"Cóż to były za czasy!" - myślimy, kiedy mamy okazję obejrzeć film, którego akcja toczy się w XVIII i XIX wieku. W tamtych latach niezwykłe, dziś wręcz nieprawdopodobne, historie miłosne
"Cóż to były za czasy!" - myślimy, kiedy mamy okazję obejrzeć film, którego akcja toczy się w XVIII i XIX wieku. W tamtych latach niezwykłe, dziś wręcz nieprawdopodobne, historie miłosne przeplatały się z osobistymi tragediami - taki obraz romantyzmu pokazuje nam wiele filmów (będących zarazem adaptacjami książek napisanych w tamtym okresie): "Duma i uprzedzenie", "Dziwne losy Jane Eyre", "Rozważna i romantyczna" i, oczywiście, "Wichrowe Wzgórza". Historia opowiedziana przez Petera Kosminsky'ego została sfilmowana bardzo poprawnie. Jednak to dzięki niezwykłym kreacjom aktorskim film jest wart obejrzenia: demoniczny Ralph Fiennes wspaniale wciela się w rolę chłopca o imieniu Heatcliff, który zostaje przygarnięty przez pana Earnshaw - bogatego właściciela majątku zwanego Wichrowe Wzgórza. Z czasem staje się on "najlepszym przyjacielem" córki pana Earnshaw - kapryśnej i samowolnej Katarzyny (w tej roli wspaniała Juliette Binoche). Heatcliff i Katarzyna dorastają razem, mając na siebie nie najlepszy wpływ - nie dbają o konwenanse obowiązujące w ówczesnych czasach. Dlatego też po śmierci pana Earnshaw jego syn, Hindley, degraduje Haeatcliffa do pozycji parobka. Katarzyna staje się zaś częstym gościem w posiadłości Drozdowe Gniazdo, gdzie nabiera ogłady. Staje się to przyczyną oświadczyn Edgara Lintona - przyszłego właściciela Drozdowego Gniazda. Katarzyna zgadza się zostać jego żoną, mimo że kocha Heatcliffa, ale przecież nie mogłaby popełnić takiego mezaliansu! Zwierza się ze swoich rozterek służącej Nelly Dean, jednak całą rozmowę podsłuchuje Heatcliff, co staje się powodem jego ucieczki z Wichrowych Wzgórz. Po latach wraca jednak do miejsca swojego dzieciństwa, aby zniszczyć szczęśliwy związek ukochanej Katarzyny... "Wichrowe Wzgórza" są opowieścią o nieszczęśliwej miłości, o chęci zemsty, o błędach, które wszystkim nam się zdarzają. Historia opisana przez Emily Brontë została dość wiernie przeniesiona na ekran (oczywiście są i tacy, którzy się z tym nie zgodzą, ale nie wszystkim można dogodzić jednocześnie). Tragizm głównych bohaterów został wspaniale podkreślony dzięki kreacjom Ralpha Fiennesa (uważam, że to jedna z najlepszych ról męskich w historii) i Juliette Binoche, która wspaniale odegrała rolę kapryśnej Katarzyny. Scenografia i muzyka były takie, jakie być powinny - w tej sferze nie odczułam zawodu (i myślę, że inni widzowie także). "Wichrowe Wzgórza" są jednym z tych filmów, w których jest niby wszystko, ale którym jednak czegoś brakuje. W tym przypadku "brakującym ogniwem" jest atmosfera książki, której reżyserowi nie udało się uchwycić. Uczucie, które żywili do siebie Katarzyna i Heatcliff, nie zostało przedstawione w taki sposób, na jaki zasługiwało - a przecież była to historia niezwykła! Próżno szukać podobnej w literaturze czy filmie. Reżyserowi, niestety, nie udało się uchwycić magii, która przyciąga w książce. Film jest to bólu poprawny - i niestety tylko tyle. Wart jest obejrzenia dla kreacji Ralpha Fiennesa i Juliette Binoche, a także dla kilku scen. Osoby, które czytały książkę, mogą być zawiedzione. Ci zaś, którzy literackiego pierwowzoru nie przeczytali, uznają (w większości) "Wichrowe Wzgórza" za miły dla oka film. Ekranizacja, niestety, reżyserowi się nie udała. A szkoda - mógł to być tak wspaniały i porywający film...