tak myślałem, że jak W.W powie "I'm out" to właśnie wtedy coś się stanie. to prawo
Murphy'ego... ciekawe co zrobi Hank po rozkminieniu wpisu do książki - myślę, że rozegra to
na zimno - obserwacja itp itd a nie gleba! i kajdany..
To jeszcze nic nie znaczy, Hank na razie podejrzewa że jest idolem chemika Gusa, No, ale teraz sie zacznie ;)
Ile czasu minelo w tej stabilizacji? Koło roku?
no tak G.B to chemik Gusa ale Hank to inteligentny facet. to tak jak złapanie kobiety z obcym facetem w łóżku - nie wystarczy powiedzieć TO NIE TAK JAK MYŚLISZ, KOCHANIE... genialna scena zabójstw - z tą muzyką!!!
też bardzo mi się spodobały te sceny z muzyką - zabójstwa i ujęcia do piosenki "Crystal blue persuasion" - stare dobre BB. Poza tym w tej dedykacji było napisane, że to przyjemność PRACOWAĆ z WW - nie wiem jak Walt by się mógł z tego wymigać. Ale jak już tu kiedyś na forum ktoś pisał, jak Hank powie ludziom z DEA że słynny Heisenberg to jego szwagier, to Hank będzie skończony, bo nikt mu nie uwierzy że nie krył Walta (Walt zapłacił za jego leczenie o czym Hank jeszcze nie wie). Może w drugiej części sezonu Hank będzie współpracował z Waltem? Bo nie wierzę że Walt rezygnuje z biznesu, nawet jeśli znowu ma raka (a pewnie ma). Jego meta to w Czechach będzie hit.
to jest Ameryka :D można mordować brutalnie 10 osób w rytm wesołej muzyczki, ale jak ktoś , nie daj boże, napisze albo powie F.U.C.K na ekranie, to trzeba ocenzurować :D
W Polsce też czasem mamy cenzorską błazenadę. W radiu może lecieć np. bez ocenzurowania anglojęzyczny kawałek pod jakże głębokim tytułem "Fu** you" i jest hiciorem, a polskie piosenki cenzurują za lekkie przekleństwa. Podobnie w tv - Rambo czy inny madafaka może zabić 10 typa zanim skończą się napisy początkowe, ale jak w filmie jest scena seksu albo, nie daj Boże, kawałek cycka to niestety film poleci, ale w okolicach godziny 23:)
Tak naprawdę Jeśli Walt dotrzyma słowa i wycofa się to nic mu nie mogą zrobić . Bo co tak naprawdę zobaczył Hank podpis z dedycacją i to jeszcze inicjałami więc jeśli Walt będzie trzymał się z daleka od tego wszystkiego to nic mu nie grozi .
Cieżko powiedzieć bo może kiedy Skyler pokazała mu górę pieniędzy to wkońcu dotarło do niego że nie ma dłużej sensu ryzykować
i najwyższy czas się wycofać . Inna sprawą jest to czy goście z którymi się dogadał tak poprostu pozwolą mu odejść ??
Hank zrobi cichą obserwacje, na pewno jeszcze spotka sie z tymi "pieskami" z phoenix i wszystko wyjdzie na jaw
co tydzień pojawiają się też pytania o to czy będzie kolejna seria bo oni słyszeli że nie, a jednak tak i jak to jest z tą drugą częścią:D
A co do odcinka, bardzo się bałem o Jessiego pod koniec. Teraz dłuższa przerwa wiec cliffhanger być musiał, a Walter mógł odwiedzić starego kumpla tylko w dwóch przypadkach (chociaż zabicie go zleciłby prawdopodobnie komuś innemu), na szczęście chodziło o ten drugi powód.
Ze wszystkich możłiwych sposobów, w których Hank miałby odkryć powiązania Walta, twórcy serialu wybrali najgłupszy - na kiblu.
Scena srania w sumie dość dobrze podsumowuje ten finał...
Niestety, ale bylo to chyba najgorsze rozwiazanie z mozliwych... Jak tylko zobaczylem te scene to ogarnal mnie nawet wiekszy facepalm niz w trakcie ogladania sceny, gdy Hank na parkingu zabija braci Salamanca.
"Powiedz mi, co masz w toalecie, a powiem Ci, kim jestes." - litosci, jedyny plus tej sceny jest taki, ze ludzie beda ze zniecierpliwieniem czekac do przyszlego roku.
Dajcie spokoj, Walt w tym serialu popelnia bledy, ale ta ostatnia scena to przegiecie na maksa.
Bylem przekonany, ze Walt sam sobie kupil te poezje, a tutaj okazuje sie, ze to prezent od Gale'a byl, ktory jeszcze Walt ze sobą ciągal... i to z dedykacja. Noz kutwa.
Juz sam fakt ze Hank nie rozwaza Walta jako Heisenberga od samego poczatku to duzy kredyt zaufania u widzow, ale to ze genialny Heisenberg nie zaciera po sobie wszystkich sladow, nawet tak oczywistych?
Odcinek super, scena mordu to klasa sama w sobie, ale to w jaki sposob wpada Walter to po prostu facepalm dla ktorego trzeba by bylo wynajac kilku Patricków Stewartów.
Nie taki najgłupszy ten pomysł - daje duże pole manewru scenarzystom. Gdyby Walter wpadł w jakiś bezpośredni sposób to by determinowało rozwój fabuły, a tak wszystko jest możliwe.
Walter pozostawiając wskazówkę na temat swojego powiązania z G.B. na kiblu - to nawet nie jest śmieszne... Raczej żenujące...
Oczywiście mógł tak po prostu zapomnieć o tej książce, ale kurde... Po tym serialu się spodziewałem raczej czegoś bardziej błyskotliwego.
Teraz Hank będzie wiedział, że ludzie z DEA mogą oskarżyć go o krycie Walta(który pokrył jego leczenie środkami z narkobiznesu), dlatego niekoniecznie zarzuci na niego sieć i wyśle ludzi do badania tej sprawy. Raczej będzie na własną rękę szukał szczegółów. Może nawet będzie rzeczywiście zacznie go kryć i obaj razem wpadną. W każdym razie zakończenie dość naiwne, ale z dawką czarnego humoru i pozostawiające wiele ścieżek twórcom.
a mi się podoba ta ironia - Hank miał Walta cały czas na talerzu, a jednak dowiaduje się przypadkiem siedząc u niego na kiblu.
Mi tam finał, a w zasadzie półfinał 5 sezonu się podobał. Jak zwykle kilka świetnych ujęć - zabójstwa połączone z muzyką (trochę skojarzyło mi się z Ojcem Chrzesntym i sceną chrztu), ujęcie z lotu ptaka na domy, w których gotowano. Machiavelli pisał, że strach jest silniejszy niż miłość i dobry władca powinien na nim opierać swe rządy. Heisenberg poszedł tą drogą, ale co mu z tego przyszło? Sam niedawno zastanawiałem się ile jeszcze zostało w tej postaci Waltera. Wiedziałem, że gdzieś tam się skrywa. Czemu Heisenberg odpuścił? Bo zrozumiał, że posiadanie pieniędzy i prestiżu w kryminalnym światku nie jest tym, to w życiu daje satysfakcję. Wejście na szczyt okupione zostało cierpieniem wszystkich na około. Skyler i dzieci - wiadomo o co chodzi. Hank, który jest świetnym agentem też wpadł przez to wszystko w depresję. Sam Walt stracił kogoś, kogo mógł śmiało nazwać przyjacielem. Pinkman zaś, bo o nim mowa, boi się wręcz, że jest następny w kolejce do beczki. Nawet pewnie podejrzewa, że Mike nie odjechał sobie z torbą pieniędzy ku zachodowi Słońca, tylko skończył w beczce. Jesse miał naprawdę okazję, by wyjść na prostą. Andrea i Brock byli dla niego namiastką rodziny, dla których warto było starać się być dobrym człowiekiem. Heisenberg wmówił mu, że to potencjalne zagrożenie, a Pinkman znów zaczyna sobie przypalać. Kolejna osoba, której życie zostało przemielone podczas procesu powstawania Heisenberga. Smutne to naprawdę, bo Heisenberg naprawdę jest w tym sam. Nawet Saul musi napić się gorzały po wizycie swego klienta.
To, co mnie w tym odcinku naprawdę jednak urzekło to odwołania do wcześniejszych losów naszych bohaterów. Walt i mucha na początku odcinka. Nostalgiczne wspominki z Jessem o ich RV. "I used to love to go camping", które padło w rozmowie z Hankiem (przy okazji świetne zdanie o "gonieniu potworów"), choć wtedy widzieliśmy jeszcze Heisenberga, któremu wręcz to pochlebiało). Wgnieciona szafka w szpitalu, w której Walt zobaczył swe powykręcane odbicie. Nakłanianie Hanka do uwarzenia piwka. Tęsknota za tym, co było. Za "prymitywnymi" czasami jak powiedział Walt, ale też za czasami, gdy potrafił się śmiać z Pinkmanem, a nie planować kogo zabić. Czasami, gdy Skyler go wspierała, a nie bała się go. Naprawdę chciałem pokazania Walta w takiej sytuacji. Gdy sam uzna, że wystarczy. Zajechał jednak tak daleko, że przeszłość musi ugryźć go w tyłek. Nawet jeśli będzie siedział na kiblu...
Jako miłośnik literatury mam do powiedzenia jedno - Walter White zasłużył na karę. Kto to widział, by tak piękną poezję w kiblu do poczytania trzymać? :| Ta zniewaga krwi wymaga...
Sam finał spoko. Bardzo spokojny, cliffhanger niewiele zmienia. Walt się w końcu opamiętał i wycofał się z biznesu. I dobrze - taka jednoznaczna droga do jego upadku byłaby nudna. Mam tylko nadzieję, że w drugiej połowie sezonu będzie więcej Jessego, bo w tej połowie sezonu był postacią mocno drugoplanową, a przecież we wcześniejszych sezonach bywały odcinki, w których to Jesse był najważniejszy.
A ja pomyslalam jak powiedzial "Im out" ze dostal zle wyniki w szpitalu i jego czas sie konczy. I moze dlatego zamiast pracowac ostatnie chwile chce spedzic z rodzina/naprawieniu rodziny
"Im out" - Walter dostaje złe wyniki w szpitalu dlatego postanawia zakończyć swój biznes narkotykowy. W pierwszym odcinku 5 serii "Live Free or Die" kiedy skończył 52 lata zauważyć można nawrót jego choroby. Walter uciekł do stanu na drugim końcu USA. Ciekawe tylko czy przed Hankiem ??? Ta giwera to na Hanka ??? No cóz dowiemy się w przyszłym roku ;) Pozdro
Czego się dowiedzieliśmy przed ostatnią częścią serialu? Przede wszystkim, absolutnie najważniejsza rzecz - nowotwór.
Pamiętacie pierwszy odcinek, kiedy Walter wrzucał zapałki do basenu? W tym dniu właśnie dowiedział się, że choruje na raka płuc. W dzisiejszym odcinku widzimy podobną sytuacje, samotnego Waltera siedzącego na krześle przed basenem rozmyślającego nad życiem.
Otóż według mnie to pewnego rodzaju nawiązanie do tego, że choroba powróciła (w końcu minęły 3 miesiące, a czas potrafi zrobić swoje). I właśnie dzięki temu Walt oddaje pieniądze swojemu byłemu wspólnikowi, pokusił się nawet o refleksje z dawnych czasów, a co ważniejsze - skończył z biznesem narkotykowym. Dlaczego? Nie dlatego, że wystarczy mu pieniędzy, a dlatego, że zostało mu tak mało życia, że nie ma kiedy nacieszyć się tymi pieniędzmi. Spróbuje ponownie odbudować swoją rozbitą rodzinę, która przez cały ten czas była tylko dodatkiem, czymś mniej ważnym niż własne ego. Niestety, przeszłość daje o sobie znać i nie ma tak lekko uciec od niej. Teraz kiedy myślał, że wszystko się ułoży, to dopiero się zacznie piekło. Witamy w drugiej części 5 sezonu :)
Praktycznie to samo napisaliśmy w przeciągu tego samego czasu. Ktoś tu chyba czyta w myślach :)
tylko że w 1 odcinku gdzie kupuje broń ma normalnie długie włosy, nie jest łysy więc nie wiadomo jak z tą chorobą
uda nie uda już nie mogę doczekać się aż zobaczę minę hanka jak się dowie że pieniędzmi z mety opłacono jego leczenie :)
Jasność, widzę jasność spływającą na Hanka!
Bardzo BBowski okazał się błąd Walta. Zostawić tomik poezji w kiblu. Awesome. Można się oburzać na głupotę, ale... to mi się w w tym serialu podoba, że czasami pewne rzeczy są tu tak głupie... jak w życiu :)
Mam teorię na temat choroby Walta. Myślę, że Walt dostał dobre prognozy. I teraz wie, że czeka go nudne życie, gdzie będzie miał tylko kontakt z ludźmi, na których nie robi dużego wrażenia.
A przyzwyczail się, że ma władzę, że zabiegają o niego i jego umiejętności szefowie dużych *khem* firm. Poznał i odnalazl się w innym życiu, gdzie panują inne reguły. Czy w codziennym życiu może od tak umówić się w kofi szopie z osobą, która mu przeszkadza, żeby ją sprzątnąć?
Nawiasem mówiąc zadziwiająco łatwo przyszło mu podjęcie decyzji o zabiciu Lydii. Po prostu przyszedł z rycyną do restauracji.
Walter dopiero teraz poświęcil się dla rodziny. Zrezygnował dla niej z tego, co dawało mu satysfakcje, zajmowało czas, dawało sens. Co właściwie teraz mu zostało? Ani przez minutę nie wierzylam, ze zrezygnował, bo CHCIAŁ. Może nawet przez chwilę wydawało mu się, że tego chce, oszołomiony górą żywej gotówki. Ale ile by na takim "bezrobociu" wytrzymał? A w "zwyklej" pracy go jakoś nie widzę :(
właśnie przeczytałam na forum imdb taką hipotezę, że może Walt wie że wkrótce umrze i specjalnie podłożył tam tą książkę..bo podświadomie chce żeby jednak świat się dowiedział o tym czego dokonał, albo chce żeby Hank wiedział i zajął się jego rodziną po śmierci, albo załatwił mu jakąś ochronę świadków czy cokolwiek.
Już kiedyś wysnułam przypuszczenie, ze Walt chciałby, żeby świat dowiedział się o jego wielkich czynach, czyli gotowaniu najcztstszej mety i zabiciu Gusa. Byłby do tego zdolny, bo pod tym względem jest przeciwieństwem Gusa, który lubił się sprzedawac jako dobrotliwy, acz przeciętny członek spoleczeństwa (hasło Hanka, który komentuje stare auto Gusa: "It's brilliant").
Podłożenie książki może być specjalne, tak jakby Walt bawił się nie tylko ze swoim przeznaczeniem, ale i z Hankiem (przypominam powiedzonko, którego użył wobec Hanka: "out of BLUE" LOL. Byłoby to dla mnie nieprawdopodobne, ale co tam wiemy o zamierzeniach scenarzystów.
Rodzina jest zabezpieczona materialnie. Hank nic tu w sumie nie pomoże. Musiałby natomiast pomóc, gdyby Walt wpadł, poszedł siedzieć i musiał oddać całą kasę, ktorą (oficjalnie) posiada. Do nieoficjalnej kasy Skyler nie miałaby dostępu, bo byłaby targana po sądach, jako potencjalna wspólniczka, albo ktoś, kto wiedzial i ukrywał przestępstwo. Sąd odebrałby im dzieci.
Gdyby Walt dał sie złapać specjalnie, jego rodzina byłaby tak czy siak skończona. Byłaby to niewiarygodna wprost głupota, chyba ze Walter ma jakiś genialny plan, ale za uja nie kumam jaki ;)
ale jest opcja że Hank nic nie powie DEA, bo będzie się bał że mu nie uwierzą że nie wiedział o Walcie. może pójdzie z Waltem na jakiś kompromis, że przez tych kilka miesięcy które mu pozostały go nie wyda, ani po jego śmierci, i będą współpracować, podzielą się kasą...innymi słowy Hank też może 'break bad'. Tylko Walt musiałby go przekonać że jest tylko i wyłącznie kucharzem, takim jak był Gale, i że nikogo nigdy nie zamordował.
tylko że musi w takim razie zadbać też o to, żeby nikt nie dowiedzial się o tym, że Skyler prała jego brudne pieniądze.
I jeżeli się o tym dowie DEA to nie, jego rodzina nie jest bezpieczna materialnie. Mogą im skonfiskować cały majątek, są na to mozliwości w USA, jeżeli działał w zorganizowanej grupie przestępczej (można powiedzieć, że działał), to mogą im zabrać WSZYSTKO. (tak jak wnuczce Mike'a)
Inna opcja, to że dostał bardzo złe prognozy i wściekł się, że sobie nie użyje tych zarobionych pieniędzy.
Przeciw temu przemawia głównie jeden argument: nawet gdyby go Hank wsadził do kicia, dla Walta, ktoremu zostało kilka miesiecy życia, nie bylaby to taka tragedia. Właśnie tym "a co mi tam, i tak umrę" kierował sie Walter zaczynając swój proceder, wiec nawet teraz, więzienia nie potraktowalby w taki sposób, na jaki zasługuje.
A zauważyliście że po tym jak pinkman zobaczył przez okienko kto do niego przyszedł zniknął na chwilę z kadru, a później wrócił i otworzył mu drzwi, wg. mnie wziął tą broń którą odrzucił przy torbach, zapewne miał zamiar kropnąć Haisenberga gdyby ten znowu namawiał go na gotowanie, po za tym bał się że może skończyć jak tych 10.