Bridgertonowie
powrót do forum 3 sezonu

Choć mam 31 lat i sceny łóżkowe mnie nie gorszą, to gdy patrzę na Collina i Pen, mam ochotę zakryć oczy. Czuję się zażenowana. Są wyjątkowo… niesmaczne? Jakoś nie czuję w tym romantyzmu. Namiętności. Ani nawet erotyzmu.

Nataliana_

coś w tym jest, też pisałam już o zażenowaniu, ale to nie jest kwestia samych choreografii tylko wydaje mi się, że samych aktorów. Są przyjaciółmi i cokolwiek mogą mówić, zawsze relację prywatną widać w grze scenicznej. Niby chcieli udowodnić, że im to pomogło, a mi się wydaje zupełnie odwrotnie. Oglądając widzę jakby oni sami w głębi nie czuli się z tym komfortowo. Nie wiem jak to inaczej określić, od pierwszej części tego sezonu mam takie wrażenie.

Nataliana_

Jak dla mnie główna bohaterka ma twarz jak Fiona ze Shreka...

myspace1529

Już nie chcę tego komentować w świecie, w którym krytyka wyglądu jest bardzo źle odbierana. Ale tak, łagodnie mówiąc, główna bohaterka jest mocno „nieestetyczna" i oglądanie jej nago jest bardzo nieprzyjemne :D

myspace1529

Czym innym jest ocena gry aktorskiej, scenariusza, montażu, choreografii, a czym innym personalne komentarze co do wyglądu aktora. Każda z grających w serialu kobiet ma inną urodę, Nicola również, można dodać specyficzną, ale jej gra aktorska w porównaniu do pozostałych jest bardzo dobra. Aktora powinno się oceniać po umiejętnościach, a nie wyglądzie, zwłaszcza, iż w pierwowzorze Pen właśnie tak miała wyglądać. Poza tym, to, co dla jednego będzie estetyczne, dla drugiego już nie, gusta są różne, a opinie subiektywne. Na marginesie, wolę oglądać Nicolę z jej grą aktorską na ekranie niż szczupłą, wysoką piękność z drewnianą grą aktorską. Luke, mimo że przystojny, odpychał niewystarczającymi umiejętnościami aktorskimi.
Kiedyś kolega aktor powiedział mi, że on ma być dla odbiorców postacią, a nie sobą, do każdej roli przeobraża się w granego bohatera i jest w tym na 100%.

filmozer

Ale ja nikogo nie oceniam, tylko piszę jakie mam skojarzenia. Zarówno wygląd jak i mimika przypomina mi Fionę. Nawet ruchy ma jak Fiona. Dziwnie mi się przez to ogląda...

Nataliana_

Mam podobne odczucia, widać że jest to na siłę sztuczne i nie czuję między nimi żadnej chemii, o ile między hrabią i daphne była chemia to tez ich sceny łóżkowe były dla mnie cringowe, zwlaszcza miny daphne i to jej wysuwanie brody w ekstazie ;p. Dla mnie 2 sezon najlepszy i uczucie pomiędzy Anthonym i Kate, 1 spojrzenie i było czuć co ich łączy, obydwoje piękni, i fajnie zbudowane to jak tworzy się ich relacja, choć może zbyt bardzo z tym walczyli. No ale Pen i Colin jak brat z siostrą i wątpię że on mając takie powodzenie nagle doznał olśnienia, po prostu jakieś to mało wiarygodne jest. Z innej beczki wkurza mnie Pen, dostaje szansę od losu żeby być happy i odciąć się od artykułów to dalej w to brnie i nie potrafi wybrać tym samym niszcząc wszystko na czym jej tak zależy, pisarsko mogła by się spełniać w inny sposób, widocznie to uczucie do Colina tak mocne nie jest.

sssilver86

Pen znalazła coś w czym była najlepsza, doceniana, w czym była po prostu kimś, co dawało jej poczucie wolności, spełnienia, kontrolowania sytuacji. Ona, ta z ciemnego kąta sali, ta, która wydawała się najmniejszym zagrożeniem, była kimś, kto pogrywał z królową, kto się liczył. Czuła władzę, a jej artykuły miały wielką moc. Decydowała o socjecie bardziej niż inni. Pogubiła się w tym wszystkim i musiała zrozumieć, że nie może nikogo krzywdzić, a artykułami miała pomagać innym i nieść rozrywkę. Czy jednak miłość ma oznaczać porzecenie wszystkiego co ją zbudowało, czy wybierając Colina musi rezygnować z siebie i swoich marzeń? W tamtej epoce nie miałaby niczego, serial jednak jest stworzony do obecnych czasów i gani to, że kobieta bez mężczyzny nie miała tożsamości.