PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=724694}
7,8 159 709
ocen
7,8 10 1 159709
7,1 40
ocen krytyków
Wołyń
powrót do forum filmu Wołyń

Dokonując oceny filmu "Wołyń" musimy zdać sobie sprawę z tego, jak trudne i odpowiedzialne zadanie stanęło przed jego twórcami. Przede wszystkim miał to być nie tylko pierwszy w światowej kinematografii film ukazujący masową zbrodnię dokonaną przez ukraińskich nacjonalistów na tym obszarze, ale w ogóle pierwszy polski film przybliżający szerokiej widowni specyfikę życia, jakie wiodła ludność Wołynia w latach 1939-1945.

Nie można było więc ograniczyć się do ukazania samej rzezi z lipca i sierpnia 1943 roku. Te najbardziej dramatyczne wydarzenia musiały zostać poprzedzone wstępem, który w skrótowej formie wyjaśniłby sytuację społeczno-polityczną i panujące tam ówcześnie nastroje.

Potrzebny był ogólny pomysł narracyjny, na bazie którego można by skonstruować scenariusz atrakcyjnego filmu fabularnego, niosącego przekaz czytelny dla współczesnego odbiorcy.

Pojawiły się więc pytania : jak pokazać w jednym filmie fakt zamordowania stu tysięcy ludzi, przez innych ludzi, którzy do niedawna żyli ze swymi ofiarami w sąsiedzkiej komitywie?, jak pokazać całą grozę tego faktu, przy zachowaniu jednak właściwej dla kina fabularnego formy opowieści, która, jak każda dobra opowieść ma zarówno wstęp, rozwinięcie i zakończenie, jak i konkretnych bohaterów, dążących do określonych celów i napotykających na swej drodze rozmaite przeszkody i perypetie?

Zbiór opowiadań Stanisława Srokowskiego zatytułowany "Nienawiść" stanowił z pewnością dużą pomoc dla Smarzowskiego podczas pisania scenariusza, ale jednak w celu skonstruowania zwartej, jednorodnej opowieści filmowej, należało dokonać selekcji materiału literackiego i z wybranych elementów stworzyć nową całość, oddziałującą za pomocą środków typowo wizualnych.

Smarzowski uznał, że opowieść o wołyńskim dramacie wymaga postaci centralnej, spełniającej funkcję przewodnika, postaci, która ukaże widzowi bogatą paletę emocjonalną, wyzwoli w nim maksymalne uczucie empatii a jednocześnie przeprowadzi go przez kolejne "stacje drogi krzyżowej".

Przyjęcie takiej koncepcji przy konstruowaniu scenariusza miało jednak zarówno dobre, jak i złe strony. Oglądając przebieg wydarzeń oczami konkretnej postaci, widz ma szansę poczuć się ich uczestnikiem i poprzez utożsamienie przeżyć jakiś ułamek rzeczywistego horroru, jaki był udziałem ludzi żyjących całymi miesiącami w nieustannym strachu przed straszną, męczeńską śmiercią. To niewątpliwie wielka zaleta takiej strategii artystycznej. Z drugiej jednak strony, taka koncepcja narracyjna ogranicza percepcję świata przedstawionego w filmie do zakresu odpowiadającego jedynie świadomości postaci, która nam ten świat prezentuje.

W "Wołyniu" naszą przewodniczką jest prosta wiejska dziewczyna, która wie tylko tyle, że Ukraińcy, będący do niedawna jej dobrymi sąsiadami, chcą ją teraz okrutnie zamordować wyłącznie z racji jej polskiej narodowości. Negatywną konsekwencją takiego rozwiązania narracyjnego jest więc to, że świadomość widzów po seansie niewiele różni się od świadomości, jaką na temat krwawych wydarzeń na Wołyniu, mogła mieć w latach czterdziestych ubiegłego wieku przeciętna chłopka z tamtych okolic.

Być może pełniejszy, bardziej obiektywny i bardziej zbliżony do dzisiejszej wiedzy historycznej obraz tych wydarzeń uzyskalibyśmy, gdyby Smarzowski obrał koncepcję zbliżoną do tej, którą w swych filmach stosuje meksykański reżyser Alejandro González Iñárritu? Może poprzez ukazanie kilku przeplatających się, symultanicznie prowadzonych wątków narracyjnych, zawierających relację kilku naocznych świadków, udałoby się zbliżyć do prawdy w stopniu znacznie większym?

Moim zdaniem właśnie tym tropem powinien podążyć Smarzowski. Polski reżyser zdecydował się jednak na pokazanie rzezi wołyńskiej z perspektywy młodziutkiej Zosi Głowackiej, biorąc pewnie za wzór arcydzieło Elema Klimowa "Idź i patrz", w którym to filmie przewodnikiem po ogarniętej szaleństwem wojny Białorusi był szesnastoletni Flora.

Twórca "Wołynia" nie wziął jednak pod uwagę istotnego faktu, że historie pokazane w obu tych filmach, niewiele mają ze sobą wspólnego, poza tym, że ich kulminacyjne momenty miały miejsce w roku 1943 i że w obu w roli czarnych charakterów pojawiają się ukraińscy nacjonaliści.

Film Klimowa miał za zadanie przedstawić potworność wojny w sensie uniwersalnym, miał boleśnie skonfrontować widza ze złem zrodzonym w ludziach pod wpływem demona zwanego wojną. Ukazanie wstrząsającej sceny pacyfikacji białoruskiej wioski Pierachody (słusznie lub niesłusznie kojarzonej z Chatyniem) miało stanowić jedynie przykład tego bestialstwa. W "Idź i patrz" role katów i ofiar są oczywiste, jednoznacznie określone, gdyż opowieść Klimowa wpisuje się przecież w nurt radzieckich filmów wojennych opisujących narodową martyrologię towarzyszącą Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

W przypadku "Wołynia" sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Ukazanie procesu rozprzestrzeniania się ukraińskiego nacjonalizmu na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej, prowadzącego w konsekwencji do szczegółowo zaplanowanej antypolskiej akcji ludobójczej, jest nie do pogodzenia z zastosowaną przez Smarzowskiego koncepcją subiektywnej narracji prowadzonej z perspektywy prostej dziewczyny.

I w tym właśnie miejscu pojawia się mój zasadniczy zarzut dotyczący "Wołynia". Decydując się na subiektywizację narracji, polski reżyser nadał swej opowieści bardzo emocjonalny charakter, ale odbyło się to niestety kosztem przekazu merytorycznego. Zamiast opowieści o przebiegu jednej z najbardziej bezwzględnych europejskich czystek etnicznych, otrzymujemy horror wojenny o polskich chłopach drżących ze strachu przed chłopami ukraińskimi, którzy, uzbrojeni w siekiery, napadają na nich pod osłoną nocy.

W filmie zdecydowanie zabrakło scen ukazujących, że mordowanie Polaków na Wołyniu było akcją zaplanowaną dużo wcześniej na szczeblu politycznym ( już w dniach 17-23 lutego 1943 roku odbyła się pierwsza konferencja kierownictwa OUN, na której ją zaplanowano), szczegółowo opracowaną od strony militarnej i logistycznej, w którą aktywnie zaangażowało się też chłopstwo ukraińskie.

Wystarczyło pokazać krótką scenę z zebrania przywódców OUN, na którym zapadła decyzja o likwidacji polskiej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat, a następnie scenę przedstawiającą spotkanie Dmytro Klaczkiwskiego ("Kłyma Sawura") ze swym podwładnym Jurijem Stelmaszczukiem, na którym "Kłym" samowolnie zmienia postanowienia naczelnego dowództwa i wydaje rozkaz o "bezwzględnej, powszechnej, fizycznej likwidacji elementu polskiego" na wybranym terenie.

Można było pokazać, że przywódcy ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego wcale nie byli zwykłymi pastuchami pasącymi krowy na polach. Wielu z nich miało średnie lub wyższe wykształcenie. Dmytro Klaczkiwski studiował prawo na Uniwersytecie Lwowskim a Roman Szuchewycz ukończył Politechnikę Lwowską. Obaj odbyli służbę wojskową w Wojsku Polskim.

W filmie Smarzowskiego widzimy tylko 20-30 osobową grupę wiejskich krzykaczy, którzy spotykają się nocami na leśnej polanie, by przy świetle ogniska podsycać w sobie rodzącą się świadomość narodową. Swym wyglądem przypominają trochę członków ukraińskiej bandy, pokazanej w filmie "Ogniomistrz Kaleń" Ewy i Czesława Petelskich. Pamiętajmy jednak, że banderowcy inaczej wyglądali w roku 1946 w Bieszczadach, gdy ukrywali się po lasach jak zwierzyna łowna przed ścigającymi ich regularnymi oddziałami Ludowego Wojska Polskiego, a inaczej w roku 1943 na Wołyniu, gdy działali jawnie i gdy pozowali na bojowników armii narodowowyzwoleńczej. Zachowało się wiele fotografii z tego początkowego okresu, na których upowcy pozują dumnie, prężąc się w starannie wyprasowanych i zapiętych pod szyję mundurach.

W "Wołyniu" zdecydowanie zabrakło mi scen przedstawiających zagładę jednej z polskich kolonii, jaka miała miejsce w dniu 11 lipca 1943 (tzw. krwawa niedziela). Wyraźne pokazanie w filmie tego kulminacyjnego momentu rzezi było niezmiernie ważne. Gdyby przebieg tego ataku przedstawić zgodnie z obecną wiedzą historyczną, widzowie nie mieliby żadnych wątpliwości, że doszło tam do planowej akcji o charakterze ludobójczym.

Każda z 99 osad polskich, które zostały w dniu 11 lipca objęte skoordynowanym atakiem oddziałów UPA, została spacyfikowana w bardzo podobny i dokładnie przemyślany sposób. Najpierw każdą wieś otaczano ze wszystkich stron, by uniemożliwić mieszkańcom ucieczkę, następnie dochodziło do ataku bojowników UPA uzbrojonych w broń palną, którzy likwidowali broniących się mężczyzn, później nadchodzili cywilni OUN-owcy z siekierami i nożami dokonujący rzezi wszystkich pozostałych przy życiu, a jeszcze później wkraczali do akcji zwykli chłopi ukraińscy, dokonując rabunku pozostawionego mienia. Mordowanie i kradzieże trwały od godziny trzeciej nad ranem do późnego popołudnia. Na koniec podpalano splądrowane domostwa.

Wiem, że zrealizowanie takich scen z niezbędnym rozmachem byłoby bardzo kosztowne, ale tylko w taki sposób można by ukazać rzeczywisty układ sił pomiędzy stronami konfliktu i właściwe proporcje. Za każdym razem oprawcy mieli zdecydowaną przewagę liczebną. Mieszkańcy polskich osad nie mieli żadnych szans na ocalenie.

Zamiast tego Smarzowski pokazuje nam nocne napady dokonywane przez niewielkie grupki ukraińskich zbirów, które następnie kontruje analogicznymi atakami odwetowymi polskich band, dokonujących równie okrutnych czynów. Taki sposób ukazania przebiegu wydarzeń niebezpiecznie zbliża przekaz merytoryczny filmu do narracji typowej dla historyków ukraińskich, pragnących wykazać, że wydarzenia na Wołyniu w roku 1943 miały charakter wojny domowej, w której obie strony ponosiły równie dotkliwe straty.

Zamiast kręcić bardzo kosztowną i całkowicie zbędną scenę jednej z bitew kampanii wrześniowej, z udziałem samolotów i czołgów, której celem było zapewne ukazanie jak to bratersko Polak i Ukrainiec walczyli z niemieckim najeźdźcą ramię w ramię w jednym oddziale, należało zrealizować długą, wstrząsającą scenę ukraińskiego ataku na osadę polską z 11 lipca 1943 roku, którą wszyscy widzowie zapamiętaliby do końca życia, tak jak zapamiętali scenę spalenia żywcem mieszkańców Pierachodów w filmie Klimowa.

Filmów wojennych, zrealizowanych zazwyczaj z dużym rozmachem, nigdy nie zapamiętujemy w całości, bo zbyt wiele się w nich dzieje, by nasz umysł odnotował każdy szczegół skomplikowanej opowieści. W naszej pamięci pozostają jedynie te najbardziej wstrząsające i najlepiej wyreżyserowane sceny, które mają często wymowę symboliczną i w których w formie skondensowanej zawiera się zasadniczy przekaz całego dzieła.

Niestety w przypadku "Wołynia" nie potrafię takiej sceny wskazać. Film Smarzowskiego jest jedynie ciągiem krótkich, kilkusekundowych scenek ilustrujących w bardzo uproszczonej, schematycznej formie, sytuacje znane z przekazów ocalałych kresowiaków i z prac historyków zajmujących się tematyką stosunków polsko-ukraińskich w latach drugiej wojny światowej.

Scena, w której polscy chłopi wyławiają z rzeki bestialsko okaleczone zwłoki księdza, jest zapewne wzorowana na autentycznej historii proboszcza parafii Świrz, księdza Stanisława Kwiatkowskiego, porwanego, bitego przez kilka godzin, następnie obdartego ze skóry i przeciętego piłą przez banderowców w lutym 1944 roku.

Link dla zainteresowanych :

https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ve d=0ahUKEwisuo2HoM3PAhWDDZoKHRVYC3kQFgglMAA&url=http%3A%2F%2Fwww.nawolyniu.pl%2Fa rtykuly%2Fksiadz.htm&usg=AFQjCNFyLODUhENBpbeNcRpauioQ0pCTQA

Scena z banderowcami napadającymi na Polaków zgromadzonych w kościele, była z kolei wzorowana na dobrze udokumentowanej zbrodni w Porycku, w której zamordowano co najmniej 222 osoby. Scena, w której, grany przez Filipa Pławiaka AK-owiec-poeta zostaje rozerwany końmi przez banderowców, również była wzorowana na prawdziwej historii oficera AK Zygmunta Rumla, który zginął właśnie w taki sposób 10 lipca 1943 roku w pobliżu wsi Kustycze na Wołyniu.

Za tą ostatnią scenę należą się zresztą Smarzowskiemu wielkie podziękowania. Za jej pomocą udało się bowiem nie tylko upamiętnić rzeczywiste i bardzo znamienne wydarzenie, nie tylko przypomnieć postać niezwykłego człowieka jakim był Rumel, ale przede wszystkim wykazać różnicę pomiędzy AK-owcem, europejskim żołnierzem, kierującym się kodeksem honorowym i upowcem - bandytą, którego metody wojowania mają rodowód azjatycki i sięgają okrutnych i bezwzględnych czasów Czyngis-chana.

Wplecenie autentycznych epizodów do scenariusza było niewątpliwie dobrym pomysłem, uwiarygadniającym przekaz całego filmu. Niestety, jak już wyżej wspomniałem, brakuje w filmie Smarzowskiego scen soczystych, wyrazistych, zapadających w pamięć, brakuje prawdziwego filmowego mięcha.

Zarzut powyższy dotyczy zwłaszcza drugiej części filmu, w której teoretycznie powinien być umiejscowiony "punkt ciężkości" całego dzieła, bo dotyczy ona bezpośrednio przebiegu ludobójstwa, które w moim odczuciu powinno być zasadniczym tematem filmu. Ciąg krótkich, schematycznie zainscenizowanych scenek ukazujących ukraińską przemoc, ma niewiele większą moc oddziaływania na widza od opisów mordów, które można znaleźć w internecie.

Smarzol nie wykorzystał możliwości, jakie daje magia kina, by w pełni ukazać bestialstwo i zdziczenie, które w 1943 roku królowało zdecydowanie na Wołyniu, spychając na margines szlachetne odruchy, miłosierdzie i zdrowy rozsądek.

Po obejrzeniu "Wołynia" młody widz będzie sądził, że rzeź wołyńska polegała głównie na nocnych napadach, dokonywanych przez grupki uzbrojonych w siekiery ukraińskich bandziorów. To bardzo uproszczona wizja, która znacznie bardziej nadaje się do opisu sytuacji w Bieszczadach w latach 1945-1947.

W filmie absolutnie nie została oddana atmosfera nacjonalistycznego szaleństwa, jakie opanowało wtedy większość ludności ukraińskiej Wołynia i Galicji Wschodniej.

To szaleństwo zrodziła z jednej strony bardzo skutecznie prowadzona przez OUN antypolska akcja propagandowa, a z drugiej strony wyraźne przyzwolenie i wręcz agitacja ze strony agresywnego duchowieństwa grekokatolickiego. Do tego dochodziła oczywiście chęć zemsty na zamożniejszych polskich sąsiadach, a także zwykła żądza bezkarnego mordu i rabunku.

Ten nacjonalistyczny fanatyzm nie ograniczał się wcale do Ukraińców płci męskiej. Jest wiele relacji opisujących nieprawdopodobne zdziczenie i sadystyczną żądzę, jaka opanowała także ukraińskie kobiety. Przykładem może być męczeństwo księdza Ludwika Wrodarczyka, długo torturowanego i przerżniętego piłą przez bandę oszalałych z nienawiści ukraińskich bab. W czasopiśmie historycznym "Karta" można przeczytać wiele relacji kresowiaków, które również świadczą o niebywałym okrucieństwie ukraińskiego tłumu, który potrafił wręcz całymi godzinami pastwić się nad Polakami schwytanymi podczas napadów i przywiezionymi następnie furmankami do ukraińskich wiosek w celu dostarczenia gawiedzi "rozrywki". Pamiętam opis śmierci młodego polskiego małżeństwa, które zostało przywiązane do drzewa na samym środku jednej z ukraińskich wiosek. Wokół drzewa zgromadził się tłum żądnych krwi Ukraińców, a banderowiec z wielkim nożem, który stał przy ofiarach, pytał ludzi o to, którą część ciała ma teraz odciąć. "Zabawa" skończyła się dopiero, gdy ofiary zamieniły się w dwie ociekające krwią kupki czerwonego mięsa.

Trudny do pojęcia jest również fakt, że w wielu ogarniętych rzezią rejonach Wołynia panowała po stronie ukraińskiej atmosfera, przypominająca tą, jaka panuje co roku podczas karnawału w Rio de Janeiro. W jednej z relacji naocznych świadków opisano na przykład scenę, która doskonale nadawałaby się do zastosowania w filmie fabularnym. Na rozległej leśnej polanie zwycięscy Ukraińcy urządzili sobie wesołą zabawę z tańcami i muzyką. Ktoś grał na akordeonie, ukraińskie dziewczęta tańczyły i śpiewały pieśni narodowe, pito wódkę. A dosłownie kilkadziesiąt metrów obok w głębokim dole, w którym rozpalono ogromne ognisko, piekli się żywcem Polacy, przywiezieni furmankami z sąsiedniej wsi. OUN-owcy krępowali im kończyny drutem kolczastym i wrzucali w ogień jak kłody drewna. Piekielne wrzaski mordowanych nie przerywały jednak szampańskiej zabawy ukraińskiej młodzieży.

W "Wołyniu" powinna absolutnie znaleźć się chociaż jedna scena, która w mocny, bezkompromisowy sposób ukazywałaby ukraińskie bestialstwo. Scena naprawdę wgniatająca w fotel, miażdżąca, zostająca na zawsze w pamięci każdego widza.

Gdybym sam realizował film o rzezi wołyńskiej, wykorzystałbym do tego historię, która przydarzyła się Felicji Doleckiej. Była to mieszkanka Swojczowa, która, w obawie przed napadem nacjonalistów, przystała na propozycję dwóch znajomych policjantów ukraińskich, którzy zaoferowali jej swą pomoc w dostaniu się do Włodzimierza Wołyńskiego. Kobieta pośpiesznie spakowała do walizek swoje najcenniejsze rzeczy i wsiadła z policjantami na furmankę. Ukraińcy nie dotrzymali jednak słowa. Zamiast do Włodzimierza, pojechali z nią na posterunek policji ukraińskiej w Gnojnie, gdzie ich pijani kompani czekali już na dobrą zabawę. Dolecka była długo gwałcona przez bandę pijanych Ukraińców, którzy gwóźdź programu postanowili zostawić jednak na sam koniec. Gdy gwałcenie bezbronnej kobiety przestało ich już bawić, postanowili zaznać dodatkowej podniety wbijając swą ofiarę na pal, zgodnie z siedemnastowieczną procedurą z czasów Bohdana Chmielnickiego.

W internecie można przeczytać nieco skrócony opis tego wydarzenia :

http://niepoprawni.pl/blog/slawomir-tomasz-roch/sierpniowa-rzez-i-zaglada-wsi-sw ojczow

Twórcy filmu "Wołyń" kierowali się niewątpliwie ideą pojednania. To bardzo piękna idea, podobnie jak piękne są słowa, mówiące o chęci stworzenia filmu, będącego "mostem, a nie murem" między narodem polskim i ukraińskim. Ponieważ osobiście również jestem zwolennikiem pojednania, nie mam nic przeciwko tym fragmentom filmu, które ewidentnie zostały stworzone z myślą o przypodobaniu się stronie ukraińskiej. Mam tu oczywiście na myśli scenę polskiego odwetu i liczne sceny ukazujące, że wśród Ukraińców było też wielu porządnych lub też nie do końca złych ludzi. Uważam jednak, że zarówno ukazanie z całą mocą prawdy na temat bestialstwa nacjonalistów, jak i faktu, że mordowanie Polaków miało tam formę zorganizowanej akcji ludobójczej, wcale nie kłóciłoby się z ideą pojednania, stanowiącą dla Smarzowskiego naczelny drogowskaz podczas pracy. Twórcy filmu uznali jednak niesłusznie, że takie posunięcie byłoby zbyt ryzykowne, gdyż groziłoby posądzeniami o ich wrogie nastawienie wobec Ukraińców.

Podsumowując moje rozważania na temat "Wołynia" muszę jednak stanowczo stwierdzić, że pomimo zastrzeżeń, o których wspomniałem powyżej, uważam powstanie tego filmu za bardzo ważne wydarzenie dla kultury polskiej i ogólnie dla wszystkich Polaków. Chciałbym również wierzyć, że "Wołyń" zmieni postrzeganie tego okresu historycznego przez stronę ukraińską. Słuchając jednak wypowiedzi na temat "Wołynia" takich panów jak Petro Tyma czy Jurij Andruchowycz, czuję, że tego rodzaju wiara jest z mojej strony oznaką ogromnej naiwności.

Smarzowski pokazał nam rzeź wołyńską w wersji light, ale kierowały nim niewątpliwie szlachetne intencje. Nie można mu z pewnością zarzucić, że w którejś ze scen pokazał nieprawdę. "Wołyń" jest więc filmem zrobionym mądrze i uczciwie, ale pozbawionym "jądra" w postaci jednoznacznego ukazania obrazu ukraińskiej akcji ludobójczej. Najgorsze, że tej "kastracji" nie dokonała zewnętrzna cenzura, lecz sami twórcy, którzy zdecydowanie zbyt daleko posunęli się w kompromisach, wynikłych z przesadnego kierowania się w swej pracy ideą polsko-ukraińskiego pojednania.

Nie sposób wyobrazić sobie uczciwej opowieści o rzezi wołyńskiej, która w jeszcze większym stopniu niż "Wołyń" byłaby przepełniona przyjazną i pojednawczą intencją twórców wobec strony ukraińskiej. Posunięcie się o krok dalej groziłoby już wkroczeniem na teren historycznych przekłamań, świadomego naginania faktów i manipulacji.

Ten film jest równoznaczny z gestem wyciągnięcia ręki na zgodę. Jest jednocześnie doskonałym "papierkiem lakmusowym", który pokaże nam to, czy Ukraińcy są wreszcie gotowi na zachowanie zgodne z europejskimi standardami kulturowymi, czyli na oficjalne przyznanie, że dokonanie czystki etnicznej na obszarze Wołynia, jest niezmywalną hańbą w historii narodu ukraińskiego i zbrodnią, dla której nie może być żadnych politycznych usprawiedliwień.

Choć "Wołyń" daleki jest od doskonałości, należy uznać go za film przełomowy w historii polskiego kina, bo kończący okres trudnej do pojęcia zmowy milczenia, którą temat rzezi wołyńskiej objęty był przez siedemdziesiąt lat. Jeszcze do niedawna jedynym "osiągnięciem" polskiej kinematografii w tym zakresie był haniebny, naszpikowany kłamliwą, antypolską narracją, czteroczęściowy serial telewizyjny, wyprodukowany przez firmę Jerzego Hoffmana, za pieniądze pochodzące od ukraińskich środowisk probanderowskich - "Ukraina-narodziny narodu".

Na koniec chcę wyrazić swój wielki szacun dla Wojtka Smarzowskiego, który wykazał się dużą odwagą i mądrością. Odsuwając na bok komercyjne projekty, na cztery lata zanurzył się w mroku wołyńskiego piekła, by dać wyraz prawdzie, by oddać hołd pomordowanym, by przybliżyć nam kresową specyfikę, by przestrzec nas przed demonem nacjonalizmu i by, na przekór tematowi, zrealizować film, który "jest zrobiony z dużą wiarą w człowieka". Dziękuję ci, Smarzol!

Roxley

No cóż - nie będziemy tutaj wchodzić w kwestie moralne, bo faktycznie każdy kieruje się innymi zasadami. Ale niestety nie podoba mi się w jaki sposób została przedstawiona w filmie młoda Polka. I wiem doskonale że nie jestem odosobniona w tych przemyśleniach. Na dokładkę mogę jeszcze dorzucić że scena pierwszego razu z ukraińskim Otello - który sama zainicjowała również nie przypadła mi do gustu... ;)

Inesita

Seks kochających się ludzi nie jest niczym zdrożnym. Dziewczyna, zanim wyszła za Macieja, była romantyczną nastolatką. Zupełnie mnie to nie dziwi.

Roxley

Co Ty nie powiesz - ta pierwsza sentencja diametralnie zmieniła mój sposób postrzegania świata... :D
Kompletnie nie rozumiesz mojego przesłania (domyślam się nawet dlaczego), więc proponuję zakończyć tą jałową dyskusję. Tym bardziej że chyba widzisz o czym jest wątek.

Inesita

Nie wiem, po co ten przekąs. To bardzo niemiłe z Twojej strony.

Roxley

glupie pytanie generuje glupia odpowiedz i odwrotnie.

Inesita

ukraiński Otello? :O Wyjaśnij mi proszę podstawę tego zestawienia...

asianna

No właśnie sama nie wiem czemu wyszedł mi Otello, skoro miałam na myśli Apolla. :D
Jak się zorientowałam było już za późno na edycję. Chodziło mi o to że urodą zdecydowanie odbiega od reszty typowych "rezunów" (charakterem zresztą także)...

Inesita

Pojechales... bede bronic Zosi. Nie byla"kochliwa"- zakochala sie w jednym mezczyznie, z ktorym chciala byc, poki ojciec nie oswiadczyl, ze ma dla niej inne plany. A byla mu wierna "mentalnie", poki nie zostal zabity. Po smierci meza nie rzucila sie w wir romansow, odrzucila nawet oswiadczyny Kwiatkowskiego, ale faktem jest, ze potrzebowala w gospodarstwie mezczyny i uratowany Antek byl idealnym kandydatem- bez niego nie poradzilaby sobie. Wystarczy przypomniec sobie scene, w ktorej zolnierz na koniu odwiedza gospodarstwo, zauwaza mezczyzne, z ktorym Zosia rabie drzewo i odjezdza- tak to pewnie zostalby i zgwalcil. Wystarczyl tez 1 dzien bez Antka, a juz stala sie tragedia w domu i gospodarstwo zostalo napadniete. Takze mezczyzna byl po prostu potrzebny kobiecie, takie czasy. Poza tym na poczatku Zosia ukrywala Zydow, ryzykujac zyciem rodziny, milo z jej strony... A to, ze uciekla tylko z wlasnym synkiem, a nie pasierbami to sorry, ale miala tylko 2 rece. Instynkt naturalny nie podlega tu dyskusji- bronic siebie i "swoja krew". Miala do wyboru uciec z dzieckiem albo probowac chronic pasierbow, a wtedy pogineliby wszyscy. Zrobila, co mogla, amen.
Jej zyciorys to doswiadczenie wielu naszych babc i prababc... to, ile przeszly przeraza i nie podlega krytyce i ocenie....

ocenił(a) film na 9
selenitas

Zosia to ideal kobiety , nie tylko polskiej, czyli kur..iszon

Inesita

Trafne uwagi
Inesito

ocenił(a) film na 5
Przemo00116

To teraz trochę Ci powiem co o tym myślę. Film pokazuje trochę zakłamaną rzeczywistość i mało faktów historycznych, ale dla tych ludzi co twierdzą że film nie jest dokumentalny tylko luźną interpretacją i nie chcąc za dużo pokazać. Więc dlaczego wysyła się na niego młodzież szkolną? W zamyślę żeby pokazać tym dzieciakom o co naprawdę chodziło na Wołyniu a oni nie sięgną do źródeł tylko będą pamiętać film. Brakło mi choćby dla takich ludzi wzmianek historycznych jak choćby roku i ilości ofiar, w zamian pokazuje się prostą dziewczynę która daje na prawo i lewo. I to będzie nasza młodzież pamiętać po wyjściu z seansu, że był na nim cycki a no i że chodzili po nocach Ukraińcy z siekierami i mordowali Polaków, ale że było to tylko kilka małych wiosek więc było minęło.
Nie ma nawet słowa że rozmiar tych zdarzeń był olbrzymi i nie sięgał tylko tej okolicy tylko banderowcy weszli dużo głębiej do naszego kraju. Szkoda że film nakręcony dopiero jak już nie żyją świadkowie tych wydarzeń, którzy mogli by opowiedzieć prawdę.
Do domu mojej babci również weszli tacy ludzie, wyciągnęli ich z domu w środku nocy i chcieli podrzynać gardła, udało im się przeżyć tylko dlatego że pradziadek dał im ograbić dom i miał schowany alkohol a miejsce na tamten moment leży daleko od tamtych wydarzeń.
Dlaczego więc w tak małostkowy sposób przedstawia się te wydarzenia a mówi się tak wiele o tym co robili Niemcy?
Z kolei u mojego dziadka przez całą wojnę ukrywali w domu żołnierza niemieckiego i rosyjskiego którzy nie chcieli walczyć.
Dlatego film dla mnie jest merytorycznie bardzo słaby, oceny wysokie lecą chyba tylko ze względu na wydarzenia a nie na jakość filmu

Kobo

Moim zdaniem, jeśli nie podchodzi się do tego filmu z własną teorią o tym jak on powinien zostać nakręcony i jak powinny zostać przedstawione wydarzenia, o których mowa - film zasługuje na dobrą ocenę, bowiem przestawia tak naprawdę skalę zjawiska i w odpowiedni sposób wskazuje przewinę Ukraińców. Nie można o nim powiedzieć, że jest przekłamany historycznie z tym argumentem, że główna bohaterka Polka jest taka i taka, a nie pokazano największej rzezi jednej z wiosek. Z filmu wynika, że bardzo wiele wiosek zostało doszczętnie zniszczonych (choć nie wszystko było pokazane "naocznie", czasem wyłania się to z opowieści). Trudno pokazać w filmie o określonych ramach czasowych całe złożone zjawisko, o dużej skali - by nie rozmyć fabuły i nie zrobić tylko zlepku nic nie znaczących dla niezorientowanego widza brutalnych zdarzeń. I na pewno żyje jeszcze wiele osób, które pamiętają te wydarzenia. Chce jednak wskazać, że zawsze opowieść jakiejś osoby, która to przeżyła jest jej subiektywną opowieścią - ciekawą, bo przedstawioną z jej perspektywy, "zwykłego człowieka", jednak nie zawsze z pełnym zrozumieniem, dlaczego tak było. I może właśnie taka perspektywa jest lepsza dla filmu mimo wszystko FABULARNEGO, którego tłem są prawdziwe wydarzenia. I jak dla mnie to , że Polacy w filmie są właśnie po prostu ludźmi jest zaletą a nie wadą. Oglądałam wiele filmów amerykańskich, gdzie Amerykanie są krystalicznie czyści, bohaterscy, a inni to samo zło -i zawsze takie filmy rażą sztucznością i wiem że są nie prawdziwe, bo nie ma krystalicznych ludzi. A jaką są "prawdziwe" przewiny bohaterów Polakow w filmie Wołyń, równoważne ludobójstwu Ukraińców? ja ich nie widzę

kamka_2

jakiej jednej rzezi jednej z wiosek? to sa wlasnie efekty szkolnej indoktrynacji przez ktora sam przechodzilem i ktora wlasnie tu prezentujesz. ludzie maja zerowe pojecie o skali tego zorganizowanego ludobojstwa, a pozniej staja sie pozytecznymi lemingami tej cudzej propagandy. wy ludzie nie wiedzie nawet kto pisal kiedys te podreczniki z ktorych sie uczyliscie ale wiadomo, ze wiecie wszystko lepiej i z pierwszej reki partyjnego przekazu. dziwne ze z nazistami tez nie chca pojednania tylko wymazuja jego wszelkie powiazania w niemczech czy nawet japonii i ubieraja w niego nowego mitycznego wroga ludzkosci. no ciekawe ciekawe te bzdury.

atotocoto

Dodam, że część a nawet większość polityków na Ukrainie może zareagować na ten film bardzo krytycznie. Rezygnacja z ukazywania zbrodni wołyńskiej dla dobrego samopoczucia Ukraińców, z moralnego punktu widzenia byłaby jednak nie do przyjęcia. Na Ukrainie ten temat jest niestety cały czas rozmywany i zakłamany. Strona ukraińska nie jest zainteresowana udostępnianiem dokumentów. Kilkanaście miesięcy temu w czasie wizyty prezydenta RP na Ukrainie, parlament ukraiński uchwalił ustawę gloryfikującą UPA i takich zbrodniarzy jak np. Szuchewycz. Chciałbym to podkreślić - ustawa została przyjęta przez parlament w czasie wizyty polskiego prezydenta na Ukrainie. Trudno to nawet skomentować. Dlatego należy mówić wprost - to było ludobójstwo.

Na Wołyniu i na terenie Małopolski Wschodniej w wyjątkowo brutalny sposób wymordowanych zostało ponad 100 tys Polaków (ofiarami byli cywile, nie żołnierze więc tłumaczenia Ukraińców, że to była "walka" są co najmniej śmieszne i niepoważne). 60 tysięcy na samym tylko Wołyniu, a do tego dochodzi Małopolska Wschodnia (około 40 tysięcy) i ziemia chełmska (około 4-5 tysięcy). W sumie nie mniej niż 100 tysięcy zamordowanych Polaków. Tu nie chodzi o zemstę czy coś w tym stylu lecz o pamięć. Jesteśmy to winni naszym rodakom, którzy zostali tam wymordowani przez bandę ukraińskich szowinistów, zbrodniarzy i morderców. Skala tych mordów jest przytłaczająca. Cel był jasny - fizyczna eksterminacja Polaków z tych terenów. Zachowały się rozkazy dowódców UPA i odezwy do Polaków, w których UPA groziła cywilom, że jeśli nie opuszczą tych ziem to zostaną wymordowani. To wszystko zachowało się na piśmie, można sobie poczytać. To nie były akcje za którymi stały pojedyncze osoby działające na własną rękę. To było ludobójstwo na ogromną skalę, w dodatku ze szczególnym okrucieństwem. Ludobójstwo dobrze przemyślane i realizowane według planu. Warto jednak wyraźnie zaznaczyć, tu nie chodzi o zemstę lecz o pamięć. Ludziom, którzy tam zginęli ta pamięć się po prostu należy. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
atotocoto

Tyle treści, ale merytorycznie to troszkę kulawo, momentami się gubisz (no to albo Smarzowski miał i chciał ukazać rzeź z perspektywy chłopki, albo miał pokazać też dokładnie zaplecze polityczne; poza tym większość domyśli się tego tła z wątku z wywiadem). Mam wrażenie, że nie bardzo chodziło w tym filmie o ukazanie superpoprawnej prawdy historycznej, a ukazanie rzezi z perspektywy ludzi, których to dotyczyło. Dlatego trzeba było oglądać, a nie kalkulować co można było zrobić lepiej, co pokazać, mieć w głowie kalejdoskop dat i wydarzeń. Oglądać i odczuwać.
I nie sugeruję w tym momencie, że można zrobić jakikolwiek film, byle motyw Wołynia się zgadzał, jednocześnie przekłamując historię. Ale to przecież nie jest film dokumentalny...

ocenił(a) film na 8
atotocoto

No ale widzę, że rozumienie pewnych uczuć nie jest tak łatwe. I nie chodzi o to co działo się na Kresach, a o tamte realia.
Łatwo za to oceniać z perspektywy kogoś kto czegoś takiego nie przeżył (może za bardzo się wczuwam, bo to w końcu nie jest oparte na prawdziwej historii (mam na myśli wątek Zosi)). No ale właśnie pasuje się wczuć trochę bardziej. Jeśli się kogoś naprawdę kocha to nie jest możliwym dochować wierności w małżeństwie, do którego zostało się zmuszonym. Miłość jest po prostu silniejsza niż honor- to może brzmieć jak coś śmiesznego i plugawego, ale chyba nie dla kogoś kto zaznał prawdziwej miłości...
No nie wiem, ja w każdym razie ze swej strony kibicowałam Zosi na tym polu.
A zresztą na dowód tego jak bardzo go kochała masz ostatnią scenę.

Dobra, ale najwyraźniej celem Smarzowskiego nie było pokazanie jacy święci byli Polacy, nie chciał pokazać Niemcom, Francuzom czy Amerykanom nie zorientowanym w temacie, że Polacy byli bez skazy, tylko jak jest naprawdę. Że nie nacja decyduje o tym kto jest dobry, a kto zły. Taki Ukrainiec (szwagier Zosi) też był zdolny do największych poświęceń w imię miłości. A Polak bywał okrutny. I to jest naprawdę dobre w tym filmie.
Tak naprawdę nie chodzi o zorientowanie tylko o uważne oglądanie. Jeśli ktoś na siłę będzie chciał zobaczyć złych Polaków to i Ukraińców za ich czyny usprawiedliwi i żadne tłumaczenia w filmie nie pomogą...

ocenił(a) film na 8
Wetamoo

Nie wiem czemu wrzuciło ten komentarz tutaj :/

ocenił(a) film na 8
Wetamoo

Czyli sam przyznałeś, że Smarzowski zrównał czyny Polaków i Ukraińców w tym filmie. Naprawdę jest coś jeszcze pomiędzy Polakami bez skazy, a przedstawienie ich na równi z upowskimi bandytami.

atotocoto

To jest film fabularny przede wszystkim i sam Smarzowski o tym mówił... ale z pewnością wiesz lepiej jak reżyser powinien się zabrać do tematu ;) Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
szklaneskrzydla

Scenariusz filmu fabularnego można jednak różnie skonstruować :) Ja napisałbym lepszy scenariusz :) Wzorował bym się na filmach Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Pisałem już zresztą o tym w moim tekście. Jestem też przekonany, że mając za współpracownika tak zdolnego gościa jak młody Sobociński i dysponując tym zestawem aktorskim, jakim dysponował Smarzol, zrobiłbym lepszy film :) Ale pani Łabacz powędrowałaby u mnie na zieloną trawkę :) Do głównych ról kobiecych starałbym się zaangażować Michalinę Olszańską lub Zosię Wichłacz.
Również pozdrawiam Cię serdecznie :)

ocenił(a) film na 7
atotocoto

Wielki uklon i wyrazy szacunku za te recenzję. Dotąd nie udalo mi się spotkać z tak dobra wypowiedzią na temat filmu. Dużo się dzięki niej dowiedzialam. Dziękuje, ze Ci się chcialo, to wszystko wyluszczyc.

ocenił(a) film na 7
Edna_fw

Dzięki za miłe słowa :) Jest oczywiście bardzo wiele kwestii, których nie poruszyłem :) Możemy przecież patrzeć na "Wołyń" jako nośnik pewnych treści historycznych, ale też po prostu jako na film, na opowieść. Możemy skupić się na samym roku 1943, ale możemy cofnąć się aż do siedemnastego wieku :) Możemy mówić o tym, co Smarzol pokazał i o tym, czego nie pokazał, jak również analizować powody, dla których pokazał to, co pokazał, a nie pokazał tego, czego nie pokazał :)) To jednym słowem temat rzeka. Można dyskutować latami :)
Ale jedno wydaje mi się bezdyskusyjne. Każdy film o rzezi wołyńskiej, jeśli miałby być zrobiony mądrze, dyplomatycznie, rozsądnie i pojednawczo, musiałby opierać się na mniejszych lub większych kompromisach. Pozostaje tylko pytanie o granice i proporcje tych kompromisów :) A to już będzie zawsze sprawą budzącą kontrowersje i osiągnięcie satysfakcjonującego wszystkie zainteresowane strony (nie tylko Polaków i Ukraińców, ale też Żydów, Rosjan, Niemców, młodych, 80-letnich kresowiaków, historyków polskich, historyków ukraińskich, duchownych polskich, duchownych prawosławnych, itd. itp.) stanowiska, nie nastąpi chyba nigdy :) Obym się mylił. Zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie :)

ocenił(a) film na 7
atotocoto

Rzadko chce mi się czytać tak dlugie wypowiedzi, ale twoja jest prawdziwa perelka. Bardzo lubię, gdy prócz bardziej, lub mniej trafionych argumentów mogę sie dowiedzieć od kogoś czegoś nowego. Masz spora wiedze, która potrafisz się podzielić z klasa i mądrym podejściem do tematu. To nie takie częste. Jeszcze raz wyrazy uszanowania.
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Również fanka Inarritu.
Von Triera zresztą tez ;)

ocenił(a) film na 8
atotocoto

Dziękuję za ten komentarz i, w przeciwieństwie do niektórych obecnych tu osób, nie uważam, żeby był mało merytoryczny- wręcz przeciwnie. Rozumiem Twoje rozczarowanie niektórymi elementami filmu, bo sama liczyłam na mocniejsze momenty- i to nie dlatego, że jestem sadystką, tylko dlatego, że moja babcia (która pochodzi z okolic Kamienia Koszyrskiego, niedaleko miasta Kowel w obwodzie wołyńskim) opowiadała mi o wiele gorsze historie, które się tam działy.

Miałam okazję być na seansie, na którym obecny był także reżyser, i muszę tutaj wziąć go w obronę, gdyż szanuję ludzi, którzy mają własne zdanie i potrafią go bronić- jak powiedział sam Smarzowski "film mógłby równie dobrze nazywać się sąsiedzi". Myślę, że Smarzowski po prostu analizuje aspekty zła siedzące w człowieku i pod tym kątem robił ten film- Rzeź Wołyńska była tylko pretekstem, inspiracja i dobrą dla tych rozważań ilustracją. Mimo naprawdę zażartej dyskusji po filmie i padających, podobnych do Twoich, zarzutów, trzymał się mocno swojego zdania. Dlatego nie sądzę, że film był robiony pod Ukraińców- był raczej robiony zgodnie z jego sumieniem, co cały czas podkreślał. Jestem pewna, że Ukraińcy nie odniosą się do filmu przyjaźnie- jeśli w ogóle trafi tam do dystrybucji- mimo, że wyciąga się do nich rękę.

Zgadzam się natomiast, że film nie ilustruje dobrze skali zdarzenia oraz że istnieje rzeczywista dysproporcja między poczynaniami UPA a Polaków, i nieświadomy widz może odnieść błędne wrażenie, o którym wspomniałeś wyżej- że Polacy mordowali w takim samym stopniu jak UPA.

Do rozważenia dodam tylko, że Kresowiacy obecni na seansie dziękowali Smarzowskiemu i film raczej im się podobał- a myślę, że akurat oni maja największe prawo do oceny w tym wypadku.
Wiem też z opowiadań mojej babci, że w tym filmie naprawdę dużo jest prawdy- np. w wiosce mojej babci Polacy prawie nie kontaktowali się z Ukraińcami, a wręcz nimi gardzili. Nie usprawiedliwia to oczywiście okrucieństwa, które miało tam miejsce. Moja babcia znała tez osobiście małżeństwo, które miało dwójkę dzieci- jedno z nich (małego chłopczyka) zamordowali Ukraińcy, a drugie-(dziewczynka) zdołało uciec i schować się gdzieś w krzakach- jeden z UP-owców znalazł ją i oddał na wychowanie swojej matce- co ciekawe i wzruszające- rodzina odnalazła się po latach i mimo, że córka nie mówiła ani słowa po polsku była - poinformowana o swoim pochodzeniu i suma sumarum wróciła do rodziny- mamy więc też przykład z życia 'dobrych Ukraińców".

Jestem zwolennikiem pojednania, ale dopiero po pełnym przyznaniu się do winy. Nie oszukujmy się- nie ma świętych narodów. Skoro Niemcy potrafili się rozliczyć ze zbrodniami z czasów II WŚ, to ufam, że Ukraina też do tego dojrzeje- będzie im o tyle trudniej, że państwo ma takie korzenie jakie ma, jest młode i różnorodne etnicznie. Dlatego my musimy pamiętać. I szerzyć tą wiedzę bo "naród, który nie szanuje swej historii, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości(...)" i "(...)kto nie pamięta o własnych ofiarach, zbliża się do kata tych ofiar".

ocenił(a) film na 7
Zamsz_i_Nubuku

Niemcy rozliczyli się ze swoja przeszloscia nie dobrowolnie. Nie mieli wyboru, bo przegrali wojnę. Zresztą tez nie do końca się rozliczyli. Wystarczy wspomnieć odwlekanie wyplaty odszkodowań dla przymusowych robotników Iii Rzeszy, którzy prędzej się doczekiwali śmierci, niż pieniędzy. To co mi się w tych dyskusjach nie podoba, to wlasnie wybielanie niemieckich nazistów banderowcami.
Ukraina nie istniala. Byla częścią zwycięskiego ZSRR.

ocenił(a) film na 8
Edna_fw

Nikt nie wybiela Niemców. Oczywiście, ze oni robili chore rzeczy podczas drugiej wojny. Przykro mi, że tak to zabrzmiało, jednak myślę, że traktujesz mój wpis zbyt emocjonalnie. Bardziej chodziło mi o to, że Niemcy mimo wszystko są teraz narodem lubianym (na świecie i w Polsce, ale ja jestem z Dolnego Slaska więc może taka specyfika regionu)- ja przynajmniej mam takie wrażenie. No i jednak Hitler ich oficjalnym bohaterem narodowym nie jest. Ukraina wciąż nie jest lubiana, a bandere uważają co najmniej za wielkiego patriote i bojownika o wolnosc i to jest ta różnica dla mnie osobiście. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Zamsz_i_Nubuku

Nie traktuje twojej wypowiedzi emocjonalnie. Tez nie tylko o twoja mi chodzi.
Chcialam zwrócić uwagę na istotny kontekt jakim jest bycie zwycięska, bądź przegrana strona konfliktu. Jak to ktoś powiedzial- ,,Zwycięzców nikt nie osadza''. Ukraina byla częścią ZSRR, który tuszowal zbrodnie wojenne.
Zgadzam się, ze dzisiejsi Niemcy sa ludźmi o dobrej mentalnosci. Jednak nie wiadomo jak by bylo, gdyby o zgrozo wygrali wojnę, a opinia publiczna nie dowiedziala się o nazistowskich zbrodniach. Czy po dziś dzień Hitler nie bylby ich bohaterem, a Goebbels nie straszylby z pomników w niemieckich miastach...
Dzisiejsi Ukraińcy nie dopuszczali się banderowskich zbrodni i są w ich kwestii poważnie nie doinformowani. A ja jestem przeciwniczka filozofii typu- ,,Kowal ukradl, Cygana powiesili''.
Taki tok myślenia nie prowadzi do niczego dobrego. Nakręca tylko spirale nienawiści, wzajemnej niechęci i plodzi zbrodnicze filozfie, jak nacjonalizm czy nazizm...
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla odrazajacych upowskich zbrodni. Mówimy na glos o naszych ofiarach. Domagajmy się ich upamiętnienia, lecz nie palajmy niechęcią do wspolczesnie żyjących na Ukrainie ludzi, bo nie oni się tych zbrodni dopuścili.
To wszystko, również pozdrawia.

ocenił(a) film na 8
Edna_fw

Tak, zgadzam się całkowicie. Świetnie ujęte :-)

ocenił(a) film na 7
Zamsz_i_Nubuku

Dziękuje za dobre slowo i tym bardziej za interesujące wpisy.

Edna_fw

Banderowcy nadal istnieją i dzisiaj po Majdanie rządzą tym sztucznym państwem o barwach niebiesko-żółtych.
Na YouTube jeden użytkownik zrobił filmik przedstawiający opinie o "Wołyniu" tzw. Ukraińców.
Stosunek jest jednoznaczny: są dumni z poczynań swoich dziadków i pradziadków, pałają nienawiścią do nas i zapewne chętnie
by zrobili to jeszcze raz. A zrobili, tylko nie z nami, tylko z Rosjanami. 2 maja 2014 roku członkowie Prawego Sektora w budynku związków zawodowych w Odessie wymordowali ok. 100 osób po przez spalenie żywcem bądź strzałem w głowę.
Tzw. "Ukraina" jako państwo przestanie istnieć prędzej, czy później. Już dzisiaj ledwo zipie. Majątki rozkradzione przez żydowskich banksterów.
Na Ukrainie mieszkają Rusini i Żydzi chazarscy, czyli Aszkenazyjczycy. Ci drudzy byli tymi, którzy stworzyli OUN-UPA i którzy mordowali Polaków, ci pierwsi ratowali Polaków, przez co też mieli rozwalane głowy toporami.
Jakby ktoś nie wiedział: Aszkenazyjczycy, to potomkowie Chazarów, czyli dzikich, krwiożerczych plemion ze stepów nadkaspijskich, którzy w VII, czy IX wieku przyjęli religię Talmudu. Czym jest Talmud, to można się dowiedzieć, wklepując do hasło do wyszukiwarki. Gorszego dzieła rasistowskiego i bluźnierczego nie ma. Połączenie takiej diabelskiej religii z genową dzikością Aszkenazyjczyków daje nam mieszankę wybuchową w postaci m.in. rzezi wołyńskiej. Bo by dokonać takiej hekatomby, trzeba być opętanym przez Diabła, zdruzgotanym psychicznie i genowo oraz religijnie (Aszkenazi, talmudyzm) uwarunkowanym. Tak tak, zaraz się podniosą głosy, że ci mordercy byli też "chrześcijanami", bo należeli do katolicyzmu obrządku greckiego. Tylko, że w praktyce to raczej była synagoga Szatana, a nie cerkiew greckokatolicka. Nie przypominam sobie, by Kościół zawierał formułę święcenia siekier i noży.
Banderyzm, nazizm i bolszewizm powstały na gruncie satanistycznym i okultystycznym. Bandera i Szuchewycz byli Żydami aszkenazyjskimi.
Lekarstwem, by wróciła normalność, jest przejęcie terenów tzw. "ukraińskich" przez Polskę i Rosję i wystrzelanie banderowców. Słowiańscy bracia Rusini odetchną wówczas z ulgą.
Niestety, ale Polska nie ma swojego rządu. Ma rząd marionetkowy, który wysługuje się Izraelowi i USA. I przyjmuje parszywiaków z Kijowa. Polak latami czeka w kolejce na lekarza, a "ukraińca" puszczają bez kolejki i leczą za nasze pieniądze. Przyznają stypendia na uczelniach. A ich podzięką za takie ugoszczenie i umożliwienie im rozwoju będzie oślepienie albo wyrwanie języków. Oni mają to we krwi.

Wpuścić w wielką klatkę muzułmańskich nachodźców i banderowskich "ukraińców" i niech się nawzajem powyrzynają. Europa będzie bezpieczniejsza.

PS: Nacjonalizm w wersji polskiej jest jak najbardziej cnotą, gdyż nacjonalizm jest to umiłowanie własnego narodu. To, o czym Ty napisałaś, to się nazywa szowinizm, czyli wypaczona forma nacjonalizmu, która nakazuje pogardzać innymi narodami.

ocenił(a) film na 7
Premizlaus_Crucis

Absurd. Nie ma czegoś takiego jak nacjonalizm wolny od szowinizmu. Szowinizm jest synonimem tej ideologii, polegającej na przedlozenie danego narodu nad inne.
Umilowanie ojczyzny nie będące szowinizmem nazywa się patriotyzm.
Różnice są zasadnicze: patriotyzm polega na chęci ochrony, szacunku do wlasnych korzeni, nacjonalizm zas na agresji i uprzedzeniach wobec innych nacji, uważanych za mniej wartościowe. Czysty szowinizm.

ocenił(a) film na 7
Edna_fw

Żadnej cnoty w nacjonalizmie( szowinizmie) nie widzę. Uważam, ze jest żalem.

ocenił(a) film na 7
Edna_fw

Zlem*

Edna_fw

Nie.
Patriotyzm (od patria czyli po łacinie ojcowizna) to umiłowanie własnej ojczyzny.
Nacjonalizm (od natio, czyli po łacinie naród) to umiłowanie własnego narodu.
Szowinizm to nacjonalizm w wersji wypaczonej i zwyrodniałej, której objawem były właśnie mordy dzikich hord na Polakach na Wschodzie.
Dlatego OUN jest jak najbardziej błędną nazwą tej chorej organizacji. Właściwa nazwa winna brzmieć OUS - Organizacja Ukraińskich Szowinistów.

ocenił(a) film na 7
Premizlaus_Crucis

Nacjonalizm prędzej czy później prowadzi do szowinizmu. Kwestia okoliczności.

Edna_fw

Widzę, że nie dam rady wyprowadzić się z błędnego myślenia, może zatem x. Kneblewski da radę:
https://www.youtube.com/watch?v=ApQ6evprYXY

ocenił(a) film na 7
Premizlaus_Crucis

Nikt nie da rady przekonać mnie do nacjonalizmu.

Edna_fw

SZOWINIZMU!

Zamsz_i_Nubuku

I jeszcze taki prozaiczny przykład - nikt w cywilizowanym świecie nie wyobraża sobie żeby niemiecki kibic przyszedł na mecz z Polską z wielką flagą przedstawiająca Hitlera. Owszem ruchy neonazistowskie pojawiają się tam do dziś, ale są tłumione i zwalczane w samym zalążku.

A nie muszę chyba nikomu przypominać co ujrzeliśmy na tegorocznym Euro podczas meczu Polska - Ukraina. I śmieszą mnie usprawiedliwienia typu że Bandera to dla nich wyłącznie czołowy patriota walczący o niepodległość Ukrainy i że to jest głównym powodem dla którego jest on tam gloryfikowany na każdym szczeblu - na parlamencie kończąc.
Jestem przekonana że zdecydowana większość Ukraińców, która posiada podstawową wiedzę na temat poczynań UPA oraz OUN, ma też w świadomości zbrodnie jakich się dopuścili. Zresztą to temat rzeka o którym rozważania pojawiają się w wielu innych wątkach podforum, więc nie ma sensu zaśmiecać tego, powielając te same informacje.

Naród ukraiński to po części wciąż ta sama dzicz (oczywiście nie mam tutaj na myśli ogółu społeczeństwa, tylko politykę tego narodu), którą od cywilizowanego świata dzielą jeszcze lata świetlne i która w niedalekiej przyszłości może stanąć przeciwko nam po raz kolejny. I wtedy okaże się że na własnej piersi wyhodowaliśmy żmiję.
Ale mam świadomość również, że jest także sporo prostych ludzi, którzy narzędzia zbrodni użyte na Polakach w czasie II wojny światowej trzymają w jakimś celu do dzisiaj jako pamiątkę rodzinną...

ocenił(a) film na 7
Inesita

Podajesz przyklad kiboli, jako reprezentacyjnej grupy narodu?
Pomyśl zatem, czy ci nasi godnie nas reprezentują malując swastyki, wykrzykując hasla typu Żydzi do gazu. Czy tez rzucając bananami w czarnoskórych pilkarzy.

Edna_fw

Jasne że nie - gdyby problem dotyczył wyłącznie ukraińskich kibiców, czy też innej wąskiej grupy społeczeństwa, na pewno nie poruszyłabym tego tematu.
A wszyscy doskonale wiemy że jest inaczej. Jedni wynoszą Banderę na transparentach i flagach, natomiast pozostali (na czele z prezydentem Patroszenką), mają go po prostu w sercu i traktują jako uosobienie cnót wszelakich - co jest równie niebezpieczne.

ocenił(a) film na 7
Inesita

Skąd masz wiedzę na temat skali zjawiska?

Edna_fw

Literatura, programy dokumentalne i publicystyczne, nieoficjalne badania społeczne, rozmowy z Ukraińcami - również tymi którzy nie godzą się aby ich dzieciom wpajano przemoc i agresję już od poziomu kilkulatka, co narzuca im system ukraińskiej oświaty...

ocenił(a) film na 7
Inesita

Tylko, ze oni często nie znają prawdy o swojej historii. I nie ma czemu się dziwić, gdy jeden z naszych prezydentów sklada wieniec zmarlym upowcom, drugi- ten z partii spod znaku IPN i polityki patriotycznej (sic) tańczy w ,,pomarańczowej rewolucji") a pan premier tej samej partii pod upowskim sztandarem wykrzykuje- ,,Slawa Ukraini. Herojam slawa''! Okrzyk upowskich siepaczy po dokonaniu zwyrodnialych mordów.

ocenił(a) film na 7
Zamsz_i_Nubuku

Dziękuję Ci za ten bardzo interesujący wpis. Uzmysłowił mi on, że istotnie, na taki, a nie inny kształt tego filmu, w większym stopniu wpływ wywarła autorska pieczęć Smarzowskiego, niż świadoma strategia, polegająca na chęci maksymalnego zjednania sobie strony ukraińskiej. Chociaż niewątpliwie jest też w filmie sporo świadomych kompromisów, poprzedzonych zapewne dyskusjami z producentami, historykami i kresowiakami.
Piszesz o tym, że Smarzowski stwierdził podczas spotkania z publicznością, iż film równie dobrze mógłby mieć tytuł "Sąsiedzi". No właśnie. Tu dotykamy zasadniczego problemu, jaki ja mam z tym filmem. Smarzowski, zgodnie z filozofią, którą prezentował w swoich wcześniejszych filmach, chciał pokazać nam po prostu brutalnych ludzi, którzy biorą się za łby, bo z natury są agresywni. Chciał pokazać, co prawda, że jedna z tych grup chłopskich mordowała bardziej od tej drugiej, ale ogólnie wszystko chciał raczej sprowadzić do sąsiedzkiego piekiełka.
A rzeź wołyńska była planową AKCJĄ LUDOBÓJCZĄ! I ukazanie tego w filmie było sprawą priorytetową! A to nie zostało pokazane.
Bardzo ciekawy artykuł czytałem niedawno na ten temat. Jest to bardzo interesująca rozmowa z profesorem Grzegorzem Motyką, który zajmuje się tą tematyką od wielu lat. Po dokładnej analizie materiałów doszedł on mianowicie do wniosku, że przywódcy ukraińskich nacjonalistów, główni organizatorzy rzezi, pragnęli celowo stworzyć wrażenie, że był to spontaniczny wybuch tłumionych przez wieki emocji, że chłopstwo ukraińskie chciało dokonać krwawej zemsty na swych ciemiężycielach. W rzeczywistości chłopom ukraińskim wyrzynanie polskich sąsiadów nie przyszło by raczej samo do głowy :) Rzeź wołyńska była rezultatem sprawnej propagandy i manipulowania świadomością prostych ludzi przez ideologów ukraińskiego nacjonalizmu, którzy często mieli wyższe wykształcenie i, pomimo chłopskiego pochodzenia, od dawna z chłopstwem ukraińskim nie mieli nawet na co dzień kontaktu :)
Oto link do tego artykułu :
https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ve d=0ahUKEwjpwbuv9-jPAhVFEiwKHbVWBBIQqQIIJjAA&url=http%3A%2F%2Fwiadomosci.onet.pl% 2Ftylko-w-onecie%2Fprof-grzegorz-motyka-zbrodnie-na-wolyniu-celowo-ubrano-w-koza ckie-szaty-wywiad%2Fpf4jfp&usg=AFQjCNHT51AEHc4_km4ZnFnSCVjvKbujHA

ocenił(a) film na 7
atotocoto

Ale muszę tu też wyraźnie dodać, że o ile ogólnie chyba pan Motyka ma dużo racji, to jednak zdecydowanie wybiela chłopstwo ukraińskie. Inspiratorami faktycznie byli ludzie wykształceni, ale większość tych odrażających czynów została popełniona rękami chłopów, którzy bardzo szybko rozsmakowali się w bezkarnym bestialstwie i pastwili się maksymalnie nad ofiarami już z własnej woli.
Poza tym Motyka mówi : "A jedną rzecz uważam w tym filmie za szczególnie ważną: on bez żadnych wątpliwości mówi o tym, że zbrodnia na Wołyniu miała zorganizowany charakter". Z tym stwierdzeniem absolutnie się nie zgadzam.
Przeczytać jednak na pewno warto :)
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 8
atotocoto

Moje osobiste odczucia nie będą tu nic wnosiły, więc pokuszę się tylko o stwierdzenie, że Smarzowski wpadł w pułapkę, którą sam na siebie nieświadomie zastawił- mianowicie- nazywa film "Wołyń", doskonale zdając sobie sprawę, że tematu dotyka jako pierwszy, że sprawa jest trudna, zapomniana, przekłamana i niedopowiedziana historycznie, a ludzie o tym nie wiedzą (z badań wynika, iż ok 50% Polaków nie wie co się wydarzyło na Wołyniu, a połowa z tych, którzy twierdzą, że wiedzą- wie źle), a potem mówi, że "dzikość idzie z człowieka" i film ma wymiar uniwersalny - o ile chłodno myślący widz jest w stanie zrozumieć jego argumenty, sam sięgnąć po inne źródła i zainteresować się tematem, to ktoś bardziej emocjonalnie reagujący, bo np. Ukraińcy żywcem spalili mu pradziadka powie, że taki argument to kpina etc.
Smarzowski powiedział jeszcze coś w tym tonie- że zdaje sobie sprawę, że ten film wywoła emocje po obu stronach i będą one różne i skrajne, ale ma nadzieję, że jak już emocje opadną to zacznie się prawdziwe pojednanie i merytoryczne opracowanie tego okresu przez historyków.

ocenił(a) film na 5
Zamsz_i_Nubuku

Niestety, ale rozliczenie się Niemców było/jest bardzo pobieżne. Zbyt wielu zwyrodnialców dożyło późnej starości i spokojnej śmierci. A rzeczy które wyrabiali niewiele się różniły od tych ukraińskich bestialstw.

atotocoto

Witam,
Ja tutaj nie chcę się odnosić do dyskusji, choć uważnie ją czytam - na pewno Wasze opinie - wszystkie bez wyjątku są cenne, pomagają spojrzeć na film oczami różnych osób za co dziękuję każdemu. Mam jednak problem ze zrozumieniem końcówki filmu - z dzieckiem wziętym na wóz przez ojca (jednak przeżył tę kulkę którą dostał ?) Czy główna bohaterka na tym wozie to już zwłoki ? Czy to tylko mara, czy prawda czy metafora czegoś ? Zbyt dużo pytań rodzi to w mojej głowie czy ktoś rozumie zamysł końcówki ? Od momentu gdy Zosia już leży w trawie a jej dziecko wychodzi na gościniec i znajduje je "ojciec" aż do końca ?
Proszę o propozycję wyjaśnienia sceny ? Może ktoś ma jakiś twardy pogląd ? Ja mam za dużo domysłów.
Z góry wielkie dzięki !

ocenił(a) film na 8
ShaVi91

I tutaj mogę posłuzyć pomoca: zakonczenie jest otwarte, do interpretacji własnej- tak przyznał sam reżyser. Czy przeżyła, czy umrze, czy już umarła- to już Twoja własna intepretacja

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones