PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=434046}

Zakochany Nowy Jork

New York, I Love You
6,3 34 tys. ocen
6,3 10 1 34151
6,0 16 krytyków
Zakochany Nowy Jork
powrót do forum filmu Zakochany Nowy Jork

Byłem na nim wczoraj, jednak nie zrozumiałem dwóch wątków - o co chodziło z tym mężczyzną "nianką" i tą dziewczynką? Jaki był sens, morał ich historii?
I druga niewiadoma - czy Jacob (pracownik hotelu), ten, który rozmawiał z piosenkarką, popełnił samobójstwo na prawdę? Czy może było to tylko wyobrażenie tej piosenkarki lub jej wspomnienia? Czy on z nią obcował na prawdę czy była to tylko jej wyobraźnia? Bardzo proszę o odpowiedzi

karolmlokos

Z tym mężczyzną i jego córką najprawdopodobniej chodziło o to, że ona była biała, a on czarny (właściwie Latynos), więc tamte kobiety w parku z góry założyły, że jest niańką, a nie jej ojcem. A w tej historii chodziło o to, że ta dziewczynka, chociaż mieszka z mamą, to ta nie poświęca jej zbyt wiele czasu. Nie będę uważała, że też było dla mnie wszystko jasne w tym segmencie:)
Co do Jacoba, mnie się wydaje, że był to wytwór wyobraźni tej piosenkarki, ale skąd kaleki chłopiec i dlaczego popełnia samobójstwo...? Nie wiem, dlaczego akurat takie urojenie miała...
Także czekamy na dalsze wypowiedzi..;)

miss_anonymous

zaczne od konca....ta piosenkarka chyba najpierw chciala popelnic samobojstwo...ubrala sie odswietnie, wynajela pokoj w exluzywanym hotelu, zmienila pokoj z nizszego na wyzsze pietro..tlumaczac sie halasem.
zas cd jacoba, albo byl kims kogo ona wczesnie znala i popelnil on samobojstwo walsnie w tym samym pokoju , kiedys tam w przeszlosci, albo zabil sie w czasie realnym....i moze o to w tym chodzilo..ze i ja i jego cos laczylo...ze oboje pragneli skanczyc ze swoim zyciem..tylko ze jedno drugiego wyprzedzilo i odebralo tym samym chcec do popelnienia samobojstwa..hipotez moze byc wiele, tyle ile ludzi na ziemi..i chyba rezyserowi wlasie o to chodzilo ,by nad tym gdybac...
ja tam zobaczylem .ze cos ich laczylo...piosenkarke i jacoba,
zas cd watku z niania,zgadzam sie z miss anonymus....troszeczke rasizmem i plytkoscia zalecialo od tych dwoch kobiet na lawce, a z drugiej strony ,podziwiam ojca za to jak to przyjol.a moral...hmm,bylo ich chyba kilka,byl dobrym ojcem,chodz rozwodl sie z matka coreczki...dobrze wszystko tlumaczyl...text z wiewiorkami-mistrzowski i banalny...odzwierciedlajacy chyba jego relacje z jego ex...tak samo jak i dialog o sloncu i ksiezycu...ze chodz tworza tak piekne kolory, sytuacje,emocje..nie moga sie poloczyc...i ja tu wymyslilem ze te kolory ,najlepsze co moze sie ukazac na niebie jak slonce zamienia sie z ksiezycem to wlansie ta coreczka zwiazku ojca-slonca i matki-ksiezyc...:)
a tak wogole to film sie mi podobal:)
i tez mam pyatnie..odnosnie natalie portmand ,i jej kawalka filmu...ktorego kochala? meza cz tego kupca? no bo jednak cos tam zaiskrzylo miedzy kupcem a natalie..hmmm

chefski

myślę, myślę... i stwierdzam, że na swój sposób kochała obu:) na pewno coś ją łączyło z kupcem, nie da się ukryć, ale chyba oboje się obawiali, czy coś z tego wyjdzie i woleli nic nie zmieniać. A z tamtym (jej przyszłym małżonkiem) łączyło ją wyznanie, pewnie dawał jej też poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. No i w sumie wydawał się miły..:)