W trakcie skomplikowanej misji Ariadne (Ellen Page) pyta kolegów z grupy operacyjnej: "Zaraz, w czyją podświadomość właściwie wchodzimy?". O ile dla bohaterów może to być kwestia życia i
W trakcie skomplikowanej misji Ariadne (Ellen Page) pyta kolegów z grupy operacyjnej: "Zaraz, w czyją podświadomość właściwie wchodzimy?". O ile dla bohaterów może to być kwestia życia i śmierci, o tyle dla widza jest to sygnał, by porzucił nadzieję na połapanie się w oryginalnej, lecz mocno pokręconej fabule. Z grubsza: główny bohater Cobb (Leonardo DiCaprio) wykrada w czasie snu tajemnice przemysłowe z podświadomości biznesmenów. Japoński magnat energetyczny Saito (Ken Watanabe) zleca mu trudniejsze zadanie – potajemnego wdarcia się do podświadomości dziedzica konkurencyjnego imperium biznesowego (Cillian Murphy) i umieszczenia w niej pewnej sugestii. W zamian obiecuje załatwić bohaterowi powrót do rodziny w USA, gdzie Cobba ścigają za przestępstwo. Aby przebić się przez kilka warstw podświadomości we śnie, bohater kompletuje specgrupę: wspomnianą już Ariadne; Eamesa (Tom Hardy) wcielającego się we śnie w innych; Yusufa (Dileep Rao), wirtuoza środków nasennych, i menago Arthura (Joseph Gordon-Levitt). Gdy Cobb udziela nauk Ariadne – przy czym wprowadza widzów w tajniki niewykrywalnej inwazji snów – zaczyna się autentyczna zabawa: miasto składa się jak trójwymiarową gra planszową, lustra otwierają się na nowe przestrzenie itp. Ale Nolan, który ma skłonność do skomplikowanych łamigłówek, na początku zbija nas z pantałyku oderwanymi od siebie scenami, by następnie chwilami dezorientować konwulsyjnymi zawijasami akcji, które czasem nie przestają fascynować – kończą się ślepą uliczką. Twórca "Prestiżu" stara się za wszelką cenę nas omamić i rzucić na kolana swą wirtuozerią jak prestidigitator z tamtego filmu.
Jego popisy nie wzbudzają przy tym większych emocji – bo niby czemu mielibyśmy sympatyzować z garniturem biznesowym, który chce podważyć pozycję innego? Co prawda autor wyposaża Cobba w duchowe cierpienie związane z jego nieżyjącą żoną Mal (Marion Cotillard), ale ambiwalentne uczucia dwojga uginają się pod ciężarem spiętrzonej akcji.
W finale rozgrywka toczy się na trzech różnych planach śnionej rzeczywistości. Dzięki wybornemu montażowi, zwolnionym zdjęciom i innym wizualnym trikom napięcie w tej części rośnie. Całość jest warsztatowo błyskotliwa. Szkoda tylko, że wizja Nolana jest zbyt uporządkowana, nie ma w niej miejsca na dozę delirycznej poezji czy szokujących symboli.
Chaos i szaleństwo autor wtłacza w gładką formę filmowego tortu przełożonego masą mordobicia i batalistyki.