Oglądam z sentymentu ale wiele wątków tak mnie nużyło, że po prostu je przewijałem... O ile sezon 1 i 2 były mocno wciągające to tutaj jakieś powroty do przeszłości w środku akcji czy też monotonne i nudne dialogi niczym reklamy na Polsacie...
1 i 2 sezon były wciągające, bo było to coś nowego. W 5 sezonie jest tak samo dużo akcji i masa retrospekcji, tylko nie robią już one takiego wrażenia.
Pewnie masz rację z tym co piszesz. Teraz obejrzałem kilka odcinków pierwszego sezonu serialu ARROW i tam też jest mnóstwo retrospekcji, tylko są tak ważnym elementem całej układanki, że ogląda się je z pełnym zaciekawieniem. Serial podobno też się psuje po drugim sezonie ale póki co nic nie przewijam ;)
Nawet nie chodzi o nużące tematy ale o wręcz nieprawdopodobne wątki i nieścisłości z nimi związane. Nie mówię już o przerzucaniu wiaderkami 90 ton złota 0rzez kilka osób.
skoro jedna osoba jest w stanie łopatą przerzucić kilka ton węgla to i złoto pod wpływem adrenaliny można przerzucać w wiaderkach.
Dla mnie wiele wątków w drugiej części 5 sezonu było bardzo przewidywalnych, choć były też takie co mnie dosyć mocno zaskoczyły. Jednak też kilka scen przewinąłem, choć już mniej niż w pierwszej części 5 sezonu
Jedyną rzeczą, która irytowała mnie w 5 sezonie to ilość zużytej amunicji i strzelanie bez przerwy i na oślep heh takie absurdalne to było. Najbardziej zaskoczyła mnie scena (spojler)
kradzieży sztabek przez syna Berlina i byłej żony- no nie spodziewałam się hehe
1 i 2 sezon miały jakoś sensowniej skonstruowany scenariusz i przyzwoicie skrojone postacie. W 3 sezonie coś się zmieniło, te retrospekcje z Berlinem, jakąś jego żoną (gdzie dopiero co był umierającym, nieszcześliwym człowiekiem liczącym na jakieś uczucie ze strony zakładniczki, której się nawet oświadczył), wprowadzały jak dla mnie chaos bo nie wiadomo do konca było kiedy to się niby działo. Plan napadu na Mennicę podobno został wymyślony przez ojca Profesora, a tu nagle się okazuje, że wcale nie. Poza tym postacie, do tej pory budzące raczej konkretne emocje, zostały totalnie spłaszczone, np Denver, który choć prosty, miał w sobie pokłady przyzwoitości i empatii, a teraz stał się tępym bandziorkiem z obsesją na punkcie zdrady żony(?). Tokio irytująca była zawsze (ona ma ponadto wiecznie taką samą minę i próbuje być pseudo-seksi), i akurat w jej przypadku nic się nie zmieniło. Inna sprawa - okradli kraj na bardzo dużo hajsu i przez 2 lata pławili się w luksusach, zamiast gnić w pierdlu. Podobno robili za robin hoodów - jak się przysłużyli społeczeństwu przez te 2 lata? Dopiero z okazji napadu na bank rozdali 140mln, a wcześniej?
No i pomniejsza uwaga - Monika czy Denver ani przez chwile nie okazali tęsknoty za dzieckiem. Nic a nic. Troche upiorne.
Arturo został wciągnięty w akcje bez sensu, powinien zczeznąć w przeszłości i nie wracać bo tylko wkurza.
Rio z traumą i po ciężkich przejściach, na pewno nie ma o czym myśleć tylko o romansie z Moniką, wiadomo że właśnie to jest dla niego najważniejsze. Poza Moniką reszta zachowywała się jak totalni socjopaci. Koszmar.
Od 3go sezonu cel napadu zaginął kompletnie w głupkowatych komentarzach grupy, seksistwsko-patriarchalnych epizodach i retrospekcjach, które tłumaczą coś, tylko po co.
Obecnie jestem w połowie 4 sezonu, może mnie jeszcze serial zaskoczy. Chwilowo przestałam go traktować poważnie, wcześniej przymykałam oko na nieścisłości i drobne absurdy i je po prostu wybaczałam, obecnie obojętnieje na nie.
Miałem dokładnie identycznie, po pierwszym sezonie czekałem z niecierpliwością na drugi, właściwie to z każdym kolejnym zainteresowanie spadało. W tym sezonie tak naprawdę tylko końcówka była dosyć ciekawa ale reszta sezony bardzo się dłużyła. No i sceny z Arturito to po prostu hit, niczym Rambo ;D