Chyba tą ksywą próbuje nadrobić swój brak umiejętności reżyserskich...

Oby w jego przypadku sprawdziło się dobre złego początki, a radosny koniec. Zaczął dobrze scenariusz do "pierwszego miliona". Nic wybitnego, ale jak na młodego scenarzystę jakaś próba zmierzenia się z rzeczywistością. Później chciał robić filmy kryminalne to rzucił się na projekt z dokumentem o policji. Na tej bazie zaczął robić "kryminalnych" - takie policyjne gówno w niemieckiej konwencji i "pitbulla". "pitbull" przepadł w kinach, jako serial się obronił, bo można było pokazać postacie rozbudowane a dobrzy aktorzy pozwolili się polubić. Vega sprawdził rynek i okazało się, że ludzie chcą oglądać "kryminalnych". Wówczas przywalił "twarzą w twarz", który nie odniósł sukcesu większego. Zapewne przyszedł producent z walizką i powiedział robimy komedię po jest popyt. Vega walnął na szybko "Ciacho" dla kasy. Okazało się znów, że gówniane "Ciacho" ściągnęło tłumy dzięki dobremu marketingowi {czyli znane ryje, reklama w TV, PR, itd.}. Płacili tak dużo, że nawet po kaczkę szli :). Na tej bazie miała być kaska z Kac Vegas, ale tutaj marketing się nie udał.
Vega poczuł gdzie jest kasa, zaczął kręcić się wokół odpowiednich osób i poszedł sequel Klossa- czyli gówno do kwadratu i film odniósł sukces w kinach. Droga Vegi okazała się słuszna z punktu widzenia kasy, czyli punktu widzenia najważniejszego w kapitalizmie. Dalszy ruch to było "last minute". Jak na razie kasa się zgadza, a o to chodzi.
To, że Vega nie umie kręcić filmów i powinien bawić się w seriale to widać. Nawet Pitbull w wersji kinowej poległ na montażu. Niestety tzw. nowi reżyserzy wywodzący się z jakiegoś gówna teledysków nie radzą sobie ze zbudowaniem dobrze zmontowanej, większej formy. Co innego zrobić teledysk, co innego 45 minut serialu, a co innego nawet 1,5 godzinny film.
Spodziewam się kolejnych komedii Vegi, przynajmniej póki jest na to moda.