Dla mnie Jerzy Trela we wszystkich filmach jest taki sam - naburmuszony stary zgred. Nie wiem, czy on się potrafi naturalnie, na luzie zaśmiać, czy choćby uśmiechnąć.
Naburmuszony? On się po prostu uśmiecha w inny sposób. John Travolta pokazuje wszystkie zęby w uśmiechu. U Treli to jest drobny grymas, zmiana w głosie. Na swój sposób jest bardzo zabawny. Tyle że trzeba popatrzeć całościowo.
<Wbrew ponurej gębie mam trochę poczucia humoru, na własny temat też. Dotychczas najchętniej byłem zaczepiany przez stałych lokatorów Dworca Centralnego w Warszawie, którzy na mój widok wołali: „Miszczu, daj dwa złote na piwo”. Odpowiadałem wtedy: „Jak nauczycie się mówić »mistrzu«, dostaniecie piątkę”. Słowa dotrzymali, ale zabraniałem im zwracać się do mnie w ten sposób.
Jednak kiedy w zeszłym roku dostałem honorowy tytuł Mistrza Mowy Polskiej, powiedziałem moim dworcowym kumplom: „Teraz zmiana. Od dzisiaj możecie na mnie wołać »mistrzu«. Mam wszystko zalegalizowane na piśmie. Jestem mistrzem”.>
http://www.teatr-pismo.pl/ludzie/120/znam_ten_zapach._rozmowa_z_jerzym_trela/