David Cronenberg, twórca nietuzinkowy, oryginalny w formie i treści, szalony i zaskakujący. Tak można w skrócie opisać jednego z najbardziej kontrowersyjnych reżyserów w historii kina. Jego filmy
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
Facebook
X
Udostępnij
Skopiuj link
Bądź na bieżąco
David Cronenberg, twórca nietuzinkowy, oryginalny w formie i treści, szalony i zaskakujący. Tak można w skrócie opisać jednego z najbardziej kontrowersyjnych reżyserów w historii kina. Jego filmy wywierają niesamowity wpływ na większość widzów dzięki kontrowersyjnym treściom i niebanalnej formie. W 1986 roku Kanadyjczyk stworzył, jak wielu krytyków filmowych stwierdza - życiowe dzieło, "Muchę".
"Mucha" to historia projektanta systemów komputerowych, Setha Brundle (Jeff Goldblum), który pracuje od bardzo dawna nad jednym ze swoich projektów - urządzeniem pozwalającym na teleportowanie się. Robi eksperymenty na zwierzętach, gdy wszystko zaczyna mieć koniec postawia sprawdzić działanie urządzenia na sobie...
"Mucha" określana jako horror sci-fi, tak naprawdę powinna być podpięta pod melodramat sci-fi, bowiem to jest prawdziwy gatunek tego filmu. Znajdziemy tutaj motywy znane wyłącznie z melodramatów, a jedyne, co wspólnego ten film ma z horrorem, to to, że na ekranie pojawia się duża ilość substancji, na które w naszym życiu codziennym nie powinni się przytrafić.
David Cronenberg w swoim filmie sprytnie ukazuje negatywny wpływ technologii na człowieka, przekaz jest widoczny na pierwszy rzut oka dzięki sprawnej reżyserii oraz zawartej w filmie mocnej i prawdziwej treści. Twórca "Crash: Niebezpiecznego pożądania" zadaje istotne pytania dotyczące negatywnych skutków rozwoju technologii oraz to czy tak naprawdę nauka w niektórych jej dziedzinach powinna być rozwijana na zaawansowanym poziomie. Odpowiedź widz dostaję jednoznaczną i pewną. Filmowi towarzyszy świetna gra aktorska oraz klasyczny klimat kina lat 80. Wszystko łączy się w spójną całość i tworzy obraz wybitny pod wieloma względami.
"Mucha" to dzieło nietuzinkowe, bo zaskakuje, bo budzi kontrowersje, bo ciekawi i jednocześnie obrzydza - zresztą jak wszystkie inne filmy Cronenberga. W tym tkwi jego fenomen. Widz nie chce oglądać jego filmów, ale coś nie pozwala mu się oderwać od ekranu, bo to, co widzi, jest po prostu szalenie ciekawe, ale i chore. Do tego pana można żywić jedynie skrajne emocje - albo się go kocha, albo nienawidzi. Ale czy nie taki powinien być prawdziwy artysta? Wiele jest innych filmów poruszających ten temat w milszej dla oka formie, m.in. seria "Terminatorów", ale jeśli chcecie obejrzeć coś naprawdę wybiegającego poza powszechnie znane granice, to zachęcam do obejrzenia "Muchy" i zapoznania się z resztą filmografią pana Cronenberga.