Obejrzałem sobie ten serial ze dwa razy. Teraz znów powtarzają go na Comedy Central. I niby wszystko rozumiem. Serial opowiada o egocentrycznej kobiecie, która za wszelką cenę chce awansować społecznie do wyższej klasy, ale przez jej parweniuszowskie zachowanie wobec otaczającego ją świata budzi to wiele komicznych sytuacji. A to rodzina zbyt niskiego statusu, która pojawia się w nieodpowiednim momencie, a to zestresowani jej obecnością sąsiedzi. No i niby wszystko jasne. Ale nie rozumiem, czemu scenarzyści założyli, by biedna Hiacynta była co drugi odcinek molestowana. A to przez napalonego majora, a to wygłodniały komandor, a to starszy pan na wycieczce kościelnej, a to znów walijski chłop podczas zakupu wiejskiej posiadłości.
Dzięki temu,że od poniedziałku powtarzają odcinki od początku to mogłam sobie przypomnieć jak w pierwszym major usiłował poderwać Hiacynte. Ona mu przypomniała,gdy ten przechodził obok jej domu o kolacji przy świecach tego samego wieczoru. Później zadzwonił do niej pod pretekstem chęci dania jej kwiatów ze swojej szklarni. Na miejscu kiedy pani domu otrzymała kwiatowy podarunek, przeszedł do działania i zaczął ją dotykać po włosach. Wówczas Hiacynta wyrwała mu się,a ten nadal nie dawał za wygraną. W efekcie końcowym uciekła nie zabierając ze sobą nawet swojej kurtki.
W drugim tatuś rzekomo został porwany przez cyganów. Hiacynta nie chciała słyszeć o zgłaszaniu tego zajścia na policję,gdy Stokrotka i Powolniak pofatygowali się powiedzieć jej to osobiście przyjeżdżając do niej swoim pierdzącym gratem. Na szczęście ojciec powrócił sam mając ze sobą gratisowo wstążki i amulety. Róża na koniec "porwała" Wikarego,który przyszedł jako nowy duchowny wraz z żoną na sobotni poczęstunek do pani domu.
Wczoraj nie oglądałam,bo widziałam wczorajsze odcinki około 3 tygodni temu. Tak pamiętam,że tato sprowadził sobie "narzeczoną" do domu. Siedziała przy jego łóżku,gdy ten spał. Hiacynta musiała zainterweniować i wyciągnęła nawet Ryszarda z pracy,aby "uchronił" staruszka przed zawarciem małżeństwem. Odnaleziony przez nią osobiście syn nie chciał matki z powrotem.
Oo właśnie ile tego jej męża nie było już w domu? Można wywnioskować,że Bukietowa/Żakietowa nie znała go zbyt dobrze. Odnoszę wrażenie,że dla Elżbiety to był bardzo delikatny i niezręczny temat. Sama o nim praktycznie nie wspominała,ale w 1 odcinku dowiedzieliśmy się,że córka mieszkała ze swoim chłopakiem na "kocią łapę". Swojej matki nie odwiedzała. Może bała się Hiacynty jak większość? :D. Wcale bym się nie zdziwiła,gdy się okazało,że mąż Lizki wcale nie pracował za granicą.
Dziś kilka moich przemyśleń na temat serialu. Bo streszczeń nie będę Ci opisywał bo je dobrze znasz.
Po pierwsze. Hiacynta w ogóle nie znała męża Elżbiety. Bo gdy wprowadził się Emmet to Ryszard zasugerował, ze to może być on, a Hiacynta wyznała, ze ma do tego nosa i wie, ze to nie on.
Po drugie Powolniak siedzi i cały czas ogląda telewizor. natomiast nie widać telewizora w domu Hiacynty. Co jak na udającą bogatą i dystyngowaną osobę, taki telewizor powinien tam być. Choć wiemy, ze on jest, bo Hiacynta jest fanką BBC i krytykuje Kanał 4.
Po trzecie. Wszyscy krytykują Powolnika, za jego styl bytu, ale w sumie to równy facet. Po pierwsze martwi się o Ryszarda i stara się z nim zakumplować. A po drugie jakby nie patrzeć to właśnie on przyjął pod swój dach swoją szwagierkę Różę i teścia. Choć Ci sprawiają mu niemało kłopotów. Czyli ma gołębie serce.
Po czwarte co by nie mówić o Hiacyncie ma świetny gust. Zawsze świetnie dobiera stroje do okazji. A, ze okazja nie zawsze pasuje do Hiacynty, to już inny temat. Te jej dystyngowane kapelusze robią wrażenie. Dziś np. założyła gustowny błękitny żakiet i dobrała piękny beret z pomponem.
1. Prawdopodobnie mąż Elżbiety nie przebywał na delegacji. To była oficjalna wersja.
2. Oo właśnie,nigdy nie został pokazany telewizor w domu Hiacynty. Co więcej, nigdy nie pokazano sceny, w której było widać,że go oglądała.
3. Powolniak wbrew pozorom był inteligentny i miał dobre serce. Ludzie go krytykowali,bo po prawdzie był niechlujny i leniwy. W tym samym rozciągniętym podkoszulku spał i chodził za dnia. Maszerował w nim także bez krępowania po mieście. Rzadko ubierał co innego na siebie. Zastanawia mnie czy kiedykolwiek prał swój regularny ubiór. Dodatkowo nie golił się i miał zbyt zarośnięte oraz zbyt krzaczaste brwi. Całymi dniami oglądał telewizor z puszką piwa w ręku i od czasu do czasu także w towarzystwie paczki chrupek bekonowych. Ich telewizor dziwnie działał. Nie miał pilota. Gdzie oni go posiali? Wystarczyło sprzęt włączyć mocno uderzając u góry. Stokrotka zmieniała kanały waląc z kolei z boku.
4. Mi jej kreacje średnio się podobają. Sądzę,że były przeważnie zbyt oficjalne. Po domu nie chodziła w zwykłych ubraniach tylko w odświętnych. Ryszard zawsze musiał chodzić z krawatem na szyi. Inaczej według niej wyglądał jak szwagier. Stokrotka była zdziwiona,gdy tatuś musiał również założyć go na piknik.
Zauważyłam wcześniej,że nikt nie dzwonił do Powolniaka i Ryszarda. Wyjątkami są propozycja przejścia na wcześniejszą emeryturę oraz prośba kuzyna,aby coś przewieźć samochodem. Nigdy z nikim poza tym nie rozmawiali telefonicznie ani sami nie dzwonili. Tak jakby to urządzenie dla nich nie istniało. Córka Stefania nie interesowała się swoimi rodzicami,ciociami i dziadkiem.
Z tym telefonem to jest mnie więcej tak.
Jak już wcześniej zauważyłaś. Ryszard nie miał rodziny a i na emeryturę odszedł dość wcześnie w czasie trwania serialu. A i myślę sobie, ze gdy pracował jeszcze w magistracie to nikt tez do niego nazbyt często nie dzwonił , bo i tak do telefonu pierwsza dobiegała Hiacynta a z kolei z nią to już nikt nie chciał zbyt długo rozmaić.
Natomiast Powolniak miał swój telewizor, swoje piwo i chrupki, i swój pub. Telefon nie był mu do niczego potrzebny.
Poza tym Telefon u Bucket'ów okupowała Hiacynta co chwila odbierając go to od Sheridana, to znów od któreś ze swych sióstr, to znów sama dzwoniąc do Elżbiety, to znów pełno pomyłek do chińskiej restauracji.
A u Onslow'ów telefon okupowała Róża dzwoniąc co chwila do swych kochasiów.
Tak masz rację. Stroje Hiacynty choć na pozór eleganckie były nader pompatyczne. Hiacynta ubierała się na wyrost. Gdy wynajęła łódź ubrała się po marynarsku, choć nie potrafiła żeglować, gdy jechała na wieś ubrała się w strój myśliwski, choć nie chodziła na polowania, na wsi miała tez strój do konnej jazdy a dobrze wiesz jak skończyła się jej przejażdżka.
Hiacynta była trochę karykaturalna.
Sam fakt,że Ryszard chodził po domu i ogrodzie w krawacie świadczy o dużej przesadzie. Hiacynta nie chciała,aby przypominał z wyglądu i ubioru szwagra. Nie umiała wypośrodkować między niechlujnym strojem,a przesadnie oficjalnym i zbyt sztywnym. Gdy zamieściła ogłoszenie w gazecie i czekała na odzew to zależało jej na ładnym wyglądzie podczas rozmowy,a przecież rozmówca nie widział jej po drugiej stronie słuchawki. Jemu było wszystko jedno jak wyglądała w momencie pogawędki telefonicznej. Ona w ogóle była we wszystkim przesadna. Wysyłała listy do sąsiadów mieszkających obok. Listonosz wprost nie mógł w to uwierzyć. Chodziło jej o znaczki naklejane na kopercie. Znowu chciała coś udowodnić. Do jednego kapelusza przyczepiła śliwki dla ozdoby. Ostatecznie poczęstował się nimi pies Powolniaka w trakcie jazdy samochodowej kiedy pojechali w poszukiwaniu tatusia,którego mieli zabrać na piknik. Wziął auto zięcia i odjechał. Pewnie pamiętasz ten odcinek.
Zauważ też,że Hiacynta nieraz wkopała Ryszarda w kłopoty. Raz zgłosiła go na ochotnika do naprawienia światła na plebani, bo raz wkręcił coś do lampek świątecznych i to był dla niej wystarczający fakt,aby uznać,że małżonek znał się na elektryce. W efekcie doszło do pożaru. Drugim razem kazała mu odjechać samochodem z salonu samochodowego. Mieli poczekać na sprzedawcę i razem się przejechać,ale facet musiał odebrać pilny telefon. Pani domu nie chciało się na niego poczekać i kazałam Ryszardowi pojechać przed siebie. Pojechali do miejsca,w którym często bywała w gościach kobieta,której zazdrościła nowego auta i 1 miejsca w konkursie. Na końcu złapała ich policja i oskarżyła o kradzież. Małżeństwo najadło się wstydu przy ludziach. Nawet przy Stokrotce,Powolniakiem,Róży i tatusiowi,którzy przyjechali w to samo miejsce,żeby napić się herbaty.
Tak sobie myślę, ze Ryszard to musiał czuć się strasznie skrepowany w swoim domu. Codziennie od rana w koszuli i krawacie. Choć z drugiej strony jego praca tego wymagała i tak od rana od razu wskakiwał w koszule wypraną i wyprasowaną przez Hiacyntę, a po przejściu na emeryturę był już przyzwyczajony. Poza tym Emmet tez na co dzień chodził w koszuli i sweterku.
Ale jak tak pomyśleć to dalsza część życia Ryszarda była nieszczęśliwa. Musiał jeść "królewskie płatki", pić herbatę z porcelany i musiał pracować w ogródku, bo Hiacynta uznała, ze to najlepsze dla niego hobby. Nie mógł w spokoju poczytać sobie gazety i rozwiązać sobie krzyżówki.
Czasami robił dobrą minę do złej gry, ale czasami widać było po nim, ze ma dość fanaberii Hiacynty.
Zapomniałeś jeszcze dodać,że często przy śniadaniu nie dawała mu się najeść do syta. Często zabierała mu jedzenie,którego nie zdążył skonsumować do końca. W ogrodzie także obowiązywał go krawat oraz 2 pary rękawiczek-jedna do machania,a drugą do pracowania :D. Nie mógł wyglądać na kogoś kogo nie było stać na zatrudnienie ogrodnika. Miał cały czas się uśmiechać i sprawiać wrażenie osoby lubiącej swoją pracę.
Wczoraj obejrzałam na DVD 2 odcinki specjalne: Choroba Ryszard oraz Rejs. Zostały mi jeszcze kolejne 2 do zobaczenia. Zastanawia mnie jedna rzecz,a mianowicie-skoro Elżbieta ciągle rozlewała kawę u Hiacynty tym samym niszcząc meble i podłogę to po co pani domu ją w takim razie zapraszała cały czas? Powinno jej się odechcieć wizyt osoby robiącej kłopot. Nazywała ją niezdarą i nic poza tym. Nie kryła się z tym. Z kolei tutaj "rodzi" się następne pytanie:dlaczego Lizka odbierała od sąsiadki telefony z zaproszeniem? Twierdziła,że jeśli nie odbierze to Hiacynta po nią przyjdzie osobiście. Nie mogła po prostu nie odbierać,a następnie zamknąć drzwi na klucz i udawać,że jej nie było w domu?
O! I poruszyłaś bardzo ciekawy wątek. Dlaczego Hiacynta regularnie zapraszała Elżbietę na kawę.
Przecież Ela nie należała do tzw. "wyższego stanu", a przy tym była dla Hiacynty kłopotliwa rozbijając jej drogą porcelanę, bądź plamiąc jej dystyngowane dywany. W zasadzie Hiacynta nawet powinna nie cierpieć Elżbiety za tę jej niezdarność, a jednak zapraszała ją codziennie o tej samej godzinie.
Potem wprawdzie Hiacynta już miła powód, chęci zbliżenia się do Emmeta. By ten wystawił ją w głównej roli w jakimś musicalu.
Moim skromnym zdaniem była to kolejna fanaberia Hiacynty, która wmówiła sobie, ze dama z wyższych sfer powinna mieć psiapsiółkę do ploteczek przy kawie a, ze była to akurat Elżbieta... to mógłby by być zwykły przypadek.
A to co piszesz, ze Ela powinna się bronić. No przecież próbowała. Była taka scena, kiedy symólowała z Emmetem scenę rozmowy i odmowy Hiacyncie. Ale nawet z bratem Ela była poddenerwowana i nic jej nie wychodziło. A kiedy już wyuczyła się tekstu odmowy, gdy zadzwoniła prawdziwa Hiacynta Ela bezmyślnie znów zgodziła się na przedpołudniowa Kawę.
Po prostu była zbyt uległa.
Przypuszczam,że dopóki nie zjawił się Emmet to Hiacynta wybrała Elżbietę,bo mieszkała najbliżej. Sąsiadka cały czas rozlewała u niej kawę,bo zawsze trzęsły jej ręcę z nerwów. Dodatkowo ciasteczka często wpadały jej do kubka/filiżanki oraz niechcący strącała je łokciem.
Jeśli chodzi o scenę,którą podałeś to myślę,że tutaj chodziło o to,że Lizka zgodziła się automatycznie, z przyzwyczajenia i odruchowo. Po chwili zorientowała się,że strzeliła gafę. Tyle nauki i uczenia się rozmowy na pamięć poszło na marne. Znów stała się kłębkiem nerwów. Emmet kazała jej spróbował drugi raz odmówić przyjścia na kawę,tym razem mówiąc wszystji Hiacyncie prosto w twarz. Tym razem również się nie udało,bo pani domu jak zwykle nie słuchała. Dodatkowo sąsiad też musiał się zjawić. Wczoraj był odcinek,w którym Elżbieta usiłowała jej odmówić zjawienia się na wizycie kawowej,ale Hiacynta zupełnie nie przejęła się tym. Odpowiedziała:"Nie szkodzi,poczekają".
Obejrzałam w tym tygodniu wszystkie odcinki specjalne na dvd i polecam. W jednym Ryszard miał w stroju świętego Mikołaja rozdawać prezenty na ulicy. Ze wstydu i zażenowania schował się w domu sąsiadów. Upił się razem z Emmetem. Elżbieta później powiedziała mu,że miał podwieźć małżonkę do kościoła,a on:"jaka Hiacynta?" :D. Sąsiadka musiała w kostiumie Mikołaja udawać Ryszarda i podwieźć "żonę" na wybrane miejsce. Nie odezwała się ani słowem,aby nie ujawnić się. Hiacynta w ogóle nie zwracała na to uwagi. Była zajęta pouczaniem, gdzie miała skręcić oraz jak wyminąć po drodze Stokrotkę i Powolniaka jadących do siostry i szwagra.
Ooooo! Widzę, ze znalazłaś sobie nowego partnera do dysputy. No ok! Ja na dziś może tylko tyle, ze w końcu odkryłem jakim samochodem jeździł Ryszard. No i obejrzałem w końcu ten odcinek o którym pisałaś, że pojechali do wiejskiego domku Violetty (tej się udało kupić niezłą rezydencję w przeciwieństwie do Hiacynty) a tam spotkali jakąś hrabinę i jej męża. Hiacynta znów myślała, że dzięki tej znajomości zyska koneksje, a koniec końców hrabina okazała się alkoholiczką, a jej mąż kolejnym "adoratorem" Hiacynty.
Wcale nie znalazłam nowego rozmówcy. Widać,że to była jedynie chwilowa dyskusja. Nasza już osiągnęła 2 strony.
Ten jej "adorator" miał na imię Dorian. Jego żonie uciekł pies i Hiacynta chcąc się jej przypodobać kazała biednemu Ryśkowi poszukać zaginionego zwierzęcia. Jak Ryszard miał go odnaleźć? Mógł być już nawet w innym mieście. Dorian i Hiacynta razem tańczyli na końcu odcinka.
Co do mojego ostatniego zagadnienia dlaczego pani domu wiecznie zapraszała do siebie Elżbietę mimo tego,że rozlewała kawę to wyjaśniło się to w jednym odcinku wyemitowanym w tym tygodniu(ehh,zapomniałam tytułu). Otóż Lizka spytała się Hiacynty dlaczego nie zaprosi kogoś innego. Hiacynta odpowiedziała,że zapraszała nieraz tylko nigdy "nie mogli". Można wywnioskować,że zapraszała sąsiadkę z braku laku,bo nikt inny nie chciał. Swoją drogą jak to się dzieję,że nie wpadła na to,że ludzie zwyczajnie nie chcieli do niej przyjść skoro zawsze odmawiali? Tak samo było w przypadku,gdy w specjalnym odcinku Kościelne przedstawienie pozapraszała ludzi w charakterze wolontariuszy do wystąpienia. Nikt się nie zjawił. Ryszard wygadał sprawę nieobecności i po powrocie na plebanię powiedział,że jedna miała chorą matkę, drugą babcie a trzecia prababcię. Gdy telefonowała go zaproszonych osób ze swojej komórki to każdy rozłączał się na wieść kto dzwonił. Nie zapaliło jej się czerwona lampka w głowie? Często była nierozgarnięta. Zauważyłeś na pewno,że często wyganiała Lizke i Emmet'a lub sama Lizke z domu kiedy nie chciała,aby tradycyjnie słyszeli jej rozmowę telefoniczną. Za pierwszym razem sąsiadka trzymała w ręku kawę,a za drugim filiżankę. Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi zwrócić własność pani domu,a ona jej podziękowała za miły prezent :D. Stwierdziła,że kawa pięknie pachniała,a filiżanka pasowała do jej kolekcji :D. Nie zorientowała się,że to przecież były jej rzeczy,a Elżbieta w pośpiechu zapomniała je zwrócić podczas wyganiania. Hiacynta była snobką do tego stopnia,że cieszyłaby się jakby ją okradli,bo to by znaczyło,że w jej domu znajdowały się cenne i wartościowe przedmioty. Grunt,aby wszyscy się o tym dowiedzieli. Katalogu z wycieczkami też nie chciała przeglądać ani się o niego pytać,gdy w biurze podróży nie było ludzi.
Z tym "państwem Dorian", to była kolejna fanaberia Hiacynty wpisująca się w główny motyw filmu. Hiacynta znów chciała awansować społecznie próbując wejść do elit. Ale te elity znów okazały się zepsute. Jak np w odcinku z "wewnętrznym gilem na zewnątrz", gdzie Hiacynta chciała zabłysnąć przed sąsiadami i zorganizowała grilla z "królem ogrodów" C. P. Benedictem a okazało się, ze stary C.P. sypiał z Różą, co załamało Hiacyntę.
Trudno nazwać tańcem to co wyprawiał Dorian z Hiacyntą, no chyba, ze był to taniec obłapianiec.
Masz racje. Jedynym powodem zaproszeń Elżbiety na przedpołudniowa kawę było to, ze Ella jako jedyna nie potrafiła odmówić jej tego "zaszczytu". A jakąś pokazową przyjaciółkę Hiacynta mieć musiała.
No i druga Twoja racja, to, to, ze Hiacynta nikogo nie słuchała. Była w wyłącznie w swoim świecie. Ludzie wyraźnie dawali jej do zrozumienia, ze jej nie cierpią a ona tłumaczyła sobie to na swój sposób.
Tak, to ciekawe, ze nasza dyskusja już się tak rozwinęła. Może czas poznać się trochę bliżej. Ja jestem Rafał mam 41 lat i mieszkam w Tomaszowie Mazowieckim.
Kiedy ujrzała przed kościołem,że babki przed nią uciekały to stwierdziła,że pewnie poszły zaparzyć dla niej herbatę. W odcinku specjalnym ze świętym Mikołajem sama do siebie wysyłała kartki świąteczne. Tłumaczyla,że jej znajomi zapomnieli adresu. Jak mogła nie zorientować się,że ludzie nie chcieli mieć z nią nic do czynienia? Gadała na innych,a sama nie dostrzegała u siebie wad. Twierdziła,że nie była snobką,nie wtrącała się Ryszardowi podczas jazdy samochodem oraz nie dyktowała ludziom jak mieli się ubierać. Pocztę wiecznie oskarżała o zawieruszenie jej korespondencji. Uważała,że na pewno zalegała gdzieś w urzędzie pocztowym.
Tak,pamiętam odcinek z ogrodowym przyjęciem kiedy zrobiła u siebie w domu dżunglę. Kiedy wyszło na jaw,że C.P.Benedict był byłym kochankiem Róży to aż z nerwów zjadła nogę z kurczaka i chciała napić się czegoś mocniejszego. Tak się zachwycała tym,że raz wystąpił w tv w programie ogrodniczym i po tej informacji jej entuzjazm opadł.
Ok,mogę coś o sobie napisać. Tylko pytanie czy ciebie interesuje coś więcej o mnie niż imię,wiek i miejsce zamieszkania czy takie informacje tobie w zupełności wystarczą? Nie chce pisać za dużo osobistych rzeczy na forum publicznym.
Taaak. Do Hiacynty nic nie docierało poza jej własnymi fantasmagoriami. Wszystko to co zaplanowała, to tak jakby już musiało się wydarzyć.
Świetnie ukazuje to odcinek o "pikniku nad wodą z przybrzeżnymi atrakcjami", kiedy to wikary przez telefon próbował odmówić a Hiacynta go przegadała, a Emmet twarzą w twarz próbował się wykręcić, to tez dostał szybką ripostę i go zatkało i tez biedaczek chcąc nie chcąc musiał na pikniku się pojawić. W tym odcinku Hiacynta zagnała w kozi róg nawet listonosza. Tak na niego wpłynęła, ze przyznał się do swych wykroczeń, o które Hiacynta go nawet nie pytała.
A no jeszcze akcja na śluzie, gdzie zaradzała ominięcia kolejki,gdyż ludzie którzy czekają przed nią z pewnością są na wakacjach i maja mnustwo czasu a nie tak jak ona, która jest na pikniku i czasu nie posiada.
Taka już Hiacynta była i nikt z nią wygrać nie mógł. No może oprócz Powolniaka, który ją po prostu zlewał.
No dobrze Hiacynto. Nie musisz mi się przedstawiać. Tak spytałem tylko grzecznościowo, gdyż piszemy ze sobą już tak długo i po zapoznaniu lepiej by było mi Cię sobie wyobrazić.
Wczoraj obejrzałam na dvd 2 odcinki z pojawieniem się Emmet'a w domu Elżbiety kiedy to Hiacynta wzięła brata za kochanka oraz z urodzinami Powolniaka. W drugim pani domu przed przyjęciem urodzinowym pozapraszała ludzi na mały poczęstunek. Zaprosiła telefonicznie również majora,który nazwał ją "figlarką" oraz "małą Żakiet". Bezwstydnie usiłował poderwać starszą panią,ale ona go unikała i zbywała. Facet nie dawał za wygraną i na końcu przy ludziach położył jej dłoń na pośladku. Nie potrafił się pohamować. Zaprosiła także wikarego i o dziwo udało mu się wymigać od przybycia. Odebrała jego żona i skłamała,że miał spotkanie z jakąś staruszką-parafianką. Hiacynta wyjątkowo posłuchała i dała kobiecie dojść do słowa. Jednak wcale nie było tak łatwo! Zaproponowała zażenowanej kobiecie,aby wzieli ze sobą staruszkę i zostawili ją na zewnątrz na czas pobytu u niej :D. Nie w sposób nie zauważyć,że główna bohaterka często nie miała taktu ani wyczucia. Gdy Ryszard jeszcze pracował to stale do niego wydzwaniała z pierdołami. W drugim odcinku w końcu małżonek wkurzył się na nią i wykrzyczał do słuchawki,że to wspaniale,że nowy znajomy Róży był bogatym Grekiem,ale on właśnie był na zebraniu i nerwowo rozłączył się. Nic w tym dziwnego skoro po raz drugi przerwała ważną naradę. Był skrępowany zaistniałą sytuacją,a pracownicy wymieniali dwuznaczne spojrzenia.
Wspomniany przez ciebie odcinek był wczoraj i jest jednym z moich ulubionych. Zwróć uwagę na to,że po raz pierwszy Hiacynta zatroszczyła się o swojego małżonka. Zauważyła,że facet był zmęczony wiosłowaniem i zaoferowala mu swoją pomoc. Nawet dobrze im szło we dwoje do momentu kiedy nie poleciała na nich woda. Wtedy w ostatniej scenie starsza pani wróciła na swoje miejsce.
2 nurtujące mnie zagadnienia:
1. Podkoszulek Powolniaka. Zauważyłam,że nawet w nim spał. Czy facet nie posiadał podkoszulków na zmianę oraz czy w ogóle je prał? Parę razy był inaczej ubrany,ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę.
2. Hiacynta zawsze informowała Lizke będącą na kawie,że dzwoniła Róża i Stokrotka-"To moja siostra Róża/Stokrotka. Nie ta z basenem,sauną i miejscem na kucyka". Wspominała o nich i Powolniaku często w rozmowach. Dlaczego to robiła skoro się wstydziła swojej rodziny? Ilekroć przyjeżdżali lub ich spotykała na mieście to wyrzucała gości z domu i ukrywała się przed krewnymi byleby ją nie zobaczyli. Po co wypraszała zaproszonych ludzi takich jak Emmet'a, Elżbietę,wikarego i jego żonę z domu skoro oni i tak widzieli oraz poznali jej rodzinę?
Miło cię poznać Rafale :). Myślę,że mogę ci udzielić 3 wiadomości,bo są one bardzo ogólne. Ola(Aleksandra), 26 lat, Gdynia.
Czy tak bardzo chciała pomóc Ryszardowi w wiosłowaniu, to ja do końca nie wiem. Po prostu jej kolejne "widzi mi się". Wszyscy patrzyli więc chciała znów pokazać się ludziom. Nie zapomnij, ze w tym samym odcinku kiedy biedny Ryszard był obładowany i pakował rzeczy do samochodu, nie chciało jej się nawet drzwi mu otworzyć, bo sprawdzała czy wszystko z listy jest już zapakowane. Dopiero Emmet, który był przy drugim samochodzie podbiegł i otworzył mu drzwi.
Te koszulki Powolniaka, to pewnie takie ustereotypowanie postaci Powoalniaka. Czyli taki niechluj żłopiący piwsko i siedzący w tej samej uplamionej koszulce - żonobijce.
A jeżeli sprecyzować Twoje pytanie, to pewnie ją nosił aż do momentu comiesięcznego prania. Potem chodził przez jeden dzień bez niej, czekając aż wyschnie, a potem cykl się powtarzał :-) .
A co do telefonów do Hiacynty. Ona już taka była. Zawsze głośno ujawniała któż to do niej dzwoni. Pewnie chcąc pokazać jakaż to jest ważna skoro do niej dzwonią siostry w sprawie porady. A podkreślała to, ze to nie ta od willi, mercedesa i kucyka, by podkreślić, ze jej trzecia siostra Violetta właśnie to posiada.
Ale zauważ to, też, ze gdy rozmowa przez telefon stawała się nader to krepująca, to Hiacynta albo zamykała drzwi, albo wypraszała Elżbietę z domu. (ubawiło mnie to, jak w czasie jednej z takich rozmów, Hiacynta próbowała nogą zamknąć drzwi a kiedy Elżbieta to zauważyła, ta udawała, ze ćwiczy i za wysoko podniosła nogę i coś jej strzeliło w krzyżu).
Zauważyłem też,. że Emmet najczęściej na pianinie grał Chopina (ciekawe czy aktor grający Emmeta tez naprawdę potrafił grać). A ostatnio gdy był smutny siedział i grał utwór Barego Manilowa "Could it be magic"
Witaj Aleksandro. Ależ Ty jesteś młodziutka. Młodsza od serialu.
Czemuż Cie tak zainteresował. Zazwyczaj ogląda się seriale bieżące do wieku. ;-)
Hiacynta zawsze żądała od Ryszarda,żeby otwierał jej drzwi. Sama przecież "nie mogła". Kreowała się na wielką damę. W odcinku specjalnym z chorobą małżonka,gdy owinięta bandażem stopa ześlizgiwała mu się z pedała w samochodzie,a póżniej utkwiła w regularnie spadającej furtce Powolniaka to nie wykazała ani cienia empatii. Powiedziała tylko,żeby nie niszczył furtki i poszła dalej. Na koniec,gdy tatuś powrócił do domu to wisiał na drabinie i wołał o pomoc to wszyscy go olali i weszli do domu. Hiacynta bywała najczęściej okropna. Nigdy nikogo nie słuchała i zawsze całą winę zrzucała na innych. W odcinku z komandorem wikary usiłował jej wytłumaczyć,że nie miał czasu jej podwozić i było mu nie po drodze to nawet Ryszard mu powiedział,żeby dał sobie spokój,bo ona nie słuchała. Po raz kolejny postawiła na swoim. Gdy ujrzała jakiegoś faceta w ręczniku przed domem Lizki to od razu założyła,że był kochankiem. Kiedy wyszło na jaw,że Emmet był bratem sąsiadki i stracił mieszkanie po rozwodzie to zrzuciła wszystko na Ryszarda,że niby wszystko jej wmówił kiedy facet był całkowicie niewinny. Usiłował jej wytłumaczyć,że prawdopodobnie się myliła i,że to nie była ich sprawa,ale do niej to jak grochem o ścianę. Nawet listy wysyłała do sąsiadów mieszkających obok. Na urodziny szwagrowi zakupiła złote spinki,chociaż nie nosił koszul,żeby nie wyjść na biedną przed bogatym znajomym Róży. Z kolei mąż otrzymał od niej na swoje święto narty,żeby je jedynie woził na dachu,bo mieli je wszyscy ci pochodzący z wyższych sfer :D.
Zapewne masz rację. Scenarzyści uznali,że taki wizerunek Powolniaka był odpowiedni. Ona w tym swoim podkoszulku nawet spał. Zdążył się już nawet rozciągnąć podczas chodzenia. niego nie istniała piżama. Najlepsze są te sceny jak otwierał oczy z samego rana taki ochydny z zarośniętymi brwiami,a Stokrotka jak zwykle miała chcicę :). Zdziwiło mnie to jak raz tatuś przyszedł w nocy spać do pokoju jej i Powolniaka,bo twierdził,że u niego straszyło(sprowadził babkę poprzedniego dnia i o tym zapomniał, wezwali nawet wikarego na wypędzenie "ducha"). Nie poznała go i zaczęła szturchać Powolniaka,że jakiś mężczyzna u nich spał, a małżonek na to:"to jest twój ojciec" :D.
Tak,Hiacynta zawsze chciał pokazać jakaż to była ważna i ile osób do niej dzwoniło. Byla święcie przekonana,że ludzie ustawiali się w kolejce,aby do niej zadzwonić :D. Tak jak napisałeś wszystko było dobrze do momentu aż siostra nie wyznala jej kolejnego dziwactwa męża. Wtedy dla pani domu Mercedes,sauna i miejsce dla kucyka traciły znaczenia. Elżbieta nie mogła się o niczym dowiedzieć,więc główna bohaterka albo zamykała drzwi albo wyrzucała pośpiesznie sąsiadkę z domu. Pamiętam jak Lizka była taka zestresowana kawą,a Hiacynta usilnie chciała,żeby zauważyła folder z wycieczkami zagranicznymi.
Co do Emmet'a to zapewne nie uszło twojej uwadze to,że aktor z czasem bardzo schudł i zaczął źle wyglądać. Może miał problemy zdrowotne?
Po prostu przypadł mi do gustu. Jest przezabawny i ponadczasowy. Moi rodzice też go lubią. Z komediowych także bardzo lubię Miodowe lata,Mamuśki z 2007 roku oraz Jasia Fasolę. A ty jeszcze jakieś lubisz?
W końcu obejrzałem ten odcinek z Hiacyntą, budką telefoniczną i stanowczym Ryszardem. Pomyślałem sobie, ze to był jeden ze sposobów na Hiacyntę. Wprawdzie potem złapała focha, ale gdyby Ryszard częściej był taki stanowczy więcej by ugrał.
Po obejrzeniu kilku odcinków przyszła mi na myśl taka dygresyjka. Jak wyglądały małżeństwa trzech sióstr.
Powolniak i Stokrotka byli na swój sposób szczęśliwi. Stokrotka była Powolniakiem ciągle zachwycona, nie cierpiała z nim niedoli, miała to co miała i była szczęśliwa. Gdyby tylko Powolniak bardziej dbał o żonę w sensie takim małżeńskim, to było by to bardzo udane małżeństwo.
Hiacynta i Ryszard. Tu jest aspekt bardziej złożony. Hiacynta była prze szczęśliwa, bo miała męża o francusko brzmiącym nazwisku, kreowała się na wielką damę i mogła spokojnie przy potulnym mężu spełniać swoje fanaberie.
Natomiast Ryszard był strasznie ambiwalentny. Z jednej strony był czasami znudzony pomysłami żony i podirytowany jej zachowaniem. Ale z drugiej strony wiedział, ze ludzie mu współczują, ale wzdychał tylko i mówił, ze się przyzwyczaił. Niby miał ten dach nad głową i posiłek na czas. Ale czy był szczęśliwy w tym małżeństwie??? Na pewno nie był nieszczęśliwy.
Natomiast małżeństwo Violetty, niby takie bogate, niby takie na pokaz, ale tam to się działo. Od seksualnych dewiacji Bruca, aż po kłótnie z użyciem przemocy. I suma summarum Violetta była nieszczęśliwa w tym małżeństwie.
Także pomyślałem ,ze w małżeństwie nie potrzebny jest mercedes, sauna i miejsce na kucyka.
A i jeden z odcinków odpowiedział mi na pytanie, które już dawno mnie nurtowało. Bo skoro Hiacynta była obiektem molestowania ze strony rożnych mężczyzn. To jak wyglądało jej prywatne życie intymne z Ryszardem?
No i jeden z odcinków odpowiedział mi na to pytanie. Otóż Ryszard powiedział Hiacyncie, ze ta przestała się nim interesować zaraz po urodzeniu Sheridana. Co by oznaczało, ze mniej więcej wtedy zakończyli współżycie seksualne (a biorąc pod uwagę wiek ich syna było to już bardzo dawno). I to był kolejny smutny aspekt z życia Ryszarda.
Pytasz mnie o moje ulubione seriale komediowe.
No cóż. Ja ma raczej czarne poczucie humoru. Lubię seriale o twardym poczuciu humoru, bez przesłodzonego happy endu, z charyzmatycznymi postaciami, nie zmieniającymi się podczas emisji serialu. A "Co ludzie powiedzą?" wpisuje się w moje standardy. Poza tym lubiłem "My family" ale tylko pierwsze sezony, potem nastąpiła zbyt duża rotacja aktorska.
No i "Dwóch i pół", bo jechali po bandzie.
No i jestem jeszcze wielkim fanem kreskówek. Tych dla dzieci no i tych dla dorosłych.
Mam chwilowo problem z internetem. Kiedy mi naprawią to się odezwie i odpisze. Złapałam wi-fi na mieście na szczęście. Wkrótce nadrobię zaległości.
Powróciłam. Dzisiaj około 9 ktoś naprawił przerwany kabel internetowy. Jednak muszę się mieć na baczności,bo robotnicy będą kopali do końca września i sytuacja może się powtórzyć. Napisałam przedwczoraj o tym na wszelki wypadek,bo istniało prawdopodobieństwo,że mogłam być dłużej nieobecna.
Tak,gdyby Ryszard częściej był taki stanowczy to więcej by ugrał. Z jednej strony jest mi go szkoda,a z drugiej też był taki pipowaty. Wolał słuchać jej dla świętego spokoju niż dogadać kiedy zasłużyła. Czasem puszczały mu nerwy gdy,np.źle go pokierowała podczas jazdy samochodem w sensie,że wskazała mu błędne skręcenie w lewo,a później zrzuciła całą minę na niego. Od czasu do czasu śmiał się z niej,np.gdy faceci źle zinterpretowali ogłoszenie Hiacynty(szukali striptizerki) i wtedy gdy siedział na drzewie podczas wycieczki krajoznawczej. Celowo nie odzywał się przez co jakiś turysta myślał,że pani domu mówiła do pnia drzewnego. Była zła na małżonka,że narobił jej wstydu,a Ryszard z ukrytym uśmiechem powiedział,że był zbyt pochłonięty obserwowaniem widoków. Z radości nawet śpiewał w łazience,a Hiacynta z nerwów zwierzyła się sąsiadce na kawie,że mąż dziwnie się zachowywał. Na 100% nie był szczęśliwy. Pamiętasz jaki był zachwycony gdy widział odkryte nogi Róży i rowerzystki w mini spódniczce jadącej środkiem ulicy? Także podobało mu się jak facet głośno komplementował szwagierkę przy włączonych głośnikach(szukali tatusia,który postanowił się zaciągnąć się do legii cudzoziemskiej). Widać było,że brakowało mu normalnej i kochającej kobiety. Pamiętam ten odcinek o którym wspomniałeś. Wówczas Hiacynta odpowiedziała,że Ryszard nie był dla niej atrakcyjny. Można śmiało wywnioskować,że od lat nie uprawiali seksu.
Violetta także na pewno nie była szczęśliwa w małżeństwie. Wiecznie kłóciła się z mężem. Zauważ,że nie hamowali się nawet przy ludziach. Oczywiście Hiacynta nie chciała,aby rozstali się,bo wtedy siostra straciłaby mercedesa,saunę i miejsce na kucyka. Główna bohaterka nie miałaby się czym przechwalać :). Z kolei Stokrotka była mimo upływu 30 lat nadal zapatrzona w Powolniaka jak w obrazek. Przedwczoraj obejrzałam na DVD odcinek kiedy ojciec kolejny raz im zwiał(tym razem z wózka inwalidzkiego,znaleziony został w urzędzie stanu cywilnego). Wówczas wyszło na jaw,że Powolniak i Stokrotka przyspieszyli ślub,bo małżonka zaliczyła wpadkę ciążową. Facet nie wspominał tego dobrze. Rozśmieszyło mnie to jak Róża kolejny raz miała doła psychicznego z powodu rozstania miłosnego i zamknęła się w swoim pokoju. Wszyscy się o nią martwili poza Powolniakiem. Jego najbardziej martwił fakt,że w jej zamkniętym pokoju znajdował się otwieracz do butelek :D. Widocznie był tak już przyzwyczajony do kryzysów szwagierki,że już się nią nie przejmował. Zdawał sobie sprawę z tego,że przejdzie jej kiedy pozna następnego.
Mam kolejne zagadnienia,które wyłapałam:
1. Sheridan był studentem,więc prawdopodobnie miał góra 20 kilka lat. Z kolei Hiacynta i Ryszard byli po 60. To to by znaczyło,że późno zostali rodzicami.
2. Violetta nigdy nie bywała u Hiacynty(na ekranie). Zawsze tylko do niej dzwoniła gdy miała problemy z małżonkiem. Dlaczego nie zwierzała się ani także nie odwiedzała innych sióstr?
3. Ilekroć tatuś znikał lub narobił szkód(np.zakupował pełno zabawek) to Powolniak,Stokrotka i Róża od razu informowali o tym Hiacynte. Dlaczego nie mogli z tym poczekać? Przecież gdyby się wszystko znalazł to oszczędzili by sobie nerwów i nie musieliby narażać się na nieprzyjemności ze strony pani domu.
4. Bezimienny tatuś. Nigdy nie padło jego imię.
5. Ilekroć listonosz wrzucił list do Hiacynty to ona zawsze otwierała drzwi. Gdy przekupił małolata i ten wrzucił przesyłkę to wówczas nie zjawiła się jak zwykle niczym kukułka w zegarze.
6. Czy kiedykolwiek padło nazwisko Róży,Powolniaka i Stokrotki?
Mój "ranking" seriali komediowych wygląda następująco:
1. Miodowe lata
2. Co ludzie powiedzą?
3. Jaś fasola
4. Mamuśki
Lubisz kreskówki? Ja w dzieciństwie uwielbiałam oglądać serie Zwariowanych melodii.
Co do Ryszarda to się do końca z Tobą nie zgodzę i będę się trzymał swojej tezy, ze może nie był w małżeństwie szczęśliwy, ale nie był tez na pewno nieszczęśliwy. Wszystkie przykłady jakie podałaś świadczyły tylko o tym, ze pomimo tego co codziennie szykowała mu Hiacynta on nie chwytał się jakiś ekstremalnych posunięć typu rozwód czy codzienne kłótnie, tylko umilał sobie życie jak mógł robiąc drobne psikusy żoneczce. A, ze do Hiacynty nie docierało, to, ze jest to odpowiedź na jej zachowanie, to właśnie było głównym motywem serialu.
Odpowiedzi na Twoje Zagadnienia:
1) Prawdopodobnie tak było, ze Sheridan był "późnym dzieckiem". W życiu Hiacynty na wszystko musiał być czas. To i pewnie było tak i z dzieckiem. Ale ich współżycie musiało być niezwykle fatalne jak i przed tak i po Sheridanie. Kiedyś już Ci pisałem jaka była prawdopodobna geneza małżeństwa Ryszarda i Hiacynty.
2) Hiacynta była najstarsza i chyba od zawsze pełniła role nestorki. Wszystkie siostry się jej zwierzały ze swoich problemów. Nie wiemy co się stało z matką sióstr. Prawdopodobnie odeszła nazbyt wcześnie i Hiacynta jako najstarsza ją zastępowała, stąd taka a nie inna korelacja pomiędzy siostrami. A Violetta była raz (na ekranie) u Powolniaków. Kiedy zepsuł jej się samochód i nie mogła dojechać na >piknik nad wodą z przybrzeżnymi atrakcjami< u Hiacynty. Wtedy Powolniak, Stokrotka i Róża ją podwozili. W końcu sami zorganizowali piknik.
3)Nie zawsze od razu informowali Hiacyntę. Był odcinek kiedy tatuś zniknął i obie siostry wpadły w panikę. A Powolniak powiedział by nie informować jeszcze Hiacynty gdyż to oni go znajda szybciej. Podzielił wiec obowiązki. Kazał Stokrotce i Róży go szukać a sam oznajmił, że będzie koordynował akcję z domu (wtedy podniecona Stokrotka powiedziała, ze lubi gdy Powolniak przejmuje inicjatywę). Nota bene Hiacynta już wiedziała o zaginięciu tatusia bo rano odwiedził ją policjant.
Poza tym Hiacynta nie wiedziała, ze tatuś przebierał się za "kapitana Północ" i ratował kobiety z poczty. Wiec wygląda na to, że i o tym fakcie nie poinformowano Hiacynty.
4) Imię tatusia nie było w serialu po prostu do niczego potrzebne. Ale poza tym, ze był bezimienny ciekawsze było to, ze był tez bezsłowny. On w całym serialu nie wypowiedział ani jednego słowa, oprócz kilku nieartykułowanych zwrotów.
5) To była po prostu komiczna sytuacja w serialu. Listonosz tak bał się znów spotkania z namolną Hiacyntą, ze tym razem przekupił dzieciaka by ten wrzucił list. A ta akurat nie wyszła (o ile pamiętam miała jakieś ważniejsze "sprawy")
6) Nazwisko Róży nie padło chyba nigdy. Poza tym było by to także nazwisko tatusia i panieńskie nazwisko Hiacynty.
Natomiast co do Stokrotki i jej męża to właśnie "Onslow" to nazwisko. Nie ma w Anglii takiego imienia, natomiast takie nazwisko istnieje. Na polski zostało przetłumaczone jako Powolniak. Coś jak nasz Kiepski albo Badziewiak.
A z robotkami to porozmawiaj tak jakby to zrobiła Hiacynta. Powiedz im, ze masz niewątpliwie ważne sprawy wyższych sfer, których oni na pewno nie zrozumieją i nie życzysz sobie by przerywali ci kabel, bo porozmawiasz o tym z ich przełożonymi. Poza tym zapytaj czy masz czysty internet, bo nie życzysz sobie internetu, który wcześniej płynął w innych domach.
Ufff. Ale się dzisiaj rozpisałem!!!!! A jeszcze miałem opisać Twoje seriale. Ale to może innym razem.....
Ryszard był zbyt spokojny. Prawdopodobnie chciał uniknąć kłótni z nią. Kiedy kupiła małą klitkę na strychu w "pałacu" to nawet wtedy nie potrafił zareagować. Zakupiła byle co,a Ryszard oczywiście wolał milczeć i schylać głowę podczas golenia zarostu na twarzy,aby się nie uderzyć niż jej wygarnąć. Usprawiedliwia go jedynie to,że Hiacynta rzadko kogokolwiek słuchała. Co do małżeństwa Stokrotki i Powolniaka to przypuszczam,że Stokrotka również nie była do końca szczęśliwa. Zwróć uwagę na to,że wiele razy dawała mężowi do zrozumienia,że chciała więcej seksu i zainteresowania z jego strony jak dawniej,a on zawsze znajdował wymówkę w stylu bolącej głowy,dopiero wtorek,wyścigi w telewizji,wcześniej nie mieli kolorowego telewizora itp. A i jeszcze jedno mi przyszło do głowy a propo głównej bohaterki. Gdyby w Anglii w latach 90 kiedy kręcono serial istniał polski market Biedronka to Hiacynta na pewno nie robiłaby w nim zakupów,bo bałaby się,że ktoś by ją tam ujrzał i ludzie zaczęliby o niej plotkować,że była biedna,ponieważ kupowała w tanim sklepie :D.
1. Pamiętam. Jakoś nie potrafię sobie ich wyobrazić w współżyciu małżeńskim. Poza synem,wspólnym łóżkiem i domem oraz nazwiskiem niewiele ich łączyło. Prawda jest taka że w tym małżeństwie to Hiacynta nosiła "spodnie". W gruncie rzeczy również kierowała samochodem,a mąż tylko słuchał i stosował się do jej poleceń,że miał uważać na coś co znajdowało się po drugiej stronie ulicy.
2. Owszem,podwieźli ją,ale nigdy nie było tak,że była u nich centralnie w domu na odwiedzinach. Nigdy również do nich nie dzwoniła. Co do mamusi to raz Róża chciała być pochowana w trumnie w jej sukni ślubnej,gdy kolejny raz przeżyła zawód miłosny.
3. Nazwijmy to wyjątkami od reguły w takim razie. Poza tymi sytuacjami zawsze od razu informowali Hiacynte o zaginięciu i kłopotach z ojcem. Wyjątkiem może też być fakt,że nie powiedzieli jej o tym,że starszy pan budował w swoim pokoju tajemniczy wynalazek. Nie chciał wyjść na zewnątrz,aby nikt nie dowiedział się co to było. Niestety,my również nigdy się nie dowiedzieliśmy co stworzył.
4. Był jak Jaś Fasola. Tamten też prawie nic nie mówił.
5. Hiacynta miała chyba jakiś "radar" w głowie,gdy listonosz niósł dla niej listy. Zawsze oskarżała poczte,że zawieruszyli jej korespondencji. Nie wierzyła biedakowi na słowo,że nic więcej dla niej nie miał.
6. Czyli wychodzi na to,że nie znamy imienia męża Stokrotki. Z X powodu ludzie zwracali się do niego po nazwisku. Może miał wstydliwe?
Dobrze,wszystko im powiem. Niech sobie nie myślą i ani się ważą mi podskakiwać! :P. Notabene,Hiacynta też żądała,aby jej mleko dostarczane w butelkach pochodziło od młodych krów,które ona i Ryszard widzieli na pastwisku,a nie od starych.
Ja w sumie też się rozpisuje. Czasem mam wenę twórczą,a czasem nie. Zależy od dnia i nastroju. Ok,czekam wtedy na twoją rozpiskę dotyczącą moich pozostałych ulubionych seriali komediowych.
No dobrze skoro już rozwialiśmy wszelakie wątpliwości dotyczące kilku dygresji w sprawie serialu "Co ludzie powiedzą?", to teraz szybciutko opisze Twe ulubione seriale
.
1) "Miodowe lata". Kiedyś bardzo mi się podobały i chętnie śledziłem losy cwanego acz sympatycznego grubaska i jego uległego przyjaciela. Fajne ukazanie losów dwóch bohaterów z klasy średniej próbującej coś komuś zawsze udowodnić i dorobić się przy okazji. Niektóre wątki bardzo mnie rozbawiły, np. jak Karol został gospodarzem domu, lub jak zatrudnił gosposie (fenomenalna rola Celińskiej), albo jak poszli na mecz Legii i przez przypadek stali się bohaterami kiboli Legii. No ale po latach te przygody Karola jego potulnej żonki tolerującej jego wyczyny i fajtłapowatego Norka wydaja mi się już troszeczkę trywialne. Ale ogólnie to okey.
2) "Jaś Fasola", jest w porządku. Taki brytyjski surrealistyczny humor ze świetną rolą Atkinsona. Musiałbym się tu rozpisać co mnie tak tam na prawdę ubawiło. Wiec ograniczę się tylko do odcinka jak Mr Been urządzał sylwestra i malował na drugi dzień. Czy jak poszedł na pokazy wojskowe.
Jak myślisz. Czy on rzeczywiście był kosmitą?/? Bo czasami zachowywał się tak dziwnie jakby nie rozumiał ludzkich interakcji.
3) "Mamuśki" muszę się przyznać, ze nie śledziłem zbytnio. Ale sam pomysł na połączenie dwóch środowisk w małżeńskim węźle i wynikające z tego perypetie był znakomity. Poza tym jak tam występowała Celińska to już to musiało być dobre. No i kiedyś podobała mi się Kasia Andukowicz.
A ja tez kiedyś lubiłem "Zwariowane melodie" w szególnosci kiedy Daffy ścierał się z Porkim. Ale ja w szczególnosci lubiłem kreskówki o głebszym zawansowaniu pooznawszczym. "Krowa i kurczak", "Jam łasica", "Pora na przygode"
1. Ten serial uwielbiam. Swego czasu oglądam w kółko powtórki na Polsacie 2. Karol i Tadek byli czym Flip i Flap. Wiecznie się kłócili,a tak naprawdę nie potrafili żyć bez siebie. Dużą stratą była zmiana "twarzy" Alinki. Pilaszewska znacznie lepiej grała żonę Karola. Pewnie to też jest kwestia przyzwyczajenia. Mam kilka swoich ulubionych odcinków.
2. Kto wie! Był na swój sposób także dziecinny. Zauważ,że nawet spał z misiem jak mały chlopiec :) Mi najbardziej się podoba odcinek kiedy był w jakimś hotelu. Wyszedł na chwilę nagi na korytarz i pechowo zatrzasnęły mu się drzwi do pokoju hotelowego. Musiał wykombinować sobie ubrania. Bardzo niewiele się odzywał podobnie jak tatuś Hiacynty. Potrafił ubierać się i myć zęby w czasie jazdy samochodem :D.
3. Ten serial też bardzo lubiłam. Szkoda,że stacja nakręciła jedynie 30 odcinków i powstały jedynie 2 sezony. Pamiętam,że byłam bardzo rozczarowana zakończeniem na tak wczesnym etapie. Zwłaszcza,że jest niedokończony. Małżonkowie mieli zamieszkać w wielkim domu z obydwiema rodzinami. Mogły powstać z tego naprawdę fajne i zabawne wątki. Ankudowicz lepiej wyglądała w blond włosach niż w ciemnych,ale to moje zdanie.
Mógłbyś mi przypomnieć kto to jest Porki, bo nie kojarzę? W dzieciństwie często oglądałam Cartoon Network.
No nie pamiętasz Prosiaczka Porkyego??? Mały sympatyczny, nieśmiały prosiaczek który się jąkał. W jego interakcji z Duffym wynikały niezłe kreskówki. Potem razem wystąpili w space operze: "Kaczor Dogers", który notabene tez był zabawny.
Tak!!! Andukowicz lepiej wygadała jako blondynka. W ogóle spodobała mi się w serialu "Bulionerzy" gdzie grała taką blond nastolatkę. A ten serial tez był niezły.
A wracając do głównego wątku naszych rozważań. Słyszałaś o takim serialu jak "Young Hiacynt"???
Tak,teraz sobie przypominam prosiaczka. Niespełna 2 tygodnie temu oglądałam film na CDA m.in.z jego udziałem https://www.filmweb.pl/film/Kosmiczny+mecz-1996-582
Oglądałeś?
Bulionerów znam,ale nie oglądałam za bardzo tego serialu. Kojarzę,że wygrali mieszkanie w apartamencie dzięki kostką bulionowym. Jako blondynka wyglądała lepiej i młodziej.
Tak,chodzi o młodą Hiacynte. Wyczytałeś coś ciekawego na ten temat? Pamiętam,że był jakiś specjalny odcinek o pamiętniku głównej bohaterki. Przez przypadek wysłała go Stokrotce. Siostra poczytała o wszystkich jej sekretach.
Mam jeszcze jedno zagadnienie,które napisałam niżej w odpowiedzi na postawione HotChocolate90,ale jak widać nie podjęła się dalszej dyskusji. Z czego żyli Stokrotka,Powolniak i Róża skoro żadne z nich nie pracowało? Pomijając epizodyczne prace Róży ze sprzedawaniem biżuterii po domach.
No pewnie, ze oglądałem "Kosmiczny mecz". Swego czasu było o nim strasznie głośno. bo grał w nim najlepszy koszykarz wszech czasów i głośno było tez o piosence tytułowej. Suma summarum bardzo udana produkcja.
W "Bulionerach" to akurat Andukowicz mi się podobała bo grała taką sexie nastolatkę. A serial był mimo wszystko bardzo śmieszny. Bo wpisywał się on w kanon takiego mojego ulubionego nurtu - starcia dwóch równych światów. I choć w rzeczywistości takie wydarzenia nie miały by miejsca, lecz w sitcomach wszystko jest możliwe (tu patrz "Co ludzie powiedzą??")
Jeśli chodzi o "Młoda Hiacyntę", to akurat ja strasznie nie znoszę prequeli. Studia wydaja je po to by spijać śmietankę i trzepać kasę z oryginalnych seriali. Siłą rzeczy pojawiają się tam wątki, które nie mają odniesienia w tytułowym serialu i to psuje obraz.
"Młoda Hiacyntę" oglądałem jeden odcinek, który wyczaiłem gdzieś na internecie. Był po angielsku i niewiele zrozumiałem.
Pokazane są tam losy czterech sióstr. Hiacynta jest służącą w domu jakiś arystokratów, którzy ciągle się kłucą. Stokrotka pracuje przy śluzie na rzece a za Różą uganiają się chłopcy. Nie pojawia się tam ani młody Ryszard ani młody Powolniak. A tatusia gra Mark Addy.
A z czego może żyć Stokrotka i Powolniak??? Z tego z czego żyli Polacy, którzy w 2004 bardziej poczuli się Europejczykami niż Polakami i pojechali do Anglii szukać szczęścia. Z potężnego brytyjskiego socjalu. No i jeszcze podejrzewam, ze od czasu do czasu Powolniak wygrał coś w zakładach bukmacherskich. A i jeszcze pewnie tatuś miał jakąś rentę weterana a oni dostawali kasę jako jego opiekunowie. Funt do funta i starczało na Harlekiny, piwo i kanapkę z bekonem.
Ja ten film oceniłam na filmwebie w skali 7/10. Nie wiem czy to obiektywna ocena z mojej strony,ale czuję wewnętrznie,że jest po prostu dobry. Wystąpił tam właśnie wspomniany przez ciebie jąkający się prosiaczek. W wakacje zrobiłam sobie maraton filmowy. Dzięki temu okres letni minął mi bardzo szybko. Chcę jeszcze dokończyć trylogię Harry'ego Pottera. Zostały mi jeszcze 2 części Insygnii śmierci.Do dzisiaj uwielbiam tą serię.
Pamiętam,że w tym serialu grali jeszcze Celińska,Skarga i Malec. Kojarzę również tego faceta co grał Olo,brata Ankudowicz. Nie wiem jak naprawdę się nazywa. Wygrali apartament dzięki kostką bulionowym. O ile się nie mylę to teściowie nie lubili swojego zięcia.
Czyli jednym słowem kicha. Już nie to samo co pierwotne Co ludzie powiedzą. Tak samo jest w przypadku kontynuacji Miodowych lat. Nakręcili w 2004 roku Całkowicie nowe miodowe lata i suma sumarum okazały się być bardzo kiepskie. Dostały ode mnie tutaj jedynie 5/10, a pierwotną część oceniłam na dyche. Przeważnie kontynuacje są naciągane i tracą swój klimat. Skoro zabrakło Ryszarda i Powolniaka to tymbardziej szkoda czasu na oglądanie. Kojarzę,że był jakiś odcinek specjalny z pamiętnikiem Hiacynty. Wysłała go Stokrotce przez przypadek.
Przypuszczam,że Powolniak przeważnie przegrywał w zakłady bukmacherskie. Pamiętam,że w odcinku jak tatuś zaginął to Stokrotka weszła do środka i spytała się go ile już przegrał. Małżonek wkurzył się na nią o jej podejście do sprawy. Im jako małżeństwu niewiele było potrzebne do szczęścia. Powolniakowi wystarczyło piwo,telewizor,kanapka z boczkiem i chrupki bekonowe. Nie miał wielkich wymagań tak samo jak Stokrotka. Nie czuli się źle nawet mieszkając w brudzie. Z jednej strony nie dziwię się Hiacyncie,że brzydziła się u nich przebywać. Też robiłoby się niedobrze gdybym piła herbatę z poszczerbionych kubków i na widok brudnych drzwi od lodówki oraz zachniętego oleju na patelni.
Dla mnie zawsze było zastanawiające dlaczego Róża prawie zawsze brała się za żonatych facetów. Później była rozczarowana,że ją porzucali i wracali do żon z podkulonym ogonem. Traktowali ją jak przelotną znajomość oraz odskocznie od nudnego życia mażeńskiego.
"Kosmiczny mecz" ogólnie to bardzo udana produkcja. Jak to się mówi taki dobry film familijny na "długie deszczowe niedzielne popołudnie".
I nie da się na FilmWebie ocenić filmu ani obiektywnie ani subiektywnie. Po prostu jest tu skala dziesięciopunktowa i masz zaznaczyć ilość gwiazdek i już film oceniony.
Nie oceniaj tak srogo Stokrotki i Powolniaka. Jak już ustaliliśmy to postacie sitcomowskie i muszą takie być by uwypuklić komizm postaci.
Dla Róży nie miał znaczenia stan cywilny faceta, za którego się brała. Byle tylko był facetem. Brała się za zamężnych, między innymi za wikarego. Ale też i wolni byli u niej na tapecie. Oglądała się i za Emmetem i za pana "Bartholomiu" (którego znamy tylko z telefonicznych rozmów i opowieści Róży) i za cwaniakowatego synka jednej z "narzeczonych" tatusia. Pewnie i ja byłbym jej celem ;-)
Ostatnio głębokim sobotnim wieczorem przeskakując z filmiku na filmik na You Tubie obejrzałem sobie jeden z moich ulubionych odcinków "Jasia Fasoli", ten z sylwestrem gdy zaprosił Huberta i Ruperta.
Moim zdaniem był kosmitom. Jego zachowanie i intro serialu o tym świadczą.
O i zmieniłaś zdjęcie swojego awatara!!!!!!!
Każdy ocenia według własnego uznania. Każdemu co innego się podoba. Nigdy nie będzie tak,że jeden film będzie się podobał 100% społeczeństwu. Są gusta i guściki. Np.Forrestowi Gumpowi wystawiłam na filmwebie 7/10. Zdziwiłam się kiedy ujrzałam pełno 9 i 10 oraz znalezienie się w TOP 500,bo według mnie jest dobry,ale nie nazwałbym go arcydziełem. Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem oraz jego fenomenu filmwebowego. Także widzisz jak to jest. Trudno być w pełni obiektywnym.
Co do małżeństwa Stokrotki i Powolniaka to oczywiście zdaję sobie sprawę z tego,że to jest sitcom i pewne rzeczy są przerysowane na potrzeby serialu,ale zauważyłam,że Powolniak czasem traktował swoją małżonkę jak służąca,a ona na wszystko się zgadzała. Nie mógł sobie sam przynieść piwa i chrupek. Chciał,aby Stokrotka mu wszystko przynosiła. Jednak nie prosił jej grzecznie w stylu:"Czy mogłabyś mi podać otwieracz do butelek?",lecz żądał bez zwrotu grzecznościowego.
Róża w moim odczuciu właśnie popełniała ten błąd,że brała się za żonatych facetów. Później była rozżalona tym,że wracali do swoich żon. To było do przewidzenia. Myślę również,że miała także pecha w miłości. Zapewne pamiętasz jak zaręczyła się z Polakiem,który miał tak "skomplikowane" nazwisko,że nie nikt nie potrafił poprawnie go wymówić i zwracali się do niego ksywą,ktorej Hiacynta nie była w stanie zaakceptować. Ostatecznie okazało się,że wrócił do swojej byłej. Jednak Róża nie rozpaczała po nim. Miała w przeszłości tylu narzeczonych,że nie wszystkich pamiętała. Kiedy postanowiła napisać dziennik ze wspomnieniami to Powolniak powiedział:"Zła informacja dla okolicznych mężczyzn" :D. W odcinku z piknikiem nad rzeką zorganizowanym przez Hiacynte a propo tajemniczego wynalazku tatusia,Stokrotka powiedziała,że miała nadzieję,że nie okryje ich zła sławą,a Powolniak:"Jak Róża" :D. Miała takie powodzenie wśród płci męskiej,że potrafili się o nią bić i kłócić przy ludziach. Zapewne również pamiętasz,że wstydziła się tego,że mieszkała z rodziną w brudzie i 2 razy umówiła się z facetem u Hiacynty,aby nie zobaczył warunków w jakich mieszkała. Raz chciała posprzątać bez pomocy Powolniaka i Stokrotki. Po chwili trzymania odkurzacza w ręku i rozejrzeniu się po pokoju,zrezygnowała. Poszła na łatwiznę,bo sprzątanie zajęłoby jej parę dni. Przez bałagan niczego nie można było u nich znaleźć. Niektórych jej facetów poznaliśmy tylko i wyłącznie z rozmów telefonicznych. Jednemu skłamała,że czytała modlitewnik,aby wyjść na osobę religijną,a tym samym zaprocentować. Raz kiedy powiedziała,że jeden z nich był inny,bo nie miał żony to Powolniak zadrwił sobie z niej:"To rzeczywiście inny" :D.
Jasiek Fasola też jest super. Pamiętam odcinek z basenem kiedy bał się skoczyć z wysokości. Fajne też były sceny w kościele,na egzaminie oraz gdy przebierał się i mył zęby w trakcie przejażdżki samochodowej,bo zaspał. Wybierał się wtedy na wizytę do dentysty. Może był kosmitą,kto wie. W czołówce spada z nieba. Śmiałam się również w odcinku w salonie fryzjerskim. Obciął chłopakowi włosy według własnego uznania. Później weszła matka dziecka z pretensją do prawdziwego fryzjera o fatalne ostrzyżenie,a Fasola uciekł gdzie pieprz rośnie :D.
Tak. Jestem zdziwiona tym,że o dziwo szybko mi go zaktualizowali. Gdy w lutym wstawiłam kota to musiałam czekać parę dni. Napiszę przy okazji,że zdjęcie zostało ściągnięte z google grafika. Spodobało mi się i dlatego postanowiłam dokonać wymiany zdjęcia :).
No właśnie filmu nie da się ocenić w sposób stricte subiektywny. Masz rację pisząc o tym, ze gusta pod względem upodobań są różne.
Pozwoliłem sobie więc wejść na Twój profil i zobaczyć co tez Ciebie tak fascynuje. I znalazłem tu dwa zaskoczenia.
Po pierwsze widzę, że lubisz Jennifer Lopez.
A po drugie muzyczne filmy z lat osiemdziesiątych takie jak "Dirty Dancing" czy "Flashdance" oraz "Grace". Ciekawe. Co cię tak urzekło w starych filmach???
Ja jestem świeżutko po wyjściu z kina po filmie "Polityka".
Dopiero zauważyłam twoją wypowiedź. Odpowiedziałeś na swój własny post i dlatego nie wyświetliło mi się to w powiadomieniach. Zapewne przez przypadek.
Tak,lubię od jakiegoś czasu oglądać filmy z J.LO. Od lat słucham muzyki z jej udziałem. W piątek obejrzałam na CDA film Chłopak z sąsiedztwa z nią w roli głównej.
Chyba nie przyjrzałeś się uważnie ocenom,które im przyznałam na filmwebie. Dirty dancing oceniłam 5/10 a Flashdance 3/10. Miałam ochotę obejrzeć muzyczny film i tymi dwoma zawiodłam się. Wręcz wynudziłam się na nich. Jedynie Grace przypadł mi do gustu. Niespełna 2 lata temu obejrzałam La la land i również mnie zawiódł. Chyba,że przez "urzekło ciebie" miałeś na myśli,że ogólnie skusiłam się obejrzeć stare filmy. Zapewne jeszcze jakieś zobaczę. W wakacje zrobiłam sobie maraton filmowy. Od tamtego czasu odnowiłam oglądanie filmów. A ty masz jakieś swoje ulubione? I jak oceniasz ten film?
Ach,miałam wybrać się jeszcze w wakacje do kina na najnowszego Króla lwa,ale albo mi się nie chciało albo godzina seansu z napisami mi nie odpowiadała. Dubbing toleruje jedynie w animowanych.
O!!! A już traciłem nadzieje.
No ale okey.
Patrząc na Twoje oceny filmowe w ogóle byłem zdziwiony tym, że obejrzałaś takie filmy. Nie zwróciłem uwagi na oceny bo sam zazwyczaj oceniam tylko filmy które mnie zachwyciły i nie ma w moich ocenach filmów poniżej 5 gwiazdek.
Ale masz rację. "Flash Dance " i "Dirty Dancing" to filmy nie najlepszych lotów. Jedynie co z nich jest godne uwagi to niezapomniane przeboje, które pozostały w głowie. (choć osobiście myślę, ze i bez filmów przeboje zrobiły by taką samą wielką karierę). Jedynie co "Dirty Dancing" pamiętam jeszcze z jednego powodu, ze moje małoletnie koleżanki (ówczesne, bo teraz to już dojrzałe kobiety) strasznie się jarały tym filmem, bo seksowny Patrick Swayze tak ruszał bioderkami w rytm starych przebojów.
A co do J. L. To jakoś jej nie cenię. Może jako piosenkarkę....Ale jako aktorkę to już raczej nie.
Poza tym w ogóle nie lubię romantycznych komedii.
Bo Lopez to bardzo ładna kobieta i wyobrażasz sobie ją jako biedniutką pokojówkę, albo zagubioną w wielkim świecie "szarą myszkę"??? Która dopiero przy przystojnym facecie staje się królewną z bajki???
Takie kobiety jak Jennifer samą swą urodą przebijają szklany sufit i dostają się do show-biznesu (życie pokazuje, ze najszczelniej przez łózko).
Feeeee! Za dużo dołujących rozważań., Dlatego może ja lubię filmy o niestabilnej tematyce i głębszym poszukiwaniu sensu życia.
Oceniam wszystkie filmy,które obejrzałam. Flash Dance i Dirty Dancing nisko zagwiazdkowałam,więc dlatego zdziwiłam się,że użyłeś słowa "urzekły". Zwłaszcza Flash Dance wynudził mnie. Po obejrzeniu zastanawiałam się skąd takie zachwyty nad nimi. Ratuje je jedynie muzyka,tańce oraz klimat lat 80. Innych plusów nie dostrzegam. Może za późno obejrzałam i stąd te wnioski? We wtorek obejrzałam na CDA z serii starych filmów Matrixa.
Tak,J.LO jest lepszą piosenkarką niż aktorką,choć w aktorstwie też wcale nie jest najgorsza. Komedie romantyczne mają ten minus,że są przewidywalne. W przypadku Pokojówki z Manhattanu nie jest inaczej. Od początku można odgadnąć zakończenie. Nie mniej jednak film spodobał mi się. W przeciwieństwie do piątkowego Chłopaka z sąsiedztwa,który mnie trochę rozczarował. Według mnie ma niewykorzystany potencjał. Zabrakło mu tego "czegoś".
Naszego serialu obecnie nie oglądam,bo obejrzałam w wakacje znowu wszystkie odcinki i zrobiłam sobie przerwę. Na pewno w przyszłości do niego powrócę. Myślałeś,że już nie odezwę się? Nie dostałam powiadomienia o twojej odpowiedzi. Zauważyłam dopiero kiedy odczytałam post od HotChocolate90 na 3 stronie. Aczkolwiek odnoszę wrażenie,że powoli zaczynają nam się wyczerpywać tematy do rozmów. Pytanie czy masz jeszcze ochotę pisać czy wolisz zakończyć konwersacje. Decyzja należy do ciebie.
Właśnie,ja także nadal poszukuję jak my wszyscy sensu życia :). Takie filmy na pewno dają do myślenia.
Z jednym masz racje. Na pewno już dokładnie przeanalizowaliśmy wszystkie wątki i aspekty z bujnego życia Hiacynty Bucket i jej otoczenia. Ja osobiście od czasu do czasu oglądam sobie jak mam czas jakiś tam odcinek powtórkowy by wyłapać jakieś dodatkowe smaczki, które pominęło się za pierwszym czy drugim razem.
Ale czy zrywać już całkowicie korespondencje??? Myślę, ze jesteś nazbyt interesującą osobą by ot tak zakończyć pisanie Nie wiem czy zauważyłaś ale już trochę rozmawiamy na inne tematy. Niemniej uważam, ze forum dotyczące serialu "Co ludzie powiedzą?" nie jest do tego dobrym miejscem.
Tak,zauważyłam. Właśnie dlatego doszłam do wniosku,że temat serialowy zaczął nam się wyczerpywać,więc postanowiłam spytać się na czym stoimy. Zgadzam się z tobą,że forum tego serialu nie jest odpowiednim ani bezpiecznym miejscem do tego typu rozmów. Mam propozycję przejścia na korespondencję mailową. Co ty na to? Na filmwebie trzeba mieć jakieś punkty,aby móc wysyłać wiadomości prywatne. Mogę założyć jakiś i podać ci tutaj. Wtedy ty byś do mnie napisał,a ja bym ci przesłała adres mailowy z którego korzystam 13 lat i ten podany na forum usunęła. Myślę,że to dobre rozwiązanie.
Witaj.Przepraszam, ze tak długo nie odpisywałem, ale już jestem.
Twój pomysł na przejście na prywatny grunt i sposób jego wykonania jest świetny. Chenie zgadzam się na dalsze korespondowanie. :) . Czekam na Twoją odpowiedź
Niespodziewanie dowiedziałam się w ubiegłym tygodniu,że w niektórych przypadkach można pisać wiadomości prywatne na filmwebie. Należy mieć albo minimum 10 punktów albo posiadać użytkownika w gronie znajomych. Spróbowałam przed chwilą do ciebie napisać na priv,ale wyskoczyła mi informacja o tym,że nie mam uprawnień. Dlatego wysyłałam ci zaproszenie. Wtedy powinniśmy korespondować bez problemu. Parę dni temu napisałam bez wymaganych punktów do usera ze znajomych i wszystko poszło zgodnie z planem. Gdy przyjmiesz zaproszenie to wtedy spróbuję wysłać jeszcze raz. Poza tym piszemy już prawie 4 miesiące,więc jak najbardziej jestem za :). Faktycznie pisanie na inne tematy na forum serialowym nie jest dobrym pomysłem.
Wczoraj na poczcie dostałem zaproszenie od Ciebie do znajomych. Przyjąłem je i otrzymałem Twoją pierwszą wiadomość. wysłałem tez odpowiedź ale nie wiem czy doszła, bo ja jej nie widzę.....
Przepraszam za wcięcie się (całkiem dobrze się Was czyta ;)), ale przypomniał mi się inny moment stanowczości Ryszarda. Gdy jechali z Hiacyntą na wiejską wyprzedaż (podczas jazdy tam Emmet się cieszył, że z Elżbietą jadą w innym kierunku, a to po prostu Hiacynta pomyliła drogę i koniec końców wylądowali w tej samej posiadłości), to Ryszard całkiem znacząco się postawił małżonce. Miał do Hiacynty żal o wydanie zbyt dużej ilości pieniędzy podczas takich wydarzeń w przyszłości i nie tylko upominał ją, gdy zaczynała się zbyt rozwijać w swoim entuzjazmie do zakupów, ale wręcz trzymał ją podczas licytacji i kazał jej siadać, gdy się zgłaszała do zakupów. Może jak szło o sprawy typu budżet, to już potrafił choć trochę pohamować Hiacyntę w jej szaleństwie. To by w sumie tłumaczyło, czemu się trzymali finansowo na jakimś tam poziomie przy tych wszystkich "kolacjach nad rzeką z przybrzeżnymi atrakcjami". Z ogrodnikiem zresztą Ryszard także upominał Hiacyntę, że nie stać ich na ogrodnika ("Wyglądasz Ryszardzie, jakby nas było nie stać na ogrodnika" "Bo nas nie stać!"), a że akurat w zamian sam dał się zagonić z uśmiechem i dodatkową parą rękawic do ogródka... Widocznie wolał to, niż życie ponad stan.
Ooo,to widzę,że przeczytałeś/aś wszystkie 3 strony lub większość. Jeśli tak to gratuluje wytrwałości,choć w sumie nie ma tego tak dużo :). Właśnie przypominam sobie ten moment,gdy Ryszard usiłował zahamować małżonkę,kiedy chciała wydać dużo pieniędzy na licytacji. Zawsze wkurzał się,gdy Sheridan do nich dzwonił tylko po to,żeby prosić o pieniądze. Nalegał,aby Hiacynta nic synowi nie wysyłała lub mniej niż prosił. Ona jednak nie słuchała i robiła po swojemu. Spełniała zachcianki typu jedwabne piżamy. Była zachwycona opowieściami o studiach i nie dostrzegała lub nie chciała dostrzec,że był gejem.
Pamiętam,że kiedy Ryszard powiedział pani domu,że nie było ich stać na ogrodnika to go uciszyła. Nie chciała dopuścić do tego,żeby sąsiedzi usłyszeli i zaczęli o nich plotkować. Raz kazała mężowi mieć 2 pary rękawic. Jedną do machania,a drugą do pracy w ogrodzie. Niestety,i tym razem Ryszard nie potrafił się postawić. Widocznie wolał mieć święty spokój.
A i jeszcze co do odcinka wspomnianego przez ciebie na samym początku to wikary z żoną oraz Emmet i Elżbieta mieli obładowane samochody,a u Hiacynty i Ryszarda było prawie pusto. Wtedy Emmet powiedział do Lizki:"Zazdroszczę tym co mają jeszcze miejsce na kucyka",a siostra zaśmiała się.
Czasami Powolniak zakładał garnitur. A i całkiem z niego dobry tancerz (o dziwo w parze z Hiacyntą na transatlantyku).
Na specjalne okazje takie jak np.chrzciny wnuczki zakładał garnitur. Podany przez ciebie odcinek to Rejs, oznaczony jako specjalny. Oglądałam go we wtorek na dvd. Powolniak i Stokrotka pojechali w tym samym czasie co Hiacynta i Ryszard na rejs statkiem Królowej Elżbiety II. Powolniak wygrał wycieczkę, a nagrodą był luksusowy pokój oraz prawdziwie królewskie traktowanie. Zazdrosna Hiacynta nie mogła tego przeboleć i znalazła sposób,aby zwrócić na siebie uwagę. Postanowiła zatańczyć ze szwagrem. Tańczyli tak,że zostali ostatnią tańczącą parą na parkiecie. Pani domu osiągnęła swój cel.
Właśnie nie pamiętam który to był odcinek z budką telefoniczną,kiedy jej pierwszy raz w życiu jak facet zdecydowanie się postawił,bo nie wytrzymał z nerwów. Hiacynta przede wszystkim nikogo nie słuchała. Do niej mówić to jak grochem o ścianę. Przez to też ludzie ją unikali.
Dzięki za odpowiedź. Aczkolwiek znalazłam już ten odcinek,bo leciał dopiero co na CC i to nie jest ten który podałeś(?). Właściwy to jest wtedy kiedy Hiacynta,Ryszard i Elżbieta byli w drodze do kościoła. Hiacynta za wszelką cenę chciała wepchnąć się Emmetowi na próbę do musicalu,w którym pragnęła otrzymać rolę. Po drodze zatrzymali się,bo pani domu zobaczyła uliczną budkę telefoniczną i chciała z niej zatelefonować na plebanie. Wtedy Ryszard nakrzyczał na nią,kiedy oskarżyła obcego faceta o wepchnięcie się.
To jest ten sam odcinek, po próbie jadą do Fiołka (Violet), a tam siostrzyczka kłoci się z Brucem, Aby to zagłuszyć Hiacynta nakazuje wszystkim gościom (Emmet, Elka, wikary z żoną) śpiewać piosenki (Rule Britania itp). Na końcu napis pali się na grillu i pojawia się tatuś z wiadrem (wypełnionym końskim łajnem), a Hiacynta gasi tym (myśli, że to woda ) pożar.
Ok. Zdaje się,że masz rację. Zwracam tobie honor. Najwyraźniej pomyliłam tytuły odcinków. Teraz się wszystko zgadza.
Kiedy Hiacynta zorientowała się,że tatuś miał w wiadrze końskie łajno zamiast wody,żeby ugasić pożar to zaproponowała,aby zamówili coś do jedzenia. Ryszard z nerwów rzucił kiełbaski z tacy na ziemię. W tym samym czasie skłócone małżeństwo przestało się w końcu awanturować,bo Bruce ostatecznie wybiegł z domu. Pamiętam ten odcinek.