Cormac McCarthy to specyficzny i zarazem wyśmienity pisarz. Nie każdego zauroczy jego styl, jednak warto przyjrzeć się jego twórczości – czy to w postaci książek, filmów kręconych na ich podstawie czy w końcu dramatów, których w swoim dorobku ma jedynie dwa. Mimo, iż rozpoznawalny jest głównie z adaptacji swoich książek "
To nie jest kraj dla starych ludzi" oraz "
Droga", to jednak nie utrzymuje głębszych kontaktów z kinem – nie pojawia się na planie a jego rola (jak sam przyznaje) zwykle ogranicza się do przekazania praw autorskich wytwórni bądź producentowi. Lecz tym razem było inaczej, ponieważ pisarz postanowił zaingerować w swoje dzieło, i wyszło mu to na dobre, bo zdecydowanie widać w tym jego rękę.
Obraz utrzymany jest w stylu typowego dramatu scenicznego – monotonna scenografia (w postaci zapuszczonego mieszkania, gdzieś na Bronksie) oraz dwóch bohaterów siedzących naprzeciwko siebie, w których wcielili się
Samuel L. Jackson oraz
Tommy Lee Jones (który także podjął się wyreżyserowania tej produkcji). Będzie więc panował minimalizm. Jednak tylko w formie, gdyż sztuka
McCarthy’ego ma dużo do przekazania. Zaczyna się banalnie – jeden z bohaterów chcąc popełnić samobójstwo rzuca się pod miejski pociąg, tytułowy Sunset Limited. Zauważa to drugi
(Jackson) i przygarnia go pod swoją strzechę jednocześnie próbując z niego wydobyć powód niedawnej i niefortunnej decyzji.
- Kim ja tu jestem? Więźniem? - Sam wiesz lepiej. Byłeś więźniem, jeszcze zanim tu przyszedłeś. Siedziałeś w celi śmierci. Widzowi ukazują się dwie jakże nieugięte w swych opiniach figury (trudno mówić aby były one postaciami, gdyż bardziej mają one na celu przedstawienie pewnych punktów widzenia); Czarnego i Białego. Jest to rozmowa pomiędzy człowiekiem, który stracił wiarę (Białym - niedoszłym samobójcą) a człowiekiem czerpiącym z wiary sens i inspiracje do życia. Imiona postaci są symboliczne, nie mają na celu podkreślenia oczywistego koloru skóry aktorów, tylko zaznaczenia skrajnej różnicy w ich spojrzeniach na świat – niczym czarne i białe, gdzie jedno nie może istnieć bez drugiego. Poglądy jednej nie miałyby racji bytu, gdyby nie przeciwstawić ich z myślami drugiej osoby. Istotę Białego najtrafniej odzwierciedla dialog, w którym przyznaje się, że z całej Biblii czytał tylko Księgę Hioba – przypowieść obrazującą ludzkie cierpienie w oczach Boga, które ma na celu potwierdzenie wierności i lojalności. Biały po części jest właśnie takim Hiobem; jego alternatywną wersją, w której nie sprostał on zadaniu i wyrzekł się Boga.
- Dla ciebie wszystko jest czarne albo białe. - Bo tak jest. - Z pewnością czyni to świat łatwiejszym do zrozumienia. - Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział, ile czasu zajmuje mi zrozumienie świata. Przed nimi na stole leży Biblia, czyli motyw wiodący ich rozmów. Już od pierwszych minut "
The Sunset Limited" atakuje widza swoim genialnie dopasowanym przekazem, charakteryzującym się minimum informacji przy zachowaniu maksimum treści. Podczas seansu tego filmu, trzeba być ciągle skupionym; rozważać sztuczne skonstruowane dialogi, będące tak naprawdę strumieniem świadomości reprezentującymi dwa oddzielnie sposoby myślenia i podejścia do życia. Osią wszystkich rozmów jest przede wszystkim kwestia wiary w życiu człowieka. Nie tylko tej konkretnej – w Boga, lecz także wiary w szczęście. Które no właśnie, czy potrafi zaistnieć bez cierpienia?
Samuel L. Jackson zagrał niemal w identyczny sposób co zawsze: w pełni profesjonalnie a przy tym nieco poważnie w zabawny sposób. Natomiast w grze
Tommy’ego Lee Jonesa jakby nie ma miejsca dla emocji, co przecież w sztuce jest równie ważne co niezapomnienie wyuczonego tekstu. Gra tak jakby znaczną część swojego warsztatu aktorskiego ostatnimi czasy zaprzepaścił swoim zmarszczkom – pomiędzy tymi miękkimi zagłębieniami przenikającymi jego twarz na próżno szukać oznak wyższych emocji, jednak z drugiej strony może to być po prostu spowodowane odgrywaniem postaci cierpiącej na depresję samobójczą, czyli takiej, która wyrażaniem emocji nie grzeszy.
Sytuacja w jakiej znaleźli się obaj bohaterowie (mimo iż sami się do tego nie przyznają), jest dla nich w pewien sposób wygodna. Czarnoskóry, zagorzały chrześcijanin wreszcie natknął się na absolutnie skrajną osobę, dzięki której będzie mógł zrewidować swoją kwestię wiary. Za to złamany i wyniszczony Biały, ateista i profesor filozofii dostał szansę aby przedyskutować z drugą osobą swoje niedawne zamiary. Choć obaj otwarcie tego nie przyznają – są sobie w pewnym sensie potrzebni; aby utwierdzić się w swoich przekonaniach. A kiedy to się w końcu stanie, jeden z nich wyjdzie przez drzwi i opadnie kurtyna. Na szczęście "
The Sunset Limited" nie jest sztywną dysputą filozoficzną na temat życia i śmierci oraz kwestii wiary włożoną po prostu w usta dwóch wyśmienitych aktorów. Nie do końca, gdyż jest ona bardzo skondensowana i podana w przystępny sposób, przy tym okraszona ze zbędnego patosu i moralizatorstwa. Tak, iż w miarę trwania filmu widz staje się trzecią osobą, w pokoju, w którym dzieje się cała sztuka. Siedzi, patrzy to na
Samuela, to na
Tommy'ego i zadaje sobie pytanie – po której stronie ja bym stanął?
- Może masz rację. Może nie mam własnych poglądów. Wierzę w Sunset Limited. - Niech cię szlag, profesorze! - Niech mnie szlag w rzeczy samej. - Żadnych poglądów? Warto przekonać się samemu, który z nich w końcu polegnie w swoich przekonaniach, przegra dialog toczony przez półtorej godziny i w końcu zacznie powątpiewać w swoje przekonania. No właśnie, kto?