Ja rozumiem, że zakończenie może tłumaczyć kilka niejasności w tym filmie, ale na Boga, nie wszystkie!
1) Skoro Timmiego nikt nie zaatakował, to jak rozkwasił sobie nos? Bo się potknął? Leśniczy przecież sam wyraża wątpliwość, że trudno się potknąć tak, żeby złamać nos i stracić przytomność.
2) Skoro leśniczy nie brał udziału w walce, to kto rzucił latarnię, która podpaliła stodołę?
3) Skoro leśniczy nie walczył, to z kim bił się Lars? Z leśniczym? Przecież ten, jak wspomniano, nie miał następnego dnia ani jednego zadrapania.
Ogółem dziur fabularnych jest pełno, tak samo jak nielogicznych zachowań bohaterów. Timmy, który z pokoju idzie nagle sobie do piwnicy (chyba po to, żeby zakisić ogóra), Robert, który widzi twarz kobiety, której wcześniej nigdy nie widział, Lili, która zamiast zbiec na dół wchodzi na dach (nic tylko czekać na helikopter), ekipa rozdzielająca się przez cały film i wracająca się po inhalator (nie no, bo przecież jak jestem astmatykiem, to będę go trzymał na dnie torby, najlepiej). Oczywiście wszyscy mieli jednakowego tripa i zachciało im się zabijać innych. Valerie najlepiej podnieść na wysokość 5 piętra, bo przecież tak się podnosi poszkodowanych.
Do tego standardowy brak zasięgu, burzę, odludzie, środek nocy + kiepskie efekty specjalne.
Jedyne, co ratuje ten film, to trochę aktorstwo i trochę końcówka. Ale nadal nie na tyle, żeby dać coś więcej powyżej 4.