Thomas Jane próbuje zmazać plamę na honorze, jaką okazał się być dlań występ w roli Franka Castle w filmie z 2004 roku. Z sukcesem.
"Dirty Laundry" to zabawna krótkometrażówka z Punisherem dającym łupnia ulicznemu gangowi. Jest zwięźle, żwawo i krwawo. Za kamerą stanął Phil Joanou (m.in. "Heaven's Prisoners") i trzeba facetowi oddać, że znacznie lepiej rozumie komiksową stylistykę od swego poprzednika, Jonathana Hensleigha. A w drobnej roli sprzedawcy z monopolowego na dokładkę pojawia się Ron Perlman. Niby tylko skromne dziesięć minut, ale obok "War Zone" to najlepsza ekranizacja marvelowskiego cyklu wydawniczego.
Na czym twoim zdaniem polega jego rzekoma "plama na honorze"? Jak dla mnie bardzo dobra rola. Nie mniej, nawet jeśli komuś się nie podoba, tak jak widać Tobie, to i tak nie rozumiem jak można używać tak dosadnego sformułowania jak "plama na honorze". Plamę na honorze może mieć ktoś kto wykazał się hipokryzją w istotnej sprawie. Ja tu się tego nie doszukałem.
Poza tym nie wiem, czy "Punisher" z 2004 r. był dobrym Punisherem, jako że nie znam aż tak tej postaci, ale co mogę powiedzieć, to że był to na pewno dobry film, nawet jeśli dla niektórych jedynie od strony rzemiosła, czyt.: oprawa audiowizualna etc.