Recenzja filmu

Niebezpieczni dżentelmeni (2022)
Maciej Kawalski
Tomasz Kot
Marcin Dorociński

Dziki melanż w Zakopanem

Reżyser nie odkrywa filmowej Ameryki, bo czuć u niego inspirację "Ligą niezwykłych dżentelmenów", ale skutecznie implementuje na rodzimy grunt zachodnie rozwiązania. Niby osadza akcję w
Dziki melanż w Zakopanem
Obudziliście się kiedyś na kacu po całonocnej imprezie i nie wiedzieliście, co się właściwie wydarzyło? Taka sytuacja przytrafia się Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu (Tomasz Kot), który powoli zwleka się z trawnika przed zakopiańską willą i próbuje przypomnieć sobie niedawne wypadki. Lekarz szybko orientuje się, że jego przyjaciele, czyli geniusz i wariat Stanisław Witkiewicz (Marcin Dorociński), antropolog Bronisław Malinowski (Wojciech Mecwaldowski) i pisarz Joseph Conrad (Andrzej Seweryn) także niczego nie pamiętają. Co gorsza, bohaterowie "Niebezpiecznych dżentelmenów" znajdują w domu Witkacego ciało nieznajomego mężczyzny. Chcąc oczyścić się z zarzutów, będą musieli odkryć, kto stoi za jego zabójstwem, a na krętej drodze ku prawdzie natkną się m.in. na osobistości zakopiańskiej bohemy, parę żądnych krwi zbirów, austriacką żandarmerię czy samego marszałka Józefa Piłsudskiego. Jakby tego było, czterech towarzyszy zostanie wplątanych w spisek polityczny grożący wybuchem wojny. Mamy w końcu rok 1914 i konflikt zbrojny wisi w powietrzu. A zaczęło się od zwykłej hulanki…

Pełnometrażowy debiut Macieja Kawalskiego nie przypomina niczego, co we współczesnym polskim kinie podpada pod kategorię filmów historycznych. Nasi twórcy uprawiają albo nieznośną, dydaktyczną martyrologię w typie "Historii Roja" i "Ziei", albo rozwijają dojmujące, krytyczne narracje o czarnych kartach z narodowej przeszłości jak "Obława" i "Ida". Pierwsza grupa kupczy tanim, ideologicznym przekazem i nadwyręża wrażliwość widowni, a druga najczęściej kręci zbyt hermetyczne dla szerokiej publiki obrazy, obierając autorską strategię. Kawalski idzie na przekór wymienionym tendencjom, z rozmysłem i humorem bawiąc się historią niczym plastyczną masą, z której może ulepić nowe formy. Jasne, że reżyser nie odkrywa filmowej Ameryki, bo czuć u niego inspirację "Ligą niezwykłych dżentelmenów", ale skutecznie implementuje na rodzimy grunt zachodnie rozwiązania. Niby osadza akcję w konkretnym miejscu i czasie, wyjmuje z książek autentyczne postaci i odtwarza ówczesne realia przy pomocy wystawnej scenografii, jednak obejmuje całość nawiasem umowności i fikcji. I doskonale na tym wychodzi, bo nie krępuje go historyczny gorset, patetyczna tonacja i wierność faktom. Duch przygody oraz wariacje na temat ludzi i zdarzeń dominują nad nużącą, szkolną lekcją o dawnych dziejach. 

Młody twórca zgrabnie żeni kilka konwencji – komedię kryminalną, pastisz dzieł historyczno-biograficznych i polityczną parodię. Sypie żartami jak z rękawa, sprytnie zaplata intrygę, portretuje galerię barwnych indywiduów i nie gubi jednocześnie wartkiego tempa. Choć nie wszystkie gagi i dowcipy trafiają w punkt, a część drugoplanowych bohaterów to zaledwie niewyraźne plamki na filmowym płótnie, nie można zlekceważyć odświeżającej energii "Niebezpiecznych dżentelmenów" i ich uzdrawiającego, ironicznego dystansu do minionej epoki. Żadnemu z wielkich artystów i działaczy przewijających przez ekran nie buduje się pomnika, zniewolenie kraju pod zaborem austriackim nie unieważnia rozrywkowego trybu życiu elit, po równo dostaje się i bolszewikom, i kościelnym hierarchom. Kawalski wie, kiedy posłużyć się bezwstydnym, rubasznym humorem, a kiedy zwolnić i zaproponować ważką społecznie refleksję nad opłakanym stanem państwa i instytucji publicznych. Z jednej strony można więc zamknąć film w szufladce z napisem "rozrywka", bo wybrania się czysto komediowymi walorami. Z drugiej zaś nikt nie odmówi mu śmiałej próby spojrzenia na przeszłość z innego kąta, przekornie i w świadomie przegiętym stylu. W polskim kinie popularnym, które ostatnio ma się nieźle – by wspomnieć "Apokawixę" i "Magnezję" – taka wizja wciąż wydaje się towarem deficytowym i trzeba jej otwarcie przyklasnąć. 

"Niebezpieczni dżentelmeni" straciliby jednak większość swojego uroku i wigoru, gdyby nie rewelacyjny wprost dobór obsady. Marcin Dorociński w roli Witkacego czuje się jak ryba w wodzie, a z jego twarzy i sylwetki emanują na zmianę szaleństwo i upór. Dotąd nie znaliśmy go z takich aktorskich szarż, bo reprezentował raczej minimalistyczną ekspresję i kino zanurzone w poważnej tematyce (na czele z "Różą"). Wojciech Mecwaldowski nie raz objawiał już swą vis comica (m.in. w "Testosteronie" i "Lejdis"), lecz Malinowski w jego interpretacji okazuje się zadziwiająco grzecznym i strachliwym mężczyzną. Co innego Conrad, którego brawurowo odgrywa Andrzej Seweryn (ostatnio widziany w "Śubuku" i "Królowej"), wzbudzając w nas równocześnie lęk przed siwowłosym, groźnym starcem i dziwną sympatię względem ciężko doświadczonej przez los jednostki. Na pierwszy plan wysuwa się z kolei Boy-Żeleński, doktor marzący skrycie o karierze pisarza. Tomasz Kot (w najlepszej kreacji od czasu "Zimnej wojny") podkreśla kontrast między niskim poczuciem własnej wartości u bohatera oraz jego ambicjami, powoli kiełkującym talentem i bezbrzeżną empatią. Prócz dającego prawdziwy popis kwartetu, wyśmienite epizody zaliczają również Sebastian Stankiewicz, Jacek Koman, Łukasz Simlat i Michał Czernecki. Wszyscy wczuli się w konwencję i nadali postaciom charakterystyczne rysy. Trudno przewidzieć, czy na tak luźno opowiadający o historii film ruszą szkoły, ale wierzę, że po seansie sporo osób zajrzy do źródeł, by dowiedzieć się więcej o pisarzach, poetkach i kompozytorach składających się na zakopiański korowód. "Niebezpieczni dżentelmeni" mogą realnie napędzić zainteresowanie takimi zapomnianymi sławami jak Karol Szymanowski i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska nie tylko wśród pasjonatów sztuki. Polski system edukacji winien być im wdzięczny!     
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Niebezpieczni dżentelmeni
Na premierę filmu "Niebezpiecznych dżentelmenów" czekałam od miesięcy. Byłam przekonana, że film ten... czytaj więcej
Recenzja Niebezpieczni dżentelmeni
Czterech facetów budzi się po suto zakrapianej (i nie tylko) imprezie i żaden nie jest w stanie... czytaj więcej
Recenzja Niebezpieczni dżentelmeni
Nie ma co ukrywać – gatunek, jakim jest komedia kryminalna, umarł w polskim kinie ładnych kilka lat temu,... czytaj więcej