To nie chodzi o to, że Ruskie, czy że propaganda jakaś ale film po prostu jest denny. Siedzą w tej ruinie i przeżywają. Przeżywają dramaty, rozkminy jakieś, romanse. Taka perfumowana wojna do obrzydliwości.
Ja zmęczyłem ten zgrzyt. Oczekiwałem naprawdę ciekawego wojennego i prawdziwego odzwierciedlenia obrony Stalingradu a tu to jakiś rosyjski bełkot, absurd... spoko ruskie palące się jak znicze ale nacierający na niemcurów jak jacyś superbohaterowie i wiele innych dziwactw... tragedia.