Widziałem wczoraj na premierze i jestem miło zaskoczony. Naprawdę solidne „mikołajowe” kino ale nie tylko. Poza stricte świątecznym tematem pojawia się wątek pensjonariuszy domu dla starszych ludzi i to w dużej mierze robi klimat wariackiej komedii na dobrym poziomie. Oglądamy całą plejadę gwiazd znanych nam z lat 70, 80-tych i naprawdę można się ubawić. Główna rola zagrana przez młodą debiutantkę zaskakująco wiarygodna i wzruszająca. Myśle, że Uwierz w Mikołaja zostawia Listy do M daleko za sobą.
Gwiazd z towarzystwa wzajemnej adoracji znanych jedynie z gry dla niekończących się seriali dla intelektualnie sprawnych inaczej? Wariacka komedia na dobrym poziomie to marne wygłupy bez pomysłu i scenariusza wypalonych zawodowo pseudoartystów z ckliwym przesłaniem i przewidywalną puentą? Nie wiem w jakim stanie psychicznym trzeba być, żeby tego typu żenadą się katować przy obecnej ofercie streamingowo kinowej...
I to jest kwintesencja współczesnego mainstreamowego odbiorcy. Chwila przyjemnego odmóżdżenia i smaczny popcorn = polecam. Ręce opadają.
No to niech opadną :) Scenariusz jest totalnie na podstawie książki, w zasadzie nic nie zmienili. I tam też wymiatali emeryci. De gustibus non est disputandum, a książki Witkiewicz bardzo lubię - są zabawne i ciepłe jak kakao z mlekiem. Gdy chcę się odstresować lub pocieszyć, zawsze po nie sięgam, a zaręczam że na co dzień stąpam twardo po ziemi - niepotrzebne mi dramaty dodatkowo w książkach czy filmach, a jak mnie coś napadnie to są odpowiednie gatunki do tego. Choć realnie patrząc, gdybym nie czytała książki to film oceniłabym tak na 5,5 może sześć. Skład ,,Happy Endu" z ciepłą dyrektorką na czele - super. Ania z Zosią też chwytają za serce, Artur wkurza zarówno tu, jak i w książce. Żeby tak tylko było że dzielnicowy zawsze wyskakuje zza rogu gdy jest jakaś awantura w środku nocy, to akurat bardzo naciągane bo zwykle ich nie ma jak trzeba ;p Irytowała mnie natomiast niemożebnie gra Głogowskiej. Jezu, jaka ona jest drętwa, przez nią nie kupuję tego romansu. Ładnie się ja ogląda ale niech zamilknie.... Scena pt. ,,chyba zabiłam Mikołaja" przyprawiła mnie o ciary żenady. Miało być śmiesznie, a wyszło tu żałośnie, no bo wiadomo że jak ktoś jest nieprzytomny to strzelasz mu liście w twarz.... Pokochałam natomiast postać Eleonory, świetna kreacja filmowa :) No i kadry z Bielska jak z bajki. Mialo być ciepło i świątecznie - i było.