Nic nowego. Słabizna. Pretensjonalny i banalny. Oczywisty i schematyczny. Tak jak bohater filmu czyta książki tak można by obejrzeć ten film czyli pierwsze i ostatnie 5 minut. Przypomniał mi się film Kłamca, Kłamca, gdzie główny bohater nie mógł kłamać. Niedługo będzie film gdzie główny bohater nie może patrzeć albo słuchać.
Przemiana duchowa o 180 stopni. Najpierw prezentacja jaki to gość zły, a jak wszystkim pomaga to jest taki dobry i wszystko się układa. To nie dramat tylko naiwna bajka. Eddie Murphy jest tu bardzo nienaturalny i sztuczny. nie pokazał nic nowego - charakter skopiowany z innych filmów. Tak jak gagi. Szkoda czasu.
Żal mi cie... - te słowa najlepiej opisują moje zdanie o twojej wypowiedzi. Przytłaczając fakt że napisałeś to 2 min temu (czy tam 3) twierdze że oglądałeś go na TVN i napisałeś recenzje zanim skończył się film więc radzę:
1.po pierwsze obejrz do końca
2.obejrz go jeszcze raz
Obejrzałem do końca. Nie mam telewizji ani telewizora. Przykro mi. Każdy ma prawo do swojego zdania. Nie ma w tym filmie nic nowego ani odkrywczego. Murphy miał lepsze role do których lepiej pasował. Ten film przedstawia typowe amerykańskie kino czarno-białe. Nie ma odcieni szarości - wszystko jest łopatologicznie wytłumaczone i rozgraniczone. Albo są ci dobrzy albo ci źli. Metamorfozy są na 100% i o 180 stopni. Buraki i kretyni budzą się jak ze snu. porzucają swój ukochany tryb życia, w którym czują się jak ryby w wodzie od 40 lat i nagle ktoś/coś ich zmusza do zmiany i refleksji. To coś na miarę wymuszonego kryzysu wieku średniego.
Nie piszę tego na złość tobie tylko dlatego, że mam inną opinię. Każdy lubi co innego. Pewnie jak poszukam w swoih przez ciebie to też poczuję się z czymś pokrzywdzony. Ważne żeby się nie napinać (chociaż to czasem mimowolne - mi też się zdarza).
Pozdrawiam