Nie ukrywam, że na "Legion Samobójców" wyczekiwałem z niecierpliwością. Najpierw dowiedziałem się, iż nareszcie ujrzę moją ulubioną postać z uniwersum DC (Harley Quinn, i to jeszcze w ciele
Nie ukrywam, że na "Legion Samobójców" wyczekiwałem z niecierpliwością. Najpierw dowiedziałem się, iż nareszcie ujrzę moją ulubioną postać z uniwersum DC (Harley Quinn, i to jeszcze w ciele pięknej Margot Robbie!), później doszły mnie słuchy, że z rolą Jokera zmierzy się niezawodny Jared Leto. No i na końcu, z ciekawości, czy po – nie oszukujmy się – klapie, jaką okazał się BvS, DCCU pogrzebie swoje plany dogonienia Marvela do reszty, czy ucząc się na błędach (wszak już różnica w jakości zwiastunów poszczególnych filmów wskazuje, że potrafią) dadzą nam nadzieję na równą walkę. Fabuła filmu opowiada o dobrych rzezimieszkach, zmuszanych przez złych, prawych ludzi do poświęcenia swojego życia w walce o "większe dobro". Ot zgniła do szpiku kości Amanda Waller postanawia stworzyć grupę największych złoczyńców, którzy wykonają niebezpieczną misję, wychodząc z założenia, że nawet jeśli zawiodą i zginą, to i tak świat będzie tym wygranym. Tyle w temacie fabuły która w wielu miejscach filmu jest tak naprawdę - może nie dziurawa - ale mocno umowna. Największą zaletą filmu zdecydowanie jest jego soundtrack, który, tak jak w trailerze, i pasuje do sytuacji na ekranie, i jest niezwykle rozpoznawalny. Dawno nie słyszałem tylu znanych i lubianych utworów w jednej produkcji. Drugą w kolejności jest obsada. Postaci są odegrane na wysokim poziomie, aktorzy potrafią tchnąć życie w kliszowe postaci (brawo Will Smith, który swą grą aktorską przyćmił ciężkie do przełknięcia mdłą i naiwną scenę pojmania Deadshota), nawet te które po prostu "są" - mianowicie nie robią nic poza tym że istnieją. Miłym zaskoczeniem okazała się dla mnie Cara Delevingne - może dla tego, że niczego specjalnego się po niej nie spodziewałem, a może przez kreacje jej postaci, która jest niesamowita, w każdym razie dziewczyna wybiła się do czołówki. No i oczywiście to co wszystkich ciekawi najbardziej - Czy Jared Leto przejął palmę pierwszeństwa od Heatha jako najlepszy Joker? Otóż... Nie. Ale też nie dam sobie powiedzieć że jest gorszy. Jest zwyczajnie inny. Bardziej komiksowy i ludzki zarazem. No i trzeba wziąć poprawkę na to, że scenarzyści nie dali mu za bardzo rozwinąć skrzydeł - może to i wada, zwłaszcza że scena w której zbir wypowiada się o Harley per "niezła s*ka" (dosłowne tłumaczenie) aż prosiła się o jakąś "magiczną sztuczkę", ujawniającą sadyzm Jokera, skończyła się dość... łagodnie. Z drugiej jednak strony, odniosłem wrażenie, że DC tylko wylało beton pod fundamenty, i przyznam, że szczerze liczę, iż był to przemyślany ruch, a nie głupota. Jedyne co mnie irytowało w nowym klaunie, to jego nawyk do wydawania z siebie złowrogiego "hmmm" kiedy jest zbliżenie na jego twarz, albo gdzieś wchodzi. Leto mógł sobie ten utarty zwyczaj czarnego charakteru odpuścić, zwłaszcza, że w filmie jest Killer Crock, który przez cały seans nie robił nic innego. Bardzo podobało mi się w "Legionie Samobójców", iż twórcy mieli jakiś pomysł na film. Podobnie jak "Deadpool" nie jest to standardowy film o superbohaterach. Wielką frajdę sprawiły mi retrospekcje, mające na celu przedstawienie bohaterów, jak i wreszcie-nie-czerstwe żarciki. Fani komiksów powinni być zachwyceni, reszta szybko i przyjemnie pozna wszystkie postaci. Do tego film celuje zdecydowanie w starszą widownię niż produkcje Marvela - film nie jest grzeczny, postaci nie przebierają w słowach, kobiety są obiektami pożądania, no i zbiry chcą wyjść z kicia aby "pociupciać" (piękne słowo, wyniesione z seansu), chyba, że akurat mają fetysz... czegoś innego. Film jednak ma też swoje wady. Batfleck wygląda jakby był w tym filmie za karę (szkoda, że nie zrobili z niego czarnego charakteru jak w "Batman: Atak na Arkham (2014)Assault on Arkham", to mogłoby być coś!). Jak wspomniałem wcześniej, fabuła jest w wielu miejscach umowna, źli są dobrzy, dobrzy są źli (prawie bez wyjątków), a naczelny idiota i maskotka drużyny wykazuje się w krytycznym momencie podstępnością, którą nie miał prawa się wykazać. Podsumowując - film ma swoje jasne i ciemne strony. Średnia reżyseria, wspaniały soundtrack. Kiepskie dialogi, dobra gra aktorska. Ciekawe postaci, tyle, że (z wyjątkiem dwóch, trzech) kompletnie nierozbudowane, nieposiadające sensownych rys psychologicznych. Mimo to oceniam film na plus. Kto się zastanawia może spać spokojnie. Może DC jeszcze jest w tyle, ale prognozy są obiecujące, i z pewnością nie popełniło samobójstwa.