W taki sposób można określić filmy tego - niestety bardzo mało znanego w Polsce - reżysera.
Przede wszystkim mistrzowskie prowadzenie achronologicznych narracji. Filmy na bazie jego własnych, precyzyjnie skonstruowanych scenariuszy, bardzo dobrze dobrana obsada.
W zasadzie nie lubię takich porównań, ale przy filmach Alaina Robbe-Grilleta trudno nie wspominać takich współczesncyh reżyserów jak David Lynch czy Quentin Tarantino, którzy słyną m.in. z niechronologicznego sposobu prowadzenia narracji w filmach.
Najmocniej nasuwa mi się skojarzenie z Peterem Greenawayem. Obydwaj w bardzo inteligentny i dowcipny sposób bawią się formą filmową. Obydwaj nie stronią również od prezentowania nagości, choć Alain skupia się wyłącznie na kobiecej... O ich filmach można czytać/pisać uczone elaboraty, a zarazem zaskakująco dobrze się je ogląda.
Najbardziej dzieli tych panów narodowość. Greenaway jest angielski, Grillet francuski - ze wszystkimi implikacjami tegoż.