Mlody, rozpuszczony Amerykanin na prosbe dziadka, emigranta z ZSSR udaje sie do Odessy odnalezc jego ukochanego kota (ktory ponoc jeszcze zyje). Po przylocie zalatwia sobie ekspresowe zwiedzanie miasta, w tym slynnych katakumb w ktorych sie gubi. Kiedy wreszcie udaje mu sie wydostac na powierzchnie, okazuje sie ze cofnal sie w czasie do okresu, gdy jego dziadek byl takim samym mlodzianem jak on...
Najlepsze sceny filmu, to segment w latach 80tych (do ktorych bohater przeniesie sie pozniej) nasmiewajacy sie niezle z absurdow w bylym Kraju Rad. Mnie sie bardzo podobalo, ale to moze dlatego ze mam niezwykly sentyment do Odessy. Poczatek przypomina troche magiczny "Everything is Illuminated"