa, że Brienne jest brzydka, nieatrakcyjna i mówi jej to dość często. Kobietą jest dla niego pod względem czysto biologicznym, nie romansowo-romantycznym :P
Ależ nie chodzi mi o tą scenę, nie twierdzę by w tym momencie jego wzwód miał związek akurat z tym, ze jest tam Brienne, ma związek z tym, ze jest tam akurat kobieta. W tym momencie nie pokazuje to jego sexualnego zainteresowania konkretnie Brienne, a jedynie to, ze poprawnie reagował na widok kobiet, bez względy na ich wygląd, pokazuje to też, że jego wierność w stosunku do Cersei nie jest spowodowana tym, że tylko jej pragnie, a tym, że tylko ją kocha. Poszukam tych fragmentów, :)
Poszukaj, jeśli możesz, bo naprawdę nie mogę sobie nic takiego przypomnieć :)
Btw, zawsze mnie wzruszał i wkurzał jednocześnie stosunek Jaimego do Cersei ;) Bo z jednej strony chłopak naprawdę kochał tą zakłamaną szmatę, a z drugiej strony - no jak mógł być tak kosmicznie ślepy...
Ok, z tego co kiedyś pisałam w tym temacie wklejam fragmenty mojej dawnej wypowiedzi dla pewnego forum), bo książek nie mam przy sobie (SPOILERY Z KSIĄŻEK!):
1) Zacznijmy od sceny gdy daje jej Oathkeepera, po czym nagle każe jej się wynosić: "- Wiem, co myślałaś. - Jaime poczuł nagle, że ma dość jej widoku." - nie będę cytować całości, ale zaskakujące, jak szybko nagle próbował się jej pozbyć. Gdyby traktował ją jak przyjaciółkę, ta scena byłaby bez sensu. Wydaje mi się, że go zaskoczyły uczucia, które się w nim do niej budziły, i przestraszyła ich obecność, bo nigdy nie podejrzewał, że może czuć coś takiego do kogoś, kto nie jest Cersei. Co ciekaw, zawsze w jakiś sposób na niego wpływało, gdy nazywała go "Królobójcą", gdy mówili to inni, miał to w głębokim poważaniu. I jeszcze do tej sceny: "Nie chcę cię już więcej widzieć. - Jaime... - Królobójco - przypomniał jej." - i nagle taka zmiana... dla mnie to wygląda jak klasyczne wyparcie "nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego, więc daj mi lepiej powód bym Cię nie lubił". Na potwierdzenie tego, ze mu na niej zależy. Po tym jak Brienne wychodzi długo siedzi myśląc, po czym otwiera Białą Księgę, gdzie zapisuje fragment na swój temat z szczególnym uwzględnieniem jej osoby.
2) Chyba n-krotnie powtarza jakie to ona ma piękne oczy, a także za każdym razem próbuje, niemal na siłę doszukać się w niej czegoś atrakcyjnego: "Jaime pomyślał, że dziewka wygląda tak samo brzydko i groteskowo jak zawsze. Znowu ktoś ubrał ją w kobiece stroje, lecz ta suknia pasowała na nią znacznie lepiej niż obrzydliwy, różowy łach, który kazał jej nosić kozioł. - W niebieskim ci do twarzy, pani - zauważył. - Ten kolor pasuje do twoich oczu. Oczy ma naprawdę zdumiewające.". Wygląda to jakby niemal sam próbował się przekonać, że nie jest taka zła.
3) Fascynujące jest to, jak często porównuje ją do Cersei, ok niby nic w tym dziwnego, tylko z Cersei był, ale po co miałby kogoś do niej porównywać, jeśli w jakiś sposób nie byłby zainteresowany? Zwłaszcza, że innych kobiet nie porównywał do siostry "Brienne była znacznie bardziej włochata od jego siostry", co więcej, często, te porównanie, na przekór, właśnie pokazują tą jej "lepszą" cechę: "Brienne złapała go, nim zdążył upaść. Jej pokryte gęsią skórką ramię było zimne i mokre, była jednak silna i bardziej delikatna, niż się spodziewał. Jest delikatniejsza niż Cersei"
4) Jaime ma coś takiego, co ja nazywam syndromem "Brienne jest moja". A polega to na tym, że wydaje się uznawać, że mu to wolno ją obrażać ("dziewko!"), a jak ktoś inny to zrobi, to jest wpi***ol: "- ...na widok nagiej Brienne przerażony niedźwiedź mógłby uciec. Connington ryknął śmiechem. Jaime tego nie zrobił. [...]- Widzę, że niedźwiedź był mniej włochaty od tego wybryku... Jaime zdzielił go złotą ręką w gębę tak mocno, że drugi rycerz poleciał w dół po schodach. Lampa wypadła mu z rąk i pękła. Płonący olej rozlał się na ziemię. - Mówisz o szlachetnie urodzonej damie, ser. Masz mówić po imieniu. Masz mówić "Brienne"." Warte odnotowania, że całkiem podobny "syndrom" przejawia w stosunku do Cersei.
5) To co pamiętam i dodaje to teraz. Wielokrotnie powtarza jak bardzo Brienne jest niewinna, potem, pod koniec 4 tomu, gdy odrzuca próbującą się do niego dobrać prostytutkę, ta zadaje mu pytanie, co lubi u kobiet, na co odpowiada "niewinność", nie mam książek jak mówiłam, ale w tym fragmencie oczywistym jest, ze myśli o Brienne.
6) Ostatni rozdział "Uczty..." rozdział z "Tańca...". Jaime dostaje list od Cersei, gdzie ta prosi go o pomoc, zdaje sobie sprawę, że nie wygra, i nie chce za nią ginąć, pali list. Zaraz po tym przychodzi do niego z identyczną prośbą Brienne, a on bez pytania i bez wahania idzie z nią.
7) Jest kilka takich fragmentów, Jeden gdy Cersei zleca Złotym Płaszczą szukanie Tyriona w burdelach. Jaime zastanawia się, ile bękartów przyjdzie na świat w wyniku tych poszukiwań, po czym od razu jego myśli przeskakują w kierunku Brienne, dla mnie to dość sugestywne, :)
8) Wielokrotnie myśli o niej gdy się rozdzielają, a nawet jest fragment, który brzmi jak modlitw o nią "Ojcze daj jej siłę", jak wiemy, Jaime od wielu lat się nie modli.
9) Jaimemu zależy na Brienne, a co więcej zależy ma na jej opinii na jego temat: "Gdy Balon Swann i dwanaście złotych płaszczy odprowadzali Brienne, jej wielkie niebieskie oczy pełne były urazy. Powinnaś słać mi całusy, dziewko - chciał jej powiedzieć. Dlaczego, do cholery, wszystko, co robił, zawsze interpretowano błędnie?""
To z tego co pamiętam, cytatów było dużo więcej, spróbuję jeszcze coś wrzucić gdy tylko znajdę.
1) Przeczytałam sobie ten fragment. Jeśli spojrzeć na słowa i myśli Jaimego z takim konkretnym założeniem no to sytuacja się trochę zmienia. Ale za pierwszym razem odniosłam wrażenie, że kazał jej się wynosić, bo go zirytowała podejrzeniami - chłopak przechodzi w końcu kryzys egzystencjalny, do którego Brienne całością postawy trochę się przyczyniła.
2) Z tymi oczami nie doszukiwałabym się wielkich podtekstów. Nawet Catelyn myśli sobie że Brienne ma ładne oczy. Dla mnie te uwagi o jej wyglądzie są takie raczej na luzie - ot, widzę i komentuję w głowie.
3) Ja też zauważyłam te uwagę o delikatności. Ale bardziej potwierdziło to obraz Cersei, jaki mam w głowie - zimnej, niewyżytej suki ;) Co nie znaczy, że Jaimemu delikatność Brienne się nie spodobała ;)
4) Fakt, z tym coś jest na rzeczy. Ale czy to musi od razu oznaczać pociąg? Czy to nie jest raczej oznaka szacunku, sympatii, przywiązania? On jest do niej przywiązany, ale moim zdaniem jak do przyjaciela. A przecież nikt nie zniósłby, gdyby obrażano jego przyjaciela. Kurczę, po raz kolejny uderzyło mnie jak skomplikowaną postacią jest pan Królobójca :D Dlatego tak bardzo go lubię - balansuje na granicy, trudno sklasyfikować jego pobudki, cele, uczucia.
5) Myślę, że odpowiedź jaką dał prostytutce, była sarkastyczna i chodziło mu o to, żeby dała mu spokój, bo on tu przyjechał zamki zdobywać, a nie migdalić się po kątach ;) Poza tym, myślę, że on chyba chce zachować wierność Cersei.
6) Wiesz, w końcu sam wysłał Brienne na niebezpieczną misję - która zresztą miała być dla niego szansą na rehabilitację. Ciekawe, że Jaime chyba nie rozumuje w kategorii: "biedna Sansa, szkoda, żeby ją ukatrupili, zrobię to, co właściwe", tylko myśli o sprawie zadaniowo, jak o narzędziu do odzyskania honoru. Zabolało mnie to jak Brienne go potraktowała w "Tańcu...". Wiem, że okoliczności itp. ale mam nadzieję, że ma jakiś plan w zanadrzu i nie zaprowadzi go na rzeź :/
7) Tego akurat w ogóle nie pamiętam.
8) Moim zdaniem myśli, jak o przyjacielu, którego naraził na niebezpieczeństwo.
9) To prawda, zależy. Ale wydaje mi się, że w takim stopniu o jakim już pisałam. Dziewczyna imponuje mu hartem ducha, czystością moralną, siłą, odwagą, wiernością, umiejętnościami szermierczymi. Myślę, że przypomina mu siebie samego sprzed wielu lat, sprzed tej nieszczęsnej afery z Aerysem. I podziwia w Brienne to, że ją zło świata nie złamało, tak jak jego. Jego cynizm i rozgoryczenie przegrywa z jej szlachetnością, udowadnia mu własną słabość. I to go jednocześnie wkurza i ujmuje.
Poza tym, starała się nim opiekować, bronić go przed Komediantami. I sam, zupełnie nieoczekiwanie ją obronił - zrobił coś kompletnie nieegoistycznego. Lubi ją, szanuje, podziwia, jest mu bliska, Pierwsza osoba, przed którą się otworzył. Która widzi w nim człowieka a nie kłamliwego Królobójcę, maszynę do budowania chwały rodu czy chłopca na posyłki. Może mógłby ją pokochać. Ale na razie nie ma jasnych dowodów, na to, że coś tam do niej czuje. Za to od groma jest dowodów na to, że Brienne podkochuje się w Jaimem.
Dzięki za wysiłek. Fajnie jest porozkminiać takie rzeczy :)
Miałam podobne odczucia po przeczytaniu książek . Bardzo trafne są Twoje spostrzeżenia. Tak, jak zauważyłaś - niektóre uczucia towarzyszące naszym bohaterom są ukazane dość subtelnie i w pewnych zdarzeniach lub wypowiedziach można doszukać się "drugiego dna".
Nie wyobrażam sobie, żeby księciunio złoty włos umizgiwał się do kobiety tej postury (herod baby) jakieś to dla mnie nienaturalne. Jemu bardziej pasuje jakaś krucha, blond piękność :)
btw. Śmiesznie wyglądały Cersei i Brienne w tej scenie - Brienne niczym Hodor, a Cersei przy niej taka kruszynka.
Ogólnie do Brie nic nie mam, jest całkiem ok.
"Księciunio złoty włos" ! xD Nigdy już o tym nie zapomnę xD
No dziwnie by razem wyglądali, ale Jaime nie jest wcale jakimś płytkim kobieciarzem, lecącym na ładną dupę i cycki ;) Można odnieść takie wrażenie, bo Cersei jest pięknością, ale jego fascynacja nie była tylko erotyczna, jak słusznie zauważyła Ayesha12. Może Jaime byłby w stanie Brienne pokochać? Nie umiem powiedzieć. Jest do niej w pewien sposób przywiązany, mam wrażenie, ze ona jest jego pierwszym przyjacielem od lat, a może pierwszym w życiu?
Bez urazy, ale jeśli tak myślisz, to akurat nie rozumiesz postępowania i zachowania Jaimego.
Moim zdaniem po przygodach z Cersei i Birenne on sam za bardzo nie wie jak ma postępować. Ale widać w jego postaci przełom. Może stał się bardziej dojrzały i postrzega sprawy pod innym kątem.
"I ten jej krzyk na końcu odcinka, że to Tyrion zrobił i żeby go pojmać. Miałam ochotę podejśc do niej, wytargać ją za kudły i krzyknąc żeby zamknęła tą gębę. Poważnie, NIENAWIDZE JEJ. "
Tak, bo Ty zdecydowanie na jej miejscu podejrzewałabyś kogoś innego....
No, może byłby na liście moich podejrzanych, ale nie darłabym się od razu, że to on. Masa ludzi nienawidziła Joffa i pragnęła jego śmierci i Cersei o tym doskonale wiedziała, a poza tym powinna zdawać sobie sprawę też z tego, że jakby karzeł chciał go otruć to od razu podejrzenia padłyby na niego, także raczej wolałby tego nie robić. No i naprawde nienawidze tej baby i za każdym razem denerwuje mnie jej pojawienie się na ekranie, więc w tej sytuacji nie było inaczej, a jeszcze to, że skazała praktycznie na śmierć jedną z moich ulubionych postaci podsyciło jeszcze moją nienawiść.
No nie wiem czy masa ludzi przekonała Cersei prosto w oczy, że jest w stanie zabić Joffa i zgwałcić Tommena, i że będzie to wtedy, kiedy się najmniej będzie tego spodziewać.... Masa ludzi też nie groziła śmiercią królowi przy świadkach. To, że masa ludzi mówiła być może innym, że nienawidzi Joffa i pragnie jego śmierci (a zdarzyło się to parę razy Tyrionowi) nie oznacza, że ma w ogóle dostęp do króla. On się tak podłożył nie tylko Cersei, ale i innym, że prawdziwi zamachowcy od razu wiedzieli, że to on w pierwszej kolejności będzie oskarżony. I żeby jeszcze wzmocnić ten efekt, zabrali Sansę z KP.
Ja rozumiem, że Cię ona denerwuje czy jej nawet nienawidzisz, czy też że Tyrion jest jedną z Twoich ulubionych postaci, ale przydałoby sie trochę mimo wszystko obiektywizmu ;)
No... masz rację. To co Tyrion wygadywał i jeszcze to, że zabrali Sansę tylko wzmocniło efekt, nie patrzyłam pod tym kątem na to, bo dla mnie po prostu Cersei jest nie do zniesienia i wiesz, jak się czegoś nienawidzi to tylko się szuka wymówki żeby była jeszcze gorsza, że tak powiem :P
Więc, patrząc obiektywnie, tak, jak najbardziej mogła pomyśleć, że Tyrion to zrobił itp, ale mogłaby też wziąć pod uwagę jakichś innych kandydatów. np.że to tylko Sansa, a nie Tyrion, skoro on został i gapił się jak idiota na to wszystko, a jego żona nagle żniknęła. Oczywiście ma też podstawy, żeby myśleć tak jak teraz właśnie, że to ta dwójka, a Sanda zniknęła i olała Triona a on został na lodzie czy coś :P
Dlatego właśnie będzie proces, bo o winie Tyriona bezsprzecznie przekonana jest jedyne Cersei, ale najważniejszym tego powodem - moim zdaniem - jest to, co on jej powiedział na ten temat prywatnie, w książce zostało nawet podkreślone, że cieszył się z tego, że ona mu uwierzyła.
Ona myśli, że oni zrobili to razem, a potem Sansa uciekła, no a Tyrion po prostu nie zdążył uciec ;)
No tak, patrząc na to, to Tyrion w ogóle nie ukrywał się z tym, że nienawidzi Joffreya. Pamiętam w sumie tez, że groził jej otwarcie. A w książce pewnie jeszcze więcej było tych aluzji i wspólnych groźb i w ogóle, co pozwala lepiej zrozumieć punkt widzenia Cersei.
Poza tym po tym jak podbiegła do Joffreya, była też zdenerwowana i zrozpaczona więc trochę impulsywnie też pewnie działała i jej pierwszą myslą był po prostu Tyrion. No bo cóż, wiele mozna powiedzieć o tej babie, mimo że jej nienawidzę, to kocha swoje dzieci i chce dla nich jak najlepiej. Mimo to, często nie potrafię patrzeć na jej zachowanie obiektywnie, bo po prostu moją pierwszą myslą jest ''zamordować'' :P
Już dawno żaden odcinek Gry nie przyniósł mi tyle autentycznej frajdy! :D
Rewelacyjne otwarcie. Baśniowy las, po którym radośnie hasa sobie dwójka roześmianych dzieci. I cios siekierą między oczy, gdy okazuje się że hasającym jest Ramsay Snow, a hasanie to sadystyczne polowanie na dwunożną zwierzynę. Plus dla twórców, że nie pokazali rozrywania dziewczyny przez psy - samo zbliżenie na twarz Theona i dźwięki dały świetny efekt grozy.
Śniadanko braci Lannister - takich scen brakowało w książce! :D Fajna dynamika między postaciami, smutek, ironia, trochę śmiechu i wspólne poczucie bycia w*dymanym przez życie. Frustracja, smutek, poczucie upokorzenia Jaimego i żarty, współczucie, próby poprawienia bratu nastroju w wykonaniu Tyriona. Szkoda, że tak się to później potoczy...
Boltonowie - strasznie przyspieszyli wydarzenia z książki ;) Roose - zimnokrwisty sukinsyn, Tywin wersja beta. Ramsay na razie nie jest nawet w połowie tak przerażający, jak w książce. Fajne relacje między tatusiem a synkiem, widać, że jeden gad wart drugiego. Scena, gdy Theon dowiaduje się o śmierci Robba - bardzo dobra. Dobry pomysł na pokazanie prania mózgu, jakie mu zrobiono.
Joffrey - http://media.tumblr.com/tumblr_lzm3h722c21r3ul7m.gif Mam ochotę otworzyć wino. W scenie śmierci szczerzyłam się do ekranu jak głupia, wydając jednocześnie radosne okrzyki. Bardzo dobra charakteryzacja. Miło patrzyło się na rozpacz Cersei. It sounds like justice ;)
Wesele wyszło w miarę fajnie, choć nie było tego przepychu i ekstrawagancji, co w książce. Na powietrzu, kolorowo, ale z taką gęstą, burzową atmosferą, czającą się po kątach. Aktorstwo chłopaka grającego Joffa było super, będzie mi go brakowało.
Scena z karłami - wulgarne, prymitywne widowisko, śmieszące tylko gnidowatego Joffa, rozkochaną w nim mamusię i tępą tłuszczę. Niesmak, irytację, wk*rw, rozpacz pozostałych postaci świetnie rozegrano, podkręcając napięcie o kilkanaście stopni. Na chwilę jakby spadły maski, pod wpływem szoku na twarzach odmalowały się skrywane emocje. Poor Sansa, poor Tyrion, poor Loras.
Oberyn Martell - coraz bardziej przekonuję się do serialowej Czerwonej Żmii. Charakterne to, bezczelne, trujące, mściwe, zadowolone z siebie, buduje atmosferkę gdziekolwiek się pojawi :D I to wszystko ułożeniem ciała, uśmieszkiem i ostrym akcentem. Szermierka słowna z Tywinem i Cersei - 2:0 dla Oberyna :D
Smakowity dialog Lorasa z Jaimem :D Cóż, Jaime zapomniał, że róże mają ciernie :D
Margaery - szczwana lisica, nieodrodna wnusia Oleny, tak cudownie gra swoją rolę, manipuluje Joffem i podgryza Cersei :D
Minusy:
- where the f*ck is Ilyn Payne?! Lubię Bronna, cieszę się,, że będzie go jeszcze więcej, ale zastanawiam się, czy wprowadzenie go w charakterze nauczyciela Jaimiego za bardzo nie zmieni fabuły.
- o co chodzi z Shae? :/ Scena "pożegnania" wypadła słabo, płacz był mega sztuczny, jak i gra tej aktorki w ogóle. Nie podoba mi się, że robią z niej jakąś męczennicę za miłość. Straszliwa sztampa, nie tak to miało być :/
Aktor grający Ilyn Payne'a (ponoć) zmaga się chorobą nowotworową, więc wprowadzli Bronna w jego sceny.
"o co chodzi z Shae? :/ Scena "pożegnania" wypadła słabo, płacz był mega sztuczny, jak i gra tej aktorki w ogóle. Nie podoba mi się, że robią z niej jakąś męczennicę za miłość. Straszliwa sztampa, nie tak to miało być :/"
mam tak samo. Shae była spoko w poprzednich sezonach - była na swój sposób mądra i na pewno nie była prostą dziewuchą. Teraz zachowuje się, jakby rozumu nie miała. Jest ślepa i tępa, skupiona tylko na tu i teraz i zaspokajaniu podstawowych potrzeb w związku damsko-męskim. Przecież Shae nie była głupia - dlaczego więc teraz odstawia sceny, ryzykuje swoim i czyimś życiem i domaga się od Tyriona czegoś, czego on jej teraz dać nie może! Do tego jej poziom arogancji jest niewspółmierny do tego, jaki był wcześnie, a także do sytuacji i do jej pozycji. Te sceny zazdrości wyglądają, jakby Shae nie zdawała sobie sprawy z tego, kim jest, ani gdzie jest.
Do tego jest ślepa na stan w jakim znajduje się Tyrion, a przecież widać gołym okiem, że nie jest z nim okej.
Tak że zgadzam się z tą szlachetną męczennicą za miłość, zgadzam się ze sztucznym płaczem - zawsze mnie śmieszą te bezłzowe beki, kojarzące się z dziećmi próbującymi wymusić kolejne ciuciu. Płacz oznacza łzy, mokre policzki, a nawet gile z nosa! :D A nie udawanie szlochu byle się mejkap nie rozmazał.
Pytanie: ile razy widzieliśmy schemacik "kocham cię ale muszę cię odepchnąć dla twojego własnego dobra, grozi ci niebezpieczeństwo, o którym nie pogadamy jak dorośli ludzie próbując znaleźć rozsądne rozwiazanie, bo oboje jesteśmy emo, dlatego będę okrutny i powiem straszne rzeczy, po których ty uciekniesz wstrząsana szlochem, a ja zrobię coś głupiego i destrukcyjnego dla kruchych i najlepiej szklanych elementów wyposażenia wnętrz, żeby ukoić mój ból".
"Pytanie: ile razy widzieliśmyschemacik "kocham cię ale muszę cię odepchnąć dla twojego własnego dobra, grozi ci niebezpieczeństwo, o którym nie pogadamy jak dorośli ludzie próbując znaleźć rozsądne rozwiazanie, bo oboje jesteśmy emo, dlatego będę okrutny i powiem straszne rzeczy, po których ty uciekniesz wstrząsana szlochem, a ja zrobię coś głupiego i destrukcyjnego dla kruchych i najlepiej szklanych elementów wyposażenia wnętrz, żeby ukoić mój ból".
Jak zwykle trafna analiza fabuły :D Problem w tym, że widzieliśmy zbyt wiele razy. Ja za Shae książkowo-serialową specjalnie nie przepadałam, ale teraz zaczęła mnie potwornie irytować i nudzić. No i nie podoba mi się aktorka. Zniesmaczyły mnie szlochy, fochy, łkania - to takie fabularne pójście po linii najmniejszego oporu, wciśnięcie widzom oklepanego schemaciku. A GoT od takich wyświechtanych bzdurek zwykle stroniła.
W książce jej wątek rozwija się zdecydowanie ciekawiej, bardziej wrednie. Może jakimś cudem wrócą do pomysłu książkowego,ale jak - to ja już nie wiem, skoro Bronn się zaklinał że zapakował dziunię na statek. Chociaż, najemnikom podobno nie wolno ufać :D
Jest cholernie mało aktorów potrafiących przekonująco płakać. I chyba żaden z nich nie zasilił obsady GoT ;)
Mi naprawdę Shae nie przeszkadzała w poprzednich sezonach, wręcz odbierałam ją pozytywnie - uspokoiła Tyriona, który znalazł przy niej wytchnienie, miała jakiś taki szacunek do siebie, mimo swojej profesji i po prostu była ok.
Pierwszy zgrzyt pojawił się niestety już w poprzednim sezonie iw scenie zazdrości w związku z ożenkiem. Ale myślałam, że to było przejściowe.
Mam wrażenie, że za bardzo urabiają ją na dwudziesty pierwszy wiek :D zapominając, że prostytutka z realu Westeros raczej nie cudowałaby w taki sposób, bo chyba KAŻDY wie, że są takie sprawy jak ród, koneksje, zależności familijne, płodzenie potomków, dziedziczenie, polityka, ogromne majątki, tytuły itd. I im wyżej stoi ktoś na drabinie społecznej, tym jest bardziej uwikłany w tę pajęczynę zależności. A Tyrion jest byłym Namiestnikiem, wujem króla i pochodzi z jednego z najważniejszych rodów.
Czy Shae jest aż tak tępa, że tego nie rozumie?
Dokładnie. A ta idiotka jeszcze piszczała coś o tym, że nie boi się Cersei i Tywina. Czyli służąca i ex prostytutka ma gdzieś królową regentkę i namiestnika królestwa, bo przecież "jakoś sobie z nimi poradzą". To była jedna z najgłupszych scen w całym odcinku, nie wierzyłam własnym uszom kiedy dawała swój speech. Dostaje dom i utrzymanie w Pentos (o bezpieczeństwie nie wspominając) po czym odrzuca to wszystko bo....Właściwie bo co? Bo we dwójkę z Tyrionem rozwalą całe Westeros? Scenarzyści totalnie popłynęli, zero realizmu :((.
SPOJLER Z KSIĄŻKI
Ja oczywiście widzę, w jaki kierunku to płynie znając mnie więcej spojlery :D tylko że dla mnie to wygląda jakby najpierw twórcy próbowali stworzyć jedną Shae, taką, żeby ją widzowie polubili: fajną, zadziorną, sprytną i przede wszystkim szczerze kochającą ulubieńca publiczności, po czym nagle w 4 sezonie uświadomili sobie, że przecież pasuje teraz zrobić z Shae kogoś bardzo niefajnego Wiadomo Po Co :) I klops - co tu robić, skoro pokierowaliśmy tę postać w pewnym kierunku? I to co się dzieje od dwóch odcinków to jest takie niezręczne zawracanie rzeczki, próbując ją zmusić do popłynięcia innym korytkiem, ale niestety jest (dla mnie) jasne, że jest to troszku sztuczne i nieprawdziwe.
A najdziwniejsze jest to, że gdyby Shae i Tyrion postąpili zgodnie z poprzednimi swoimi zachowaniami, to obyłoby się bez fochów, bez scen zazdrości (skoro sama Shae widzi, że nie zanosi się na konsumowanie małżeństwa^^) i gdyby razem się dogadali, przeczekali ten czas, zaufali sobie (podobno się tak bardzo kochają..), to wylądowaliby w końcu w wygodnym dla wszystkich, cichym, nie wadzącym nikomu, odwiecznym trójkącie kochanka- mąż-żona. I obyłoby się bez zwracających uwagę otoczenia scen i nastolatkowych ucieczek z pokojów z dramatycznych trzaskiem drzwi.
Chyba powinni zaplanować Shae inaczej z myślą o jej roli :) Tak myślę.
Jeśli wątek Shae zostałby rozwiązany po książkowemu, to taka żonglerka jej wizerunkiem miałaby trochę sensu. Kurcze, nie chcę rzucić spoilerem i nie wiem jak to oględnie napisać. Po prostu wniosek odnośnie tego, na czym Shae zależało mógłby nie być zbyt radosny. Ale na razie laska faktycznie zachowuje się jak nierozgarnięta smarkula, z motylami w brzuchu, nie będąca w stanie dodać dwa do dwóch. Nie wiem, jakim cudem ona nie ogarnia, że Tywin i Cersei utopiliby ją w łyżce wody, gdyby dowiedzieli się o jej istnieniu :/ I nie mam pojęcia, dlaczego sprytny i wybitny Tyrion nie był w stanie jej tego wytłumaczyć.
"Jeśli wątek Shae zostałby rozwiązany po książkowemu, to taka żonglerka jej wizerunkiem miałaby trochę sensu."
SPOILER SPOILER KSIĄŻKA
Masz na myśli to, że zraniona odrzuceniem Shae zechce się zemścić i zdradzi Tyriona? Bo ja to właśnie widzę kierowane do tego celu. Na skróty i po łebkach i udając, że pewne rzeczy nie miały miejsca, ale.. tak, prowadzone w tym kierunku :) Mam podejrzenie jak do tego dojdzie :)
SPOILER SPOILER SPOILER KSIĄŻKA
Tak, zdradzi Tyriona. Tyle, że w książce Tyrion jej nie odrzucił, więc kwestia zemsty nie wchodzi w grę. Natomiast jeśli w serialu Shae go zdradzi, to będzie to najwyraźniej usprawiedliwione tym, że biednej dziewoi pękło serduszko i w malignie nie wiedziała co czyni :/
Pisząc zdrada miałam na myśli ogólnie zdradę Tyriona, nie zdradę w sensie seksu :)
Sama już nie wiem, jak to wymyślą, ale to co ostatnio wyprawiają wiedzie moje przypuszczenia w jednym kierunku.
SPOILER SPOILER SPOILER
Kobita została zaokrętowana przez Bronna, ale my beloved nie czekał, aż statek odpłynie. Shae schodzi na ląd - tu możemy przypuszczać, że zamieszany jest Varys, który skonfrontowany wcześniej przez Tywina (bo po co by o tym wcześniej mówili i dali jasno znać, że Varys powie prawdę?) przyznał, że znał prawdę i przekazuje również info gdzie się Shae znajduje. Bo w końcu jest, ten tego, szpiegiem i wyszedłby na durnia i nieudacznika, jakby nie wiedział :)
Tywin najpierw planował ją powiesić, żeby ukarać syna za niesubordynacje - poza tym przecież powiedział, że to zrobi, a jak Varys wspomniał - on nie rzuca słów na wiatr.
Ale to było przed śmiercią Joffa.
I tu dochodzimy do najbardziej niepokojącego mnie momentu, a mianowicie - Shae, zraniona okrutnymi słowy, porzucana jak *khem* pierwsza lepsza ku*wa, zechce się zemścić i żeby odegrać się na Tyrionie uwiedzie Tywina, który sam wściekły na syna, będzie chciał mu dopiec chociażby i w taki sposób, ulegnie bez specjalnych oporów.
To jest niestety bardzo telenowelowy chwyt i liczę na to, że się bez tego obędzie :/ Ale nie ukrywam, że mam swoje obawy. Za dużo było tej zazdrości, melodramatycznych scen i szlachetnego odrzucania.
Ale tylko 'trochę' sensu, wydaje mi się. W serialu naprawdę zrobili z niej zupełnie inną osobę do 3-ech sezonów włącznie, a ponieważ zmieniają to i owo to można było nawet założyć, że serialowa Shae przeżyje i przejmie funkcję innej postaci : ) Po więcej zapraszam - taka moja krypto-reklama xd - do tego tematu:
http://www.filmweb.pl/serial/Gra+o+tron-2011-476848/discussion/Shae,2223673
SPOILERY Z KSIĄŻKI
Przekopałam się przez wątek. Cała teoria jest całkiem możliwa, ale mówiąc szczerze - mam nadzieję, że tak nie będzie. Zdrada Shae była dla Tyriona kroplą, która przepełniła czarę. To była chyba najokrutniejsza rzecz, którą Martin mógł mu zrobić - i ja to kupuję. To było dobitne pokazanie, jak podły jest świat i ludzie - zagranie brutalne, surowe, bardzo w stylu GoT.
Natomiast uczynienie z Shae nieszczęsnej ofiary jest dla mnie chwytem telenowelowym, mającym grać na nutę widzów (widzek?) spragnionych wyciskających łzy romansów. No i to takie krzepiące - niby k*rwa, ale złote serca, jedyna poczciwa duszyczka w całym tym bagnie. Rzygam tęczą :/
Jak zrozumiałam, są przede wszystkim dwie teorie:
a) Połączą postać Shae z Tyshą i taka Tyshae zostanie przez Tywina wysłana "tam, gdzie się odsyła k*rwy". Tylko w tym przypadku, odpada wersja z wyznaniem Jaimego. A wtedy odpada też wk*rw Tyriona i ogólny powód wycieczki do Tywina. Odpada też gigantyczny foch na brata.
b) Shae zostanie ukatrupiona przez Tywina, Tyrion dowie się o tym o Jaimego, złoży wizytę ojcu i ruszy do Essos. Odpada foch na Jaimego.
Serio, wolę jednak wersję z Shae w łóżku Tywina.
Tak.. no może z jednym 'ale' <nie napojem xd>: w serialu cały wydźwięk tej akcji będzie całkiem inny niż w książce. Powiedziałbym nawet, że bardziej brutalne dla widza niż dla czytelnika sagi <w serialu: kochająca Shae, Tyrion kochający, całość sprowadzona do, jak napisałaś, chwytu telenowelowego - gdy dojdzie do 'zdarzenia' będzie większy impakt z powodu tego wszystkiego; w książce: zwykła pani lekkich obyczajów Shae, Tyrion kochający - gdy dochodzi do 'zdarzenia' jest impakt, ale już nie taki duży <w domyśle: w serialu widz może cholewnie ubolewać do czego to wszystko doszło przy tej parce a w książce czytelnik pewnie myślał "zasłużyła na to">>
Aha, jak tak teraz to czytam to, w sumie, w serialu wyjdzie to znacznie bardziej hardkorowo xP