"Kim jesteś, Amy?" – pyta na pierwszej randce swoją przyszłą żonę, początkujący pisarz Nick Dunne. Amy, zmysłowa i urocza prymuska odpowiada zagadką. Mnoży wersje i możliwości. Dziewczyna lubi kalambury. Jej specjalnością są psychozabawy. Nick nie traci jednak rezonu. Jest błyskotliwy, dowcipny, w dodatku przystojny. Amy, oczarowana mężczyzną odwdzięcza się identycznym pytaniem: "A ty, kim jesteś Nick?".
Ben Affleck, Rosamund Pike - Twentieth Century Fox Film Corporation
W tej krótkiej scenie zawarty został główny temat oraz wiodący chwyt dramaturgiczny "
Zaginionej dziewczyny"
Davida Finchera. Mimo że żaden z nich, w swej istocie, do szczególnie odkrywczych nie należy, nowy, prawie dwuipółgodzinny film twórcy "
Siedem", "
Gry", "
Podziemnego kręgu" ogląda się z przyjemnością i niesłabnącym zaciekawieniem.
Fincher i
Gillian Flynn, autorka scenariusza i powieści, na podstawie której zrealizowano obraz, koncentrują się na analizie mrocznej strony międzyludzkich związków. W "
Zaginionej dziewczynie" wiwisekcji poddana zostaje relacja małżeńska. Emocjonalnej intensywność i moralnej perwersji, które jej towarzyszą, patronują kanoniczne – literackie i filmowe – wzorce.
Po pierwsze
August Strindberg. Jego "Historie małżeńskie", "Panna Julia", zwłaszcza "Taniec śmierci". Dramat o małżeńskim piekle, w którym miłość bohaterów świętujących jubileusz złotego wesela przeradza się z czasem w brutalną walkę płci, pragnienie zdobycia dominacji nad partnerem, w końcu przemożne uczucie nienawiści. Małżonkowie z "
Zaginionej dziewczyny" doświadczają podobnych odczuć. W swoim niespełnieniu oraz biegłości i perfidii we wzajemnym udręczaniu w naturalny sposób spokrewnieni są również z bohaterami małżeńskich psychodram
Bergmana. Dług zaciągnięty został także u
Romana Polańskiego. "Drewniane gody" Amy i Nicka (bohaterowie obchodzą piątą rocznicę ślubu) można uznać za trawestację sadomasochistycznego związku z "
Gorzkich godów".
Nawet jeśli przyjąć, że "
Zaginiona dziewczyna" jest tylko skrojonym podług gustów mainstreamowej publiczności kolejnym przetworzeniem tematu od dawna obecnego w kulturze, to rezultat i tak jest niezwykle interesujący. Twórcy filmu strindbergowski "taniec śmierci" powiązali bowiem z krytyką patogennych przejawów współczesnej kultury masowej.
Połączenie to ujawnia manipulacyjną naturę kreowania własnej tożsamości zniewolonej gorsetem publicznego wizerunku. Istoty tego problemu
Fincher dotykał choćby w "
The Social Network". W "
Zaginionej dziewczynie" rozprawia się z fenomenem rozpasanej wolności w zakresie tworzenia – ku uciesze gawiedzi – faktów medialnych. Fabrykowanych zarówno przez środki masowego przekazu, jak i aktorów publicznego spektaklu.
Reżyser zdaje się przestrzegać przed powszechną akceptacją redukowania tożsamości osoby do jej zewnętrznego wizerunku. Refleksja ta – choć może mało oryginalna – ze względu na sugestywny sposób przedstawiania zdarzeń w "
Zaginionej dziewczynie" pozostaje w pamięci widza. A wtłaczana do świadomości społecznej przez specjalistów od PR-u maksyma: "Jesteś taki, jakim się prezentujesz", po obejrzeniu filmu, raczej ulegnie przewartościowaniu.
Nieustanna rewizja oceny oglądanych wypadków czy stosunku do bohaterów to z pewnością największe zalety "
Zaginionej dziewczyny". Efekt ten został uzyskany m.in. za pomocą zwielokrotnienia narracji. Widz poznaje wersję wydarzeń przedstawioną przez Nicka, Amy oraz na bieżąco śledzi medialną relację z wypadków.
Każda z wersji mija się z prawdą. O ile narracje głównych bohaterów, choć nieprawdziwe, pozwalają poznać oraz zrozumieć historię i charakter związku Nicka i Amy, to przekaz kreowany przez media nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Obiektywny ogląd został wyparty przez żądzę sensacji i skandalu, łzawe relacje i potrzebę szczęśliwego zakończenia.
W tej perspektywie, spinające film klamrą kompozycyjną pytanie: "Kim się staliśmy?", nie jest tylko komentarzem do sytuacji bohaterów skazanych na wspólne bytowanie w małżeńskim klinczu. Można go raczej uznać za odautorską, dość ponurą refleksję, że nikogo w rzeczywistości nie obchodzi, kim naprawdę jesteśmy, tylko to, za kogo uchodzimy i jaki jest nasz społeczny odbiór.
To publiczne, obezwładniające wyobrażenie o nas, tworzone z naszym udziałem wpisuje się w Fincherowską wizję zniewalania współczesnego człowieka. Raz złapanego w spreparowaną pułapkę ("
Gra"), innym razem ujętego w okowy imaginacji i szaleństwa ("
Podziemny krąg", "
Siedem"), osadzonego w domowym zaciszu ("
Azyl"), czy uwięzionego w przewrotnej biologii własnego ciała ("
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona").
Każdy kolejny film
Finchera przynosi nową odsłonę tego motywu. Znaczący udział w kreowaniu tej autorskiej wizji mają aktorzy.
Fincher pracował już z największymi hollywoodzkimi gwiazdami. W "
Zaginionej dziewczynie" prym wiedzie piękna
Rosamund Pike. Amy w jej wykonaniu przywodzi na myśl psychopatę Johna Doe z "
Siedem". Nad wyraz dobrze radzi sobie także
Ben Affleck, który wiarygodnie odtworzył postać Nicka.
Aktorów na planie "
Zaginionej dziewczyny" wsparł stały współpracownik
Finchera, autor zdjęć (w tym przypadku bardzo stonowanych, niemal surowych)
Jeff Cronenweth. Nad muzyką (również powściągliwą) pracowali
Atticus Ross i
Trent Reznor, laureaci Oscara za ścieżkę dźwiękową do "
The Social Network".
Niepewność co do rozwoju wypadków i napięcie, które utrzymuje się przez cały film to jednak przede wszystkim zasługa kunsztu inscenizacyjnego reżysera.
Fincher umiejętnie zaaranżował opowieść w konwencji wysublimowanej rozgrywki z widzem. Ten, mając w pamięci tytuły takich filmów jak "
Siedem" czy "
Podziemny krąg", może być pewny, że "
Zaginiona dziewczyna" dostarczy mu pożądanych wrażeń.