PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10070}

Taśmy prawdy

The Anderson Tapes
1971
6,8 919  ocen
6,8 10 1 919
5,5 4 krytyków
Taśmy prawdy
powrót do forum filmu Taśmy prawdy

John "Duke" Anderson (Sean Connery) to włamywacz, który właśnie wychodzi z więzienia po dziesięcioletniej odsiadce. Pierwsza myśl po wyjściu na wolność prowadzi go do byłej kochanki Ingrid (Dyan Cannon). Druga myśl każe mu obrabować apartament, w którym owa kochanka mieszka. Nie jedno mieszkanie, a cały apartament. Duke przygotowuje ekipę do skoku złożoną albo ze starych wyg (m.in. Martin Balsam) albo z żółtodziobów (Christopher Walken). Aby sfinansować skok Duke zapożycza się u mafii. Ale to nie ona będzie jego głównym zmartwieniem, a policja, która śledzi każdy ruch i podsłuchuje każde jego słowo. Oni wiedzą o nim wszystko, on nie ma o nich bladego pojęcia.

Moi czytelni mogą czuć się spokojnie, nie sprzedałem wam żadnego spoilera. O tym, że Duke jest na podsłuchu wiemy niemal od samego początku, i jest to bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy aspekt tego filmu. Lumet zajął się tematem podsłuchów i wszechobecnej, permanentnej inwigilacji trzy lata przed bardziej osławioną Rozmową Coppoli. Nie to żeby panowie się prześcigali. Te czasy wyraźnie sprzyjały i stymulowały do realizacji takich filmów. Żeby wspomnieć tu aferę Watergate, która podobnie jak film Powiększenie miała ogromny wpływ na dzieło Coppoli, a która miała miejsce rok po premierze tego filmu (a biorąc pod uwagę fakt, że to ekranizacja książki z 1970 roku to nawet dwa lata). W obrazie pełno jest magnetofonów, podsłuchów, aparatów, kamer, kabli i wtyczek. Już pierwsze minuty filmu, gdzie twarz Duke pojawia się najpierw na ekranie telewizora, a dopiero później u żywego bohatera wprowadza widza w ten świat. Tu nawet czcionka napisów początkowych jest odpowiednio dobrana by podkreślić ten skomputeryzowany, mechaniczny świat. Uczucie to pogłębia świetna ścieżka dźwiękowa, która poza rewelacyjnymi muzycznymi kompozycjami Quincy Jonesa zawiera sporo mechaniczno-komputerowych dźwięków i "bipnięć" niczym z kina science-fiction. Rzekłbym, że nadaje to całości odrobinę futurystyczny ton. Ale Lumet w przeciwieństwie do Coppoli nie oddaje się tematowi inwigilacji i posłuchów bez reszty, a zgrabnie wplata go w wątek skoku na apartament.

Pełna recenzja na moim fejsbukowym blogu Wieczorny Seans Filmowy. Link do fanpage'a na moim profilu. Zapraszam!