Najsłabszy film o tematyce Lykanotropii, momentami wręcz przesadzone i przerysowane dzieło.
Dr Wilfred Glendon staje się wilkołakiem, lecz cała zwierzęca moc transformacji ukazana tu jest tak słabo.
Wilkołak biegający w płaszczu i w czapce, nie mający siły (scena walki w której zostaje uderzony kijem i pada jak martwy) dają do zrozumienia że temat filmu nie został przedstawiony odpowiednio.
Mierne dzieło bardziej irytujące niż wciągające.
Tylko dla fanów Universal Monsters Movies.
Bardzo dobrze zrealizowany film, chociaż faktycznie postać wilokłaka jest niezachwycająca, zwłaszcza biorąc pod uwagę późniejsze jej przedstawienia. Cały film bardziej czuć Jekyllem i hydem niż lykantropią. Weź jednak pod lupę fakt, że Werewolf of London był pierwszym filmem mainstreamowym o wilkołaczeniu, 6 lat przed Wolf Manem.
Kiepski to jest Twój wpis tutaj, niestety. We wszystkich zestawieniach filmów grozy ten obraz - zasłużenie uznawany jest za klasykę gatunku. Właściwie on tworzy całą późniejszą linię filmów grozy poświęconych postaci wilkołaka. W razie czego służe bibliografią, coby się kolega podszkolił.
Masz rację słabiutko nawet jak na tamte możliwości. Ale zgadza się maisream'owy już wtedy hollywood'zkie produkcję były mega komercyjne czyli płytkie aby tylko temat się sprzedał. Choć mają w swoim dorobku porządne filmy a i wtedy mimo wszystko lepiej wychodziło stare kino. Co do tematu oglądałem niemy o likantropi co był lepszy i efekty przemiany przyzwoite...