PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=480993}

BrzydUla

2008 - 2009
6,4 58 tys. ocen
6,4 10 1 57761
6,0 8 krytyków
BrzydUla
powrót do forum serialu BrzydUla

Hej! Czy mi się zdaje, czy są tu ludzie, którzy oglądali oryginał z Kolumbii i naszą polską
BrzydUlę i mają chętkę sobie poporównywać? :)

Po dogłębnym obejrzeniu Betty (później niż Uli) mogłabym się rozpisywać też na kilometry... ale
pamiętam jedną rzecz, która mnie uderzyła.

Betty poznaje prawdę (czyta list Calderona /Seby/) dosyć wcześnie przed zarządem i zachciewa
jej się "małej" zemsty na Armanim. Po czym następuje cały etap w tym serialu, dla którego nie
znajdziemy odpowiednika w polskiej Brzyduli.

Bo Ula nie była mściwa. Ta prawdziwa Ula, nie ten powtór po przemianie, mam na myśli.
Oglądam Betty i myślę sobie... zna prawdę i co? Będzie to ukrywać? Będzie to dalej ciągnąć?
Będzie się zgrywać? Ula tak nie potrafi, niemal od razu mówi Markowi, że zna prawdę i nie chce
go znać. Betty ciągnie całą gierkę i odgrywa się na Armandzie jak tylko może...
Myślę sobie: okropnie, co oni zrobili z tej Betty, miała wygląd nadrabiać dobrym sercem i tak
dalej... (no cóż w YSBLF każdy ma wady)... W polskiej wersji dużo lepiej to zrobili...

Ale gdy nadeszły późniejsze sceny... prawdziwe epickie sceny... warto było nagiąć tak moralność
Betty (scenarzyści), żeby nakręcić to, co się tam działo. Armando przeżywa prawdziwe piekło,
które pozwoliło mu się oczyścić. Jorge Enrique Abello rozwala cały serial grą aktorską, własnie
od tamtego momentu.

Mam nadzieję, że ktoś zarzuci jeszcze jakąś fajną analizką, ja tak tylko w skrócie i bez
szczegółów... :)

I lubię też porównywać sobie odpowiedniki bohaterów, których nie da się wskazać
jednoznacznie wśród bohaterów trzecioplanowych, sa bardzo pomieszani.

Np. mój ukochany Adaś Turek niby ma swojego odpowiednika Gustavo Olarte, ale jego
praktycznie nie ma, a jego postać praktycznie nic nie wnosi do serialu poza tym, że jest źródłem
informacji finansowych dla Daniela /Aleksa/. Tak naprawdę Adam przejmuje funkcję komediową,
nadwornego błazna po Freddym. Dla Freddy'ego niby jest kurier, ale to też inna sprawa.

Ela z bufetu to zdecydowanie Aura Maria, mimo, że u nas na recepcji jest Ania. Samotna matka,
nieudane próby stworzenia stałego związku, podwójna randka z Ulą. Pełni też funkcję Mariany
ponieważ zapodaje horoskop (Mariana wróży z kart), który mówi o wielkiej miłości Uli.

Ala -> być może Catalina

To tyle xD

Vickynella

O ile będąc jeszcze młodsza kochałam niemalże "BrzydUlę" tak teraz niestety po obejrzeniu oryginału kolumbijskiego jakoś mam wrażenie, że wersja polska jest troszkę nijaka, spłycona i koniec został zrobiony zbyt szybko, nie zdążyliśmy nacieszyć się bohaterami.. ;) Ale to nie oznacza, że dalej jej nie lubię, "BrzydUla" to wg mnie i tak najlepsza telenowela polska, poza tym wprowadzanie takich postaci jak Adam Turek czy Bażant było dla mnie strzałem w dziesiątkę. ;).

Cóż jestem świeżo po obejrzeniu YSBLF, a także niedawno skończyłam oglądać powtórki na TVN7 BrzydUlę, więc również nadeszła na mnie ochota aby sobie porównywać postacie. ;)

Na pierwszy ogień pójdzie Brzydula. ;)
W oryginale Betty to "przetrzymana", naiwna i zdziecinniała osóbka (co sugerują zabawki w pokoju), której naprawdę szkoda. Jest ohydna, nosi niemodne ciuchy, jej fryzura jest okropna i do tego głos i jej koński śmiech... Jest mądra, ale nie inteligentna. Ojciec pilnuje jej przed każdym, bo uważa ją za świętość, ale nie jest święta. Była z niej niezła cwaniara. Potrafiła narzucać się Armandowi i nawet mścić się na nim, gdy dowiedziała się o wszystkim, ale była też bardzo zraniona i w momencie gdy dowiedziała się, że ukochany okazał się świnią (a ja w przeciwieństwie do niej o tym wiedziałam) płakałam razem z nią. ;) Plusem Betty jest również to, że po przemianie nie zmieniła swojego charakteru, dalej pozostał tej jej śmiech i nie wywyższała się ponad wszystkich. ;) Jeśli chodzi o Ulę, to też ją lubiłam. U nas brzydula nie była nawet za bardzo brzydulą. W porównaniu do oryginału i innych wersji wydaje się być całkiem ładna, nie była groteskowa. Wydaje się być nie tylko mądra, ale nie jest cwaniarą. Nie mści się Marku kiedy dowiaduje się o jego planie, jednakże.... nie mogę ścierpieć tego co zrobili z nią po przemianie. Nie dość, że upodobnili ją do Pauliny, to jeszcze wywyższała się, uważała się za najmądrzejszą na świecie i wtedy również zaczęła tak jakby mścić się na Marku... gdy się Marek pobił z Bartkiem ona oczywiście jest zła tylko na niego... W obu wersjach w końcu wybaczają swojemu ukochanemu, ale pogodzenie się w oryginale podobało mi się o wiele bardziej, u nas zrobili to na ostatnią chwilę i już nawet bez oglądania oryginału byłam lekko rozczarowana.

Tak więc: Betty > Ula... Obie miały swoje wady jak i zalety, ale Betty o wiele bardziej współczułam i co więcej Betty nie przestałam lubić. ;)

ocenił(a) serial na 9
cloe4

Według mnie trzeba porównywać obie te wersje nawet jeśli chodzi o główne bohaterki na kilku płaszczyznach, scenariusza, gry, pomysłu na postać itd., dopiero po podsumowaniu jakby nam wyjdzie rachunek.
Warto też wspomnieć, że już na początku polska wersja miała gorzej z samej tej racji, że była remakiem. Oczywiście nie mam zamiaru z tego robić zarzutu oryginalnej Brzyduli, ale zasadą jest, że remake musi być nie równie dobry, ale lepszy, inaczej przegrywa, takie są prawa. Ponadto oryginał kolumbijski był bardzo ostrą, przejaskrawioną satyrą, często balansującą na granicy dobrego smaku. Już powyżej opisano charakterystykę choćby głównej bohaterki. Świetnie z tym poradzono sobie w polskiej wersji- jeśli nie możesz czegoś zrobić lepiej (a tu ostrzejsza satyra byłaby po prostu niesmaczna i nieśmieszna) postawiono na komedię obyczajową. Wielki dwa plusy za to dla polskiej wersji (scenariusz i adapracja), jeden dla oryginały w ogóle za pomysł.
Główna bohaterka
Betty jest opisana powyżej, lecz jest sporo niekonsekwencji w kreacji tej bohaterki w oryginale. Betty jest jedynaczką, ma oboje rodziców, mało tego ojciec mimo że ma problemy z pracą jest bardzo dobrym ekonomistą (zostaje w drugiej części dyrektorem finansowym Ecomody), matka to nie jakaś zahukana i zaniedbana kura domowa. Owszem jest gospodynią, ale ubiera się zdecydowanie lepiej niż córka, trudno zrozumieć czemu w tym nie pomaga jedynaczce.
Tu znów polska wersja według mnie plusuje. Ula nie jest jedynaczką, ma trójkę rodzeństwa, 18 letniego brata i 7 letnią siostrę (niekonsekwencja, bo dziewczynka gra i zachowuje się jakby miała co najmniej 8 lat, ponadto skoro się urodziła jak jeszcze Ula była w liceum, nawet w ostatniej klasie, to musi mieć minimum 7 lat, a więc nie chodzi do przedszkola, lecz do pierwszej klasy do szkoły- wielki błąd w scenariuszu). Ojciec zwykły pracownik fizyczny, który na dodatek przeszedł zawał i jest na rencie, nadal choruje na serce. Fajnie jest wytłumaczone czemu Ula jest taka zahukana, bo szybko po śmierci matki musiała stać się nią dla najmłodszej siostry. Renty rodzinnej, skoro matka miała tak małe dzieci to pewnie i dużo nie pracowała za wielkiej nie mieli, potem doszła jeszcze renta ojca i jego choroba, stąd bieda u Cieplaków. Nic dziwnego że Ulę na nic nie stać, chodzi w ubraniach mamy (podczas pierwszych zapiekanek mówi Markowi, że … wdychała ich zapach, bo nie było jej stać na ich kupno, potem mityguje się jak Marek nie rozumie i tłumaczy mu, że …oszczędzała). Nie miał kto jej doradzić, nie miała czasu na zabawy z koleżankami, gdy malutkie rodzeństwo w domu. Zdecydowanie prawdziwsze i lepsze rozwiązanie. Ponadto dla mnie plusem jest to też, że Ula nie jest jakąś wielką brzydulą tylko taką zaniedbaną dziewczyną. Scenarzyści w jednym z wywiadów powiedzieli, że właśnie o to im chodziło. W Polsce wyśmiewani są ludzie właśnie niezdarni, zaniedbani, nawet określenie pejoratywne jest – wieśniacy, a nie z jakąś wrodzoną ułomnością. Stąd im zależało aby Ula była bardziej taką „wieśniaczką” niż Brzydulą- dla mnie kolejny plus, ponadto wymyślenie czegoś nowego- nie powielanie.
Inteligencja, życiowa mądrość połączona bardzo umiejętnie z naiwnością i niezaradnością, taka życiowość z nieżyciowością to kolejny plus polskiej Ulci. Nie była taka zero- jedynkowa jak Betty.
Ponadto zgadzam się, troszeczkę się zemściła na Marku, ale przynajmniej na początku tyle ile mu się należało na zarządzie (po podsłuchaniu nieszczęsnej rozmowy Marka i Sebastiana wydała tego pierwszego, że ma weksle na jego udziały. Alex tego nie odkrył, tylko kredyty. Mina Marka jak go Ula wydała- bezcenna. ). Dla mnie dotąd jest przewaga polskiej wersji.
Niestety po powrocie z Mazur Uli zaczynają się schody. Znika niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dawna Ula, jest tylko zimna, zgorzkniała kobieta, która chce wszystkim pokazać ile jest warta. Zmienia się zewnętrznie, a potem, gdy inni są pod wrażeniem jej wyglądu – wewnętrznie i trochę tak się odrywa na tych, co ja upokarzali. Wielokrotnie była omawiana niekonsekwencja brak pomysłu na Ulę scenarzystów po 190 odcinku. Za wszelką cenę chcieli przedłużyć serial i by „coś się działo”. Efektem ich „pomysłów” jest praktycznie całkiem nowa protka, pozbawiona zalet za które ją uwielbiali widzowie, tu niestety plus oryginału. Zmienili Betty zewnętrznie, ale nie wewnętrznie.
Gra głównej bohaterki. Chodź Julia zrobiła co mogła i Ula-Brzydula poszła jej świetnie, to Ula-Piękniula już niekoniecznie. Za to Maria Orozco w obu wcieleniach- genialna. Plus dla oryginału.

Podsumowując 4do 3 dla polskiej wersji i to jest dla mnie sprawiedliwy wynik.

Agamnik

Prawie zgadzam się z tobą. ;)
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że polska wersja jest bardziej zrobiona pod naszą obyczajową i bardziej realistyczną modłę, natomiast wersja Kolumbijska to groteska, komedia i trzeba zauważyć, że każda postać, która tam występuje (chyba tylko prócz Marceli) zachowuje się dziwacznie i ma uwypuklone swoje cechy charakterystyczne np. Polski Maciek to po prostu zwykły chłopak z marzeniami, który pochodzi z biednej rodziny, jego odpowiednik Nicolas niby podobny człowiek, jednak zachowuje się nienaturalne, dziwacznie i przez to wydaje mi się o wiele bardziej komiczny, ale też żal mi go było gdy wzdychał do Patrycji. ;) - i podobnie mam z samą Brzydulą. Może i Ulę oceniłabym lepiej od Betty, ale później, po przemianie Ula zaczęła mnie irytować. Gdzieś znikło to ciepło (w końcu nazwisko Cieplak), które jej zawsze towarzyszyło. Betty co prawda też się zmieniła, ale nie aż tak drastycznie i co więcej - przestała mnie irytować, wreszcie była samodzielna i nie naiwna, zmądrzała - a w Polskiej Ula przestała wzbudzać u mnie sympatię - też zmądrzała, ale również zaczęła się wywyższać i to mi się nie podobało.

Która lepsza: Betty czy Ula? Tutaj każdy będzie miał inne zdanie, bo wszystko zależy od tego, czy lubimy bardziej obyczajowo-komediową wersję Brzyduli (Polska) czy też komiczną groteskę (Kolumbia). Ale wolę Betty, to jednak nie znaczy, że nie lubię Uli. ;)

Agamnik

To może czas na inny konkurs : Marcela vs. Paulina :D?

rafal4792

Wg mnie to, że Ula powiedziała o wekslach na zarządzie nie było żadną zemstą. Skoro już wyszły na jaw kredyty, to nie miała innego wyjścia, poza tym była postawiona pod ścianą, oskarżali ją o nieczyste intencje... A Marek wcale nie miał jakiejś zszokowanej miny, jak dla mnie to dla niego już wtedy nie liczyły się te wszystkie służbowe sprawy, bo przez nie stracił coś dużo cenniejszego i to tym się przejmował.

O tak, Marcela i Paulina to chyba moja ulubiona "para" w tych serialach. Marcela jest tak inna, chociaż z założenia tak podobna (powinnam pisać odwrotnie, ale najpierw poznałam polską Brzydulę). Paula jest kreowana na typowo negatywną postać. Jest tylko parę rzeczy na jej obronę, ale generalnie pokazane jest, jak to nikt jej nie lubi w firmie i jaka to z niej wywyższająca się dama.
Marcela nie wywyższa się ponad pracowników. Potrafi z szacunkiem i zrozumieniem porozmawiać z przyjaciółkami Uli, dawać im rady życiowe (Sofia), w pewnym momencie pomaga Aurze Marii i Freddy'emu. Ona naprawdę kocha Armanda, a nie tak jak Paula robi wszystko dla pozorów i salonów. Ona stara się go wspierać, podczas sławnego zarządu mówi, że gdyby tylko zwrócił się do niej o pomoc... Marek zwraca się o pomoc do Pauli, a ona blokuje go wtedy, gdy chce zastawić dom. Marcela jest prawdziwą ofiarą tego związku. W polskiej wersji jest pokazane, jakby to Marek był bardziej ofiarą... tego układu, tych pozorów. Dla Marceli odwołanie ślubu jest prawdziwym cierpieniem, jak to kobiety, która planowała życie z mężczyzną, którego kocha... Dla Pauli liczy się tylko wstyd w środowisku... i to, żeby nikt się nie dowiedział, że to ON zerwał. I to, że straciła dla niego kilka lat, a mogła już być mężatką z jakimś Włochem.
Marcela też naprawdę pracuje w Eco Modzie. Firma jest dla niej ważna i ma dla niej serce. Paula tylko szlaja się po korytarzach i pije kawę w kuchni, no i czasem udaje, że coś zrobi tuż przed premierą.

Ale Paulę też lubię, aktorsko i jako postać. Nie ma w niej za dużo ludzkich odruchów, ale za to jest konsekwentnie napisana. I uwielbiam to, jak scenarzyści w pewnym momencie zakręcili wszystkim i doszło do tego, że Pauli zrobiło się żal Uli i mówi do Marka, że powinien ją przeprosić, że ona w życiu czegoś takiego by jej nie zrobiła. Moja ulubiona scena w ogóle.
I scena poniżenia Uli z przeszukiwaniem jej rzeczy jest dużo lepsza w polskiej wersji.

Marcela budzi współczucie i można ją zrozumieć. Nawet byłam w stanie zrozumieć to, że Armando wrócił do niej po rozstaniu.
Nie była też fałszywą przyjaciółką dla Patricii /Violetty/. Potrafiła dbać o przyjaciół i rodzinę. No i nie wspominając o jej ostatniej scenie, w której opowiada cała prawdę Betty.

ocenił(a) serial na 9
Vickynella

Nie zgadzam się, jak to Marek nie miał zszokowanej miny, skoro po słowach Ulki aż oczy zamknął i głośno ślinę przełknął, niemalże przerażenie było na jego twarzy. Filip bardzo sugestywnie to zagrał, zobacz sobie końcówkę 171 lub początek 172. Ja wiem że spór jest nierozstrzygnięty, ale dla mnie Ulka powiedziała to by się odegrać na Marku i zdania nie zmienię, wcale nie musiała. Ta ściana według mnie to takie pobożne życzenie widzów, którzy bardzo lubili ją i nie chcieli widzieć, że się odegrała na nim za to co jej zrobił, bo przecież była "święta", "z kryształu" i "nie mściwa". Z tą ścianą nie zgadzam się też dlatego, że Alex oskarżył ją o działanie na niekorzyść firmy i konflikt interesów, bo była właścicielką spółki córki "Febo&Dobrzański". Tym, że powiedziała prawdę bardziej się wkopała, skoro przyznała się, że ma weksle na 50% udziałów w firmie, które może zrealizować jak nie spłacą kredytu, a z drugiej strony jest dyrektorem finansowym. Wtedy to dopiero się postawiła pod ścianą. Jak miała udowodnić (tym bardziej że zafałszowała raport, nie można zapomnieć, kolejny dowód przeciwko niej) że nie zarządza finansami (a były w opłakanym stanie) w taki sposób, by firmy nie było stać na spłatę, lub by firma straciła płynność finansową, po to, by mogła ją przejąć bez żadnego "ale," bo ma weksle na udziały (mogła je zrealizować tylko przy złym stanie finansów, finansów które sama kontrolowała). Gdyby firma dobrze prosperowała to nic takiego by się nie stało, spłacono by kredyt, a weksle by wróciły do właściciela. To dopiero konflikt interesów i ściana. Ugrała tylko tyle, że Krzysztof się opanował, zachował zimną krew i zaczął traktować Ulkę jako partnerkę, bo nie miał wyboru, praktycznie pół jego firmy miała w ręku. Już bardziej bym się zgodziła z teorią, że powiedziała to, bo miała wszystkiego dość z kłamstwami i oszustwami na czele i nie chciała już niczego ukrywać, wolała po tym co usłyszała o sobie, by się wszystko wydało (dlatego dla mnie nieprzypadkowo właśnie w tym momencie Ula podsłuchuje rozmowę, miedzy jedną częścią zarządu a drugą) a nie że była pod ścianą. Zbyt naciągane dla mnie, bo tym że wydała Marka dopiero się pod nią podstawiła i tak naprawdę dopiero tu jako obronę, miała tylko swoje słowo. Według mnie Ula była zbyt inteligentna by nie widzieć jaką burzę wywołają jej słowa i o co mogą ją oskarżyć, skoro wcześniej Alex jej postawił takie zarzuty.. Dla mnie wydała Marka bo chciała mu się odpłacić pięknym za nadobne po tym co usłyszała, absolutnie nie mam jej za złe ani tym bardziej nie potępiam jej za to, bo mu się należało, na jej miejscu sama bym tak zrobiła,. Ponadto zachowanie Marka sugerowało, że mimo iż to był dla niego cios, nawet on zrozumiał czemu to zrobiła, że zasłużył na to i nie miał do niej pretensji. A drugi powód powiedzenia o wekslach, to to, że chciała odejść, miała dość FD, Marka, firmy i było jej wszystko jedno, niech się dzieje co chce, skoro już tyle wiedzą, to niech się reszty dowiedzą, mam to gdzieś. Po tym co usłyszała przed chwilą o sobie wiedziała już, że bardziej zranić i skrzywdzić jej nie mogą. Takie jest moje zdanie

Agamnik

No właśnie. Krzysztof zachował zimną krew. Zawsze mnie zastanawia, co Paulina chciała osiągnąć, przeszukując Ulkę. Przecież Ulka mogła się za to zemścić i naprawdę spróbować przejąć firmę. Chyba Paula była tak zaślepiona nienawiścią do niej, że bez namysłu chciała ją publicznie upokorzyć. No ale dobrze - przynajmniej książkę znalazła i samą siebie poniżyła :P

rafal4792

Hmm, zaskoczyła mnie ta interpretacja wydania prawdy o wekslach jako zemsta na Marku. Ja tego nie kupuję, i nie dlatego, że to do Uli kompletnie nie pasuje. Nie sądzę, aby myślała w tamtej chwili o zemście. Ja to odebrałam zupełnie inaczej. Po pierwsze rzeczywiście miała serdecznie dość Marka, jego kłamstw, oszustw, chciała tylko wyjść z firmy i nigdy więcej tam nie wracać. (Na marginesie: to było wcielenie Ulki, które z całego serialu podobało mi się najbardziej. Zrozpaczona, załamana w środku, na zewnątrz poważna, smutna i zdecydowana. Julka dobrze to zagrała, duży plus).
Po drugie Krzysztof zaczął dociekać powody, dla których Ula wzięła na siebie takie ryzyko. „Dla dobra firmy...” To nie był wystarczający argument. W końcu wygadała, że Marek chcąc zminimalizować ryzyko zabezpieczył ja swoimi udziałami. I to już zarząd kupił. A że przy okazji wkopała Marka to już trudno. Z dwojga złego lepsze było to, niż wyjawienie prawdy... Co miała powiedzieć. Brałam te kredyty, bo się zakochałam, a weksle Marek praktycznie we mnie wmusił. Ja nie chciałam, to on chciał mnie zabezpieczyć.
Jak dla mnie to w tej sytuacji Ulka wzięła jeszcze na siebie i tą winę, bo to przecież ona została posądzona o wyprowadzanie pieniędzy z firmy. I nie bez powodu jest ta późniejsza rozmowa Marka z ojcem, w której Marek wyjawia w końcu Krzysztofowi prawdziwe powody brania kredytów przez Ulkę. Do tej pory senior Dobrzański cały czas był przekonany, że robiła to w zamierzonym celu. To dla takiego biznesmena było zrozumiałe, coś za coś, kredyty za weksle. Nikt nie robi niczego bezinteresownie w biznesie. No chyba, że zakochana kobieta, ale o tym dowiedział się później.
Powiedziała o wekslach i dzięki temu ukryła prawdziwe powody wejścia w tą szemraną spółkę z Markiem. I z tą wiedzą o wekslach nikt z zarządu (oprócz Marka oczywiście) przynajmniej nie domyślił się, że za takim poświęcaniem się może kryć się coś innego niż tylko zwykła interesowność. Uratowała Markowi skórę nie tylko w kwestii raportu ale i przed Pauliną. A to, że Paulina sama domyśliła się romansu przy okazji rewizji, to zupełnie inna bajka.

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Jak dla mnie absurdalny zarzut Alexa o wyprowadzanie pieniędzy z firmy od razu upadł. Na coś takiego trzeba mieć dowody, a Alex jakie miał? żadne, tylko to, że ona była właścicielką Pro S, stąd ten zarzut od razu upadł, zanim wezwali jeszcze Ulkę. Przecież nawet Marek nie spłacał tych kredytów z pieniędzy firmy, tylko swoich prywatnych właśnie po to, by zachować płynność finansową, założenia finansowe ze swojej poprzedniej prezentacji i przede wszystkim je ukryć. Jedyne pieniądze jakie wyprowadzono to na obsługę, ale tu nawet dzięki działalności Maćka, któremu coraz lepiej szło w Pro S, więcej wprowadzono do budżetu (dzielili się w sumie 50/50 a Pro S stać było na leasing nowego Volvo). Głównym zarzutem był konflikt interesów i oszustwo, branie kredytów jakby poza główną działalnością finansową (Aleks do Marka- ciekawe co jeszcze ukryliście?). I rzeczywiście na pytanie czemu brała odpowiedź -" dostałam weksle na udziały"- to dopiero oszustwo i konflikt interesów. Tym bardziej że to, iż je ma, Marek też ukrył. Oddaliła od siebie groźbę sytuacji, w której pozostali domyślą się o romansie między nimi, ale za to przybliżyła dowód na to że są z Markiem oszustami i mało tego, zrobiła z niego idiotę, który kilka dni po otrzymaniu udziałów zastawia je. Najgorsze jest, że nadal nie miała dowodu na to, że to nieprawda, to co powiedziała w rozmowie z dziewczynami, pamiętasz?. To że zrobiła to nie dla oszustwa, nie by się nachapać to jej słowo, albo ktoś uwierzy albo nie, bo dowodu nie ma, bo ona naprawdę wzięła te kredyty i naprawdę dostała weksle i naprawdę robiła to o co oskarżył ją Aleks, tylko on pomylił się co do jej intencji. Dlatego już prędzej uwierzę że miała dość i chciała by się wszystko wydało, niż się poświęciła dla dobra Marka, by nie wyszła prawda o romansie (nie pierwszym i pewnie nie ostatnim jeśli by się związał z Pauliną i jakoś do tej pory z nimi funkcjonował, "narzeczonym" też dalej był). Za oszustwo (tym bardziej że zafałszowali raport, chociaż tyle że nie sfałszowali dopiero by było) groziła odpowiedzialność karna, przynajmniej teoretycznie, bo to firma rodzinna i żaden Febo czy Dobrzański nie pozwoliłoby by to wyszło na jaw, doprowadził do skandalu i by ktoś miał problemy z prawem. Ula dobrze wiedziała, że Marek nie wydał Alexa i nie powiedział na zebraniu czemu dopuścili się tego oszustwa, zresztą na jego notoryczne działanie na szkodę firmy i że to przez niego musieli się to zrobić, poza nagraniem Wioli, które w sumie tego też nie udowadnia, też nie nic mieli. Znów byłoby słowo przeciwko słowu i Marek znów by przegrał, bo Krzysztof do końca bardzo ufał Alexowi.
Więc nikogo nie uratowała, a pogrążyła tym wyznaniem, a jeśli myślała że uratuje i nadal broni, to już nie chcę nazwać po imieniu jej inteligencji, większość się domyśla. Nic dziwnego potem, że ani Krzysztof, ani Helena nie mieli o niej dobrego zdania, szczególnie Krzysztof jak nie chciała podpisać ugody (a jednak oszustka, Marek taki naiwny) a o Marku myśleli delikatnie ujmując, że jest "w słabszej formie" jak to go określił Krzysztof.

Agamnik

Dla mnie to było oczywiste, że Ula chciała się zemścić. W sumie to nie miała nic do stracenia w tamtym momencie. Fajne było to, co powiedziała Paulina w 191 odcinku "Zawsze powtarzałeś, że jest na tyle mądra, by i ciebie wygryźć z tego interesu"
Co do tego raportu to mnie się wydaje, że ona nie tyle sfałszowała dane, ile przedstawiła je bardzo optymistycznie, tzn. pokazała, że do końca roku osiągną założone zyski.

rafal4792

A ja bym nigdy tak nie pomyślała ^^. Ale to chyba zaleta tego serialu, że nie jest wszystko podane na tacy, tylko my możemy się głowić nad interpretacjami każdej sceny, każdego gestu, każdego słowa, co? :)
Przejrzawszy jeszcze raz stwierdzam, że mina marka była związana z ciężarem sytuacji... w końcu wychodziły poważne rzeczy... i nie było tam żadnego zdziwienia, Marek czuł, że w tej sytuacji i tak to musi wyjść na jaw. Poza tym Marek i tak wcześniej sam wyjawia kto jest tajemniczą inwestorką, bez żadnych prób oszukiwania i ukrywania tego. Robi to z pewnością siebie i słusznością, tego co robi. Dla mnie Marek podczas tego zarządu jest już osobą, która dorosła do prawdy. Nauczyła go tego Ula.
A Ula gdyby zataiła kwestię udziałów to mogłaby pogorszyć tylko sytuację, udowodnić, że jednak robią coś nieczysto. Przyznając się do wszystkiego potwierdzają, że to wszystko uczciwe. Jak dla mnie Marek był już pogodzony z faktem wyjścia całej prawdy na jaw.
Oprócz tego dlaczego Ula powiedziała o udziałach? Nikt nie mógł uwierzyć, że najzupełniej bezinteresownie wzięła te 2 kredyty. Nie miała jak się wytłumaczyć, a to świadczyłoby o nieczystych motywach. Jeszcze ktoś pomyślałby, że kocha Marka, a to było ostatnie na co wtedy miała ochotę. W końcu Aleks z Adamem tak stwierdzili, głowiąc się nad tym, kto moze być tajemniczą inwestorką.
Sorki jeśli się po kimś powtórzyłam, ale dopiero pod koniec pisania postu zauważyłam niektóre wypowiedzi!

Vickynella

Dla mnie fakt, że tyle im tzn. Aleksowi i Adamowi zajęło rozwiązanie tej tajemnicy. Przecież wypis z KRS-u tudzież Centralnej Ewidencji Informacji Gospodarczej może uzyskać każdy zainteresowany, a tam na pewno figurowały dane Ulki. To było trochę śmieszne no ale cóż w końcu to serial.
BTW Moim zdaniem genialne w "Brzyduli" jest właśnie to, że każdy chce widzieć to co chce :P Dzięki temu są możliwe różne opcje. Generalnie wynika to z genialnej koncepcji pomieszania realizmu, komedii i pewnego przerysowania :D

ocenił(a) serial na 9
rafal4792

Zgadza się Rafał, raport był ZAFAŁSZOWANY, a nie SFAŁSZOWANY, Ula wspomniała kilkukrotnie o "kreatywnej księgowości". To znaczy, że dane podane w raporcie są PRAWDZIWE tylko tak zmanipulowane, że całościowo nie pokazują prawdziwego obrazu. Przykład choćby ze Sportivo. Wypuszczając na rynek normalnym jest, że na podstawie bilansu sprzedaży podobnych kolekcji, czy od tego projektanta itd itd zakłada się mniej więcej dochody jakie przyniesie. I powiedzmy że w styczniu okazuje się, że sprzedaż wynosi zaledwie 50% tego co zakładano (czyli spadek o połowę), w lutym 40%, a w marcu 30%. Cały czas są pod kreską, a kolekcji grozi upadek. I taka przykładowa Ula w raporcie pisze że co prawda sprzedaż spadła (pomija ile, ewentualnie porównuje z czymś innym, mniej drastycznym), ale w ostatnich dwóch miesiącach jest coraz lepsza, mało tego w marcu wzrosła o 20% w stosunku do stycznia. Prawda? Prawda, w styczniu był spadek o 50% a w marcu "tylko" 30% więc sprzedano 20% więcej. To, że się nadal jest pod kreską, pomija się. Taki raport napisała Ula.
Vickynella ja podobnie jak Rafał uważam że Ula się odegrała (już gdzieś pisałam że Markowi się należało, nie można mieć do niej absolutnie pretensji) i ta mina Marka to dla mnie takie zaskoczenie i załamanie jednocześnie. Skoro mnie wydała i wkopała, to znaczy że nie kłamała przed chwilą gdy mówiła, "że żałuje', "że nie chce go znać", "że zrobiła to dla przyjaciół, a nie jego (w domyśle on już nie jest nawet przyjacielem) bo jego rządy będą mniejszym złem dla firmy niż Alexa". Marek prosił ją by zaczekała to wszystko wyjaśni, jeszcze pewnie się łudził, miał nadzieję że mu wybaczy, że da się jakoś to uratować (nie wiedział o podsłuchanej rozmowie), cały czas mu się wydawało że to z powodu prezentów, kłamstwa i zabawy jej uczuciami nie chce go znać. Zachowanie Uli zbiło go z nóg nie tylko dlatego, że go wydała, ale też było potwierdzeniem że jest źle, nie przesadzała mówiąc że nie chce go znać, nie wybaczyła i szybko raczej nie wybaczy.

Agamnik

"A ja bym nigdy tak nie pomyślała ^^. Ale to chyba zaleta tego serialu, że nie jest wszystko podane na tacy, tylko my możemy się głowić nad interpretacjami każdej sceny, każdego gestu, każdego słowa, co? :)"

Lepiej bym tego nie ujęła. To jest napęd tego serialu, to, że "nic nie jest takie, jakim się wydaje", co?;-)

Dlatego rozumiem twój tok rozumowania Agamnik, ale nie zgadzam się z nim:)
Oczywiście, Ulka pogrążyła Marka i siebie, a zwłaszcza siebie, bo po wyjawieniu prawdy o wekslach została nie tylko posądzona o działanie na szkodę firmy ale i o kradzież. Stąd wzięła się ta rewizja i słowa Pauliny odnośnie znalezionej książki: „nawet na to musiałaś się połakomić”.
Ale skoro na jaw wyszło już prawie wszystko, to i wyjawienie faktu odnośnie zabezpieczenia kredytów poprzez weksle nie miało już większego znaczenia. I tak posypało się już to, co tylko mogło się posypać. Marek, któremu dotąd tak ufała i wierzyła, oszukał ją i okłamał "świadomie i z premedytacją”, Aleks dogrzebał się wszystkich tajemnych spraw związanych z PRO-S, a jej intencje odnośnie pomocy Markowi zostały zupełnie wypaczone. Dlatego uwierzę w to, że miała dość, każdy by miał, ale nie uwierzę, że tego chciała. Nie miała wyjścia. Ponadto na sali konferencyjnej obok Marka siedziała Paulina, która trzymała go za rękę, całowała, on się nie wzbraniał. No bo nadal byli oficjalnymi narzeczonymi...
Nie bronię Ulki, to nie o to chodzi. Staram się zrozumieć zachowanie zakochanej kobiety, która mimo tego, że została skrzywdzona, nie potrafiła zemścić się na ukochanym mężczyźnie. Gdyby naprawdę tego chciała, wystarczyłoby, aby na zarządzie przedstawiła prawdziwy raport (wahała się przecież), a Marek poległby z kretesem. I tak zamierzała odejść z pracy, bez względu na wynik zebrania zarządu.
Powiem nawet więcej. Oboje siebie bronili (odpowiedź Ulki na pytanie Maćka: „A co na to Marek?”... „bronił mnie...”).
Marek bardzo ją skrzywdził, bardzo, ale ona nie potrafiła przestać kochać. Dlatego wybrała mniejsze zło. Zafałszowała raport i ukryła ich romans. A to, że oboje zostali posądzeni o oszustwa i konflikt interesów to i tak skrupiło się na niej. Przecież sama piszesz, że Marek wyszedł z tego obronną ręką, bo stwierdzenie, że jest ' w słabszej formie' mówi samo za siebie...

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Ale Alex tych weksli nie odkrył i nie odkryłby, gdyby nie wydało którekolwiek z zainteresowanych. To nie było zabezpieczenie pożyczki, tak jak na przykład podżyrowanie pierwszego kredytu dla Pro S przez FD (swoją drogą wielka nieścisłość jak Alex jako dyrektor finansowy nie tylko nie podpisał dokumentu, ale nawet nie wiedział o tej gwarancji spłaty, śmieszne) lecz papier wartościowy, który nie musi być nigdzie zarejestrowany, wystarczy że ma go okaziciel, znów nic jest nie wyjaśnione. Nie pamiętam ze studiów aż tak dokładnie prawa wekslowo/czekowego, ale chyba do wystawienia weksli potrzebna powinna być była zgoda, a przynajmniej poinformowanie pozostałych udziałowców, jeśli w ogóle statut pozwalał obciążać udziały w firmie. Strasznie lekko to potraktowano. Alex się burzył jak Dobrzańscy przekazali udziały synowi, a syn nagle lekką ręką wystawia na nie weksle (ważne!), obciąża je finansowo tak, że może je stracić i nikogo nie musi ani poinformować, ani tym bardziej prosić o zgodę.
W każdym bądź razie jeśli bym się ostatecznie zgodziła że Ulka wydała Marka, bo miała dość, bo czuła się skrzywdzona, chociaż dla mnie zrobiła to z zemsty, to nie zgodzę się, by zrobiła by go chronić. Absolutnie nie trzyma się to dla mnie kupy, Ula była naiwna w kwestiach życiowych, w spojrzeniu na świat i ludzi, patrzyła na Marka przez różowe okulary, ale nie w sprawach finansowych. Według mnie wiedziała co mógł a co nie odkryć Alex i co jest w KRS-ie i innych dokumentach finansowych i że na pewno to nie są weksle, bo to oni sami musieliby powiedzieć. Wiedziała też, że Marek tego nie zrobił i akurat to się nie wydało, więc powiedzenie przez nią było zamierzonym działaniem, a nie strachem że i tak wiedzą. Nie mogli wiedzieć, chyba że zainteresowani zdradzili by się.

Wracając do postu Vickynella bardzo mi się podoba to, co napisałaś o Marceli, Paulinie w sumie też. Marcela była moją ulubioną bohaterką w kolumbijskiej wersji. Imponowała mi dojrzałością i życiową mądrością, w końcu jakaś nieprzejaskrawiona postać (tak samo było przy Michelu), mimo że miała swoje wady. Była dumna, też miała wysokie mniemanie o sobie i też szpiegowała Armando. Po to też wcisnęła do firmy Patricię. Ale kochała Armando prawdziwie i żałuję, że scenarzyści w polskiej wersji antagonistów głównych bohaterów nie stworzyli bardziej ludzkimi jak w oryginale, to by wyszło na plus tej wersji.

No i mam wrażenie, że końcowe odcinki to i napisane i "nagrane" były tak trochę na kolanie, stąd tyle niedorzeczności i niekonsekwencji. Julii kończył się urlop dziekański, miała wracać do Gdańska i ta końcówka wyszła jak wyszła. Mam też wrażenie, że w tym serialu pod koniec trochę się nam, kobietom dostało. Już ot pisałam zresztą. Poza Violettą męscy bohaterowie ciekawsi, wieloznaczni, nawet jeśli mieli coś za kołnierzem, to bronieni (Marek na początku, też było to omawiane), nawet Alex (podłość jaką mu zrobił Marek) czy Adam lub Sebastian. Są wcale nie w ostatnim odcinku wybieleni. Natomiast panie zmieniają się na gorsze i Ula i Ala i Ela i Iza są gorsze (nawet jeśli nigdy nie grzeszyły mądrością), a miłość między M&U widzi... pan Władek. W sytuacji kryzysowej to Krzysztof a nie Helena staje przy Marku (a kiedyś sądzono że będzie inaczej, gotowa była dla syna skoczyć w ogień). Dobrze że w ostatnich kilku odcinkach chociaż Viola i Ania mądrzeją, ale to też końcówka. Paulina do końca wredna, a Piotruś co, w ostatnim odcinku mimo swych manipulacji i socjopatycznych zapędów łączy ukochanych (strasznie niewiarygodny dla mnie motyw). Do tego głupia Kinga, która o jeden pocałunek zrobiła rewolucję francuską, pusta Magda plus całe rzesze modelek. Dostało się nam, dostało.


Agamnik

Osobiście to uważam, że BrzydUla właściwie kończy się na odcinku 188, o ile nie mylę numerku. Wszystko zostaje tak wywrócone do góry nogami i wyprute z wszelkich wartości, że dla mnie to już nie jest ten sam serial i nawet nie ma o czym mówić. Chociaż może przesadzam, bo ten serial to nie tylko Ula Cieplak i jej sprawy, ale niestety to zostaje całkowicie zepsute. Poza tym Adaś, Aleks, Violetta, Pshemko trzymają poziom, no i Marek lepsiejszeje. Tylko dla nich warto oglądać, tylko trzeba jakoś przeboleć to, że główny wątek w serialu jest totalnie skiepszczony.

Mnie przez Marcelę strasznie zawsze boli serducho ze współczucia, jak oglądam. Jest taki filmik na yt o niej, Armandzie, Betty (i chyba jeszcze o Michelu ale on mi nie pasuje) z piosenką "The Winner Takes It All" i to jest tak trafne i wzruszające...
Generalnie polska BrzydUla jest łatwiejsza w odbiorze... W takim znaczeniu, że po pierwsze nie ma tam takiego dramatyzmu i tragizmu, jak w Betty (postępowanie z firmą, podejście ludzi do Uli itd), a po drugie bohaterowie są jasno określeni - Marek i Ula dobrzy, Paula - zła (mimo, że oczywiście każde z nich ma widoczne wady, popełnia błędy; a Marcela ma parę momentów, w których pokazuje swoją lepszą twarz). Dlatego widzowi serce się nie łamie, kiedy widzi się, że główna bohaterka rozbija wieloletni związek z planami na ślub.
Kredyty, Pro S i udziały ani nie są niczym złym i nielegalnym, ale nie wynikają z błędów Marka. Wszystko wina Aleksa albo "kryzysu". W Betty problemy biorą się z dumy Armanda, a to co on robi, to zaprzepaszczenia wieloletniego dobytku swojego ojca.
To jeszcze było piękne i smutne w Marceli to jej zmysł emocjonalny, że tak to nazwę. To, jak odczuwała, że Armando zdradzą ją z kimś, tym razem naprawdę. I jej ogromne cierpienie z tym związane. Między Markiem i Paulą był jakiś taki mur, brak jakiejkolwiek nici uczuciowej, tylko pozory, rodzina, środowisko; że gdyby nie wymysły Violetty, nigdy by się nie zaczęła go podejrzewać o romans.
Z powodu Pauli też było mi smutno i cieszę się, że zostawili jej iskierkę nadziei w postaci Lwa ;) Z Aleksem też możemy mieć nadzieję, że kiedyś wybaczy Julii i będą szczęśliwi. Marceli niestety jej nie dano... :( chociaż niektórzy widzą chemię między nią o Romanem (kolegą z dzielnicy Betty), ale jak dla mnie to nie jest odpowiedni dla niej kandydat ^^.

Vickynella

Zdecydowanie nasi scenarzyści ułatwili sobie pracę kreśląc postać Pauliny jako zimnej, wyniosłej, wrednej zołzy. Człowiek zastanawia się jak Marek mógł w ogóle ją pokochać, a co dopiero poślubić. Dlatego łatwiej widzowi znieść to co wyprawiał bo "skoro taka jędza to ma za swoje" A przecież jego postać jest zdecydowanie negatywna, żadna rozsądna kobieta nie chciałaby być tak traktowana przez swojego faceta jak on traktował te wszystkie kochanki i własną narzeczoną. Praktycznie jak rzeczy - kiedy mu się nudziły wyrzucał bez żadnych wyrzutów sumienia i brał kolejną zabawkę. Poznanie Uli niby powoli go zmieniało, choć i w jej przypadku brnął w bagno do końca. I dopiero gdy mleko się wylało i nie było odwrotu zaczął postępować jak dojrzały facet. Nie wiem z czego to wynika ale przypuszczam, że zadziałała magia pana Filipa, ma uroczą powierzchowność i tak pokierował swoim bohaterem, że jakoś trudno było go nie lubić od 1 odcinka mimo, że naprawdę było za co.
Co do Uli to także mam wątpliwości czy jej bohaterka jest taka dobra. Niby taka prawdomówna, a sama kłamie i lawiruje byle tylko mieć tego faceta którego kocha. Nie patrzy na nic i na nikogo. Jak tylko ktoś próbuje z nią o tym porozmawiać reaguje histerycznie. Nazywa kochanki Marka niezrównoważonymi które pchają się na niego, a sama zachowuje się jak zazdrosna zdradzana żona i robi dokładnie to samo.
Co do zakończenia, jestem w trakcie oglądania, (odcinek 183) także się nie wypowiadam, ale już się boję skoro tyle osób pisze, że po przemianie Uli cały wątek między głównymi bohaterami się posypał.

p.s. nie wiem, jak się losy Aleksa potoczą, ale ta postać zasługuje na dobre zakończenie. Jakbym ja przez lata patrzyła na to, że koleś który zaliczył moją dziewczynę notorycznie zdradza moją siostrę ( niezależnie od tego jaka ona jest) to bym go chyba zatłukła. I żałuję, że gdy Marek przyszedł porozmawiać z Aleksem o romansie z Julią zamiast go przeprosić nazwał to nieznaczącą historią Aleks nie wyskoczył i nie natrzaskał mu po mordzie. Ja bym tak zrobiła.

ocenił(a) serial na 9
GosiaS13

Strasznie spłyciłaś postacie. Na pewno Marek nie jest postacią negatywną mimo tego co zrobił, a szczególnie "zdecydowanie negatywną" jak to ujęłaś, nie zgadzam się z tobą. Piszesz o traktowaniu Pauliny, ok to wszystko co robił było podłe, ale jaka była jej reakcja? Przecież ona o tych kochankach wiedziała i co? Nic, bo pozycja najważniejsza, a Marek to "najlepsza partia" w mieście. Obejrzałaś do 183 odcinka, to pewnie widziałaś jej rozmowę z Ulą o kochance. Najważniejsze jest dla niej co ludzie powiedzą, by nikt się nie dowiedział, trzeba się jej jak najszybciej pozbyć, a nie dlaczego tak się dzieje. Bardzo trafnie ich związek i myślenie Pauli podsumowała Ula "nie ważne że się nie kochają, nie ważne nawet czy się lubią, najważniejsze że ją poślubi" i będzie miała "stosownego" męża. Piszesz i zadajesz pytanie „która z nas by chciała takiego narzeczonego?”, ja nie i żadna z moich znajomych też nie i BYŚMY NIE MIELI, BO TAKIEGO MARECZKA CO ZDRADZA NA PRAWO I LEWO KOPNĘŁYBYŚMY W TYŁEK. Wygląd Filipa nie ma tu nic do rzeczy, sporo latek ma na karku, nie wiem jak dla innych ale jeśli o mnie chodzi to... za stara jestem. Piszesz o krzywdzie Pauli, rzeczywiście straszliwie ją krzywdził, ale czy ona tak myślała?, spierałabym się i to mocno. Dla niej to co robił Marek było upokorzeniem a nie krzywdą, czuła ośmieszenie a nie ból, najważniejsze było żeby nikt się nie dowiedział, a nie dlaczego to zrobił i co zrobić by przestał. W chwili zerwania Paulina mówi do Marka, że siłą ich związku było to, że potrafili sobie wybaczać, Guzik prawda (miałam na myśli inne słowo na g…) w ich związku nie było ani deka uczucia z jednej (Marek) ale i z drugiej strony również (Pauli), dlatego tak łatwo jej przychodziło wybaczać. To co robił Marek jej nie raniło, bo nie kochała Marka – człowieka, więc nie mógł jej tym sprawić bólu, co najwyżej upokorzyć. Za to kochała Paulinę, kobietę idealną według własnych pojęć i która chciała mieć, bo jej się należy, bo jest odpowiedni taki dodatek: Marka, ale nie człowieka tylko odpowiednią figurkę- bogatą, z pozycją, przystojną, z koneksjami, współwłaściciela firmy, z fajnymi rodzicami, którzy mnie lubią, idealną do pokazania, niczym małpkę w cyrku. Tym dla nie był. Oni siebie nawzajem oszukiwali, z tym że Marek miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia, dlatego nie chciał tak długo zerwać zaręczyn (ze strachu o udziały, głos w zarządzie i rodziców również, nie bagatelizuję tego) co widać nawet podczas sceny zerwania. Oczywiście te wyrzuty sumienia w porównaniu do tego co zrobił to nic, ale przynajmniej były, Paulę nawet na to nie było stać, co dobitnie widać w szpitalu, gdzie Marek jest wprost przez nią osaczany, staje trofeum, które musi zdobyć za wszelką cenę i w sumie nawet ofiarą.
Pisałam wyżej ze mam żal do scenarzystów o takie właśnie poprowadzenie postaci Pauliny, że nie była drugą Marcelą (świetnie powyżej Marcela scharakteryzowana), bo tym jaka ona była całkowicie niemal rozgrzeszyli Marka i to co robił, a było to świństwo. A przez to jaka była Paulina ludzie nie zauważali tego.
Marek źle traktował kobiety, niezaprzeczalny fakt, był babiarzem, bawidamkiem, niedojrzałym dzieciakiem (mimo że 33 letnim), kompletnie nie liczącym się z uczuciami innych, użyłabym jeszcze parę epitetów, ale to jest forum. Mimo to też jest to tak pokazane, że znacznej części nich (Klaudia, Domi, Pati, pozostałe modelki, nawet Mirabella) to się podobało, a jeszcze większej zupełnie wystarczało i godziły się na taki układ. On dawał tylko ciało, zabawę, sex i one to akceptowały. W sumie nawet Ulce tak naprawdę na początku absolutnie niczego nie obiecywał, żadnych zobowiązań (co ja piszę, dopiero w scenie przy szafie mówi jej, że między nimi może być coś więcej) i ona się na to godziła. Nawet w tej scenie przy szafie to tak naprawdę Ulka usłyszała to co chciała usłyszeć, bo to sztandarowy tekst podrywacza, w stylu „mam narzeczoną której nie kocham, z którą zerwę, ale jeszcze nie wiadomo kiedy, na razie to niemożliwe”. I jak zwykle taka deklaracja Uli wystarczyła. Nie wiem jak było z Lidką i Joaśką, poprzedniczkami Uli, za wiarygodne biorę słowa Ali, że one się naprawdę zaangażowały i Marek jest bardzo skrzywdził, ale takie dziewczyny z tego co pokazano były jednak w mniejszości.
Poza tym miał sporo zalet w tym uczciwość, szacunek dla drugiego człowieka, dobrze traktował pracowników i wszystkich ludzi, nie tylko ze swojej sfery, potrafił przyznać się do błędu, był lojalny i cenił lojalność, był wyrozumiały, potrafił docenić drugiego człowieka, był sprawiedliwy. Już to pisałam w innym wątku, że porównując z oryginałem, dla mnie był nawet za mało draniowaty. Bo Ulę traktował naprawdę dobrze i szczerze aż do czasów nieszczęsnej intrygi, a to że w zamian za kredyt przekazał jej weksle na udziały, coś co miał najcenniejszego i praktycznie całe dorobek rodziców i swoje dziedzictwo oddał w jej ręce, to pokazuje jak uczciwie z nią postępował.
Nie zgadzam się też ze słowami Vickynelli że był dobry, choćby z powodu tego, co napisała Gosia i ile ludzi skrzywdził, wiec taki dobry nie był. Szanuję cudze zdania, ale według mnie powinno się wypośrodkować to co piszecie. Zdecydowanie negatywny to był Armando i dla mnie to zaważyło na jego odbiorze. Marek (chodzi mi o tego na początku a nie jak zaczął się zmieniać) był „tylko” postacią pozytywną, z przewagą chyba jednak zalet, ale z całą masą „świńskich zagrań”
Vickynella właśnie dla mnie kolumbijska wersja jest prostsza, bo w polskiej zadbano, by postacie były złożone, przez co dla mnie jest prawdziwsza i ma lepszy odbiór. Takiego Marka, Violettę, Pshemko, Adama, a nawet Alexa czy Ulę trudno wsadzić w jednoznaczne ramki. To kolumbijska dla mnie była zero-jedynkowa. Zły, zły, dobry. Zły to Armando, Mario (wcale się nie zmienia), Nicolas- pusty błazen. Brak jej było realizmu, wypośrodkowania. Lubiłam (naprawdę lubiłam) tą wersję, bo pozwoliłam ją sobie odbierać jako komedię, nie roztrząsa postępowania bohaterów jak w polskiej. Postacie były tak zbyt jednoznaczne, że nie zostawiono pola dla dyskusji nad nimi czy różnicy poglądów. A jako ostra satyra na współczesny świat mody w stylu amerykańskich „Bundych”, czy polskich „Kipskich”, gdzie przesadyzm ma podkreślić pustotę i bezwartościowość tego świata, gdzie można się dobrze uśmiać, tak odebrana ta tela jest bardzo fajna. Stąd tak lubię i cenię Marcelę i Michela, to co napisałam wyżej. To były jedyne „normalne” postacie, z zaletami i wadami (przewagą zalet), które wzbudzały emocje i o których można było dyskutować. Te postacie nie były groteskowe, może dlatego były tak lubiane. Akurat ich odpowiedniki w polskiej wersji schrzaniono, tworząc je jednoznacznie negatywnymi.
Gosia odnośnie Alexa. Bardzo go lubię i za sposób kreacji i za grę Mariusza, ale przepraszam, to typowy czarny charakter „książę ciemności”. Piszesz o krzywdzie jaką mu wyrządził Marek, jasne, miał święte prawo się mścić. Wiec dlaczego go nie wydał, dlaczego się chciał zemścić NIE NA NIM, (przynajmniej nie tylko na nim), ale także na niewinnych ludziach. Gdyby mu rzeczywiście zależało na tym by Marek zapłacił za to co zrobił, to by wydał go przed rodzicami i powiedział co widział, a przede wszystkim przed Pauliną. To, że jej nie powiedział, że jej narzeczony to skończony sk… bo właśnie ją zdradził z jej najlepszą przyjaciółką, nomen omen jego narzeczoną, to takie samo sukińsyństwo, jakie Marek jemu zrobił. Jeżeliby rzeczywiście mu na Pauli zależało, nie pozwoliłby na to, by ktoś taki został jej mężem. A kojarzysz jego uśmiech po tym, jak do niego się tuli, płacząca i szukająca pocieszenia po zerwaniu Paulina, zero empatii. A jak nią manipulował przy aferze podsłuchowej, oszukał ją perfidnie wmawiając że kazał szpiegować Marka, bo … ona go o to prosiła. Swoją droga tym, że nie wydał Marek go przed ojcem, chociaż trochę odkupił swoje winy.
Marek traktował Paulę jak idiotkę, ale on również. Wracając do zemsty, słusznej na Marku, czemu uderzał w firmę, czemu chciał wygryźć Dobrzańskich, przecież Krzysztof traktował go niemalże jak drugiego syna. W sumie to traktował go lepiej jak rodzonego syna. W scenie z umową z reprezentacją, mimo że Marek przedstawia dowody, że ten kontrakt ich pogrąży, a Alex dodaje tylko, ze powinni zaryzykować, to wystarcza, by Krzysztof stanął po jego stronie i znów był „rozczarowany Markiem”. Mimo to, wiedząc że go naprawdę kocha jak syna, szanuje i robi wszystko, by nie odczuł straty rodziców i czuł się pełnoprawnym właścicielem firmy, pełnoprawnym członkiem rodziny, Alex chciał bez żadnych skrupułów oszukać go i zabrać mu firmę. W jaki sposób on, Helena lub pracownicy byli winni zdrady Marka? By się na nim mścić nie wahał się niszczyć własną firmę i ludzi (sprzedawanie tajemnic handlowych Fox Fasion, donos na granicę, kradzież prezentacji i w sumie kradzież pomysłów z niej, korumpowanie pracowników, szantaż, zmuszanie do podpisywania niekorzystnych umów, na końcu chęć okradzenia wspólników i przejęcia firmy itd.). Więc dla mnie to właśnie on jest jednoznacznie negatywną postacią, nawet jeśli nadal przeze mnie lubianą.

Agamnik

Trochę w opozycji do wszystkich, którzy tu uważają, że Marek to dobry bohater napisałam, że jest negatywną postacią co oczywiście nie jest prawdą bo to złożona postać ( dalej uważam, że wszyscy którzy twierdzą że Marek jest bohaterem pozytywnym są pod urokiem wyglądu aktora go grającego) W końcu następuje przecież jego przemiana i w odcinkach po zerwaniu z Pauliną jest po prostu do rany przyłóż. Dojrzały, pomocny, odpowiedzialny. Ale do odcinka 173 to rozpuszczony gówniarz i wszystkie jego wady (dla mnie) górują nad jego zaletami.
To co robił z Ulą, która robiła dla niego wszystko, była przyjaciółką, była osobą którą jak sam mówił zrobiła dla niego więcej nią niejeden przyjaciel było karygodne. Niby miał jakieś wyrzuty sumienia zdając sobie sprawę, że to ją zniszczy, skrzywdzi ale brnął w to dalej z tchórzostwa i strachu o własną dupę. Nie ma nic gorszego dla mnie niż facet tchórz.
Manipulował też Pauliną wcale nie gorzej niż Aleks, wracał ze spotkania z kochanką i tak przekręcał perfidnie sytuację, że to ona go przepraszała ze swoje "urojone" podejrzenia. Mówił jej patrząc prosto w oczy, że kocha, a za chwilę zaliczał kolejna panienkę. I myślę, że Paulina go kochała, była wyniosła, wredna, dbała o pozory jak to w wyższych sferach przeważnie bywa ale go kochała. Zresztą czy to nie nasza polska przywara, że dbamy o pozory bo co "ludzie powiedzą". Oczywiście nadal nie wiem co Marka urzekło, że w ogóle chciał z nią być, jej zachowanie w stosunku do innych było okropne.
Co do Aleksa, ja go trochę bronię, rozumiem bo widziałam na własne oczy co się stało z moją szefową po tym jak ja mąż zostawił dla kogoś innego. Z uroczej, miłej, wymagającej ale sprawiedliwej laski stała się zgorzkniałą, złośliwą jędzą i dała nam przez rok tak popalić, że chodziliśmy po ścianach z nerwów. Także wiem, że dla niektórych to może być trauma z którą sobie kompletnie nie radzą i wyżywają się na innych. Co nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem, ale w jakiś sposób wyjaśnia pewne zachowania. Tym bardziej, że w serialu było wyraźnie powiedziane , że Aleks nie zawsze był takim złym człowiekiem, wcześniej był zupełnie inny, tylko cała ta sytuacja z Markiem i Julia go tak zmieniła. Bardziej rozumiem zachowanie Aleksa, który tak znienawidził Marka, że próbując go zniszczyć, w totalnym zaślepieniu niszczył wszystko i wszystkich wokół, niż Paulinę która była wredna nie wiadomo dlaczego.

p.s. nie wiem czy to co piszę ma jakiś sens bo jestem chora i mam gorączkę i od razu zaznaczam, że nie chce się tu z nikim kłócić, po prostu może trochę inaczej widzę pewne sprawy w tym serialu :-) miłej niedzieli, wracam do łóżka i do Brzyduli :-)

GosiaS13

Też uważam, że Marcela była stokroć lepszą postacią niż Paulina, choć nawet i tej trochę współczułam.

Irytowało mnie, że pod koniec polskiej wersji nie pokazali, ze Paulina jest do dobra, np błagam... przecież oni nawrócili na "jasną stronę mocy" prawie każdego, kto wcześniej Uli nie lubił: nawrócili Violettę, Sebastiana, Adasia, to dlaczego nie Paulinę?

Razi mnie jednak to, że w polskiej wersji takie postacie jak Paulina czy Piotr zostali tak napisani przez scenariusz żeby widzowie kibicowali tylko Ulce i Markowi by byli razem... W wersji oryginale jest to wiele lepiej podkreślone głównie dlatego, że Marcela to postać do końca pozytywna (mimo tego, że czasami naśmiewała się z Betty, ale to chyba jej jedyny grzech). Momentami aż serce się kraje kiedy widzimy jak strasznie dużo cierpi przez Armanda, natomiast Pauli jakoś nie potrafiłam współczuć, bo sama się często o to prosi. Głównie przez to, że ona chciała robić wszystko na pokaz, mam nawet wrażenie, że ona też Marka nie kochała, a chciała za niego wyjść ot tak z przywiązania się i pokazania jakiego to ma super faceta. Co więcej strasznie się wywyższała i to też mi przeszkadzało. Marcela była inna. Ona pomagała biednym ludziom w potrzebie (Sofii czy Aurze Marii) i mimo paru wad, naprawdę współczułam jej. Cenię sobie również to, że Marcela potrafiła zrozumieć, że Armando jej nie kocha, nie będzie z nią szczęśliwy i dała mu wolną drogę, co więcej - pomogła im w zejściu się opowiadając Betty co przeżywała. Paulina nie miała tyle klasy i niestety jak wcześniej w serialu nie była aż taką zołzą (bądź co bądź nie była aż taka złą) - tak pod koniec serialu stała się postacią negatywną gorszą niż Aleks. Robi wszystko byle tylko Marek i Ula nawet ze sobą nie porozmawiali i nie wyjaśnili sobie wszystkiego.

Tak więc: Marcela > Paulina.

Agamnik

Chyba nie do końca się zrozumiałyśmy. Nie pisałam, że powiedziała o wekslu, bo Aleks i tak mógł się do niego dokopać (wiem, że nie mógł), ale po to, aby nikt z zarządu nie domyślił się prawdziwych intencji jej pomocy Markowi. Pomijając prawo wekslowe, które na potrzeby serialu zostało bardzo uproszczone (nie wiem nawet, czy istnieje coś takiego jak weksel na udziały spółki) to Ulka wyjawiając prawdę o zabezpieczeniu kredytu nie zdradziła się z tym, że zrobiła to z miłości. I być może chodziło jej też o siebie, bo co by jej z tego przyszło gdyby wyszło na jaw jej uczucie do Marka skoro i tak wszystko rozpadło się jak bańka mydlana.
Głównie to chodzi mi o to, że biorąc pod uwagę to co zrobił jej Marek, ona i tak obeszła się z nim łagodniej niż na to zasłużył. Mogła go pogrążyć, powiedzieć o złej kondycji firmy, doprowadzić do zdjęcia go z funkcji prezesa i przynajmniej nie musiałaby kłamać i narażać się na gorsze konsekwencje w przypadku, gdyby wyszło na jaw, że przedstawiła 'lepszą' wersję raportu. Ale tego nie zrobiła. Marek nie został zdegradowany i jeszcze zarząd miał mu pomóc wyjść z kłopotów. Aleksa też mogła zepchnąć z piedestału ujawniając Krzysztofowi powody zaciągania tych kredytów, działanie na szkodę firmy przede wszystkim właśnie przez Aleksa, te wszystkie jego intrygi, przez które Marek wpadł w kłopoty finansowe. Miała tyle argumentów w ręku, nie powiedziała nic, tylko o tym wekslu. Ja myślę, że ta podsłuchana rozmowa pomiędzy jednym zarządem a drugim, chociaż jeszcze bardziej ją zraniła, właściwie totalnie dobiła, niewiele już zmieniła w jej mniemaniu o Marku, upewniła ją tylko w słuszności swojej decyzji o odejściu z pracy.
I jeszcze jedno. Przedstawiając wcześniej Markowi, później Krzysztofowi i zarządowi nowy plan naprawczy firmy i przez to nie doprowadzając do przejęcia przez Aleksa kontroli nad firmą, dalej została z tymi kredytami. Owszem, miała ten weksel, ale przecież wiemy, że i tak by go nie użyła. Podpisując tą ugodę przede wszystkim pozbyłaby się długów, mogłaby wtedy olać ten cały Febo – Dobrzański, zaciągnąć nowy kredyt i razem z Maćkiem porządnie rozwinąć własną spółkę. Ale ona nadal kierowała się głosem serca i chęcią pomocy Markowi mimo tego jak z nią postąpił. Jak to kiedyś mówiła? „Choćby ta osoba zdradzała, kłamała i oszukiwała to i tak się ją kocha...”.
A jak na jej miejscu postąpiłaby Paulina? Można się domyślić choćby po tym, jak zachowała się po rozstaniu z Markiem...


ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Ariana rozumiem i szanuję twoje zdanie, tylko widzisz, ja próbuję podkreślić, że to nie tak, że to Marek miałby kłopoty, przynajmniej nie tylko on. Ona w takim samym stopniu, a może nawet większym. Ula nie była jakąś tak dziewczynką, co mogła sobie powiedzieć jedną rzecz, a drugą nie, coś zataić itp. Ula była najpierw asystentką prezesa, jego prawą ręką i zastępcą, a potem dyrektorem firmy. Również za podjęte decyzje nie tylko prezes, ale i ona ponosiła konsekwencje. Mało tego, za zafałszowanie raportu groziła odpowiedzialność karna jej, a nie prezesowi, bo to ona była dyrektorem finansowym, sama go sporządziła, podpisała się swoim imieniem i nazwiskiem, dając rękojmię temu dokumentowi. Wiadomo że Marek nie pozwoliłby na jej odpowiedzialność i coś wymyślił, w ogóle nikt z firmy nie zgłosiłby tego przestępstwa, ale fakt pozostaje faktem. To samo z kredytami branymi poza główną, działalnością finansową firmy. Ona też nie tylko Marek miałaby kłopoty. Więc zatajenie to według mnie nie jakieś poświęcenie z jej strony, ale także chronienie siebie, bo zdawała sobie sprawę z konsekwencji. Dlatego bardziej już uwierzę w wersję, że jej wszystko jedno, bo czuła się tak zraniona, że to co powiedzieliby lub zrobiliby już jej mocniej dotknąć nie mogło. Ponadto weksle były jakby innym kalibrem, bo to mimo wszystko były udziały Marka, a nie kwestie dotyczące zarządzania firmy i jakiś spraw wspólnych, wydanie uderzało bezpośrednio w niego. Stąd dla mnie powiedziała to z dwóch powodów, trochę by wydać Marka i odegrać się za to co jej zrobił i tu się obie zgadzamy, że to i tak malutka zemsta w porównaniu z tym co on sam był winien i nikt o nią nie ma prawa Uli robić zarzutu. A po drugie, wydała go, bo już jej było wszystko jedno. Za bardzo była skrzywdzona. Moim zdaniem wcale już jej nie interesowało chronienie go, jeśli już to samej siebie i bardzo słusznie (znowu).
A już na pewno nie zgadzam się z tobą co do Alexa i tego, że mogła powiedzieć jaki jest. Przecież nikt, absolutnie nikt, by jej nie uwierzył. Skoro Krzysztof nie uwierzył Markowi, własnemu synowi, to obcej dziewczynie tym bardziej. A jakie mieli dowody przeciwko Alexowi, żadne, znów byłoby słowo przeciwko słowu. Nawet jeśli nie zostało zniszczone nagranie z dyktafonu Violetty (a przecież przestraszona Violetta równie dobrze mogła go skasować), to ono udowadniało tylko tyle, że Alex kazał szpiegować Marka. Wszystko. Słowem na nim nawet nie jest wspomniane o działaniu przeciwko firmie i że to było powodem lewych kredytów i tego wszystkiego. Mało tego, jakby Ulka wyciągnęła to na zarządzie, po oskarżeniu o konflikt interesów i działanie na szkodę firmy, zaraz by ją Krzysztof zapytał czemu to ukrywała. Myślisz że siedzący tam Alex i Paula pozwoliliby ot tak oskarżać go. Alex zaraz by jej kłamstwo zarzucił i że wymyśla chcąc odwrócić od siebie uwagę i od machlojek jakie robiła z Markiem. Na nie on miał dowody, oni na Alexa nic. Przypomnij sobie scenę z kontaktem z reprezentacją, jak Marek pokazuje ojcu jak niekorzystny jest to kontakt i nie chodzi tu tylko o horrendalne odszkodowanie, jakie musieliby zapłacić firmie, która wcześniej szyła stroje, ale dochodziły bardzo krótkie terminy na realizację reszty zobowiązań, wymogi odnośnie promocji, materiałów itp., że jak pamiętam rozmowę Marka i Uli gdy wracali ze spotkania z menadżerem reprezentacji, dotrzymanie tych warunków było prawie niemożliwe, a kary za niedotrzymanie znów bardzo dotkliwe. Marek coś powiedział, że mimo iż są dopiero co po pokazie Sportivo, to musieliby … wstrzymać tą szycie tej kolekcji i pogrążyć Sportivo, by dotrzymać warunków umowy, coś w tym stylu. Potem pokazuje to wszystko ojcu, ojciec niby rozumie i zgadza się z nim, że nie powinni go podpisywać, pojawia się Alex mówiąc, że to świetna promocja i powinni spróbować, nie ma żadnych, absolutnie żadnych danych czy propozycji, a Krzysztof już zmienia front i staje po stornie Alexa przeciwko Markowi. Pamiętając tą sytuację myślisz że pozwoliłby Krzysztof choćby pół słowem o coś oskarżyć Alexa, już wolę sobie nie wyobrażać jak napadłby na Ulkę.
W sumie to taka sytuacja miała miejsce, w tedy gdy mieli podpisać ugodę, jak Adam ostrzegł Ulę, że Alex chce przejąć kontrolę nad firmą, oddać ja Włochom, odsunąć Dobrzańskich i potem zagarnąć dla siebie mając 55% udziałów. Ula powtórzyła to Krzysztofowi a on ją potraktował gorzej niż źle, aż mnie samej się niemiło zrobiło. Wprost jej powiedział by się nie wtrącała i nie oskarżała Alexa, to są ich sprawy które jej nie powinny obchodzić i nie powinna się interesować, swoje problemy rozwiązują w swoim gronie, a jej zdanie ich nie obchodzi, ma się nie wtrącać tylko podpisać tą cholerną ugodę jak kiedyś obiecała (że będzie współpracować). Nawet jak Ula najgrzeczniej jak tylko się da poprosiła, by przejrzał jej plan naprawy finansów firmy, bez konieczności wprowadzania obcego kapitału, to on go z nerwami odrzucił i ponownie do niej niemalże warknął by podpisywała. Ula była taka stanowcza w rozmowie z Maćkiem, zapewniała go, że dla dobra firmy nie podpisze, ale po tym jak ją Krzysztof potraktował, bez słowa podpisała. Możemy dzięki temu sobie wyobrazić co byłoby na zarządzi jakby Alexa zaczęła oskarżać i to w jego obecności.
Mało tego, jak z podpisaną ugodą Krzysztof przyszedł do Marka i ten ponownie próbował przekonać ojca, samemu potwierdzając wątpliwości co do Alexa, ten znów się nastroszył. Dobrze że Marek zachował resztki spokoju i mu powiedział o tym, że Ula go kochała jak mu pomagała i żeby przemyślał to co robi. Bo nawet jeśli tak się upiera, że Alex nie może mieć nieczystych intencji, to zawsze wprowadzenie obcego kapitału jest ryzykiem. Ula opracowała plan naprawy, gdzie firma zostaje w ich rękach, czy nie lepiej jest tego spróbować niż sprzedawać udziały. Tego się już nie cofnie, stracą tak czy siak kontrolę, bo nie będą mieli 50%. Poza tym zawsze można to zrobić, ale może najpierw spróbować uratować firmę bez sprzedaży. Dopiero to Krzysztofa przekonało. Tutaj mam takie same zdanie jak twoje, że Ula nie chciała się zgodzić na spłatę weksli, by ratować firmę Marka przed przejeciem, a potem dla niego stworzyła plan ratowania finansów firmy. Chciała mu pomóc, nawet jeśli sama się do tego przed sobą nie przyznawała.

Szkoda ogólnie że wątek Alexa i Krzysztofa został urwany, po tym jak mu ufał bezgranicznie, chciałabym zobaczyć jego minę, gdy do niego dociera jak bardzo się mylił i jak często przez to był niesprawiedliwy wobec Marka. Szkoda że w ostatnich odcinkach było miejsce na głupoty, a nie było na scenkę, jak Marek wręcza teczkę Adama z ksero dokumentów podpisywanych i wystawianych przez Alexa Krzysztofowi. Było tam tajne porozumienie w sprawie przejęcia firmy, skoro Adam wszystko kopiował to pewnie też donosy do La Presenca, ujawnienie plagiatu itd. Mina Krzysztofa musiałaby być bezcenna. No chyba że rozgrywkę z Alexem szykowano na dokrętkę, która nigdy nie powstała, tego się nie dowiemy.

Agamnik

No to jednak się rozumiemy;)
Nawet w kwestii wydania Aleksa. Oczywiście, że nikt by jej nie uwierzył, a Paulina pierwsza rzuciłaby się na nią z pazurami. Ja zakładam hipotetycznie, że w akcie desperacji mogłaby to zrobić, na zasadzie: 'najlepszą obroną jest atak'.
A tak przyznając się do wszystkich zarzutów, wzięła na siebie kolejny, posądzenie o wykorzystanie udziałów dla własnych korzyści. Dlatego na końcu wpisu dałam przykład Pauliny. Ta dopiero miałaby pole do popisu. Broniąc siebie i tego, co ludzie powiedzą, zrobiłaby szopkę . Ulka zachowała zimną krew, a jak bliżej przyglądam się Twoim wpisom, to stwierdzam, iż być może rzeczywiście masz trochę racji. Może zrobiła to i trochę z zemsty chcąc w tym wszystkim ochronić i siebie. Marek mimo wszystko miał za sobą ojca i jeszcze Paulinę, ona została sama na placu boju. Dlaczego wszystko miała brać na siebie skoro oboje z Markiem zawinili, a ona jeszcze dodatkowo została przez niego zmanipulowana do za fałszowania raportu...
Kochała Marka bardzo i prawdziwie, więc mimochodem chciała go chronić , stąd ten za fałszowany raport. I twierdzenie, że zrobiła to dla firmy i przyjaciół, nie dla niego, to takie oszukiwanie samej siebie, to oczywiste. Ale możliwe, że i malutka chęć malutkiej zemsty na mężczyźnie, na którym tak okrutnie się zawiodła, wzięła górę nad sercem...

Co do Twojego postu poniżej (pomieszały się trochę daty i godziny wpisów) to muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tak pięknego opisu charakterystyki Piotra.
Duży szacunek za umiejętność wnikania w zawiłości ludzkiego charakteru:))
Dla mnie też od początku ta postać nie wydawała się taką, jaką sama się przedstawiała. Niby prosty i uczciwy chłopak, jak sam o sobie mówił, ale jego zachowanie i słowa wyraźnie temu przeczyły. I dokładnie myślę tak samo. Ulka po wejściu z nim w poważny związek, a nie daj Boże ślub, zostałaby przez niego zdominowana, nie miałaby ani prawa głosu, ani żadnych innych praw. Jej rolą jako żony byłoby czekanie na męża w pełnej gotowości (strój, makijaż i gorący, nieprzesolony obiad). I całkiem możliwe, że i fizyczna przemoc też wchodziłaby w rachubę.
Marek, mimo tylu świństw jakich się dopuścił, był mężczyzną z klasą i był dżentelmenem, to nie ulega wątpliwości. Ponadto był czuły, bystry, wrażliwy, troskliwy, delikatny, kochany i kochający...
Nie oglądałam kolumbijskiej wersji, nie jestem w stanie włączyć się w dyskusję, ale z tego co piszecie Armando był zwykłym szują, dopiero później się zmienił, czyli zwrot z czarnego na białe. Nasz Marek był postacią bardziej złożoną, ale w ogólnej charakterystyce jak najbardziej pozytywną. I dobrze, bo kibicując Ulce w drodze do tej prawdziwej miłości mamy na myśli Marka, nie Piotra.
A takie zestawienie, jak na przykład Armando – Piotr, czy Marek – Michel? Ciekawa jestem, kto w ogólnym rozrachunku byłby górą? Ja stawiam na Marka, ale oczywiście dla wielbicieli wersji kolumbijskiej to nie jest takie oczywiste. Michel uczciwy i wrażliwy pewnie wygrałby z Markiem, ale z drugiej strony kobiety kochają drani, zwłaszcza tych nawróconych:))

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Ariana tu się zgadzamy całkowicie, Ula zachowała 100% klasy w tej rozmowie. Była opanowana, konkretna,, rzeczowa, także dumna, nie dała się ani poniżyć, ani sprowokować Alexowi (kolejny raz). Zresztą sama piszesz, że Paulina rzuciła by się na nią, zgadzam się z tobą i dla mnie taka jest miedzy nimi różnica. Paula mówi o klasie, której nie ma, a Ula nie mówi, ale tak się zachowuje. Do tej pory pamiętam jej świetny tekst na odpowiedź Krzysztofa, że są firmą dotrzymującą zobowiązań, ona odpowiada z podniesioną głową, że ona również. Spłacą kredyty, dostaną weksle z powrotem. W scence przeszukania też mi się zaimponowała. Oczywiście podobało mi się zachowanie Uli, a nie sama scena, to było wprost upodlenie. Ale dla mnie wtedy też zachowała klasę. Upokorzyłaby się, gdyby sama zaczęła wyjmować rzeczy z pudełka i pokazywać Pauli. Natomiast Ula po prostu je postawiła, dając jasno do zrozumienia, że proszę bardzo sprawdzaj, ale sama, ja tego nie zrobię. Aż Paula pana Władka musiała wezwać. Jeszcze ten ironiczno-smutny komentarz, jak znalazła książkę z dedykacją, czy chce jeszcze coś przeszukać, czy to już wszystko. Całe szczęście że Ula była zbyt załamana, by się zastanowić nad słowami Pauli, że zna tą książkę. Bo jakby się domyśliła, że ona była Pauli i Marek dał jej prezent od niej, to by go całkowicie pogrążyło. Swoją drogą ten tekst Uli uwielbiam, za to też ją uwielbiam, moja "złośliwa bestia" :D, ależ bosko na sam koniec dopiekła Pauli. Domyśliła się po jej reakcji, że do tamtej dotarła wiadomość o jej romansie z Markiem i dlatego w nią tak trzasnęło. Ale za to jak ją traktowała, nie darowała sobie tej drobnej złośliwości na odchodnym.
Ula zresztą nie tylko wtedy pokazała klasę. Strasznie mi się podoba jej zachowanie, gdy Viola ją o łapówkę oskarżyła. Tam też ona z pomocą Pauli próbowała zmusić Ulkę do oddania klucza do szafki. Ula znów tak jak tu, dumnie powiedziała nie, chcesz przeszukiwać, proszę, ale sama. Nie szarpała się z nią, nie krzyczała, nie wyrywała szafki, a przecież w niej rzeczywiście była łapówka i mogła stracić zimną krew. Ale nie, totalny spokój. Może właśnie dlatego to wszystko tak wkurzyło Marka, wydarł się na Violę że jak się nie uspokoi to zaraz wyleci, a na Paulę...PUBLICZNIE...przy dziewczynach, że myślał że ma więcej klasy by nie brać udziału w takich cyrkach, czy też więcej rozumu, nie pamiętam dokładnie jakiego słowa użył. W każdym bądź razie przy Ulce pojechał jej równo, aż niemalże ze łzami w oczach wyszła, zabraniając Violce dalszego jej mieszania w tą sprawę.
Co do planu naprawy finansów firmy, pełna zgoda, oczywiście że go stworzyła dla Marka, by mu pomóc, choć za nic na świecie by się do tego nawet przed sobą nie przyznała. Zresztą oni oboje zawsze sobie nawzajem pomagali, nawet gdy było między nimi bardzo źle, gdy byli oddaleni o lata. Kojarzysz jak Marek przyjechał jej pomóc, bo miała problemy z budżetem po wykryciu plagiatu w 231 odcinku (karteczki, które sprzątnął przed jej przyjściem). Też sobie wtedy obiecał, że to koniec, będzie jej unikał i Piotra, bo to zbyt boli, ale wystarczył jeden telefon z prośbą o pomoc. Mało tego, rano też zadzwonił po nieprzespanej nocy, że jak chce to się zaraz pojawi, gdyż nie skończyli, zresztą dlatego miał wypadek, bo mu telefon wypadł z ręki.
To jest też według mnie jeden z większych plusów naszej wersji, pokazanie takiej prawdziwej, do końca miłości, gdzie tego ukochanego/ukochaną się wspiera, nawet gdy we własnym mniemaniu, nie ma się szans na wzajemność. Taka prawdziwa, bezinteresowna miłość. Albo gdy rezygnuje z prezesowania, by tylko Ula wróciła. Pamiętasz co powiedział Sebastianowi:
" S: Odchodzisz by cię nie musiała widywać.
M: nie odchodzę, bym ja mógł ją od czasu do czasu widywać, choćby na zarządzie".
Chociaż przyznam szczerze, że dla mnie to poświecenie Marka ma też inny powód. Tak jak wtedy wydanie prawdy o wekslach przez Ulę według mnie nie było aż tak do końca szlachetne, bo chciała się odegrać i ratowała swój tyłek (miała rację), tak i tu według mnie Marek nie tylko dlatego zrezygnował. On też, jak wtedy Ula miał dość, a sytuacja, jak stał się marionetką przegłosowywaną w zarządzie przez Paulę i Alexa przepełniła czarę. Pisałam, że wbrew pozorom on wcale nie był przywiązany do tego stołka, miał dość kłód Alexa i niewiary ojca, słów że znów coś źle zrobił i że jest nim rozczarowany, że w niego kompletnie nie wierzył. Po zarządzie jak zachorował ojciec, jeszcze trzymał fason, mimo że było mu ciężko, bo przez to stanowisko stracił Ulę. Czary goryczy dopełniła sytuacja, gdy zwolniono Alę i Sebastiana, głownie jego, bo to przecież przyjaciel, na dodatek dyrektor, wiec on musiał podpisać jego zwolnienie. Obiecał mu po powrocie ojca przywrócenie na stanowisko i pamiętasz, Alex przekonał Krzysztofa, że nie, że mają finansowe kłopoty i firma zewnętrzna zarządzająca kadrami to będzie lepszy pomysł, teraz muszą zająć się ugodą z Cieplak i jak zwykle Krzysztof mu przytaknął, chociaż dodał że POTEM (nie wiadomo kiedy potem) do tego wrócą. Dla mnie to dobiło Marka, tym bardziej, że przecież obiecał Sebastianowi, że jak wróci ojciec ze szpitala, to na pierwszym zarządzie, który sam zwoła, go przywróci. A tu nic z tego. Stąd dla mnie Marek nie tylko dla Uli, ale i dla siebie, bo naprawdę miał dość, zrezygnował z prezesury. A Sebastianowi by pomóc pamiętasz, znalazł nową pracę, w klubie 69 tuż przed jego pierwszym wyjazdem, dał mu adres by się zgłosił.

Gosiu nie wiem co ci odpowiedzieć, chyba nie będę cię przekonywać, tylko uszanuję twoje zdanie, odnośnie tego, że lubimy tak Marka, ze względu na jego urok osobisty. By była jasność, absolutnie nie odbieram tego uroku aktorowi, byłabym nieszczera i śmieszna, gdybym temu zaprzeczała. Ale ja bardziej lubię Marka ze wszystkimi wadami jako postać, naprawdę, bez względu na to kto by ja grał. Już to pisałam i powtórzę, jest motorem ciągnącym ten serial, strzałem w dziesiątkę z kreacją i pomysłem i nie uwierzysz, ale wbrew temu co sądzisz, to Ula, a nie Marek przez dłuższy czas była moją ULUBIONĄ POSTACIĄ.
Mimo to widziałam dobrze, że serial kręci się wokół niego, on go napędza i ma się wrażenie, że to on a nie zakompleksiona Ula, jest głównym bohaterem. Spowodowane pewnie jest to wszystkim po trochu, tym, że co by nie powiedzieć, jest to postać lepiej rozpisana i przemyślana niż głównej bohaterki, bardziej złożona, a jeśli chodzi o samą grę aktorów, to też Ameryki nie odkryję, Filip zagrał lepiej niż Julia i skradł jej show. Ale to też nic dziwnego, bo był znacznie bardziej doświadczonym aktorem, Julia była nie tylko amatorką, ale jeszcze niemalże dzieckiem, bardzo młodą dziewczyną. Ponadto cały rozwój tej miłości Marka do Uli, jej kolejne etapy, jego przemiana, to że nic nie zostało tak jak w przypadku jej podane na tacy, później praktycznie stanie się ideałem, ale takim uczłowieczonym, a nie papierowym, nierealnym, to kolejne plusy postaci Marka.
Rozumiem tez, że takie a nie inne twoje podejście jest spowodowane, co zresztą sama napisałaś, doświadczeniem życiowym. Może też dlatego wybacz że to napiszę, przemawia przez ciebie uprzedzenie. Zresztą to normalne, każdy ma jakieś doświadczenia i to wpływa na odbiór postaci. Ja znowuż nie znoszę ideałów, może dlatego do razu tak polubiłam Marka. Zdecydowanie wolę w realnym życiu ludzi, których wady widać jak na dłoni, niż chodzące "ideały", które potem dopiero pokazują swoją prawdziwą twarz (coś a'la Piotr), i wtedy okazuje się, ile są warci. Ja się na tym przejechałam, stąd też byłam jedną z nielicznych, co od razu nie lubiła Piotra, nawet dla wielu nieco irracjonalnie, też słyszałam że to dlatego, że lubię Marka. Nie, po prostu w realu przejechałam się na takich ludziach i czasami może niesprawiedliwie, ale po prostu im nie wierzę. Nie ma ideałów, a jeśli ktoś za takiego "robi", to znaczy, że ma takie wady, które musi kryć, dużo gorsze niż ci, których wady są widoczne.

Agamnik

Ja jeszcze na jedno zwróciłem uwagę. Dlaczego Paula i Aleks zwracali się do Ulki per "ty"? Przecież to nie dziecko, ale dorosła kobieta. Krzysztof Dobrzański zawsze używał "pani". Dla mnie strasznie niekulturalne było to jednostronne tykanie. Dopiero, gdy została prezesem przestali ją tykać.

rafal4792

To proste Paula i Alex uważali się za straszne persony i zwyczajnie jej nie szanowali, natomiast ojciec Marka - Krzysztof to porządny i kulturalny mężczyzna, więc zwracał się do niej tak jak powinien. ;)

ocenił(a) serial na 9
cloe4

To nie tylko Uli się tyczyło. Per "ty" mówili i do Ani i do Adama (ok, mógł być z Alexem na "ty", ale Paula?), w bufecie do Eli bezosobowo. Zresztą Alex jak dawał urlop Eli też zwracał się bezosobowo, raz tylko powiedział jej na pani, jak przyszła do pracy po wyjeździe do Elbląga, a ten jej zapytał" co tu robi, przecież nie pracuje". Ogólnie zwracali się dość pogardliwie do osób z nie swojej klasy, w ty względzie daleko im do Marka czy Krzysztofa. Nawet Sebastiana średnio traktowali, tyle o ile, bo był przyjacielem Marka, można powiedzieć ze tylko tolerowali z tego powodu.
A zresztą jak Paula traktowała swoją bądź co bądź powiernicę i szpiega, czyli Violę, słodka była jak coś chciała, a potem pokazanie kto jest lepszy. Jak zabroniła jej spotykać się z Aleksem, gdy ta zaczęła się z nim umawiać, wyraźnie dawała jej do zrozumienia, że nie dla psa kiełbasa. A potem zdziwienie, że nie mieli przyjaciół. A kto by się pozwolił tak traktować.

Agamnik

Ależ ja nie jestem do nikogo uprzedzona, mało tego Marek to też jest moja ulubiona postać. Czy ja gdzieś napisałam, że go nie lubię? Bardzo go lubię! Ale jak to powiedziała Ala "Marek ma swoją drugą twarz- obrzydliwą" I miał. Trudno go nazwać dobrą osobą i tyle. Świnia, która na skutek całej fabuły powoli odkrywa swoje lepsze oblicze i przewartościowuje swoje życie. Ale nadal przeważa w niej świnia. Urocza, ale świnia. Jak już pisałam wcześniej pan Filip świetnie prowadził swojego bohatera, trudno było Marka nie lubić mimo, ze robił rzeczy karygodne. Gdzie tylko mógł przemycał drobne sygnały świadczące o tym, że pod tym lekkomyślnym gówniarzem raniącym kobiety jest fajny człowiek.
Co do Piotra to się zgadzamy całkowicie i nie będę dociekać czy to wina scenariusza czy złej gry aktora. Od samego początku go nie lubiłam. Nie mogłam ani go słuchać ani na niego patrzeć. Obrzydliwy, śliski typ i tyle.
W ogóle odcinki po przemianie Uli jakieś takie jakby z innego serialu Nie wiem jak to się stało, bo odcinki kiedy Ula odkrywa prezenty od Sebastiana do odcinka jej fizycznej przemiany to moje ulubione. Julia naprawdę świetnie tu zagrała swoja rolę. Widzimy szczęśliwą, naiwną, będącą w siódmym niebie dziewczynę która po wspólnym weekendzie z ukochanym fruwa po niebie i nagle dostaje bolesny strzał między oczy, a jej marzenia sypią się z hukiem. Sceny kiedy po kolei odkrywa, ze znowu została oszukana cudowne- rozmowa z ojcem "wszystko się rozsypało, my się rozsypaliśmy", odpowiedz aucie na pytanie Maćka czy nadal kocha Marka- tu już jest dorosłą kobieta z bólem w oczach i głosie. Świetna scena po powrocie z Mazur, gdy siedzi na krześle i rozsypuje się z rozpaczy bo wie, że miłość jej życia właśnie bierze ślub z inna kobietą. A potem wchodzi on i widać jak bardzo ją kocha, jak jego twarz się zmienia bo w końcu ją widzi, dla mnie ten serial mógłby się w sumie na tym skończyć i szkoda że tak się nie stało bo od odcinka 189 Julia Kamińska zupełnie nie poradziła sobie z rolą, a scenarzyści z pociągnięciem wątków żeby serial trzymał poziom ( nagle zamiast zranionej kobiety mamy jakąś rozhisteryzowaną gówniarę która sama nie wie czego chce i urządza dziecinne sceny)
No, ale niestety jest ciąg dalszy.Ostatnie cztery odcinki - czekam, aż może w końcu dojdzie do rozmowy między Ulą a Markiem, a mamy panią Ale jeżdżąca na motocyklu z tatą Uli i inne wątki bez sensu i celu. Przetrwałam wszystkie odcinki po 189 bo się łudziłam, że do takich rozmów dojdzie, że może będą się miotać, szczególnie ona, ale w końcu wyjaśnią sobie wszystko a Marek będzie miał okazję przeprosić. No ale niestety i szkoda, że tak banalnie się skończył ten serial.

p.s. fajnie pokazano jak ploty mogą wpłynąć na życie człowieka, gdyby nie życzliwa "przyjaciółka " Izabela być może Ula byłaby o wiele wcześniej z Markiem. Ale ta najpierw wyskoczyła z plotą roku, że to Paulina zerwała zaręczyny, a potem dołożyła obściskiwaniem się Marka i Klaudii czego ja jakoś nie pamiętam. Ta jej oczywiście uwierzyła bo to przecież przyjaciołka i chce dla niej dobrze. W ogóle te jej przyjaciółeczki to jakaś porażka, to już wrogów nie trzeba mając takich przyjaciół.
I jeszcze jednego mi zabrakło po odcinku 189 - tarć między Markiem i Violettą, świetne to były sceny, jak na nią się darł gdy odwaliła jakiś numer albo robił sobie z niej jaja gdy wpadała z jakąś sprawą wagi państwowej.

ocenił(a) serial na 9
GosiaS13

Gosiu we wszystkim się zgadzamy, z jednym małym "ale". Marek nigdy dla mnie nie był świnią, nawet w początkowych odcinkach. Był pozytywną postacią, bo nawet wtedy dla mnie jego zalety przeważały nad wadami (szklanka do połowy, pusta, lub pełna, coś w tym stylu) ze świńskimi zachowaniami, które każda z nas widziała i "drugą twarzą". Ale to były świńskie zachowania, a nie człowiek-świnia. I jeszcze jedno, moją ulubienicą była Ula, Marek razem z Pshemko byli na drugim miejscu. I też ją przeuwielbiałam, mimo dość widocznych wad. Dzięki panu Jaskowi przestała nią być. I w ostatecznym rozrachunku, po 235 odcinkach ulubieńcem został Marek (do 170 odcinka nadal jest Ula), potem Pshemko, Violetta, Adam i na piątym miejscy ex aequo Ula z Sebastianem. Ula z pierwszego spadła za te pięćdziesiąt parę odcinków z hukiem. Nawet to piąte miejsce dostała parafrazując wypowiedź Marka "z przydziału" za pierwszą część serialu.

Agamnik

Agamnik, bardzo spodobało mi się, jak świetnie wyczułaś relacje łączące Ulę i Marka już po rozstaniu. Oni naprawdę byli dla siebie cały czas oparciem, pomagali sobie i wspierali się wzajemnie pomimo tego, że ani jedno ani drugie nie miało już nadziei, iż jeszcze kiedyś będą razem. Rzeczywiście taka prawdziwa, bezinteresowna miłość.
Szkoda tylko, że ta Ulka po przemianie nie była już tą szczerą, mądrą i fajną dziewczyną, jaką była wcześniej. I właśnie w takiej Uli zakochał się Marek. Rozhisteryzowana i pusta pani prezes na pewno nie zdobyłaby serca takiego mężczyzny. I szkoda, że scenarzyści nie poszli w kierunku oryginału, bo taka zraniona, obojętna i poważna kobieta dużo bardziej przemówiłaby do wyobraźni widzów. Wiem, że ciągle wałkujemy ten temat i ciągle się powtarzamy, ale jak widzę, większość tu piszących uważa ten serial za dobry ale tylko do odcinka 189, później się ogląda, ale już z niesmakiem i wręcz zażenowaniem, zwłaszcza zachowaniem głównej bohaterki. A brak takiej poważnej, szczerej rozmowy pomiędzy głównymi bohaterami i wyjaśniającymi wszystko przeprosinami Marka to największy niewypał tego serialu. Nie chcę się znowu powtarzać, Agamnik bardzo ładnie i dosadnie opisała już, jak mógłby wyglądać ich dalszy związek po odcinku 235. I jeśli ja jeszcze mogłabym znieść to ich ciągłe mijanie się, to końcówka typu 'padli sobie w ramiona' zupełnie mnie rozbroiła. No, fajnie i romantycznie to wyglądało, ale tylko w opinii scenarzystów. Ja nawet kiedyś natknęłam się na jakieś forum, na którym uczestnicy dyskusji zarzucali scenarzystom ten beznadziejny pomysł na taką końcówkę serialu, a oni tłumaczyli się, że, po pierwsze zabrakło im czasu na wymyślenie czegoś innego, a po drugie, to widzowie domagali się takiego zakończenia... Jacy widzowie???!!!

Gosiu piszesz, że odcinki od znalezienia przez Ulkę prezentów do jej przemiany to Twoje ulubione. Prawie się z Tobą zgadzam. Prawie, bo moje ulubione to te od wyjazdu Ulki na Mazury do jej powrotu. Uwielbiam te odcinki i mogłabym oglądać je bez końca. Ta gwałtowna dojrzałość Marka, ta jego przemiana z tchórzliwego, niedojrzałego chłopaczka w odpowiedzialnego i wiedzącego czego chce mężczyznę.
I te rozmowy:
z Pauliną „hamuj się...” (to w obronie Uli) i ta, w której uświadamia sobie, że zmarnował tyle lat z taką kobietą...
Z mamą: „Tego nie da się pomylić...”
Z Alą przed jej wyjazdem do Uli: „Ja Cię nie proszę o ocenę, tylko o pomoc...”
I z Alą po jej przyjeździe: „Chyba naprawdę powinienem pozwolić jej zapomnieć...”, to ta, kiedy wybija się prawdziwy charakter Marka (dobroć, współczucie i zrozumienie), kiedy naprawdę uświadamia sobie, że tak bardzo skrzywdził kobietę, iż jedynym i najlepszym wyjściem będzie pozwolić jej odejść, zapomnieć i ułożyć sobie życie z kimś innym, własne uczucia uznając za nieważne.
Scena, w której Marek wchodzi z kwiatami do pokoju Ulki po jej przyjeździe z Mazur już tak nie przemawia do mojej wyobraźni. Nie umiem tego sprecyzować, ale coś mi w tej scenie nie zagrało. Może ta odzywka Uli, że wolał Rysiów od Mediolanu... Skoro tak wybrał, to oznaczało, że wybrał ją. W końcu ukochany mężczyzna, który w dniu swojego zaplanowanego ślubu z narzeczoną nagle pojawia się w domu innej daje chyba wyraźny sygnał tej drugiej, że to ona jest najważniejsza. Tu mi już zachowanie Ulki podchodziło bardziej do tej 'po przemianie'. Oczywiście z boku pewne rzeczy widzi się inaczej, ale ja też zdecydowanie skończyłabym serial na tym odcinku. Dalej już było tylko coraz gorzej.





ariana_FB

Ja najbardziej lubię odcinki od znalezienia prezentów do przemiany, a w sumie do sceny kiedy Marek przyszedł z kwiatami w dniu ślubu bo wtedy najbardziej lubiłam Ulę jako główną bohaterkę. Powiem szczerze, że postać Uli nie za bardzo mi przypadła do gustu. Moim zdaniem taki facet jak Marek nie zakochałby się w takiej dziewczynie. Jak dla mnie była ona dziecinna, niedojrzała mimo 25 lat i nie miała charakteru. Facet z takim charakterem i temperamentem nie stworzyłby długotrwałego związku z taką dziewczyną. Po prostu umarłby z nudów po pewnym czasie. I wcale mi nie chodzi tu o jej wygląd bo i szare myszki mogą "facetowi łeb urwać" tylko że ona do nich nie należała. Wiem, wiem, była dobra, oddana, wierna, ale nie wiem czy w związku chodzi o to żeby mieć przy boku cielaka, który patrzy na nas bezkrytycznie i jak w święty obrazek. Przepraszam, pewnie zaraz tu zostanę zjechana, ale uważam, że do Marka lepiej pasowałaby .... Violetta. Kobieta torpeda, z charakterem i temperamentem tak dużym, że facet by nie miałby czasu ani ochoty łazić na boki ani się nudzić. Na dodatek bardzo często o wiele bardziej dojrzała niż Ula, widząca i rozumiejąca więcej niż się komukolwiek wydaje.
Ula wśród głównych bohaterów jest u mnie na samym końcu : Marek, Aleks, Violetta, Adam, Pshemko, Sebastian, Paulina, Maciek, ojciec Uli i potem dopiero Ula. W odcinkach do odnalezienia prezentów często mnie osłabiała ta ślepą miłością do Marka, zawsze miała dla niego jakieś usprawiedliwienie i winiła wszystkich wokół za to co robił. Zlewała rodzinę i przyjaciółki jak tylko Marek kiwnął palcem. Nazywała kochanki Marka niezrównoważonymi latawicami, a sama polazła w ten związek jak ciele na rzeź nie przejmując się nikim i niczym i jeszcze była zdziwiona, że skończyło się płaczem. Oczywiście uratowało ją to, że była główną bohaterką i on się zakochał i nastąpił cudowny happy end. W prawdziwym życiu skończyłaby jak reszta latawic czyli bez pracy i ze złamanym sercem. O odcinkach i Uli po przemianie pisać nie będę bo tu nastąpił ciąg dalszy niedojrzałych zachowań i histerii.
Z moralnego punktu widzenia też jest różnie bo z jednej strony ona jest taka święta, tak dba o reputację ukochanego, odgania te wszystkie kochanki jak może, robi mu wyrzuty, że swoim zachowaniem rani Paulinę, że ona się nie zgadza na takie zachowania, ale nie ma problemu gdy on zaczyna robić to z nią. Wtedy wskakuje na miejsce kochanki z taką radością, że aż dziw bierze. Kolacyjki, wspólne wieczory, oszukiwanie Pauliny. Jedzie z nim na weekend i udaje, że nie wie po co, że ona nie planowała tego co się stało. Przepraszam, ale każda dziewczyna choć trochę rozgarnięta wie, że jak facet zaprasza ją na wyjazd żeby pobyli tylko we dwoje i rezerwuje wspólny pokój w hotelu to bynajmniej nie po to żeby z nią oglądać telewizję tylko dlatego, że chce ją wziąć do łóżka. Litości!!! No, ale tu już bardziej rozumiem jej zachowanie, takie jest życie i czasem się zakochujemy i to jest silniejsze niż wszystko, a akurat w tym przypadku związek Marka i Pauliny i tak zmierzał ku nieszczęściu, bo przecież po ślubie on dalej by zdradzał, a ona siedziała w domu i dostawała świra. Prędzej czy później i tak by się to rozsypało, a pojawienie się Uli tylko to przyśpieszyło bo to ona okazała się tą odpowiednią i jedyną, choć dla mnie to niepojęte.
W ogóle obydwa wybory Marka są zagadką bo co go zauroczyło w Paulinie tez nie wiem. Zimna, fałszywa, wredna małpa, traktująca ludzi z góry i w sposób niewybaczalny. Nie rozumiem dlaczego to tolerował, przecież sam był nauczony szanować swoich podwładnych (o ile nie byli jego kochankami bo te traktował okropnie). Na jego miejscu bym z nią zerwała i korzystała z uroków życia i goniła tego króliczka bez słuchania tych ciągłych wymówek i pretensji. Tak by było uczciwiej i bez stresu :-)
p.s. przepraszam wszystkie wielbicielki Uli, ale tak to widzę. Adam, też niby nudny księgowy a kurcze tak interesujący, tak niejednoznaczny, Łukasz Simlat zrobił z tej postaci perełkę nadał mu takie cechy i zachowania, że ciągle mi go było mało.

GosiaS13

"do Marka lepiej pasowałaby .... Violetta" - a dasz wiarę, że Małgorzata Socha początkowo była na castingu do roli BrzydUli... ;)

Ciekawe jak by wypadła z tą przerysowaną i ciekawą grą aktorską? ;) Czasami mam wrażenie, że jej Ula byłaby bardziej podobna do pierwotnej Betty z oryginału, taka żywiołowa, głupawa, ale i sympatyczna, a takze byłaby mniej irytująca niż Ula w wykonaniu Kamińskiej. ;)

Co wy o tym sądzicie? ;)

http://e.lansik.pl/la517/1cdf4d4c0023458c4a713eca

cloe4

Być może masz rację. Ale gdyby Małgorzata została Brzydulą, to nie byłoby takiej fajnej Violi.

ocenił(a) serial na 9
cloe4

Przecież rola Ulki została napisana w konkretny sposób. Gosia nie mogłaby ją grać tak żywiołowo, bo taka Ula według pomysłu scenarzystów nie była. Była zdecydowanie bardziej wyciszona. Myślę że Gosia sprawdziłaby się jako Ula, w przyjaciółkach gra taką spokojną postać (nomen omen Filip jej partneruje). Ale uważam jak Lady Julia, stracilibyśmy Violę,tu nie wyobrażam sobie innej aktorki, jej kreacja to mistrzostwo świata, może dlatego dla wielu (w tym mnie) to ulubiona żeńska bohaterka serialu. A i dzięki niej Gosia stała się jedna z ulubionych aktorek.

GosiaS13

Violetta? Jednak nie, bo ona tego temperamentu to aż miała w nadmiarze. Tak naprawdę to głupia nie była, ale niestety wykształcona też nie a to potrzebne ewentualnej żonie współwłaściciela firmy. Poza tym też miała dziecinne zagrywki, np. z kurierem i kwiatami.
Marek z kolei bardzo dojrzał w trakcie serialu. Na początku też zachowywał się jak dziecko (np. przy konkursie na prezesa)
Ogólnie sądzę, że Ulka nie będzie bezkrytycznie patrzyła na Marka. Jej zachowanie po przemianie rzeczywiście rozczarowuje, bo jest histeryczna i czasem wredna, ale mimo to rzucała czasem jakieś odrobinę cyniczne komentarze a to raczej nie charakteryzuje niewinne cielaki.
Paulina, chociaż jej nie lubiłem jak pozostali to mimo wszystko wartościowa kobieta. Jej wyniosłość wynikała również z upokorzeń, jakie zadawał jej Marek. Myślę, że przy kimś odpowiednim byłaby całkiem ok, tym bardziej że jest ładna i inteligentna.

ocenił(a) serial na 9
GosiaS13

Świetne spostrzeżenie. Ogólnie w większości zgadzam się z tobą. Mnie też mocno raziło moralizatorstwo Uli, a potem gdy Mareczek kiwnął palcem, to ona od razu tak bezkrytycznie weszła w ten związek i tak naprawdę od razu niemalże zgodziła się zostać jego kochanką, bo czymże była jak nie ją. Ponadto mimo jakiejś tam cnotliwości już podczas "truskawek" gotowa była z nim pójść do łóżka. Stąd raziło mnie jej zachowanie podczas wydania intrygi, bo nagle się okazało, że to Marek jest w 100% winny, a ona nie ma sobie nic do zarzucenia, biedna ofiara. Zapomniała, że wiedziała co robi, że jeśli z nim pojechała na dwa tygodnie przed jego ślubem na weekend, to nie po to by grać w szachy i nie ma prawa się tym tłumaczyć. Zresztą Marek od dłuższego czasu nie ukrywał, że chce się z nią przespać, w sumie to jej to nawet powiedział (scena biurkowa). Owszem, sądziła że ją kocha, ale jednocześnie wiedziała, że zostawi narzeczoną dla niej dopiero po zarządzie, kilka razy jej to powiedział. Nawet nie dała mu szansy pokazać, czy to prawda czy kłamstwo z tym zerwaniem, od razu uznała że to oszukuje.Ponadto pierwszy raz jej to jakby obiecał, chociaż nawet nie tak do końca, miało miejsce dopiero po urodzinach, w scence przy regale. Do tego czasu spotykali się jako normalni kochankowie, bez żadnych zobowiązań i deklaracji i ona o tym wiedziała. Ja wiem, że była zakochana, zaślepiona, wierzyła, ale trzeba też trzeźwo powiedzieć w co, tak naprawdę w swoje wyobrażenia, bo do tamtej chwili Marek nic jej nie obiecał. Powiedział tylko że nie kocha Pauli i że jak się "bardzo czegoś chce, to można to osiągnąć"- w kontekście rozstania z nią. Nawet przy dużej tolerancji, to nie jest żadna deklaracja. Ula słyszała to i interpretowała jak chciała. Cała kwestia z oszustwem, to też jej współudział, chociażby pomysły z kredytami i ukryciem ich przed Aleksem. A jeśli chodzi o raport, to był konsekwencją, następstwem czegoś, efektem, a nie przyczyną. Koniecznością ukrycia, ale nie działalności Marka, tylko ICH działalności. I znów "zapomniała", że tu też jest jej współudział, bo była pomysłodawczynią, w dużej części realizatorką, ten drugi kredyt to praktycznie wepchnęła mu ręce. Nagle dochodzi do zarządu, pojawiają się z tym kłopoty i co "Marek nie mogę ci pomóc- radź sobie sam". Gdzie jest to libor i vibor, które mu obiecała, ale poczucie współodpowiedzialności?
Dla niej było jasne, Marek 100% winy, ona zero, była tylko "naiwna z 11 puntami w skali 10-punktowej". Tylko to miała sobie do zarzucenia. Może gdyby realnie na to spojrzała na swój związek z Markiem, że jej wina to tak około 30, a Marka 70, że jej też można wiele zarzucić i też potrzebuje wybaczenia, jej reakcje byłyby inne. Jeszcze jak jej zachowanie potrafię zrozumieć do odcinka 210, naprawdę głęboko skrzywdzona nie myśli logicznie, stara się w jakikolwiek sposób rozbita poskładać i nie cierpieć, to już potem nie. Bo tu nie chodzi o to, że nie tylko nadal po tym nieszczęsnym odcinku 210 nie chce wybaczyć Markowi, ona nadal nie chce go wysłuchać i nadal on jeden jest jedynym winnym. Co ja piszę, tak jest nadal w 235 odcinku. Ula jeśli dostrzegła swoje winy, to w traktowaniu Marka po zarządzie, głównie po jego powrocie do firmy. Nadal o swoim zachowaniu "sprzed" myśli bezkrytycznie, jeśli już to w tylu "wybaczam ci i zapomnijmy o tym", a nie "wybaczam ci, wybacz ty i mi proszę, choćby mój brak zaufania i nie danie szansy, wyjaśnijmy sobie wszystko, a potem zapomnijmy. A może pamiętajmy, by tych NASZYCH błędów nie powtórzyć". I pod tym względem uważam, że ciężko byłoby im coś trwałego stworzyć. Osobiście ja nie wierzę w grubą kreskę, czyli to co przedstawiono w serialu. Pogodziliśmy się, nie wracajmy do przeszłości, jesteśmy tu i teraz, zaczynamy od nowa, a co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Przeszłość nie wyjaśniona zawsze wraca, po jakimś czasie, gdzie radość opada i przychodzi proza życia. Zresztą po historii z Aleksem Marek sam powiedział, ze nie wyjaśniona przeszłość wraca i uderza z większą siłą.
Co do Marka i Uli. Nie zgadzam się że to jej mamełstwo wynikało z charakteru, według mnie raczej z kompleksów, tego co przeszła jako nieatrakcyjna dziewczyna (sama byłam obiektem niezłej zabawy) i wychowania. Była strasznie dziecinna, tu się zgadzamy w stu procentach, ale miała duży temperament, właśnie taki w markowym stylu. Jak dla mnie scenarzyści zrobili to specjalnie chcąc pokazać, że w gruncie rzeczy, to oni z charakterów są do siebie podobni, mimo tylu różnic na pierwszy rzut oka. Przypomnę ci historię z pożarem, z samego początku, jak mu zaimponowała, to było strasznie podobne do jego sposobu działania, (nomen omen też dziecinne) on sam tak postępował- łobuzowato. Znów przypomnę scenkę z uwolnieniem Jaśka z aresztu, jak się powołuje na komendanta policji. Ula zaskoczona że zna, a ten odpowiada zawadiacko, że zna tylko nazwisko, wystarczy, bo to zawsze działa. Przecież oni postępują w sytuacjach kryzysowych niemalże identycznie. Albo jej blef wobec Alexa, że Marek już podpisał ugodę z la Presentza, pozbycie się Domi i Klaudii z sekretariatu, usadzenie raz modeli, potem modelek na miejscu, co ja piszę, usadzenie Pshemko w awanturze o Jaśka jako modela. Też pewnie nieprzypadkowo zrobiono tak, że nagle obok Marka, jedyną osoba, która w miarę zaczęła sobie z nim dawać radę była Ulka. Sytuacja z kolekcją, jak po łzach wychodzi na pokaz w szlafroku, czy jedna z moich ukochanych scenek, jak chce odzyskać słynny list od Pauli, czyli "kurs kaligrafii w ambasadzie japońskiej". Ten śmiech przestraszonego bądź co bądź Marka, że Paula przeczytała list, ale jednocześnie nie potrafił się powstrzymać, słysząc o pomysłach i sprycie Uli. Nawet jak się spotykali, to właśnie jeszcze mocniej zdobywała go swoim oddaniem, wrażliwością, ale i temperamentem. Przypomnę choćby urodziny czy Don Juana de Marco. Jej temperament był bardzo w jego stylu i strasznie mu odpowiadał. Był podszyty inteligencją, a to zawsze cenił, poczuciem humoru i pomysłowością. A także własnym zdaniem i dumą, co szczególnie dziewczynom z nim się zadającym, rzadko się zdarzało.
Z drugiej strony scenarzyści według mnie, chcieli pokazać, jak bardzo w rzeczywistości Marek i Ula są do siebie podobni. U Uli stopniowo odkrywali nam wraz z opadaniem jej niezgrabności, nieśmiałości właśnie wspomniany wyżej temperament, to u Marka była to wrażliwość. Tak samo jak na początku ten Ulkowy temperament jest ukryty, czasami pojawia się tylko, potem ukazywany jest coraz częściej, to samo jest z wrażliwością Marka. Ona znowuż jest bardzo Ulowa i też na początku jest mocno ukryta, czasami tylko się przebija (scena z okularami dla Uli, pierwsze zapiekanki). Marek wydaje się na początku pustakiem, playboyem, bez żadnych zasad i jakiegoś głębszego ja, dopiero potem jak z niego opadają kolejne maski, to widzimy jaki jest naprawdę (ileż to razy Seba się z niego nabijał, że szlachetny rycerz). Ta jego wrażliwość to całkowite niemalże poświęcenie (jak u Uli), zrozumienie drugiego człowieka bez wypowiedzianych słów, wczucie się w niego, 100% empatia (znów tak jak u Ulki). Dla mnie to specjalny zabieg scenarzystów, by pokazać jak ludzie pochodzący z rożnych światów, na pozór różni od siebie niczym ogień i woda, w rzeczywistości są do siebie podobni, tylko muszą zrzucić jakieś tam kajdany, maski, jakie ponakładali na siebie, w celu ukrycia się.
i tu wracamy do Violetty. Dla mnie to dziewczyna absolutnie nie w jego typie (Violetta, nie Gosia Socha). Nie jest głupia, owszem, ale Marek był dość inteligenty i szukał czegoś więcej niż "niegłupiej" dziewczyny. Jest wrażliwa, ale nie ma empatii Uli. Jest zabawna, ale nie ma poczucia humoru Ulki, jest pomysłowa, ale nie ma Ulinego sprytu. Jej pomysłowość nastawiona jest na proste, czasami bezmyślne zdobycie i osiągniecie celu, bez takiej zaradności, niczym słoń w składzie porcelany. Ula jest pomysłowa, szczwana, mądra, pomyśli zanim zadziała, osiąganie celu przez nią jest inteligentne a nie prosto do sedna.
Ogólnie tak fajnie skonstruowali ten serial, że Marek/Ula, Viola/Seba są do siebie podobni, jako główna i druga para protów. Mało tego, tak jak na początku Seba się śmieje i nie potrafi zrozumieć, co Marek widzi w Ulce, to Marek ma to samo...z Violettą. Ona też dla niego jest ostatnią dziewczyną z którą by się związał. Tutaj wychodzi jeden z największych plusów tej teli, czyli konstrukcja postaci Marka. On był zepsuty, źle traktował dziewczyny, przede wszystkim swoje kochanki, ale paradoksalnie... je szanował. Coś, co praktycznie w jednej osobie, na pierwszy rzut oka nie da się połączyć, scenarzystom udało się wyśmienicie. Był szarmancki, miał prawdziwą klasę i wysoką kulturę osobistą, taką nieudawaną i dużo szacunku dla drugiego człowieka, szczególnie kobiety, a z drugiej strony wiadomo, zepsuty gówniarz. Jedyną dziewczyną (nie kochanką) którą według mnie nie traktował zbyt dobrze, prosto w twarz się z niej wyśmiewał i nawet trochę nią pogardzał, była Violetta. Przyznam się, że niezbyt mi się to podobało, gdyż mój stosunek do Violi jest ogólnie znany, uwielbiam ją. Ja wiem, że miał stuporcentowe powody do takiego jej traktowania: sposób zatrudnienia, próba podszycia się pod prezentację Uli, Carramba, ciągłe kłamstwa i intrygi, bezmyślność, próżność, lenistwo, brak wiedzy. Mimo że sam miał wiele za uszami, to jednak szybki, bezmyślny romans i z Sebastianem i Maćkiem nie poprawił jego opinii o niej, nie mówiąc o kłamstwie z ciążą czy aferze najpierw z kontraktem z reprezentacją, a potem Borubarem. Według mnie on o Sebastianie i jego miłości do Violki, myślał dokładnie to samo, co Sebastian o nim i Ulce. Widać to choćby w scenie, która zawsze mnie rozwala jeśli chodzi o humor czyli "zderzenie się z ciężarówką z naczepą" jako przyczynę podbitego oka. Oczywiście jedyną osobą, do której puścił ten złośliwy tekst była Viola (jej reakcja znów go rozbawiła, bo ta zaczęła się zastanawiać czy to prawda DDDD). Stąd ja osobiście strasznie się cieszyłam z afery "dyktafonowej" i nagrania Aleksa, bo wtedy dopiero Marek zaczął trochę szanować Violę i lepiej o niej myśleć ("wcześniej to co o niej myślał świetnie podsumował przy aferze z reprezentacją:"chciałaś dobrze dla firmy i postanowiłaś odejść, to akurat jestem w stanie zrozumieć").
Swoją drogą co za zbieżność, bo mniej więcej w tym czasie Seba o Ulce mówi, że jak mu Marek tak opowiada i zaczyna poznawać jej charakter, to ona zaczyna mu imponować. Myślę że to nieprzypadkowe.
Stąd moje wnioski, że nie, absolutnie Viola nie pasowała do Marka, a Ula do Seby. Różnice były za duże.

Agamnik

Zgadzam się z Tobą .... trochę. Ula była inteligentna, spostrzegawcza, sprytna. W sprawach zawodowych tworzyła z Markiem duet idealny, wychodzili z każdej katastrofy bo oboje idealnie się dopasowywali. Tu nawet nie będę dyskutowała bo nie ma o czym. Jednak jako para, kobieta - mężczyzna nigdy w życiu. Może mam zbyt małą wyobraźnię, ale po prostu nie i koniec.
Kiedyś oglądałam, inną bajkę o kopciuszku, nazywała się Pretty woman, każdy pewnie też ją zna. I tam nie miałam ani przez chwilę wątpliwości, że ta kobieta z tym facetem mogą stworzyć udany związek mimo, że pozornie są nie tylko z innych światów ale wręcz galaktyk. Ale Marek i Ula - nie. Po prostu nie wierzę, że ten facet pokochałby tą dziewczynę. Ja bym nie pokochała. Przepraszam, ale nie.

ocenił(a) serial na 9
GosiaS13

A ja właśnie mam odwrotnie, dla mnie Ula i Marek idealnie pasują również w sprawach prywatnych, a nawet bardziej. Przyznam się, że jak to oglądałam pierwszy raz, to od razu i charakterami i chemią i konstrukcją te postacie idealnie do siebie mi przypasowały. Nawet zastanawiałam się, czym to było spowodowane, iż mimo początkowych różnic, pasowali do siebie wyśmienicie. Scenarzyści według mnie bardzo fajnie to pokazali, jak się rozumieli bez słów, Ula coś myśli, a Marek dokładnie odpowiada na to niezadane pytanie bądź stwierdzenie. Świetnie się wyczuwają, nastroje, wspierają, od razu mają do siebie zaufanie, nawet w kwestiach prywatnych, mimo że wiadomo, dopiero się poznają i nie raz to zaufanie zostaje podkopane. Cały czas i z każdym odcinkiem więcej wplata się scenki to pokazujące. Pamiętam jak szli zarejestrować firmę, nawet Violka dziwnie na nich spojrzała. Ula wyszła z gabinetu i wydała jej polecenie, Violka chciała się jej odszczeknąć, a tu nagle za nią wychodzi Marek i mówi do Violi to samo co Ula, używając niemalże tych samych słów. Było sporo takich "smaczków" pokazujących jak świetnie się rozumieją. Już w piątym odcinku Marek w lot zrozumiał, że Ula coś ukrywa i musi jej posłuchać, w scence przy drzwiach do jego gabinetu. W środku naga Klaudia, Ula wmawia Paulinie i jemu, że zaciął się kluczyk w zamku. Marek przecież jeszcze jej kompletnie nie znał, ale wystarczyło jedno spojrzenie, ton i już wiedział, że musi jej posłuchać, bo coś się stało. Nawet odgadł, że w ten sposób sugeruje mu, że ma wyjść i zabrać narzeczoną.
A kwestie prywatne? Marek uwielbiał dom Cieplaków, pamiętasz z jaką zazdrością opowiadał o wigilii u niej. A jak się zachwycał jej pokojem, jak ją pierwszy raz odwiedził. Mimo starych mebli, braku wszelkiej maści modnych rozwiązań, od razu dostrzegł, że jej pokój ma duszę, tak jak jego właścicielka, mało tego, taką duszę, jaką on szukał i jak się wtedy jeszcze do tego sam przed sobą nie przyznawał, jaką on miał. Pomimo takiego luksusowego życia, bardzo wyraźnie jest pokazane, że tęsknił za normalną, zwykłą rodziną, ciepłem, wspólnymi posiłkami itd. Można to nawet zderzyć z jego pobytami, nawet na początku w klubach z Sebą, gdzie był ironiczny, cyniczny, taki niekoniecznie szczęśliwy. Nie ma porównania jego uśmiechu z tych miejsc, z wyjątkowo szczerym jego śmiechem chociażby podczas "powodzi u Cieplaków". Filip bardzo dobrze swoją grą podkreślił tą różnicę. Takiej radości ja kompletnie u Marka nie kojarzę podczas żadnego pobytu, nawet na początku, czy to w klubie z Sebą lub modelkami, czy z narzeczoną gdziekolwiek (dom, obiad na mieście), czy, to chyba najsmutniejsze, w rodzinnym domu lub z przyjaciółmi. Z jaką radością i słodyczą, tak spontanicznie wziął na kolana Betty. A gdy już jako jej szef, pierwszy raz Ulę odwiedził od momentu przywrócenia do pracy po wypadku, to przecież było na początku. Wtedy Betty "wystawiała" Kota w butach, wszyscy mieli pomalowane twarze w wąsy. Ani się nie zaczął śmiać, chociaż nie wiedział dlaczego tak wyglądają, mało tego, ani nie speszył, czy tym bardziej wywyższył, tylko z uśmiechem ją spytał czy i dla niego znajdzie rolę.
Ja jakoś nie mam wątpliwości, że jeśli sobie M&U wszystko normalnie, spokojnie wyjaśnili, przeprosili, nauczyli sobie od nowa porządnie ufać, to stworzyliby świetny związek ("dzięki" panowie scenarzyści, że tego nam nie pokazaliście). Dla mnie bardzo pasowali do siebie, połączeni nie na zasadzie przeciwieństw, ale podobieństw: charakterów, poglądów, jednak celów w życiu, temperamentów, inteligencji. I ja to kupuję, także w realnym życiu, że taka para stworzyłaby bardzo udany, szczęśliwy związek.

Agamnik

Chyba zdecydowanie, podobnie jak Agamnik, muszę stanąć w obronie Uli i Marka)
I z góry zaznaczam, że Ula to nie jest moja ulubiona postać z serialu, ale nie mogę zgodzić się z osądami Gosi. Nie mogę i już.
Ula była nierozgarnięta, naiwna, nieobyta, ale to wynikało z wychowania i środowiska. Zauważcie, że te konkretne jej cechy charakteru uwidoczniały się w starciu z domem mody. W swoim środowisku była normalną dziewczyną, dobrą i wrażliwą, co widać już na początku serialu w jej kontaktach z Maćkiem czy rodziną.
Swoją mądrość i inteligencję pokazała już przy rozmowie kwalifikacyjnej z Sebastianem, a dodając do tego oczytanie, nie bez kozery to Aleks poznał się na niej jako pierwszy i utrzymywał się w tym stanie przez długi czas, bo w odcinku, kiedy po firmie rozeszła się wieść, że 'Marek zwolnił Brzydulę', to Aleks w rozmowie z Markiem stwierdził, iż bez niej długo nie popłynie, dodając 'nie popłyniemy...'.
A jeśli chodzi o jej zauroczenie, zakochanie w Marku, to przecież broniła się przed wejściem w taki związek jak tylko mogła. Do 100 odcinka nie zdradziła się prawie z niczym. Owszem, Marek mógł coś podejrzewać, ale to tylko na zasadzie: 'miłości i kaszlu ukryć się nie da'. Po tym pierwszym pocałunku bardzo żałowała tego, iż zdradziła się ze swoimi uczuciami i na serio chciała odejść z pracy. Później też parokrotnie zamierzała to zakończyć. To Marek jej na to nie pozwolił. Jak tylko Ula wspomniała coś o tym, że to nie ma sensu i lepiej będzie, jak więcej nie będą się spotykać, Markowi od razu zapalało się czerwone światełko i to on rzucał wszystko, aby ją zatrzymać przy sobie. I przecież wiemy, że tak naprawdę to nie chodziło mu ani o pracę, ani o weksle czy raport. Zależało mu na niej i kropka.
Nawet w SPA, chociaż rzeczywiście tu macie rację, bo godząc się na taki wyjazd wiedziała po co wyjeżdżają (pomijając to, że polecenie służbowe to było:), to też w newralgicznej sytuacji przerwała tak pięknie rozpoczętą scenę miłosną słowami, że nie mogą, bo Paulina...
To Marek złożył bardzo poważną deklarację, że Pauliny już nie ma, że już nie może dłużej z nią być. Która naprawdę zakochana dziewczyna nie uwierzy w takie słowa???
Jest takie powiedzenie: „Bo do tanga trzeba dwojga”. Gdyby to tylko Ulka chciała, a Marek nie, to nic by z tego nie wyszło. Być może skończyłoby się to na jakimś wymuszonym biurkowo – kanapowo – gabinetowym romansie ( obawa o weksle, raport i tym podobne), ale Ula zauroczyła Marka właśnie tym, że nie godziła się na takie traktowanie i jako pierwsza (i chyba jedyna z jego wielu podbojów) dała mu kosza ( nawet Sebastian wspomniał coś o tym z wielkim zdziwieniem: '...dostałeś kosza? To musi być ktoś wyjątkowy'). Notabene Marek też przecież twierdził, że to mądra, inteligentna i dowcipna dziewczyna, a to jego gadanie o tym, iż po zakończeniu tej całej intrygi trzeba jej będzie poszukać fajnego chłopaka to tylko taka obrona przed samym sobą i własnymi uczuciami. Nie daj Boże, jakby rzeczywiście znalazł się ktoś taki. Marek pożarłby go żywcem. Taki przykład mieliśmy z Bartkiem:)
Gosiu, nie masz racji. Ula to była jedyna dziewczyna, w której mógł zakochać się taki mężczyzna jak Marek. Może dlatego, że byli, wbrew pozorom, bardzo do siebie podobni, może dlatego, że rozumieli się bez słów, a może dlatego, że wciąż kochamy bajki o kopciuszku, który swoją dobrocią, pracowitością i miłością zdobywa serce pięknego i niedostępnego księcia. Też uwielbiam „Pretty woman”, ale Brzydula przemawia do mnie bardziej. Ula i Marek. Tak. Ale Violetta (przez V i 2 t?). Nigdy w życiu. Viola to była ostatnia dziewczyna, z którą ktoś taki jak Marek mógł się związać. Zupełnie do siebie nie pasowali. Marek bardzo ją lubił i miał do niej słabość, co widać było w wielu sytuacjach, ale nigdy nie pomyślał nawet o niej jako o kimś, kogo mógłby poderwać. I nie dlatego, że to była dziewczyna kumpla. I przez długi czas nie miał o niej dobrego zdania: „Jej niemiecki zakończył się na etapie Klossa”, czy pogardliwy i niedowierzający śmiech w sytuacji, kiedy Viola podejrzewała go podszywanie się w tajemniczego wielbiciela.
Nie, nie.
Filip Bobek kiedyś w jakimś wywiadzie mówił, że nie zakochałby się w takiej dziewczynie jak Ula, ale mówił też, że prywatnie bardzo różni się od serialowego Marka i z charakteru i z zachowania.
Ale w serialu oboje ( i Julia i Filip) tak dobrze wcielili się w odgrywanych przez siebie bohaterów, że ja nie wyobrażam sobie lepiej dobranej pary. Oczywiście szanuję inne opinie, ale twardo będę obstawać przy swoim zdaniu.

ariana_FB

No, ja też nie zakochałabym się w takiej dziewczynie jak Ula jakbym była facetem. Wcale się nie dziwię, że pan Filip powiedział tak samo. Byłabym zdziwiona gdyby powiedział coś odwrotnego. Powiem szczerze, że oglądałam serial ciągiem ( w 3 tygodnie obleciałam 235 odcinków) będąc unieruchomiona w łóżku i może przez to coś mi umknęło, może jakoś nieszczególnie wgłębiałam się w postaci, ale jedno pamiętam na pewno - ta dziewczyna była potwornie niedojrzała, a w sprawach damsko męskich wręcz infantylna. Była taka scena, że ona strasznie chciała wyjaśnić sytuację między nią a Markiem, dochodzi do rozmowy, on się miota bo nie wie jak powiedzieć to co chce powiedzieć nie raniąc jej, a ona zachowuje się jak świrnięta. Szczerzy zęby, strzela oczami, bredzi jakieś głupoty a potem ucieka bo nie chce usłyszeć tego co on chce powiedzieć. Bardzo to była dojrzała rozmowa z jej strony na temat relacji jakie ich łączą, słyszy to co chce usłyszeć, a resztę sobie dopowiada ( no chyba, że źle zrozumiałam te scenę i miało być zabawnie a nie na poważnie, jeśli tak to się udało, bo bardzo nas rozbawiła ta scena, mój facet o mało nie przypłacił jej złamaną ręką bo nie umiał przestąć się śmiać i musiałam go wypchnąć z łóżka żeby się zamknął) Takich sytuacji gdzie miałam wrażenie, że to niedojrzała nastolatka było o wiele więcej, akurat tę powyższą zapamiętałam dokładnie bo to był jedyny odcinek który oglądałam z Arturem. Przypominam dziewczyna ma 25 lat i jest po studiach. I nie piszcie tu o wychowaniu bo nawet jej brat w tych sprawach sprawiał wrażenie mądrzejszego, a był o wiele młodszy. Na dodatek ona jest już po ciężkim, bolesnym związku, dojrzałość by spowodowała, że to ją czegoś nauczyło i jakieś wnioski z tego wyciągnęła. Jej histerie gdy tylko ktoś próbował z nią porozmawiać o Marku, zaślepienie, brak jakichkolwiek refleksji na temat jego zachowania i tego co się między nimi działo niestety świadczą o tym, że żadnej nauki nie było ani żadnych wniosków też.
Serio? Marek z nią poważny, dojrzały związek na zawsze, pełen namiętności i żaru? No jakoś moja wyobraźnia tego nie ogarnia. Może jestem za mało romantyczna albo upierdliwa nie wiem. Oczywiście to serial i wszystko się spełniło, było pięknie a on pokochał ją żarliwie bo przecież tak miało być. Jak dla mnie materiał na parę przyjaciół, którzy w sprawach zawodowych rozumieli się bez słów i mogli sobie powiedzieć wszystko i zawsze się wspierać. Tutaj UIę cechowała duża dojrzałość. Jako kobieta - mężczyzna nigdy.

Agamnik - oczywiście masz rację, Marek tęsknił za domem pełnym miłości i ciepła, pamiętam jakąś scenę gdy Paulina coś bredziła że wspólne posiłki są ważne a on do niej zgryźliwie "przecież ty nie gotujesz". Świetna była scena z kaloryferem jak bez wahania podbiegł pomoc i to Ula jęczała że nie bo się pobrudzi, a potem znowu histeryzowała gdy wynosił wodę w wiadrze tak jakby był jakimś bożkiem nietykalnym, a on miał świetną zabawę. Miał bardzo fajne podejście do dzieci, szybko ogarnął dzieci Borubara z czym Ula miała problem. Scena z Betty rozczulająca, podobno dzieci, psy i koty wyczuwają dobrych ludzi. ;-). I wiele takich sytuacji można wymienić bo po prostu ten obrzydliwy, rozpuszczony, pusty, leniwy bawidamek gdzieś tam głęboko w środku był fajnym facetem.

Agamnik

Uwielbiam tę Twoją wypowiedź! Dokładnie to też najbardziej kocham w ich relacji! Dziewczyny, gdzie Wy się podziewacie? Będzie kontynuacja! Być może wreszcie uda nam się zobaczyć właśnie jak szczęśliwy związek stworzyli Ula i Marek!

Agamnik

"Cała kwestia z oszustwem, to też jej współudział, chociażby pomysły z kredytami i ukryciem ich przed Aleksem. A jeśli chodzi o raport, to był konsekwencją, następstwem czegoś, efektem, a nie przyczyną. Koniecznością ukrycia, ale nie działalności Marka, tylko ICH działalności. I znów "zapomniała", że tu też jest jej współudział, bo była pomysłodawczynią, w dużej części realizatorką, ten drugi kredyt to praktycznie wepchnęła mu ręce."

Ale nie zapominajmy o tym, że gro kłopotów finansowych Marka wynikło nie z jego nieudolności bycia prezesem, a raczej z intryg Aleksa. Gdyby nie donos, materiały pewnie przeszły by spokojnie przez granicę, a Marek nie musiałby płacić za patent (pierwszy kredyt).
Gdyby nie naciski Aleksa, Marek prawdopodobnie wycofałby się z tego kontraktu z reprezentacją, bo przecież rozmawiali o tym z Ulą i wiedzieli, że zapłata tego odszkodowania równa się utracie płynności finansowej firmy (drugi kredyt).
Ula chciała pomóc Markowi, widziała, jak bardzo boli go to, że ojciec znowu gloryfikuje Aleksa, a jemu nie ufa i nie wierzy w jego zdolności zarządzania firmą.
Nie wyszło im (Uli i Markowi), wszystko się wydało, ale Ula robiła to w dobrej wierze, chciała ratować firmę i Marka. Nie oszukiwała, przynajmniej nie z premedytacją...

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Ariana użyłam słowa wina, w sensie odpowiedzialność. Ja wiem że kłopoty i oszustwa Marka i Uli to "zasługa" Aleksa. Ja tylko chciałam podkreślić, że to była ICH wspólna odpowiedzialność, a może właściwszym słowem byłby problem, a nie JEGO. Tymczasem nie padło z jej ust, razem w to depnęliśmy, to razem wyjdziemy, tylko "nie potrafię ci pomóc". Ula w ogóle się nie poczuwała do tej odpowiedzialności, dla niej nagle to się stał tylko problem Marka.
Co do samego jej zachowania po pocałunku, nie zgadzam się do końca z tobą, Ulka dla mnie znów zachowała się jak gówniara. Owszem chciała odejść, bo miała takie "światłe" rady przyjaciół. Ja zdaję sobie sprawę, że tak musiało być, inaczej nie zawiązałaby się intryga, ale mimo wszystko to jej jako postaci nie wystawia świadectwa. Zamiast normalnie porozmawiać, jak z dorosłym facetem, przecież sobie ufali, czaiła się jak podlotek, spoglądając na niego niczym zbity psiak. Wcale się nie dziwię, że Sebastian się lał ze śmiechu. A potem ni z tego, ni z owego - odchodzę, a na dokładkę Maciek rzuca się do Marka, "że musi ją ratować, bo jej coś grozi w pracy". Albo jak się zachowywała, gdy w końcu sam speszony Marek poprosił ją na rozmowę i zaczął wyjaśniać, wybacz, po prostu jak idiotka, ja nie wiem, jak ona skojarzyła, że on chce, by było coś między nimi: zakrętasy, jej myśli i nagle ni z tego ni z owego zwiewa. Aż boję się domyślać co ona pomyślała sobie, że jej powie (znając jej wyobraźnię, to pewnie nawet oświadczyny niemalże w grę wchodziły). Scena w sobie bardzo śmieszna fakt, ale Ula strasznie się w niej błaźni. Potem wraca i słyszy tu z znowu z kolei głupie i podłe słowa Marka o sobie (chyba najgorsze jakie wypowiada za cały serial). Otrzeźwiają ją? a skądże, wystarczy że Mareczek za nią wybiegnie, pocałuje ją (jedyny wymuszony przez niego pocałunek) i banan na buzi, wszystko jest w porządku. Także wiem czemu te słowa Marka w kłótni z Pauliną musiały paść, by "upadł" jego projekt wyjaśnienia zakrętasów. Musiał się "wkopać", bo co teraz jej powie, zostańmy przyjaciółmi jak ją pocałował w celu namówienia jej do powrotu? Nawet naiwna Ula by to zrozumiała i tym bardziej odeszła. Potem się umawiają, widzi całujących się Marka i Paulę i Ula rezygnuje. Po czym zmienia zdanie? Po słowach o lasach mieszanych i grabach i przywróceniu Eli do pracy. Czy tam padła jakakolwiek deklaracja? Żadna, zresztą sama inicjatywna pada z jej strony. Katastrofa, wiemy jak ich randka się kończy, Ula otrzeźwiała? Znów nie, Marek tylko przepraszał za "krępującą" sytuację, potem podarował jej książkę ze słowami "nic nie jest takim jakim się wydaje" i znów to Ulce wystarczy. Jest tu deklaracja- żadna. Mało tego ona sama interpretuje ją jako klucz i zgadza się umówić z nim na "truskawki", de facto zostać jego kochanką w pełnym znaczeniu jego słowa. Marek nie wiedział co jej proponuje, bo nie czytał książki, ale Ulcia mówiąc "tak" wiedziała doskonale. I tak do końca nie wiadomo jakby to się skończyło, gdyby Jasiek i Józef nie wrócili wcześniej, tym bardziej że w towarzystwie Ulki sam Marek w końcu się rozluźnił i przestał ich "bać". Walentynki, urodziny też żadnych deklaracji ze strony Marka, co prawda padają słowa, że nie kocha Pauliny, ale to jest wiadome już w pierwszym odcinku i że musi coś z tym zrobić. To Ula sobie interpretuje, że to znaczy ze ją kocha. Fakt to prawda, ale ani on tego jej nie powiedział, ani nie chciał powiedzieć, ani sobie nie uzmysłowił, ani nie chciał, by tak zrozumiała jego słowa, bo nie to miał na myśli, absolutnie nie był gotowy na takie deklaracje i od nich uciekał. Ula znów zrozumiała na swoją korzyść. Swoją drogą w urodziny też zgodziła się pójść z nim do hotelu, co prawda przed wejściem powiedział jej o kolacji, ale to był hotel i sam potem jej mówił o "dalszych atrakcjach", zrezygnowała dlatego że pojawił się Bartek, a nie dlatego że nie chciała.
Dopiero po urodzinach Marek mówi jej, gdy Ula chce z nich na serio zrezygnować dla jego dobra, że zostawi dla niej Paulinę. Nie podaje daty, ani nic, ale wtedy pada pierwsza jego konkretna obietnica, że zrobi to we właściwym momencie, ale na razie nie ma szans na to, by się rozstali. W końcu też zaczyna mi się podobać zachowanie Uli wobec Marka, przestaje mu się narzucać, zaczyna choć trochę być niedostępną (don Juan de Marco) i zaczyna mu dumę pokazywać (powinienem ci bardziej ufać, Ula delikatnie acz stanowczo, - powinieneś, już nie ma postawy dziękczynnej za każdy drobny gest w jej stronę). Nie przesadzajmy też z tym poleceniem służbowym odnośnie SPA. To był żart ze strony Marka i Ula o tym wiedziała, dlatego udała "zmuszoną" do wyjazdu. Zresztą dodaje on, że już wcześniej obiecywał jej, że ją gdzieś po tym całym zamieszaniu zabierze, czemu ona sama nie zaprzeczyła, a więc i wiedziała i musiała się zgadzać. Ona miała 26 lat, nie 15, wiedziała co to oznacza. Nie zapominajmy też, że podczas "sceny biurkowej" sama mu potwierdza, że też chce się z nim kochać. Nie Ariana, nie osądzam jej, bo w każdym jej słowie i geście było widać jak go kocha, poświęciła dla niego wszystko, swoją dumę, zasady, nawet w kłopoty się wpakowała. Ja to piszę, byśmy sobie uzmysłowili, że jak Ula osądza Marka od czci i wiary, po wydaniu się intrygi, to tych swoich błędów i win nie widzi, tylko jego. I tak jest do ostatniego odcinka, Marek zrozumiał swoje przewinienia z tego okresu, fakt, było ich znacznie więcej, Ula nie. Dla niej on nadal był w 100% winny, a ona swojemu zachowaniu nie miała nic do zarzucenia prócz ślepoty i naiwności.

Agamnik

Jednak gdzieś się zgadzamy, ta scena z zakrętasami, Artur do tej pory łazi za mną i powtarza "kochanie idźmy przez pola, znaczy na skróty" jak mam zły humor. Po prostu ta scena była tak śmieszna, że aż żenująca. Tzn zachowanie Uli było śmieszne i żenujące zarazem. Najpierw chce rozmawiać a potem zachowuje się wręcz jak 14 letnia idiotka. Te jej wywody w głowie, gdy Marek próbował jej tłumaczyć o co mu chodzi, a potem dalszy ciąg w łazience przy lustrze. Litości! Na jego miejscu po tej rozmowie bym uciekła przez te pola i nigdy nie wróciła. No chyba, że miałabym 14 lat to jakoś może bym to łyknęła.

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Ariana użyłam słowa wina, w sensie odpowiedzialność. Ja wiem że kłopoty i oszustwa Marka i Uli to "zasługa" Aleksa. Ja tylko chciałam podkreślić, że to była ICH wspólna odpowiedzialność, a może właściwszym słowem byłby problem, a nie JEGO. Tymczasem nie padło z jej ust, razem w to depnęliśmy, to razem wyjdziemy, tylko "nie potrafię ci pomóc". Ula w ogóle się nie poczuwała do tej odpowiedzialności, dla niej nagle to się stał tylko problem Marka.
Co do samego jej zachowania po pocałunku, nie zgadzam się do końca z tobą, Ulka dla mnie znów zachowała się jak gówniara. Owszem chciała odejść, bo miała takie "światłe" rady przyjaciół. Ja zdaję sobie sprawę, że tak musiało być, inaczej nie zawiązałaby się intryga, ale mimo wszystko to jej jako postaci nie wystawia świadectwa. Zamiast normalnie porozmawiać, jak z dorosłym facetem, przecież sobie ufali, czaiła się jak podlotek, spoglądając na niego niczym zbity psiak. Wcale się nie dziwię, że Sebastian się lał ze śmiechu. A potem ni z tego, ni z owego - odchodzę, a na dokładkę Maciek rzuca się do Marka, "że musi ją ratować, bo jej coś grozi w pracy". Albo jak się zachowywała, gdy w końcu sam speszony Marek poprosił ją na rozmowę i zaczął wyjaśniać, wybacz, po prostu jak idiotka, ja nie wiem, jak ona skojarzyła, że on chce, by było coś między nimi: zakrętasy, jej myśli i nagle ni z tego ni z owego zwiewa. Aż boję się domyślać co ona pomyślała sobie, że jej powie (znając jej wyobraźnię, to pewnie nawet oświadczyny niemalże w grę wchodziły). Scena w sobie bardzo śmieszna fakt, ale Ula strasznie się w niej błaźni. Potem wraca i słyszy tu z znowu z kolei głupie i podłe słowa Marka o sobie (chyba najgorsze jakie wypowiada za cały serial). Otrzeźwiają ją? a skądże, wystarczy że Mareczek za nią wybiegnie, pocałuje ją (jedyny wymuszony przez niego pocałunek) i banan na buzi, wszystko jest w porządku. Także wiem czemu te słowa Marka w kłótni z Pauliną musiały paść, by "upadł" jego projekt wyjaśnienia zakrętasów. Musiał się "wkopać", bo co teraz jej powie, zostańmy przyjaciółmi jak ją pocałował w celu namówienia jej do powrotu? Nawet naiwna Ula by to zrozumiała i tym bardziej odeszła. Potem się umawiają, widzi całujących się Marka i Paulę i Ula rezygnuje. Po czym zmienia zdanie? Po słowach o lasach mieszanych i grabach i przywróceniu Eli do pracy. Czy tam padła jakakolwiek deklaracja? Żadna, zresztą sama inicjatywna pada z jej strony. Katastrofa, wiemy jak ich randka się kończy, Ula otrzeźwiała? Znów nie, Marek tylko przepraszał za "krępującą" sytuację, potem podarował jej książkę ze słowami "nic nie jest takim jakim się wydaje" i znów to Ulce wystarczy. Jest tu deklaracja- żadna. Mało tego ona sama interpretuje ją jako klucz i zgadza się umówić z nim na "truskawki", de facto zostać jego kochanką w pełnym znaczeniu jego słowa. Marek nie wiedział co jej proponuje, bo nie czytał książki, ale Ulcia mówiąc "tak" wiedziała doskonale. I tak do końca nie wiadomo jakby to się skończyło, gdyby Jasiek i Józef nie wrócili wcześniej, tym bardziej że w towarzystwie Ulki sam Marek w końcu się rozluźnił i przestał ich "bać". Walentynki, urodziny też żadnych deklaracji ze strony Marka, co prawda padają słowa, że nie kocha Pauliny, ale to jest wiadome już w pierwszym odcinku i że musi coś z tym zrobić. To Ula sobie interpretuje, że to znaczy ze ją kocha. Fakt to prawda, ale ani on tego jej nie powiedział, ani nie chciał powiedzieć, ani sobie nie uzmysłowił, ani nie chciał, by tak zrozumiała jego słowa, bo nie to miał na myśli, absolutnie nie był gotowy na takie deklaracje i od nich uciekał. Ula znów zrozumiała na swoją korzyść. Swoją drogą w urodziny też zgodziła się pójść z nim do hotelu, co prawda przed wejściem powiedział jej o kolacji, ale to był hotel i sam potem jej mówił o "dalszych atrakcjach", zrezygnowała dlatego że pojawił się Bartek, a nie dlatego że nie chciała.
Dopiero po urodzinach Marek mówi jej, gdy Ula chce z nich na serio zrezygnować dla jego dobra, że zostawi dla niej Paulinę. Nie podaje daty, ani nic, ale wtedy pada pierwsza jego konkretna obietnica, że zrobi to we właściwym momencie, ale na razie nie ma szans na to, by się rozstali. W końcu też zaczyna mi się podobać zachowanie Uli wobec Marka, przestaje mu się narzucać, zaczyna choć trochę być niedostępną (don Juan de Marco) i zaczyna mu dumę pokazywać (powinienem ci bardziej ufać, Ula delikatnie acz stanowczo, - powinieneś, już nie ma postawy dziękczynnej za każdy drobny gest w jej stronę). Nie przesadzajmy też z tym poleceniem służbowym odnośnie SPA. To był żart ze strony Marka i Ula o tym wiedziała, dlatego udała "zmuszoną" do wyjazdu. Zresztą dodaje on, że już wcześniej obiecywał jej, że ją gdzieś po tym całym zamieszaniu zabierze, czemu ona sama nie zaprzeczyła, a więc i wiedziała i musiała się zgadzać. Ona miała 26 lat, nie 15, wiedziała co to oznacza. Nie zapominajmy też, że podczas "sceny biurkowej" sama mu potwierdza, że też chce się z nim kochać. Nie Ariana, nie osądzam jej, bo w każdym jej słowie i geście było widać jak go kocha, poświęciła dla niego wszystko, swoją dumę, zasady, nawet w kłopoty się wpakowała. Ja to piszę, byśmy sobie uzmysłowili, że jak Ula osądza Marka od czci i wiary, po wydaniu się intrygi, to tych swoich błędów i win nie widzi, tylko jego. I tak jest do ostatniego odcinka, Marek zrozumiał swoje przewinienia z tego okresu, fakt, było ich znacznie więcej, Ula nie. Dla niej on nadal był w 100% winny, a ona swojemu zachowaniu nie miała nic do zarzucenia prócz ślepoty i naiwności.

Agamnik

Pisząc o wychowaniu i środowisku miałam na myśli to, że chociaż ukończyła prestiżowe studia w Warszawie, to widocznie wielu towarzyskich kontaktów z innymi ludźmi nie miała. Nie znalazła przyjaciół, o czym dowiadujemy się podczas jej urodzin, kiedy okłamała ojca, że umówiła się z przyjaciółmi ze studiów, podczas gdy była umówiona z Markiem. Zdziwienie Maćka "... to my mieliśmy na studiach jakiś przyjaciół" mówi samo za siebie.
Wychowała się praktycznie na wsi, jedyny chłopak, z którym coś ją łączyło, to, nie ubliżając nikomu oczywiście, prosty chłopak ze wsi. Maciek też nie należał do światowców, więc zainteresowanie okazywane jej ze strony takiego mężczyzny jak Marek równało się dla niej prawie z otrzymaniem gwiazdki z nieba. "Zainteresowanie" w cudzysłowiu, bo na początku to było zwykłe lubienie, ale Marek nigdy nie ukrywał, że przebywanie i rozmowa z nią sprawiają mu przyjemność. Dla takiej nieobytej, zakompleksionej, prostej i zakochanej dziewczyny był prawie jak guru. Nie tłumaczę jej, tylko staram się zrozumieć trop, jakim poszli scenarzyści. Jej cielęce spojrzenia, zaślepienie, brak obiektywizmu z czegoś wynikały. Uczciwy i prostolinijny ojciec wpoił jej zasady, według których powinna kierować się w życiu, ale nie nauczył jej prawdziwego życia. Wpadła w ten wielki świat pozoranctwa i obłudy zupełnie nie przygotowana, na dodatek, mimo doświadczenia z Bartkiem, nadal ślepo ufała ludziom. Na szczęście obserwujemy jej powolne dojrzewanie, nie tylko fizyczne.
Jest wiele momentów w serialu, w których drażni mnie zachowanie Ulki, podobnie jak was, choćby właśnie ta rozmowa z zakrętasami czy idiotyczny telefon do Marka i zagabywanie o 'truskawki'. Ale nie sądzę, aby Ulka zapraszając Marka do domu myślała o pójściu z nim do łóżka. Bała się chyba bardziej niż on i raczej zaprosiła go na poważną rozmowę, chciała w końcu wiedzieć na czym stoi, bo w biurze czy nawet w knajpie ciągle ktoś im przeszkadzał. Nie miała doświadczenia w relacjach damsko - męskich i na pewno pierwsza nie zrobiłaby kroku w tym kierunku. Ja w każdym razie tak tą scenę odebrałam.

Agamnik, pisząc o poleceniu służbowym, na końcu wstawiłam uśmieszek. Oczywiście, że to był żart i oczywiście, że Ulka świadomie zgodziła się na to. Ale Marek już od dłuższego czasu wysyłał jej wyraźne sygnały co do tego, że jej pragnie. Bo faktycznie tak było. Czuł do niej pociąg fizyczny i pokazywał to przy każdej nadarzającej się okazji. Pamiętna scena na kanapie w gabinecie po kłótni o brak zaufania i nieudanym wyjściu do kina. To głaskanie po szyi, rozmowa o trzymaniu za rękę, przygryzanie wargi i głębokie spojrzenia prosto w oczy wyraźnie świadczyły o chęci pogłębienia intymnych kontaktów. A zakochana na zabój Ulka odpowiadała na takie sygnały, chociaż żadnych słownych deklaracji ze strony Marka jeszcze nie usłyszała.
Jedyne z czym się zgadzam w 100% to ten jej brak współodpowiedzialności. Pełna zgoda. Też oglądając serial nie mogłam zrozumieć, dlaczego Ulka nawet sama przed sobą nie chciała się przyznać do tego, że we wszystkim miała swój udział. Może mniejszy niż Marek, ale to nie zmienia faktu. Mówię tu o romansie, ale w starciu z Aleksem też nie zachowała się zupełnie fair. Zostawiła Marka samego z tym całym bałaganem kredytów , weksli i przy rozmowie o powodach, dla których nie chciała podpisać ugody, padło z jej strony bardzo egoistyczne zdanie: "teraz ty masz problem z Aleksem i musisz sobie z tym poradzić". Tak, to mi się też nie spodobało, zwłaszcza, że Marek zachował się jak prawdziwy dżentelmen. W kwestii romansu wziął na siebie całą winę, bronił jej przed ojcem, Przemko, mamą, Pauliną i sugerował wszystkim, iż tylko on jest za to wszystko odpowiedzialny.

ocenił(a) serial na 9
ariana_FB

Zgadzam się z Arianą. Dla mnie zachowanie Ulki, mimo że wiele razy drażniące, też wynikało z jej kompleksów i poczucia niższości. Ona nawet tych przyjaciół nie miała, bo czuła się gorsza. Stąd też potem jej patrzenie na Marka, on był dla niej niemalże księciem z bajki, stąd tak bezkrytycznie go traktowała. Według mnie dlatego też tak szybko zrezygnowała i nie dała mu szans na wyjaśnienie. Przecież ona jeszcze przed znalezieniem prezentów, po rozmowie z Markiem o Ani i że zerwanie z Paulą nastąpi po zarządzie, mówi do Ali, że Marek nie odwoła zaręczyn, że jest naiwna, a Ala jeszcze to milcząco potwierdza. Jej kompleksy sprawiają, że wtedy przestaje mu ufać, choć jeszcze nie ma nawet jednego powodu. Kłamstwo markowe odnośnie lunchu i prezenty potwierdzają tylko jej wątpliwości, a nie wywołują, one pojawiły się wcześniej.
Z Ulą mam tak samo jak z Markiem, mimo dość widocznych wad i ośmieszających zachowań bardzo ją lubię. Rozczula mnie jej oddanie, poświecenie, prawdziwa miłość, bezinteresowność, wrażliwość, zrozumienie drugiego człowieka i taka zwykła dobroć. Tak samo jak u Marka uważam, że zalety jej przeważają nad wadami, stąd taka a nie inna moja ocena tej postaci.
Muszę się przyznać, że jeśli o mnie chodzi, to jestem dość krytyczna, można powiedzieć czepialska i zawsze mi coś przeszkadza jak oglądam serial czy film, a tu o dziwo jest inaczej. Zawsze było tak, że lubiłam dwie, trzy postacie, zdarzało się, że nie lubiłam żadnej, zawsze coś musiałam wytknąć. W ogóle nie przypominam sobie serialu, w którym lubiłabym główną i drugą parę protów, nie mówiąc o ok. 10 postaciach, mimo że nadal widzę ich wady. Może to lekkość formuły (choć odnośnie komedii też się czepiałam), a może to właśnie to nieuchwytne "coś", co spowodowało, że o serialu jeszcze 5 lat po emisji się dyskutuje, a każda powtórka podnosi oglądalność podwójnie (vide ostania na TVN7). On chyba, znaczy serial, nawet z całym mankamentem wad, staje się jednak kultowy.

Ja wiem Gosiu że masz rację, dla mnie jeszcze co najmniej kilka jest scen, gdzie Ulka się ośmieszyła. Najgorsza jednak jest z drugiego odcinka i jej występ na pokazie. Przyznam się, że nawet teraz mam problemy z jego oglądaniem, bo zachowała się żenująco. Ja się w ogóle dziwię, że tam na tym pokazie nie wyleciała z hukiem z roboty. Rozwaliła mu pokaz, ośmieszyła go i upokorzyła, ośmieszyła jego narzeczoną (nie dziwota że Paula reagowała na nią alergicznie, też bym tak miała). powiem szczerze, że nawet ta scenka tak naprawdę mnie nie śmieszy, z tą rozmową przez mikrofon, bo to jest przegięcie. Stąd dla mnie w ostatnim odcinku znów jest podsłuchane, publiczne wyznanie miłości i rozmowa Uli i Marka przy mikrofonie, jakby w jej nawiazaniu. Mnie to się bardzo nie podoba, bo nie lubię tej sceny i wolałabym, by jej w serialu nie było. Ja rozumiem że w konstrukcji jest konieczna, zdenerwowany i roztrzęsiony Marek siada ze kierownicę, ma wypadek i Ulka ratując go "odkupuje" winy z nawiązką. Nawet później jest to jako zarzut wobec Pauliny, bo co prawda upokorzyła ją publicznie, ale przecież uratowała życie jej narzeczonemu, to powinna jej ten występ darować. Potem podobna sytuacja jest z jej "występem" na turnieju tenisowym u Terleckiego. Z tym że ja akurat Ulki podczas powodzi u Cieplaków bym się nie czepiała. Marek był przecież jej gościem, nic dziwnego, że nie chciała by pomagał i latał ze szmatą, to co do niego czuła to już inna sprawa. Sama tak mam i się zachowuję, że jak ktoś do mnie przyjdzie, a coś się stanie, to wolę sobie sama posprzątać itd. a gość ma siąść np. przy stole. Stąd moja reakcja byłaby podobna. Ponadto nie możemy zapominać, że Marek był jej nie tylko gościem, ale i szefem, to też musiało być krępujące.

A tak już prywatnie powiem, że po tej słynnej rozmowie U&M jak słyszę słowo "zakrętas" nie potrafię powstrzymać śmiechu, mam podobnie jak ty, zawsze poprawia mi humor, tylko to jest inny zwrot z tej rozmowy. Całe szczęście że to nie jest zbyt popularne słowo, bo ktoś by sobie coś o mnie pomyślał. Obok "dasz wiarę" właśnie chyba ono najbardziej mi zapadło w pamięć, choć ogólnie sporo jest słów kluczy- co mi się jednoznacznie z Brzydulą kojarzą.

ariana_FB

Przepraszam a kto zrobił pierwszy krok w tym kierunku? To ta zakompleksiona dziewczyna ze wsi pierwsza pocałowała go. A nie odwrotnie. Po drugie już w tym odcinku z kajdankami gdy ja podwozi do domu i mówi jej, że musi o nią dbać ona prawie go całuje, w ostatniej chwili coś gada o tym, że ja strzyknęło w ramieniu czy coś takiego. Była na tyle odważna żeby go pocałować ale nie na tyle dojrzała żeby z nim o tym porozmawiać. Jak zrobił krok w tym kierunku żeby wyjaśnić cały ten młyn między nimi zachowała się trochę jak niespełna rozumu. Tak chce żeby ją kochał, że słyszy to w jego słowach mimo, że on nic takiego nie mówi.
Ja powyżej nie bez przyczyny napisałam, ze w relacjach damsko męskich ona była na poziomie 14 latki, bo ja się dokładnie tak samo zachowałam gdy się pierwszy raz zakochałam i moje przemyślenia z pamiętnika naprawdę bardzo pokrywają się z jej wywodami. Serio, może ubrane w inne słowa, ale dokładnie ten sam poziom. Nic tylko paść ze śmiechu i nie wstawać.
Ja jej nic nie zarzucam, po prostu dla mnie ona była dziecinna i on by się w niej nie zakochał bo pod tym względem do siebie nie pasują. Nie widzę ich w prawdziwym życiu w relacji damsko męskiej i tyle.

GosiaS13

Jeszcze jedno - nie miałabym problemu, żeby swojemu przyjacielowi (nawet jeśli byłby moim szefem i gościem) wsadzić ścierki i wiadra do ręki gdyby mi zalewało moje z takim trudem zdobyte i urządzone mieszkanko. Może to mało kulturalne, ale tak bym właśnie zrobiła, sama żeby była jasność także sprzątając. W drugą stronę tak samo, będąc gościem nie patrzyłabym na to, że mam ukochane szpilki czy sukienkę za pół pensji tylko na kolanach bym zasuwała jeśli by zaszła taka potrzeba. No trudno, najwyżej potem bym wysłuchała ględzenia Artura jak to kilka stów poszło w błoto. Nie mam też problemu z tym żeby jako gość pomóc w kuchni coś przygotować czy ogarnąć stół. Nie wiem, może jestem jakaś dziwna.

Co do serialu- obejrzałam go skuszona obsadą bo występuje w nim moja święta, nietykalna trójca ukochanych aktorów: Simlat, Braciak, Garlicki. I jakoś się wkręciłam w tę historię bo było w niej tyle fascynujących postaci ile zazwyczaj jest w 10 polskich serialach osobno. Aleks, Adam, Pshemko, Marek, Sebastian, Viola, a nawet ta sąsiadka matka Bartka ( zapomniałam jak się nazywa). Wiele scen które mnie rozwaliły : wszystkie sceny między Markiem a Violettą - umierałam ze śmiechu i do dziś pamiętam jak mu mówiła, że nawet sama siebie podejrzewała o romans z nim, a on na nią zerknął tak zabawnie spod oka, a ona że chyba tylko w snach. O mało z łóżka nie spadłam jak Violetta przyszła po Wojtka żeby Pshemko zrobić na złość, a ten rzucił tekst " a żeby Cię węglarz z Pragi .... ". Adam to już w ogóle osobna historia, aktorska perełka, no, ale do pana Simlata ja mam taką słabość ... jak Ula do Marka - bezkrytycznie go uwielbiam.

Co do zakończenia, było tragiczne, fatalne i też bym wolała żeby go nie było. Prędzej bym zniosła gdyby zlazła w tej sukni z tego wybiegu, a on gdzieś stał za kulisami i tam jej powiedział, że ją kocha. W ogóle scenarzyści w tych odcinkach po przemianie dali dupy - ona nagle z cierpiącej dziewczyny, która naprawdę mi się podobała, zmieniła się w jakąś wariatkę, która sama nie wie czego chce. Wywala go z własnego gabinetu, robi jakieś histeryczne sceny o róże, zachowuje się znowu jak dziecko. On za nią lata bo musi bo przecież ją kocha. Próbuje jej kilka razy powiedzieć co do niej czuje, ale ona nawet się nie wysila żeby go wysłuchać choć powinna bo przecież sama weszła w to wszystko. Jak się jest tą trzecią to niestety trzeba się liczyć też z tym, że być może facet wcale nie kocha, ale robi cie w jajo tylko po to żeby dostać to czego chce. Taki związek to ogromne ryzyko i trzeba być przygotowanym żeby ponieść także przykre konsekwencje. Co oczywiście nie zmienia faktu, że on zachował się jak świnia. Scenarzyści podobno tłumaczyli, że nie mieli za bardzo czasu, że publika chciała takiego zakończenia. Ja tam nie wiem, ja chciałam żeby w końcu porozmawiali jak para dorosłych ludzi, no ale niestety.

p.s. Poza Brzydulą widziałam pana Filipa tylko w Sali samobójców i w reklamie Prince Polo. Oglądałam tez Hotel 52 ale przestałam zanim On się w nim pojawił. Coś polecacie? Widzę, że grał w Klubie Szalonych Dziewic, oglądałam to, ale dawno temu i już mało pamiętam. Coś mi się kojarzy, czy to On grał tego dziennikarza co wyrwał tę mężatkę tekstem "chcę iść z tobą do łóżka"? To jedyne co zapamiętałam z tego serialu bo tak to powiedział, że ona poszła i ja jej się nie dziwiłam ;-) Muszę sprawdzić, ale to chyba był pan Filip.

GosiaS13

"Kopciuszek" to był fajny serial.
https://www.youtube.com/watch?v=SsO4dpIWwqI