Recenzja filmu

Bone Tomahawk (2015)
S. Craig Zahler
Kurt Russell
Patrick Wilson

Smart men don't get married

Od czasu do czasu, podczas debat prowadzonych na temat kondycji światowego kina, da się słyszeć głosy wieszczące rychłe odrodzenie westernu, gatunku tak bardzo – i krzywdząco – zapomnianego. Czy
Od czasu do czasu, podczas debat prowadzonych na temat kondycji światowego kina, da się słyszeć głosy wieszczące rychłe odrodzenie westernu, gatunku tak bardzo – i krzywdząco – zapomnianego. Czy słusznie? Nie. 
Kiedy na początku ubiegłej dekady, w leniwe niedzielne popołudnia, nasza rdzenna telewizja publiczna raczyła nas seansami rodem z mitycznego dalekiego zachodu, byłem jeszcze młodym, nie rozumiejącym kina chłopcem. Filmy oglądałem rzadko, nie przykładając do nich większej wagi. Ot, zwykła rozrywka - jak każda inna. Jednak z westernami było inaczej… Bohaterowie Dzikiego Zachodu - tacy jak John Wayne czy Gary Cooper, dla chłonącego świat jak gąbka dziecięcego umysłu, stali się idolami, których poczynania śledziłem z zapartym tchem, z twarzą przyklejoną do małego telewizora marki Grundig. Dlaczego? Ponieważ westerny pokazywane wówczas w telewizji znacznie różniły się od tych, które dziesiąta muza wypluwa obecnie. Dawały nam bohaterów z krwi i kości, których można było kochać albo szczerze nienawidzić. Dawały klimat, który sprawiał, że bez wahania spakowalibyśmy manatki i przeprowadzili się do małego miasteczka takiego jak Dodge City czy Gun Hill,  położonego gdzieś na krańcu świata. Natomiast powstające obecnie "westernopodobne" twory emocje wywołują tylko przez chwilę. Po wyjściu z sali kinowej zazwyczaj pozostaje tylko wzruszenie ramion. Taki właśnie jest "Bone Tomahawk". 
Rzecz dzieje się w sennym miasteczku, o wymownej nazwie Bright Hope. Pewnego wieczoru, do miejscowego baru przybywa "obcy", który dziwnym zachowaniem od razu budzi ciekawość tubylców. Po wdaniu się w szarpaninę ze stróżem prawa, ląduje w areszcie, z którego zostaje porwany wraz z piękną panią doktor, Samanthą (Lili Simmons). Z pomocą poszkodowanym rusza czterech mężczyzn. Szeryf Hunt (Kurt Russel), jego zastępca Chicory (Richard Jenkins), mąż porwanej Arthur (Patrick Wilson) oraz miejscowy elegancik, Brooder (Matthew Fox). Po długiej i wyczerpującej podróży, stają oko w oko z dzikim szczepem Indian kanibali…
Creme de la crème pierwszego filmu w dorobku Craiga Zahlera jest obsada, która koreluje ze sobą nie gorzej, niż najlepsza symfoniczna orkiestra. Seksowna Lili Simons, zmęczony życiem Kurt Russel, lekko stuknięty Richard Jenkins oraz wściekły na cały świat Patrick Wilson grają tak, jakby stanowili od lat paczkę najlepszych przyjaciół. Wszystkim show kradnie jednak Matthew Fox, który wcielając się w postać cynicznego dandysa Broodera, stworzył bezapelacyjnie najlepszą kreację w swojej karierze. Kiedy trzeba - szarżuje. Nie szczędzi kąśliwych ripost. Jego występ najlepiej podsumowuje jedna scena oraz wypowiedziane przez niego zdanie: "jestem zbyt próżny, by żyć jako kaleka". Jestem przekonany, że ta sekwencja złotymi zgłoskami zapisze się w historii X muzy.
Należy oddać reżyserowi, Craigowi Zahlerowi, że głowę ma nie od parady. Czy istnieje bowiem lepszy pomysł na zwrócenie na siebie uwagi kinowego światka, niż debiut polegający na wypuszczeniu krwistego westernu z domieszką gore?! Śmiem wątpić. Zahler to przedstawiciel młodego pokolenia, które z bezczelnością pcha się na filmowe salony. Każda minuta "Bone Tomahawk" daje widzowi do zrozumienia jak bardzo jest on "zajarany" sztuką filmową. Jednak czy dzieło splatające ze sobą dwa tak antagonistyczne gatunki, ma prawo odnieść sukces i być czymś więcej niż tylko jednorazową sensacją? 
Nie ulega wątpliwości, że twór amerykańskiego reżysera stanowi swego rodzaju powiew świeżości oraz kawał niezłej rozrywki. Jednakże dla starszych widzów, miłośników westernów z ich złotej epoki, będzie on tylko kolejną marną próbą odtworzenia czegoś, czego odtworzyć się już po prostu nie da. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Bone Tomahawk
Upał, wręcz żar, sucha, spieczona słońcem ziemia, drżący horyzont i grupa jegomościów, konno... czytaj więcej
Recenzja Bone Tomahawk
Małe miasteczko gdzieś na Dzikim Zachodzie. Pewnego wieczoru w miejscowym barze pojawia się nieznajomy.... czytaj więcej
Recenzja Bone Tomahawk
Napalonych na dwugodzinny horror buchający akcją i nieustannym napięciem czeka niemały zawód. Dla... czytaj więcej