Na film wybrałam się głównie dla Emmy Stone, którą uwielbiam. Niestety spotkało mnie spore rozczarowanie. Film płyciutki. To, co ważne potraktowane szablonowo i po łebkach, to co mało istotne wyolbrzymione do granic możliwości. Historia z potencjałem, ale kompletnie zmarnowana i utopiona w przesadnej błazenadzie Riggs'a. Rozczarowanie. No chyba, ze miał to być pastisz, ale ja za pastiszami akurat nie przepadam. Za tenisem zresztą też...