PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430668}

Breaking Bad

2008 - 2013
8,8 323 tys. ocen
8,8 10 1 323034
9,1 62 krytyków
Breaking Bad
powrót do forum serialu Breaking Bad

Pojawiła się teoria, wedle której Walt umarł w zaśnieżonym samochodzie w New Hampshire, a cały odcinek "Felina" jest jego śmiertelną wizją.

http://www.newyorker.com/online/blogs/culture/2013/09/breaking-bad-finale-review ed.html
http://www.uproxx.com/tv/2013/10/norm-mcdonald-breaking-bad/

użytkownik usunięty
atiati

Była dziś jakaś katastrofa pociągu z transportem debili i wszyscy wysypaliście się tutaj?
To, co pisał ten gość do mnie, to bździny, z których nic nie wynika. A na pewno nie to, że wie cokolwiek o czymkolwiek. Mam "odpisać coś mądremu w temacie" - komu? Jemu, a może tobie, filmwebowy obszczymurku?

ocenił(a) serial na 10

Uhuhu. Ot i wszystko co zostało z argumentacji gimbazy. Prosimy o jeszcze.

PS: o tym też Schopenhauer pisał. Nie jesteś ani trochę zaskakująca i ani trochę oryginalna.

ocenił(a) serial na 9
atiati

"Przecież gość napisał post, w którego wynika że wie więcej na temat literatury, sztuki i filmu niż ty jesteś w stanie przetrawić do końca życia"

:D
Widzę że tobie przynajmniej humor dopisuje w przeciwieństwie do kolegi (mam nadzieję, że ten zwrot nie jest na liście Określeń Uznawanych Za Obraźliwe).


"Więc idź się gdzieś pobzykać na przerwie, może ci ulży."

To jest rzeczywiście kwintesencja mądrości i dojrzałości.

użytkownik usunięty
Tortuga033

>To jest rzeczywiście kwintesencja mądrości i dojrzałości.
Dlatego wolę forum KMF - nie ma może tak wygodnego interfejsu, ale są sami spoko ludzie i nie ma ryzyka, że trafi się na buca (są dość skutecznie eliminowani). Filmweb to zawsze była tragedia pod tym względem i nie wiem czemu myślałam, że może chociaż forum BB jest od tego wolne. No ale życie jak zwykle pokazało środkowy palec :(

ocenił(a) serial na 9

Też żem się łudziła, że chociaż tutaj jest ok :(

Ale i tak jest tutaj względny spokój niż na forum TWD. Tam to dopiero katastrofa.

ocenił(a) serial na 10

Dobrze, głuptasku, będziemy tłumaczyć jak gimbusikowi. Na jabłuszkach, gruszeczkach i mango, może dotrze do tej Twojej wymęczonej językiem polskim główki.

A teraz, gimbusiku, wróć do reala i spróbuj rozmawiać w nim z dorosłymi, nieznajomymi ludźmi, mówiąc do nich per "misiek". Pochwal się potem, jak Ci poszło.

Po pierwsze: drogie dziecko, nie wiem, czy do dorosłych w realu podchodzisz i mówisz "ej, misiek, która godzina". Mam nadzieję, że nie i tylko w internecie zgrywasz głupawą, aspołeczną istotę.

Po drugie (uwaga, skup się: teraz będzie przykład). Wyobraź sobie, że mówimy nie o filmach, ale o owockach. Mamy jakiś owoc, którego nie znamy. Pani Nussbaum pisze: "hm, myślę, że to banan". Ja piszę "nie, to nie jest banan, banan byłby krzywy, a to krzywe nie jest, myślę że to jabłko - jadłem kiedyś i smakowało trochę podobnie, jest lekko słodkie". Po czym włącza się gimbusik Tortuga z tekstem sprowadzającym się do personalnej zaczepki, więc ripostę ad personam dostaje, czego wyraźnie nie rozumie.

I tu włącza się gimbusik Quay, z tekstem "a dlaczego jabłko nie może być kwaskowate", przy okazji sondując, na ile se może pozwolić, tekstem "co za bzdura". Na co słyszy odpowiedź: "a dlaczego jabłko musi być kwaskowate". Głupie pytanie, głupia odpowiedź. Po czym gimbusik z braku argumentów swoją wypowiedź zaczyna od próby lekceważenia rozmówcy. Co, w zasadzie, kończy sensowną rozmowę, ale gimbusik jest przekonany, że on oczywiście nie zrobi nic złego.

Otóż, gimbusiku Quay: też czytałem Schopenhauera. Więc te wszystkie Twoje gimbazjalne sztuczki nie robią na mnie naprawdę żadnego wrażenia. Paniała? Bo naprawdę, prościej się już nie da.

użytkownik usunięty
otis_tarda

Dlaczego Schopenhauer? Jak to jest, że gdy jakiś tłuczek próbuje zaszpanować swoim rzekomym oczytaniem, usprawiedliwić swoje grubiańskie zachowanie, żałosne próby zdyskredytowania przeciwnika, brak sensu w wypowiedziach czy zwykłą głupotę, za każdym razem powołuje się na to jego dziełko, które obecnie i tak ma już wartość jedynie sentymentalną, i jeszcze oczekuje, że rozmówca zemdleje z wrażenia? Tyle lat już mają te internety, a to zjawisko nie wychodzi z mody. Co wam ten Schopenhauer zrobił, że nie możecie go zostawić w spokoju?


Nie chciało mi się czytać całej twojej wypowiedzi o bananach, sorry, wiem, że włożyłeś w to dużo pracy. Przeczytałam jednak tyle, by dowiedzieć się tego, co i tak wiem: jesteś bezjajecznym histerykiem, który robi wielką, jak napisała Tortuga, obrazę majestatu tylko dlatego, że ktoś określił jego post (bzdurny) słowem "bzdura", a w jego kierunku rzucił żartobliwe "misiek". No i się zaczęło: darcie na sobie łachów, jak to się zostało ciężko obrażonym, próby (z każdym postem coraz bardziej rozpaczliwe) obrażenia rozmówcy i brnięcie tą nędzną strategią w zaparte, bez minimum dobrej woli czy pomyślunku. Nie bawi mnie to, czytelniku "Erystyki" oprawionej w oślą skórę. Bywaj.

ocenił(a) serial na 10

"Była dziś jakaś katastrofa pociągu z transportem debili i wszyscy wysypaliście się tutaj?
To, co pisał ten gość do mnie, to bździny, z których nic nie wynika. A na pewno nie to, że wie cokolwiek o czymkolwiek. Mam "odpisać coś mądremu w temacie" - komu? Jemu, a może tobie, filmwebowy obszczymurku?"

To tak a propos tłuczka, grubiańskiego zachowania, bezjajecznej histerii, żałosnych prób zdyskredytowania, braku sensu, głupoty, darcia łacha, rozpaczy, obrażania rozmówcy i innych Twoich mądrości.

Chyba nic nie trzeba zamiast komentarza. Choć pewnie zaraz zaczniesz udowadniać, że to "żartobliwe".

Nawiasem mówiąc, Schopenhauer ma jednak wartość ponadczasową. Trolujące gimbusy będą zawsze.

ocenił(a) serial na 10

Nie staje po niczyjej stronie, ale tak czytam wypowiedzi i po prostu nie mogę uwierzyć. Podsumowujesz rozmówcę przedstawiając szereg cech jak : grubiaństwo, żałosne próby zdyskredytowania itd.. a już na samym początku używasz czysto ironicznego i złośliwego określenia "misiek", bo jakoś trudno mi uwierzyć żeby to określenie było użyte w sposób czysto żartobliwy i bez złośliwości. Zastanów się zatem też nad sobą i przestań pieprzyć za przeproszeniem, bo sama zachowujesz się w sposób żenujący i prymitywny i jeszcze w bezczelny sposób negujesz czyjąś wiedzę (nie tobie oceniać czy ktoś sobie może studiować Schopenhauera). Uspokój się zatem i daj upust swoim emocją w innym miejscu .. jeszcze śmiesz twierdzić, że forum filmweba jest pełne nieprzyzwoitych ludzi.. mimo, że sama do nich należysz. Może otis_tarda w niektórych kwestiach przesadził, ale to od Ciebie bije największe zadumanie i poczucie wyższości.. już od pierwszej wypowiedzi. Piszę to tylko i wyłącznie dlatego, że nie mogę patrzeć na takie perfidne zachowania, hipokryzję i brak samokrytyki. Nie będę rozsądzał kto ma rację, ale obiektywnie rzecz biorąc stwierdzam jedno - Jesteś po prostu śmieszna i głupiutka. A dyskutować z Tobą nie zamierzam, więc nawet na to nie licz.. nie jestem na tyle głupi żeby wchodzić w jakieś sprzeczki z nastolatkami...
Ponieważ jak to mówił Arystoteles - "Z niektórymi się nie dyskutuje"
Miłej pogawędki i obrzucania się błotem w głupkowatym stylu.

otis_tarda

Dobrze piszesz, otis_tarda ;) Nie wiem, dlaczego ludzie się tak przyczepili do tego braku realizmu w finale, zupełnie jakby wcześniej nie było żadnych naciągnięć i niedociągnięć. Nie mówię, że zakończenie jest idealne, ale... jakiekolwiek by nie było, i tak znaleźliby się narzekający. Ludziom chyba najbardziej nie podoba się to, że rzecz skończyła się zgodnie z przewidywaniami. Ja się dobrze bawiłam, napięcie było i teraz już tylko żałuję, że to koniec.
Jak rozumiem, porównujesz realizm Feliny z realizmem u Prusa? Nie jestem pewna, kto wygrywa :P
Pozdrawiam ;)

ocenił(a) serial na 10
TorZireael

Jak rozumiem, porównujesz realizm Feliny z realizmem u Prusa? Nie jestem pewna, kto wygrywa :P

==========

Raczej pewną "sztuczkę" konstrukcyjną, która - moim zdaniem - jest trochę podobna w obu przypadkach. A co do głębszych porównań... hmm, powiem bezczelnie tak: serial w dzisiejszych czasach pełni rolę podobną do tej, jaką pełniła dziewiętnastowieczna powieść.

ocenił(a) serial na 10
atiati

Można czytać i odgadywać nowe interpretacje ale prawda jest taka, że sam twórca tej historii wcale nie stworzył tego jako snu (opowiadał o koncepcji finału w odcinku Talking Bad) więc to są jedynie wytwory wyobraźni widzów.

ocenił(a) serial na 10
atiati

Jeśli czegoś nauczyłam się z kilkuletniego już doświadczenia z teoriami spiskowymi to to, że niektórym nie można z góry powiedzieć "tak" jak i "nie". Sprawa z sennym zakończeniem Breaking Bad jest właśnie taką sytuacją. Moim zdaniem, nie ma co się zapieniać ani w jedną ani w drugą stronę, bo jedni i drudzy mają na raz rację i się mylą :)
Co wskazywałoby na "nie" dla tej teorii - wszystko to, co piszecie. BB wcześniej nie bawiło się w zwidy, majaki, halucynacje. Nie mieliśmy do czynienia z powracającymi duchami, wyrzutami sumienia materializującymi się w taki czy inny sposób. Czemu więc nagle miałoby się to stać w ostatnim odcinku? Tak ni z gruszki ni z pietruszki? Przecież to nie ma sensu. O ile BB naginało rzeczywistość w kwestiach fizyki, chemii itd. tak nie uciekało w duchowy świat. Poza tym, zakładając, że "a co jeśli?" to również brakuje nam tego przejścia. Przecież przyzwyczajeni jesteśmy do wyraźnie zaznaczanych przejść między światami. W Felinie, można stwierdzić ze 100% pewnością, tego zabrakło. Ogólnym wrażeniem BB jest to, że to serial twardo stąpający po ziemi i żadne sny, majaki i basta!
Kolejną rzeczą jest - całkowicie przeze mnie zrozumiałe - szukanie przez wielu ratunku dla serialu, który wg nich jest/był genialny, ale skończył się po prostu marnie. Pojawia się ciekawa teoria, która wiele mankamentów przykrywa i włala! BB jest znowu najlepszy i nie ma wad.
Ale ..
Ale co jeśli ta teoria jest prawdziwa? Od razu zaznaczę, że nie będą rozpatrywać Feliny jako snu, bo wg mnie na sen jest to zbyt poukładane; skłaniałabym się ku majakom czy też życzeniowemu myśleniu umierającego Walta. Widzimy go, jak siedzi w samochodzie, w tle słychać syreny policyjne. A co jeśli Walt już czuje, że umiera? Ostatnim tchnieniem robi rachunek sumienia; takie, co by było, gdybym mógł wrócić i naprawić to wszystko, co spieprzyłem ... Jakbym tak mógł jeszcze raz zobaczyć Juniora i Holly i zadbać o to, by jednak dostali te pieniądze; porozmawiać, że Skyler, przeprosić ją, ale też przyznać, że nie do końca ich dobro miałem na uwadze, żeby na koniec zrozumiała, że mimo tego wszystko JA czułem, że żyłem, czy by mi wybaczyła?; żebym mógł zobaczyć, że mimo straty męża Marie ma się całkiem dobrze, nie jest w zakładzie dla obłąkanych i wciąż jest blisko Skyler, że odnajdzie męża i będzie mogła go pochować; żebym mógł choć raz zmusić Gretchen i Elliota by się mnie bali, by poczuli się jak ktoś kogo życie nie leży w ich własnych rękach, pal licho, nawet tych dwóch przydupasów Pinkmana mogłoby się do czegoś znowu przydać; uratować Jesse'ego który, daj Boże, nie został zabity tylko, jako więzień gotuje metę; żeby on mógł wyrównać rachunki z Toddem a ja z Jackiem; otruć tę poukładaną paniusię co to zawsze przy tym samym stoliku w kawiarence siedzi, żeby to jej paranoja są zgubiła. Wtedy, wtedy mógłbym umrzeć, tak jak tu umieram - słysząc w tle syreny policyjne.
W takiej sytuacji Felina jako majaki Walta ma sens. I pozwala wiele wybaczyć. Czemu więc z góry zakładać, że to wszystko może być bzdurą? Bo nie było przejścia miedzy światami? A kto powiedział, że musi być? Bo Lynch czy Nolan wyraźnie przejścia zaznaczyli? Bo Gilligan nie zasugerował, że taka może być interpretacja finału? Pójdźmy dalej i doróbmy własną teorię: a co jeśli to wszystko a) zamierzony zabieg, by zmitologizować BB? Dodać serialowi otoczkę mistycyzmu, zmusić fanów do kolejnych dyskusji? b) Gilligan i ekipa zauważyli, ze tylu fanów jest niezadowolonych to wymyślili jak by znowu się nami zabawić i naprawić kilka błędów?
Sen, nie sen; majaki, nie majaki; prawda to czy nie - koniunktura się kręci. Redaktorzy ze wspomnianych gazet i producenci BB mogą spokojnie sobie piątkę przybić :)

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

Wreszcie jakiś głos rozsądny.

Oczywiście, że mamy tu - ze strony krytyków - próbę z poprawieniem czegoś, co wydaje się takie sobie, a przede wszystkim próbę powrotu do klimatycznego "Granite State" i umiejscowienia tam pointy. I nie chodzi wcale o sprzeczności "Feliny" ze zdrowym rozsądkiem, ale sprzeczności z fabularną rzeczywistością, z tym co zostało zaprezentowane w przedostatnim odcinku.

W odcinku "Granite State" Walt jest pokazany jak stopniowo umiera. Jego zachowanie, wygląd zewnętrzny wszystko na to wskazuje. Jest słaby i chory, nawet obrączka nie mieści mu się na palcu. Ponadto - co jest ważne - nie jest w stanie już siłą woli naginać wypadków i zdarzeń. Magiczny kapelusz Heisenberga nie działa. Walt powoli odchodzi z tego świata.

W odcinku tym, również, człowiek od zniknięć ostrzega go, że jeśli zejdzie do miasta, to zostanie schwytany.

Tymczasem Walt nie tylko schodzi do miasta, ale rozmawia tam przez telefon, pije przy barze, ściąga policję telefonem do DEA, wraca do swojej kryjówki skradzionym autem (włożenie pieniędzy do bagażnika zajmuje jakiś czas, a policja oczywiście w tym czasie nie robi blokady) i jak gdyby nigdy nic przejeżdża przez całe Stany, zatrzymując się na stacjach benzynowych, plotkując z kelnerką w restauracji. Aby zabrać Badgera i Skinny Pete'a do Santa Fe, musi przyjechać do Albuquerque (bo chyba oni nie pojadą tam autostopem), a potem wrócić. Musi umówić się z dealerem broni i aż do momentu zakupu M60 jeździ skradzionym wozem z rejestracją New Hampshire. Na koniec odwiedza Skyler w jej domu, obserwuje Flynna pilnowanego przez policję i nie przejmuje się spotkaniem z Carrol, choć przecież ma misję życia i śmierci do spełnienia.

Cała droga Walta z Północy na Południe przypomina odcinek "Z archiwum X".

Dlatego kluczowa jest scena w samochodzie, od której rozpoczyna się "Felina" i która jest bezpośrednią kontynuacją odcinka "Granite State". W niej widzimy Walta, jak nie może odpalić auta, co jest logiczne, bo ostatnio się mu już nic nie udaje. Ale czy zadał sobie ktoś pytanie, dlaczego scena trwa tak długo, skoro nic się w niej nie dzieje i niewiele wnosi w dalszy bieg zdarzeń? I co jest w niej takiego, że wypadki potoczą się dalej w zupełnie nowy, absurdalny sposób? Otóż dzieje się tam rzecz dziwna: Walt mówi sam do siebie ("Just get me home. I'll do the rest"). Po co? Nigdy w ten sposób nie opowiadano tej historii, żeby ktoś zdradzał swoje myśli. To brzmi tak, jakby podczas zbliżenia na krzak konwalii, pojawił się głos zza kadru, albo gdyby Jesse mówił coś do siebie podczas pamiętnej sceny z paczką papierosów. ("Oh shit! It's him") Nie ta stylistyka.

Vince Gilligan:

"Well the whole point of the teaser for us in the writer's room was, "What is he doing, is he praying? Who's he praying to? Is it god? Is it the devil? Who would a guy like Walter White pray to? And lo and behold, this prayers are answered, and the key is kind of magically waiting for him atop the visor."

A więc scena jest po to, by pokazać, że Walt modli się i ma sugerować, że modlitwa zostaje wysłuchana. Czyli mamy jakiś pierwiastek nadprzyrodzony i jest to zabieg świadomy: Walt znajduje kluczyki w skrytce przypadkiem, albo...na skutek swojej modlitwy.

No to powiedzcie proszę, czy modlitwa musiała zostać wysłuchana naprawdę? Czy Walt zasługuje na taką łaskę opatrzności? Czy to opatrzność go prowadzi, pozwala zaszantażować Schwartzów, otruć Lidię i wystrzelać ekipę Jacka, czy może diabeł? A może modlitwa została wysłuchana jedynie w jego wizji, w jego myślach?

"Just get me home. I'll do the rest". Sorry Walt, no way home.

Wersja, że powrót Walta do Albuquerque jest jego wizją, jego życzeniem, jest kompozycyjnie lepsza i bardziej tragiczna. Pasuje lepiej do klimatu poprzednich odcinków i jest jakby naturalnym dopełnieniem "Granite State", odcinka, w którym Walt opuszczony przez wszystkich powoli umiera. Powiedzmy sobie odcinka, który większość na tym forum uznała za rewelacyjny.

Natomiast oczywiście jest to wersja irytująca dla większości widzów. Bo gdyby ją przyjąć, wyszłoby na to, że zostali oszukani w swych emocjach, że ulegli manipulacji (He, he, przez pięć sezonów łykali grzecznie manipulacje Walta, a teraz wielkie halo, że to Walter White jest autorem scenariusza kończącego jego własną historię. Ale przecież to właśnie oglądamy na ekranie, czyż nie?).

ocenił(a) serial na 10
atiati

Jak czytałam fragment o tym, że Waltowi nic nie wychodziło, by w końcu siedzieć w samochodzie prosząc jakąś siłę o pomoc. Nagle: samochód rusza a on uderzeniem w szybę odgarnia cały śnieg - a może to ten nasz magiczny moment przejścia?

Kolejna rzecz odnośnie ostatniego fragmentu Twojej wypowiedzi: przez 5 sezonów słuchaliśmy opowieści Walta o całym mnóstwie dziwnych zbiegów okoliczności i niecodziennych sytuacji, które wmawiał Skyler, Juniorowi, sobie ... czyżby Felina była kolejnym jego kłamstwem, tylko tym razem została opowiedziana inaczej?

Ja tylko zadaję różne pytania. Co do tej teorii to, jak pisałam, ani się z nią zgadzam, ani nie.

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

"ani się z nią zgadzam, ani nie"

Gilligan twierdził, że rozważył wszystkie możliwości, że stworzył zakończenie najlepsze z możliwych, i że jest ono polaryzujące. Tymczasem nowojorscy krytycy wymyśli na poczekaniu zakończenie bardziej logiczne, bardziej spójne, no i faktycznie polaryzujące, przy którym część widzów może uważać wypadki przedstawione w "Felinie" za rzeczywistość, a pozostała część za iluzję. Giligan nie dał w sumie "polaryzującego" zakończenia, więc ktoś to zrobił za niego.

atiati

Jakie tam manipulacje, jaka irytacja xD Nie pomyślałabym bynajmniej, że mnie oszukano na emocjach tylko na inteligencji. Uznałabym, że Gilligan na koniec uznał widzów za idiotów, którzy kupią wyskakującą ni z gruszki ni z pietruszki metafizykę i senne majaki, bo to "głębokie". Za takie z d*py wzięte pomysły, straciłabym do niego część szacunku ;)

A argumentów za tą teorią, jak nie było, tak nie ma. To, co opisujesz, to są wciąż tylko niedociągnięcia scenariusza. I tyle.

ocenił(a) serial na 9
TorZireael

No przecież jest tam metafizyka, stoi w cytowanej wypowiedzi jak wół.

atiati

Metafizyka w stylu "Walt się pomodlił i z nieba spadły mu kluczyki" ? I czego to ma dowodzić? Że umarł, czy że śni? A skoro umarł, to śni przed śmiercią, czy już po niej? W najlepszym razie, to tłumaczy czemu Waltowi udaje się wchodzić niezauważonym do mieszkań - Bóg go osłonił przed oczami nieprzyjaciół. Albo szatan, któremu zaprzedał duszę. O, chyba wymyśliłam nową teorię :P

Z tym niewidzialnym chodzeniem po mieście, to też nie do końca tak. Przecież Marie mówi wyraźnie, że policja dostała wiele zgłoszeń, że Walta widziano w ABQ. A że go ludzie od razu nie rozpoznawali? Cóż, często pokazują w telewizji zdjęcia jakiś zbiegłych przestępców, a i tak 99% ludzi nie rozpoznałoby ich na ulicy 15 minut później. Zwłaszcza, gdy trochę zmienili wygląd ;)

ocenił(a) serial na 9
TorZireael

Przecież nie będę powtarzał tego, co już napisałem. Jeśli nie potrafisz zrozumieć, że są rzeczy, które można widzieć w różnym świetle, to już twój problem.

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

"Ale co jeśli ta teoria jest prawdziwa? "

To poczułabym rozczarowanie i poniekąd oszukanie.

Co do Twojej wersji - w takim razie, powinniśmy na koniec znów zobaczyć Waltera w samochodzie. Bo tak, to dlaczego, na jakiej podstawie zakładać że to nie działo się naprawdę? Bo zrobienie takiego karabinku jest nierealne? No ludzie :D

ocenił(a) serial na 10
Tortuga033

Czemu powinniśmy? Nic nie musimy. O to chodzi, że ja niczego nie zakładam. Zgadzam się ze wszystkimi za i przeciw tych, którzy są przeciw tej teorii, tak jak rozumiem za i przeciw tych, którym się ta teoria podoba.

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

No bo skąd mamy wtedy wiedzieć gdzie zaczyna się ten sen, a kiedy kończy? Nie wiem, jak oglądałam filmy w których taki zabieg był, to miało to swój wyraźny początek i koniec.

Tortuga033

Hm, może nie wyraźny, bo w takich filmach granice jawa/sen są często pozacierane, ale przydałaby się jakaś sytuacja, która jest chociaż niejasna. W której prawdziwość można wątpić. A takiej brak :)

ocenił(a) serial na 10
Tortuga033

No właśnie. Był, żeby wszystko było wiadome: aha, tu się kończy rzeczywistość a zaczyna fikcja. Tylko czemu zakładać, że każdy reżyser/scenarzysta musi nam to pokazywać? Praktycznie palcem wskazać, co by widzowie się połapali? Widziałam świetny film, który traktował o takim przejściu, gdzie reżyser cały zabieg przeprowadził tak cwanie i niezauważalnie, że kiedy człowiek ogarnia co się dzieje to zbiera szczękę z podłogi. A ja osobiście zbierałam ją dopiero po komentarzach, bo w trakcie wymyśliłam zupełnie inną interpretację filmu. Nie podaje jego tytułu, bo jeśli ktoś wie, że taki zabieg jest w nim przeprowadzony, to traci całą zabawę - lepiej niechcący na niego trafić.

Moim zdaniem po prostu nie można jednoznacznie stwierdzić - tak nie było. Jak i nie można stwierdzić - o to to jedyna właściwa interpretacja Feliny. Ona się fajne wpasowała w dziury, których doszukali się ci szukający realizmu w serialu telewizyjnym. Osobiście też wątpię, żeby Gilligan celowo pokazał nam waltowe majaki, ale z drugiej strony, jeśli zrobił to celowo, to rozumiem i przestaję mieć do niego pretensje, chociażby o te jego po łebkach potraktowanie Pinkmana w finale. Cała Felina rozgrywa się z punktu widzenia Walta. Właściwie, po Ozymandiasie wszystko dzieje się z punktu widzenia Walta, gdzie ja osobiście dużo bardziej wołałabym zobaczyć Skyler, Marie, Juniora, Jesse'ego itd. - Czemu nagle tyle ważnych postaci, tak skrupulatnie budowanych od początku serialu, w tak ekstremalnych dla nich sytuacjach zostaje zepchniętych na trzeci plan a my dwa odcinki bujamy się z ledwo ciągającym za sobą nogami Waltem? Majaki wszystko tłumaczą. Ale czy nie są zbyt prostym wytłumaczeniem błędów? A z drugiej strony czy Gilligan i jego ekipa, która tak dopieszczała każdą minutę każdego odcinka nagle by odstawiała chałturę w finale?

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

Nie chodzi o wskazywanie palcem, ale powinno być to na tyle widoczne, żeby większość odbiorców to zarejestrowała. Jeśli tego nie widać, to skąd mam wiedzieć, skąd ma mi w ogóle przyjść do głowy, że takie coś zostało wprowadzone? No i tu jest problem całej tej teorii.

Jak ktoś chce to niech sobie tak to widzi. Ja widzę to jako realne zdarzenia, nie widzę podstaw do tego żeby uznawać teorię, która w dziwny sposób wytworzyła się dopiero po paru dniach od finału (jeżeli tak rzeczywiście by było, to nie wierzę w to, że po odczuciach z odcinka, nawet jedna osoba by z czymś takim nie wyjechała) i której ja potwierdzenia w tym co zobaczyłam nie widzę. Dla mnie to wypieranie, przez osoby którym finał się nie podobał. Trochę dziwny sposób tłumaczenia sobie własnego niezadowolenia i zwykłych usterek, ale cóż, nie wnikam. Może wynika to też z tego, że nie było opadów szczeny, wręcz nawet sprawdziły się przewidywania niektórych, przez co wydaje się to być zbyt proste jak na standardy BB.

A Jesse? Skoro to majaki Waltera, to dlaczego widzimy Jessego marzące o skrzynce, o której z tego co pamiętam, Walt nie wiedział? Jesse to tak naprawdę wytwór wyobraźni Walta, czy jak? :D

" A z drugiej strony czy Gilligan i jego ekipa, która tak dopieszczała każdą minutę każdego odcinka nagle by odstawiała chałturę w finale?"

No właśnie. Naprawdę, nie widzę podstaw do tego, żeby przyjmować tą teorię za słuszną. No ale tak jak mówię - jak ktoś chce to może sobie robić interpretacje (a raczej nadinterpretacje :P), czy sobie ustalać samemu w którym odcinku serial się kończy, a dalej to już jest jakiś epilog, spin-off, czy co kto jeszcze wymyśli. Ja jestem od tego wolna :)

ocenił(a) serial na 10
Tortuga033

Ale ja nie przyklaskuję tej teorii. Ja uważam, że ona może być prawdziwa, ale nie musi. Nie opowiadam się po żadnej stronie, tylko zadaję pytania.

" Jesse to tak naprawdę wytwór wyobraźni Walta, czy jak? :D"
Nie. Ale znowu, tworzą teorie daleko idące: Walt siedzi w samochodzie, marzy sobie, że chciałby uratować Jesse'ego, który niczym księżniczka siedzi zamknięty w wieży i rozmyśla o wolności. I tu pojawia się on - Walt , jego rycerz na białym koniu :)
Moim zdaniem ma to sens, ale jednocześnie jest bardzo naciągane. Nie wiem jak to opisać, może mam schizofrenię, ale jestem w stanie mieć na raz dwie różne opinie na ten sam temat. Lata z teoriami spiskowymi mnie tego nauczyły :)

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

No ale skrzynka - Walter przecież nie wiedział o niej. Wiedział o niej tylko Jesse. Więc skoro to majaki Waltera, to jakim cudem on śniąc, przenika w umysł Jessego, marzy, przeżywa, czuje, będąc nim? To może Walt sobie zwyczajnie zakosztował swojego niebieskiego wyrobu ?

Ja wiem że jesteś niezdecydowana, piszę ogólnie :P

ocenił(a) serial na 10
Tortuga033

Skrót myślowy twórców. My wiemy co oznacza skrzynka, więc to ją zastosowali jako przenośnię. Lepiej to niż pokazać jak Pinkman radośnie i boso hula po zroszonej łące skąpanej w świetne wschodzącego słońca :) Takie przenośnie to w tej latynoskiej wersji będą :D

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

Ale mi nie chodzi o znaczenie tej sceny, tylko chodzi mi o to, jak ta scena ma się do teorii, o śnie Waltera.

Zapewne :D

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

Jest klasyk dramaturgiczny, który każdy scenarzysta powinien znać. A mianowicie sztuka Luigi Pirandella "Jest tak jak się państwu zdaje". W tej sztuce nie ma żadnej możliwości, by stwierdzić, która z dwóch opowiedzianych wersji zdarzeń jest prawdziwa. Stąd zresztą tytuł. Akcja tam zresztą jest doprowadzona do absurdu, ponieważ występuje osoba, która powinna znać prawdę.

Też uważam, że właściwym podmiotem opowieści jest otoczenie Walta (Skyler, Marie, Junior, Jesse, Hank) i finał z punktu widzenia Walta psuje opowiadanie.

Jest dobre pytanie, czy Gilligan zdawał sobie sprawę z możliwości innego wytłumaczenia finału. Przesłanki są raczej wątłe. Może użycie słowa "felina" zamiast "finale" mogłoby sugerować, że mamy do czynienia z finałem a rebours. Natomiast trudno sobie wyobrazić, by po zmontowaniu odcinka nikt w ekipie nie dostrzegł takiej możliwości. Przecież wystarczyło trochę inaczej sfilmować teaser, trochę inaczej zmontować, wyrzucić kwestię, skrócić pobyt Walta w środku, pokazać samochód z zewnątrz, jak rusza etc. - aby taka interpretacja się nie pojawiła.


ocenił(a) serial na 10
atiati

Stąd moja końcowa teoria, że cały ten szum z taką wersją zakończenia, pojawiającą się kilka dni po finale to zgrabny, marketingowy zabieg mający na celu podbijać i zaogniać dyskusje o BB tak długo jak się da. Później wszyscy zaczną rozmawiać o spin-offie to wtedy pojawią się ciekawe teorie na temat Saula. Że o dziurach w biografii Gusa nie wspomnę :)

Jako, że domorosły ze mnie scenarzysta to bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi na tę sztukę. Poczytam o niej.

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

"marketingowy zabieg"

A ja myślę, że jest to próba uratowania filmu, którego zakończenie jest niemoralne.

ocenił(a) serial na 9
atiati

Niemoralne ?:O

Ja się przychylam do "marketingowego zabiegu".

ocenił(a) serial na 10
atiati

Cały serial jest przedśmiertną wizją Walta, który zginął przecież w pierwszym odcinku :)

ocenił(a) serial na 9
atiati

Hmm, a może Walter White nigdy nie istniał, a cała historia została wymyślona przez twórców serialu?! ;)