O ile jeszcze "Good Time" można było uznać za "lucky punch", o tyle w "Uncut Gems" udowodnił, że jest świetnym oryginalnym filmowcem. Z wypiekami na twarzy czekam na kolejne filmy w jego reżyserii.
Poza tym ma ogromny talent to prowadzenia kiepskich aktorów (Pattinson i Sandler zagrali u niego swoje role życia).
Jesteś już którąś z kolei osobą, która mnie pyta o rolę w filmie Eggersa. Odpowiem Ci jak Twoim poprzednikom. "The Lighthouse" zachwycił mnie przede wszystkim robotą operatora, wyborem lokacji i tym dusznym, unikalnym, nieco "lovecraftowskim" klimatem, ale aktorsko zarówno Pattinson jak i Defoe mnie nie zachwycili. Nie byli źli, ale w mojej ocenie to nie oni stanowili o sile dzieła Eggersa. Robercik był moim zdaniem najlepszy właśnie w "Good Time", o którym wspomniałem wyżej. U Cronenberga w "Mapie gwiazd" też mi nie przeszkadzał, ale chyba dlatego, że pewnie po prostu był sobą. Mam swoje zdanie, Ty masz swoje i to jest okey, ale pozwólmy się sobie różnić.