Jak on nie dostanie w tym roku Oscara, to stracę wiarę w znaczenie Akademii. No umówmy się, ale
Leonardo przy nim wypadł lekko gorzej. Za to nagrodę za najlepszy film powinien otrzymać Wilk. Poza
tym poświęcenie Matthew do tej roli zasługuje na respekt.
Nie widziałem jeszcze jego roli za którą jest nominowany, ale swoimi pięcioma minutami w Wilku ukradł całe show... Najlepsza postać, najlepsza scena właśnie z nim.
Ogólnie uwielbiam go,,,
Ale nie chciałbym żeby dawali Oscara za każdym razem gdy ktoś straci dużo na wadzę (jak Bale)
Po pierwsze ''ukraść show'' bardzo źle brzmi po polsku.. juz lepiej calość po ang napisz.. Po drugie, moglas napisac ze najpierw go uwielbiasz a potem ze to najlepsza scena w calym Wilku z Wall Street. Twoja wypowiedź nabrałaby wiekszego sensu. Nie zgadzam sie ze to byla najlepsza scena w filmie. Owszem, Matthew ostanimi czasy calkiem niezle sie prezentuje. Widzialem Dallas Buyers Club ostatnio i naprawde jestem pod wrazeniem. Bynajmniej nie dlatego ze schudl, chodzi o grę, przez wiekszosc filmu zapomnialem w ogole ze to on, przekonal mnie swoja postacia, a przeciez wlasnie o to chodzi ;) Pozdrawiam
Jeszcze do końca nie obejrzałem tego filmu, ale już widze że to coś więcej niż tylko drastyczne poświęcenie dla roli (zresztą Bale też świetnie zagrał w Fighterze). Nadrobiłem sobie też serial True Detective... I można śmiało powiedzieć - McConeghew, PRZYBYWAJ! OŚWIEĆ NAS SWĄ WSPAŁANIOŚCIĄ :)
A scena z nim w Wilku naprawdę wydała mi się najlepszą - najzabawniejsza i najciekawsza scena w filmie - oczywiście reszta też była świetna
True Detective to zasrane mistrzostwa świata, ale też nie dla każdego. Ten kto lubi szybkie zwroty akcji, strzelaniny, wybuchy, tragedie, niestety zawiedzie się. To nie znaczy jednak, że nie może dostrzec w serialu arcydzieła. TOP3 All time dla mnie.
Bale nie dostał Oskara za zrzucenie wagi w Mechaniku a rolę drugoplanową w Fighterze. Co ma więc piernik do wiatraka?
Mechanik ogólnie nie był oscarowym filmem (Akademia ma dziwaczny gust)... I powtarzam - nie mówię że Bale nie zagrał w Fighterze rewelacyjnie, bo zagrał. Ale mam wrażenie że czasem Oscara przyznają raczej za poświęcenie do roli, a nie prawdziwą wartość artystyczną przedstawioną w grze
Rolę Mattehw widziałem i sądze że wypadł bardzo przyzwoicie, ale tu nie chodzi o to kto jak zagrał ale o politykę. Oscary to brdzo często polityczne wybory, myślę że wygra Chiwetel Ejiofor za rolę w "Zniewolonym" rok temu wygrywał Daniel Day-Lewis za rolę Lincolna, a szczerzę wątpie że był najlepszy (niewidziałem wszystkich ról nominowanych za rok 2012) ale wygrał z powodów politycznych. Zniewolony wpisuję się bardzo wyraźnie w ten deseń, niewolnictwo, rzekoma walka o demokrację, gloryfikacja Unii Lincolna i jego postępów, i lżenie rzekomo okropnego "demonicznego" południa. Dlatego myślę że wygra Chiwetel Ejiofor.
To prawdopodobne, chociaż rok temu Daniel Day-Lewis zgarnął prawie wszystkie możliwe nagrody przed Oscarami, a Chiwetel ani jednej, więc myślę że to by wywołało zbyt dużą kontrowersję.
Moim zdaniem werdykt będzie polityczny, ale... lobby homoseksualne przesądzi o wygranej Matthew nad Chiwetel`em , a afroamerykańskie o wygranej Lupita Nyong'o nad Jennifer. Wątpię aby powróżył się scenariusz z 2002 roku gdy dwa Oscary trafiają do czarnoskórych aktorów.
W ogóle sądzę, że Zniewolony będzie wielkim przegranym Oscarów.
Wygra Matthew, to na pewno. Lobby homo jest mega silne w Hollywood. Ale to nie będzie wygrana nad Chiwatelem, tylko nad DiCaprio. I będzie znowu scena i następny rozdział tomiska pt. "Dlaczego Akademia nienawidzi DiCaprio?" zostanie dopisany.
"Zniewolony" bankowo zgarnie najważniejszy laur, czyli za film roku.
Akademia go nie nienawidzi, tylko innych, podobnie jak inne gremia, docenia bardziej. Żadna z jego przegranych nigdy nikogo nie zaskakiwała... Gdy wygrał Adrien kosztem Daniela to był szok. A u Leo... nie, raczej nie.
Nienawidzili Jim`a Carrey`a, Człowiek z księżyca, Zakochany bez pamięci i przede wszystkim Truman Show, a oni nawet do nie nominowali...
No i cała teoria poszła się...
A w tym samym roku nie nagrodzili Jessici Chastain za rolę w ultra patriotycznym "Wrogu numer jeden", chociaż szanse dawano jej duże.
Jeśli Matthew nie dostanie go teraz, to może mieć szansę jeszcze za "Interstellar" - zależy jak wypadnie.
Matthew wciągnął Leo nosem w tym roku. Co tu dużo mówić .DiCaprio miał ponad 70 nominacji z czego nagród zdobył lekko ponad 10. Wnioskując: jest dobry, ale nie ma szczęścia? Nie. Po prostu jego trzy miny zaczynają nudzić, a okres świetności miał 20 lat temu.
A na dodatek desperacko (jak dla mnie) chwyta się dobrych ról myśląc tylko o zdobyciu tego Odcara. Denerwuje mnie to.
Co za głupota. To ma się chwytać nieciekawych postaci, kreowanych przez słabych scenarzystów i być prowadzonym przez miernoty reżyserskie? Chwyta się dobrych ról, bo chcą go najlepsi reżyserzy z możliwych. A przez Akademie Leo jest pomijany od '94 kiedy to przyznali Oscara TLJonesowi, a nie ma osoby na świecie, która z ręką na sercu powiedziałaby, że Szeryf Gerard to postać lepiej zagrania niż Arnie Grape. Tak czy siak to co zrobił w Wilku to kolejny majstersztyk. Jak się nie myle to Leo gra w każdej scenie a film trwa 3 godziny... A swoisty "monolog" po cytrynkach sprawił, że zastanawiam się czy faktycznie czegoś nie brał przygotowując się do roli żeby zobaczyć jak to zagrać.
Chociaż w jednym rację musze przyznać - Matthew odwalił genialną scenę, brawa jak najbardziej mu się za to należą. Ale 3 godziny genialnych scen a 6 minut to jednak różnica ;).
Matthew jak teraz nie dostanie Oscara, to pewnie już nigdy nie dostatnie, bo znowu wpadnie w wir komedii romantycznych i innych miernot. A Leo z tymi swoimi "cud-miód" rolami pewnie będzie miał okazji na pęczki.
Aktor potrzebuje czasem kijowych roli u złych reżyserów, aby pokazać, że może pociągnąć film w pojedynkę lub w jakimś zespole kilku aktorów. Patrz: Robert Downey Jr, "Jaja w tropikach" i nominacja. Chociaż to może sły przykłąd, bo tylko na filmwebie jest takie zacofanie (nie wiem czemu), że ten film ma taką kiepską ocenę. Ale o tym już mówiłem kiedyś.
Też uważam, że w pełni zasługuje na Oscara, ponieważ to jest jego roku świetnie zagrał w "Witaj w klubie" oraz swoją niewielką rolę w wilku, ale jak dla mnie gasi wszystkich w serialu "true detective" on jest tam po prostu rewelacyjny.
Zrzucenie tych kilogramów do roli w "Witaj w klubie" wyszło mu na dobre. W "True Detective" ta postura jeszcze bardziej podkreśla wizerunek zmęczonego życiem, "dziwnego" detektywa. Za ten pierwszy film statuetka powinna być jego, ale za "Detektywa" zasługuje jeszcze bardziej. Takie jest moje zdanie.