Dlaczego dzieciaki miałyby niby być odporne na tego śmiercionośnego wirusa? Przecież to właśnie dzieci, osoby starsze i z upośledzoną odpornością są najmniej odporne.
Dlaczego mąż tej kobiety został zlikwidowany a ona, będąc w samym centrum miejsca wybuchów, będąc przez parę dni na zewnątrz i mając nieustannie bezpośredni kontakt z tymi opadami chemicznymi i wirusem jest niby w lepszej sytuacji i można jej pomóc? Nie rozumiem tego. Brak logiki w tym wszystkim.