Najlepsza książka o zombie, dająca nieskończony potencjał nie tylko na wiele filmów, ale i nawet serial. Wszystko spieprzone aby zrobić rąbanke a'la Hollywood. Sam film gdyby nie bazował na książce Brooksa byłby znośny, nic specjalnego, szczególnie biorac pod uwagę beznadziejne zakończenie. Ale ponieważ film sygnuje się książka w takim wypadku jest to tylko i wyłącznie profancja. Oceniam jednak film a ten zasluguje na 3.
Drogi kolego musisz sie czegos nauczyc a mianowicie,ze ksiazka a film to dwa rozne media. Dwaj rozni ludzie i ciezko wymagac by sie zachowywali tak samo;)
Problem w tym ze film oprócz nazwy nie ma nic z ksiazka wspólnego i to jest jego największy problem. Ksiazka jest niesamowita, wręcz stworzona do ekranizacji, ale z jakiegoś niewiadomego powodu tworcy filmu postanowili zupełnie z niej nie czerpać. I niestety był to wielki blad.
Zainteresował mnie twój post po prostu uwielbiam połącznia książka plus film i uwielbiam tematy ekranizacji książek itp. Tej książki akurat jeszcze nie czytałam ale oglądając film również stwierdziłam podobnie jak ty ze zakończenie beznadziejne powiedz mi jak to było w książce co aż tak bardzo zmienili ? Bo mnie to ciekawi.
Ogolnie ksiazka jest napisana w formie sprawozdan dziennikarskich z roznych rejonow swiata. Sa opisane Stany, Rosja, Japonia, Chiny, Izrael, Indie, Europa itd. Same sprawozdania sa w formie opowieści ludzi którzy przezyli dane wydarzenie (opisują oni je dziennikarzowi), ten zabieg nadaje tym opowieściom bardzo dużo realizmu. Wydarzenia te sa opisane w kilku rozdziałach i każdy rodzdzial skupia się na innym przedziale czasowym jak - tuz przed wybuchem epidemii, podczas wybuchu, moment w którym zombie opanowują caly swiat, kontratak ludzi itd. Tak wiec każdy z tych przedzialow czasowych ma po kilka relacji z całego swiata. Jest to naprawdę niesamowicie ciekawe bo pokazuje co mogloby się wydarzyć w danym rejonie i jak jego mieszkancy mogliby sobie z nim radzic. Sa opisane relacje z ludzi walczycych w Paryskich Katakumbach, w Chinskiej podwodnej lodzi atomowej, czy chociażby relacja z Indii i Pakistanu który duzy nacisk kladzie na fakt ze oba państwa posiadaja bron atomowa. Tak wiec nie jest to tylko ksiazka o zombie, jest to również wgląd na sytuacje na swiecie i co taka epidemia zombie moglaby wywolac. Do tego dochodzi spora analiza psychologiczna ludzi walczących z zombie jak chociażby wyszkolonych zolnierzy, czy zwykłych szarych zjadaczy chleba. Szczerze polecam lekturę.
Brzmi ciekawie ale zarazem jako coś średnio podobnego do tego filmu może nieraz specjalnie tak podpinają się tylko książki i filmy jedno pod drugie żeby sobie sprzedaż napędzać. Ale zaciekawiłeś mnie więc przeczytam sobie :)
Max Brooks - Wojna Zombie, bardzo dobra książka o zombie, ale nawet sam Brooks gdzieś przyznał, że ekranizacja z jego powieścią wspólny ma tylko tytuł. Polecam też Zombie Survival tego autora. Niedawno (z okazji filmu) wyszło kolejne wydanie obu książek (z brzydkimi okładkami ;)), więc nie powinno być problemów z dostępnością.
Film wywołał we mnie mieszane uczucia - z jednej strony widowiskowy, dość klimatyczny (miał wszystko, co "musi" mieć film o zombie - może oprócz klasycznych zombie), dobrze nakręcony, z drugiej jednak pełen głupich i nielogicznych elementów.
Oceniać jako ekranizacji tego się nie da - trzeba dużo dobrej woli, aby znaleźć elementy łączące film z książką ;)
A ja z kolei troszkę ponarzekam na źródło - książka jako czytadło jest całkiem ok, ale żeby jakościowo bardzo odstawała od filmu.. Nie powiedziałbym. Wręcz odwrotnie - wizytę w kinie wspominam milej (i zdecydowanie intensywniej :)) niż te kilka godzin spędzonych z powieścią Brooksa. Napisana jest w formie sprawozdań kilkunastu osób, ale zróżnicowanie wynika jedynie z akcji a nie ze stylu wypowiedzi - np. lekarz, żołnierz liniowy czy upośledzona dziewczynka wypowiadają się w identycznym stylu przez co nie czuje się charakteru postaci, ot takie wydmuszki. Same historyjki są w porządku - niektóre ciekawe (np o rozbitku helikoptera, o kanałach Paryża, o płetwonurkach...), wiele logicznie bezsensownych (bitwa pod Yonkers, ludzie udający zombie, niewidomy japończyk z łopatą, totalne olanie Izraela itp) jak i takie które nie wzbudzają większych emocji.
Ogólnie historyjek jest bardzo dużo, nie sposób tego w rozsądny sposób zekranizować. Pozostała forma - mamy gościa który jeździ po różnych miejscach i próbuje rozwiązać zagadkę przeprowadzając wywiady. Niektóre akcje nawiązują do książki, jednak nie porównywałbym obu mediów bo to po prostu puszczanie oka do czytelnika.
Czym wyróżnia się książka - mnogością historii a co za tym idzie szerszą perspektywą, nacisk bardziej położony jest na socjologiczno-polityczny aspekt
Film - intensywnością i bardziej prawdopodobną wizją upadku (takie biegające chmary potworów według mnie lepiej się sprawdzają przy apokalipsie od powolnych człapaków), klimatem. Zawyżyłem trochę ocenę, ale co tam. Podobało mi się
No pewnie bo taki Władca Pierścieni czy Hobbit to wcale nie są moje jedne z ulubionych filmów Fantasy. Milczeniem Owiec tez gardze, które również oparte jest na książce, nie wspominając o okropnym Ojcu Chrzestnym czy Łowcy Androidów...
Te i wiele innych filmow to przykład świetnych ekranizacji powieści, ale World War Z taką ekranizacją nie jest. Film nie ma być taki sam jak książka ale powinien czerpać z niej najciekawsze motywy, WWZ czerpie tylko nazwe.
O czym Ty człowieku w ogóle piszesz? Nie rozumiesz, ze tu ocenia się SAM FILM, a nie książkę? Co ma książka do tego portalu? Równie dobrze mogę porównywać plakat filmowy z okładką książki. Jeszcze raz powtarzam: tu się dyskutuje o filmie, a nie o książce.
Ale chyba warto o tym wspomnieć żeby zachecic ludzi do przeczytania tej i innych znakomitych książek. Sam film oceniłem na 3. Niestety jest to na tyle słaba produkcja ze jedyna ciekawa dyskusja może dotyczyc książki i jak widać pare osob to zainteresowalo. Ale zawsze się musi znalezc ktoś kto o takie rzeczy ma bol dupy, jak ci się ta dyskusja nie podoba to dowidzenia nie musisz tego czytac.
No widzisz na forach o książkach do czytania książek nikogo zachęcać nie trzeba. Na przykład o książce Jestem Legendą Richarda Mathesona dowiedziałem się z tej strony w temacie pod filmem o tym samym tytule. I jestem bardzo za to wdzięczny bo była to interesująca lektura, zupełnie inna od filmu z Willem Smithem.
Nie słuchaj tych nieczytatych baranów - film jest kaszanem a książkę, dzięki Twojej rekomendacji, spróbuję namierzyć niebawem w bibliotece ;)
Przecież film oceniłem na marne 3 bo na tyle zasługuje nawet nie patrząc przez pryzmat książki (brak logiki w prowadzeniu akcji, beznadziejne zakończenie, PG-13 co skutkuje brakiem mocnych scen, które są niezbędne przy takich produkcjach) . A pośmiewisko to na razie ty i berni z siebie robicie mając taki problem z tematem, który założyłem.