Oglądać serial o nauczycielu chemii, który został narkotykowym potentatem z metą 99% i
narzekać, że karabin z bagażnika był mało realistyczny.
Generalnie ta kompulsywna chęć podważania tzw. "realizmu" czegokolwiek, co ma jakiekolwiek przesłanie poza prezentowanymi na ekranie obrazkami, jest czymś czego nie potrafię zrozumieć. Po pierwsze polecam rzucić okiem na definicję fikcji (literackiej), po drugie założenie, że jesteśmy w stanie znaleźć adekwatny skutek ogromnego systemu przyczyn ma w sobie tak wiele pychy, że mnie osobiście przeraża. I to wszystko w kraju (świecie?), w którym większość ludzi uważa, że ma dostęp do darmowej służby zdrowia. Jestem przekonany, że 99% populacji filmwebowiczów otruło w swoim życiu niejedną kobietę a M60 to standardowe wyposażenie każdego samochodu... Poza tym przecież każdy z nas zawsze podejmuje optymalne życiowe decyzje prawda? Przecież mamy do dyspozycji nie 61 godzin a całe lata informacji i wiemy dokładnie co wydarzy się jutro prawda? Prawda?
Większość z nas (łącznie ze mną rzecz jasna) nie ma prawa wiedzieć co byłoby skutkiem prezentowanych w serialu sytuacji. Poza tym... Breaking Bad mógł zawierać w sobie metę, karabiny, rycynę itd. ale jego esencją były decyzje, konsekwencje, ewolucja protagonisty. Roztrząsanie tych pierwszych blokuje drogę do skupienia się na tych drugich. Możliwe, że mam spaczony pogląd na kwestię ale 'te drugie' uważam za zdecydowanie bardziej istotne.
Masz rację, ale ja mam wrażenie że nawet jak loża hejterów to przeczyta, nie zmieni zdania, bo oni po prostu zawsze, do wszystkiego muszą się przyczepić. Te same osoby, pod wieloma serialami zamieszczają te same pretensje i wszczynają zadymy. Brak im widać w prawdziwym życiu emocji:)
Doskonale rozumiem to o czym piszesz ale to nie znaczy że mam się zgadzać z osobami, które twierdzą że ten serial jest mega realistyczny.
Dobrze napisane. Po co sobie odbierać przyjemność oglądania filmów przez czepianie się szczegółów. To filmy, one nie muszą być w 100% realistyczne.
Być może pijesz do mnie; zastanawiam się czym się różnią wątpliwości co do realizmu kompulsywne od wątpliwości niekompulsywnych i jak je rozpoznajesz? ;>
Doskonale rozumiem o czym piszesz w innym wątku; uważam że dobry film/serial to nie jest pokaz slajdów tudzież zbitka klipów. Dobry film to dla mnie pewien dialog, wymiana twórcy z widzem. W BB szalenie istotne są symbole, wiele scen ma bardzo dużo treści ukrytej między wierszami. Choćby sama zabawa kolorami, tak ubrań i przedmiotów jak i nazwisk jest kapitalna, odczytywanie tego jest wspaniałą ucztą dla widza, a BB oferuje takich uczt wiele.
Wiem że dzieło takie jak film czy serial z założenia nie jest realne. To fikcja. Ale... ale ja oczekuje od tej fikcji pewnego poziomu wewnętrznej spójności. Braki w tej spójności mi przeszkadzają. Rozumiem, że BB nie jest ani o robieniu mety, ani o karabinach na pilota, jest o relacjach między ludźmi. Są rzeczy ważne i jest tło. Ale tło, jego jakość i staranność wykonania też wpływa na recepcję całości obrazu, przynajmniej ja tak mam. Gdyby Walt robił metę z soli kuchennej i mąki żytniej to by mnie to irytowało w podobnym stopniu jak ten nieszczęsny m60 na wysięgniku czy dowolny inny potencjalny błąd/niedoróbka.
zdrawim :)
W pewnym stopniu masz rację, ja tam nie lubię popularnych teorii, że film to nie życie, więc nie musi być realistyczne, a fantasy to już w ogóle, żadnej logiki nie musi mieć, bo w końcu elfy, smurfy... Ludzie niestety bardzo często zapominają o czymś takim jak wewnętrzna spójność utworu. I tak najbardziej odjechane, ale dobrze skonstruowane fantasy może mieć więcej sensu niż inspirowana życiem, ale grafomańska powieść obyczajowa. Ale uważam, że zarzut braku logiki i spójności nijak się ma do BB. Pewnie, można się czepiać, były drobne potknięcia, ale dla mnie mieszczą się one w granicach fikcji filmowej. Nie biły po oczach i na upartego można je wytłumaczyć. W sumie bohaterowie nigdy nie zrobili niczego kompletnie nierealnego. Chyba wszystkie ich wyczyny dałoby się zrobić, tylko szczęścia potrzeba. A przecież w prawdziwym życiu często mamy po prostu szczęście - ja tam ogarnięcie sesji zawsze składam na karb niebywałego fartu :P
Dla mnie najbardziej naciągany był magnes. Nie znam się na takich rzeczach, podobnie jak na karabinach M60, gotowaniu crystal meth i podawaniu trucizn, ale na zdrowy rozum osoby, która ogląda sporo filmów i ma porównanie, BB naprawdę jest skonstruowane tak, jak te słynne jubilerskie jajka. Po prostu wszystko jest przemyślane. Obejrzyj True Blood - tam to się dopiero można zdziwić :D
Tak więc zgadzam się z Forc3ofWill i jego diagnozą pewnego "pro-realistycznego" ugrupowania. Nie można przesadzać w drugą stronę, bo wtedy jakakolwiek fikcja straci sens i będzie smutno :)
Powiem tak. Jeśli chodzi o wewnętrzną spójność, to ten serial jest niesamowicie spójny. Jest natomiast kilka rzeczy przerysowanych (np. tych 2 zbirów nasłanych na Hanka) i kilka rzeczy naciąganych (akcja z m60).
Skupiając się już konkretnie na tym nieszczęsnym m60. Razie generalnie, to ze tego typu pomysłowa "zasadzka" byłaby bardzo wrażliwa na wszelkie drobne nawet odstępstwa od pierwotnego planu. Może wymienię kilka z nich:
- zbir upiera się nad innym miejscem parkingowym
- zabierają Waltowi kluczyki (stało się)
- karabin skierowany nie do końca w dobrym kierunku
- część zbirów kładzie sie na ziemie zanim obrywają kulkę
- spotkanie przenosi się do innej części budynku
- nie wszyscy siedzą w jednym pomieszczeniu
Lista rzeczy które mogły pójść nie tak jest naprawdę długa. I wtedy właśnie można powiedzieć, że coś jest naciągane, mimo ze nie jest kompletna bzdurą.
No i przede wszystkim zacięcie broni. No trzeba łyknąć ten M60 i cieszyć się wybitnym serialem pomimo takich "smaczków".
Wiele osób narzeka na ten finał, ale dla mnie wszystko było OK. Ostatni odcinek to po prostu domykanie otwartych drzwi i tyle. Tego oczekiwałem po tej pięknej przeprawie przez 5 sezonów.
Rozczarowanym polecam napisać własne scenariusze. Ja bynajmniej nie jestem rozczarowany, choć myślałem , że akcja potoczy się bardziej tragicznie. Walt próbuje naprawić zło , a wszystko mimo tego się wali.
ja byłam rozczarowana. Rozczarowana że tylko 5 sezonów nakręcili i nie mam co oglądać
tak? A skąd pewność że siedzę non stop przed kompem? Tak się składa że uprawiam sport 3 godziny dziennie przez 6 dni w tygodniu, i to na świeżym powietrzu więc komputer nie jest całym moim światem
Pod pojęciem wewnętrzna spójność rozumiem właśnie brak takich naciąganych motywów.
Swoją drogą ciekawe jest to, że na wcześniejszym etapie serialu te nieścisłości mi nie przeszkadzały. Ktoś słusznie zauważył że motyw z magnesem już nawet nie był naciągany tylko kompletnie od czapy, a mimo to przyjęłam go z uśmiechem nad herbatą. Natomiast niedociągnięcia w finale mnie wkurzały. Cóż, najwyraźniej apetyt (i wymagania) rosną w miarę jedzenia.
Pierwszą bzdurą była już akcja z piorunianem u tego całego Tuco i z kwasem fluorowodorowym rozpuszczającym podłogę.
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-zatrzymano-chemika-ktory-produkowal-amfeta mine,nId,1023145#
Co do 99% - niestety kompletnie się na tym nie znam i nie wiem czy to jest możliwe. Jednak sam motyw chemika robiącego narkotyki jest realny.
Nie chodziło mi o sam motyw chemika robiącego metę, no bo kto jeśli nie chemik miałby ją robić, ale wszystkie okoliczności: układy z największymi baronami rynku, zarobienie milionów dolców, ciągłe uchodzenie z życiem... a ludzie się czepili tego cholernego karabinu :P
W prawdziwym świecie Mr. White'a kartel by albo sprzątnął albo "zwerbował" niczym naziści Pinkmana. Na pewno nikt nie mógłby stać się narkotykowym baronem ot tak. Nie narzekam, bo to jednak tylko serial, ale taka jest prawda.
on nigdy nie został baronem. Zawsze był na "włosku", nie sprzątali go bo zarabiał ogromne pieniądze na nich wszystkich. Nie zabija się od tak, gościa, który gotował najlepszą metę w historii.. Walt nigdy nie czuł się pewnie i dlatego sprzątał po kolei tych, którzy mu zagrażali. Nie stanął jednak nigdy na piedestale narkotykowego king-pina. Odszedł, gdy zarobił swoje.
Mimo wszystko szkoda, że Walt nie wspiął się chociaż na pół sezonu na szczyt narkotykowego biznesu jak Gus