Recenzja filmu

Niemiecki życiorys (2016)
Christian Krönes
Olaf S. Müller

Niewinna sekretarka Goebbelsa?

Życzę każdemu czytającemu, żeby po tej filmowej lekcji historii odrobił swoją lekcję socjologii na przykładzie Pani Brunhilde. Ona ma czelność twierdzić, że jest niewinna, my miejmy siłę i
"Niemiecki życiorys" na papierze zdaje się być ostry jak brzytwa – wykontrastowana czerń i biel obrazu uwydatnia wiek naszej narratorki, off nic nie dodaje, nie objaśnia, są tylko przebitki ujęć archiwalnych, żeby złapać widza emocjonalnie na różnicy między nieobiektywną wersją wydarzeń bohaterki a udokumentowanym okrucieństwem systemu. Dysonans.

Sama treść wspomnień może zostawić jednak niedosyt u widzów liczących na szokujący charakter, który zdaje się bić z krótkiego opisu do filmu. Ma to swoje wady, ale może i zalety. Dla mnie ten film to taka praca domowa z gatunku "dla chętnych" – daje możliwość zobaczyć, dosłownie, na żywym organizmie uwarunkowanie dziecka na stanie się dorosłym z osobowością autorytarną. Ten dowód istnienia "pruskiej" szkoły wychowywania dzieci jest pointą tytułu "niemiecki życiorys", bo jedno i drugie było swego czasu nierozerwalnie połączone (ten teren stał się polem badań takich asów jak Adorno czy Fromm) – pozostaje mieć nadzieję, że takie filmy jak ten przekonają ostatnich niedobitków twierdzeń "dziecko, jak jest niegrzeczne, może dostać klapsa, bo przecież ma wiedzieć kto jest szefem!" do otworzenia oczu, ale akurat moim walecznym rówieśnikom z ONR-u raczej wygodniej będzie wykrzyknąć "wszyscy Niemcy są źli!", bo to wiedza powszechna – łatwiej zauważyć drzazgę w oku drugiego człowieka, niż belkę w swoim… I tu koło się zamyka, pozostaje rozpowszechnianie edukacji o autorytarnych mechanizmach!

Bohaterka wyznaje w pewnym momencie, że, według niej, nie zasłużyła na karę kilku lat w sowieckim obozie. Jak rozpatrzyć jej niewinność gdy stała się pionkiem w grze "tych na górze", a życie uwarunkowało ją wyłącznie do podporządkowania się zadaniu powierzonemu przez autorytet? Z deszczu po rynnę trafiła od brutalnym rodziców do brutalnych nazistów, wypełniała cały czas swoje obowiązki. Brakuje w jej wypowiedziach bezpośredniego komentarza do otoczenia, ale tak już funkcjonuje jej umysł, zdanie narzucone jest zdaniem nadrzędnym.

Czy polecam ten film? Mimo oceny 5 tak, rzucę odważnie anglicyzmem ten film to "food for thought", czyli materiał do przemyśleń. Życzę każdemu czytającemu, żeby po tej filmowej lekcji historii odrobił swoją lekcję socjologii na przykładzie Pani Brunhilde. Ona ma czelność twierdzić, że jest niewinna, my miejmy siłę i otwartość zrozumieć, co każe jej tak uważać.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?