Nie do końca rozumiem dlaczego zabił żonę Pitt'a.
Grubas umarł za obżarstwo.
Adwokat za chciwość
Diler za lenistwo.
Prostytutka za nieczystość.
Kobieta której obciął nos za pychę.
Pitt został ukarany za gniew.
John jak się nie mylę popełnił ostatni grzech - ZAZDROŚĆ.
Ale dlaczego zabił żonę Pitt'a? Przecież nie popełniła żadnego z 7 grzechów.
Czyżby John był hipokryta ? Obracał grzech przeciwko grzesznikowi... więc dlaczego zabił niewinną osobę ?
Chętnie poznam wasze zdanie na ten temat.
Ps. Film bardzo dobry żałuję, że dopiero teraz go obejrzałem.
Niestety masz rację. To zadziwiające jak bardzo zależało KK na byciu w kręgu zainteresowania i chęci sięgnięcia cząstki władzy, którą utracili za czasów komunizmu, zniszczenie komuny było dla nich ważniejsze niż przesłanie które powinni głosić w imię Boga i naszego ''mistrza'' i jego syna Jezusa. Ja również nie jestem młodym człowiekiem, pamiętam czasy gdzie księża nauczali młodzież z chęcią i przesłaniem, dzisiaj oczekują czegoś więcej niż tylko strachu przed wyrokami boskimi i szacunku dla samych siebie, oczekują od nas poddaństwa i materialnego wsparcia. Pakują się w polityczne rozgrywki które nie godne są naszym podstawowym prawom wiary. Jezus potępiał takie postępowanie swoich uczniów i jestem rozgoryczony tym, że wielu tego nie zauważa. A teraz pomówmy o twoim ostatnim pytaniu. czy było gorsze, zabicie z gniewu zwyrodnialca, czy morderstwo niewinnej osoby?. Ja osobiście twierdzę, że nie ma ludzi niewinnych, każdy ma coś na sumieniu, ludzi idealnych po prostu nie ma, nikt z nas nie jest i nie będzie Chrystusem. Nasi prarodzice skazali go na śmierć, bez mrugnięcia okiem tym samym wykupił nasze grzechy przed swoim ojcem. Dzisiaj mamy wolną wolę i nie potrafimy docenić tego co dla nas zrobił. Popadliśmy w zobojętnienie, tolerujemy gejów, lesbijki, matki mordujące własne dzieci. Dzisiaj się o tym mówi i wielu to porusza, ale wielu to nie dotyczy więc, pozostawiamy to na marginesie. Ludzka natura się nie zmieniła, mamy w sobie przynajmniej jeden grzech którego Doe chciał nam ukazać poprzez swoje paranoiczne zachowanie i sam chciał być winnym grzechu abyśmy przejrzeli na oczy. Bo miłością i samymi słowami Jezusowi się to nie udało, a on musiał posunąć się do ostateczności i tym samym chciał udowodnić światu że nasze życie nie zależy od nas samych, bo za grzech i tak jest śmierć, dlatego prędzej czy później i tak umieramy...
Ciekawa i być może słuszna jest, twoja interpretacja zachowania Doe. Ja postrzegałem go jako kata albo wyrocznię i wyeliminowałem go z grona grzeszników, (których karał). Skoro ich ukarał to sam musiał być bez winy (tak sobie myślałem)
Później popełnił czyn zły i przez to uznałem że jego plan się zawalił. Nie wziąłem pod uwagę, że on sam siebie też uważał za człowieka grzesznego.
Co zaś dotyczy natury ludzkiej a wiary to już głębszy temat.
To nie do końca tak. Grzesznicy popełniali "grzechy" (zbrodnie). Prawnik - kłamał, wypuszczał zbrodniarzy na wolność... Prostytutka - (teoretycznie) roznosiła `zarazki` które także (teoretycznie) mogły uśmiercać ludzi.. etc. Śmierć Tracy, żony Mills`a, nie była częścią gry. To John Doe popełnił grzech `zazdrość` i został zabity. Według logiki filmu powinno być tak, iż detektyw Mills który popełnił grzech `gniew` powinien zginać, powiedzmy popełnia samobójstwo lub, jak widzimy na końcu filmu, detektyw William Somerset wyrzuca broń, detektyw Mills wpada w gniew, John Doe sięga po broń.. wymiana ognia.. giną obaj.. Takie powiedzmy byłoby logiczne zakończenie filmu..
Gdyby detektyw miał być ukarany śmiercią za grzech - gniewu byłby to schematyczny film, kto by zapamiętał takie zakończenie i być może sam film..? A to co Ty zaproponowałeś, bez urazu to jakiś pastisz westernu.
To, że zostanie w jakimś stopniu ukarany za zabicie Johna to nie ma znaczenia. Jego kara jest najokrutniejsza z możliwych, bo życie z takim jarzmem będzie nie do wytrzymania sądzę, że jest gorsza niż śmierć.
Fredek_5 oczywiście dobrze główkuje.
Jasne, nie twierdze iż takie zakończenie nie byłoby tandetne, ale my tu rozmawiamy o `logicznym zakończeniu filmu`. Wszyscy główkują co było na końcu nie tak..?.. Po prostu detektyw Mills popełnił grzech (gniew) i nikt go nie "ukarał".. Więc, wg logiki filmu (lub Johna Doe), Mills powinien zginąć..
...alternatywne zakończenie filmu:
John Doe mówi o trzech `ofiarach`
Mills ląduje w tymczasowym areszcie, do czasu wyjaśnienia sprawy.. Somerset idzie odwiedzić Millsa. W przejściu policjant zatrzymuje Somerset`a i mówi: "Przykro mi.." (znaczy, że Mills nie żyje). Somerset chwile główkuje, wychodzi.. Koniec. Logiczny, koło się zamyka..
John zabił żonę Millsa z zazdrości za co został ukarany przez Millsa który go zabił a sam popełnił grzech jakim jest gniew
w komisariacie morderca mówił o dwóch ciałach a chodziło mu o ciała jego samego oraz o ciało żony Millsa
nie wiem czy dobrze główkuję ale takie jest moje skromne zdanie
Nie tylko dobrze główkujesz, Doe wiedział, że za to co zrobił zabijając żonę Millsa, zginie. Był pewny że Mills go zastrzeli bo wiedział że jest na tyle porywczy, że to zrobi. Dlatego ten film jest tak niesamowity. A po tym jak okazało się że była jeszcze w ciąży a Mills o tym nie wiedział, to nawet Somerset w to nie wątpił.
zacznijmy od tego, że Somerset od początku był hipokrytą, bo ok, może i zabijał grzeszników, no ale właśnie zabijał ich, więc również popełniał grzech. Co prawda, zabójstwo nie należy do 7 grzechów głównych, ale zabójstwo to ewidentnie przeciwstawienie się 5 przykazaniu. Szczerze mówiąc już jak żona Millsa dzwoniła na komisariat, tuż przed ujęciem Somerseta (chociaż nie wiem czy można to nazwać ujęciem, skoro sam przyszedł :D) domyślałam się, że ten psychol ją zabije, aczkolwiek nie spodziewałam się, że Mills go zabije, myślałam że raczej popełni samobójstwo.
Oczywiście jeśli przyjąć koncepcję Somerseta opierającą się tylko na 7grzechach głównych jego morderstwa były w pełni uzasadnione, poza zabiciem Tracy. Rozumiem, że zabił ją, żeby obudzić w Millsie gniew i żądzę zemsty, i ma to jakiś głębszy sens.
Wszystko właściwie ma tu sens i nic nie wzięło się znikąd, Somerset jak na psychola działał nadzwyczaj logicznie jak dla mnie.
hahaha oczywiście cały czas chodziło mi o Johna :D
taka tam nieogarnięta ja, a oglądałam ten film wczoraj, spoko ^^
Tracy umarła przez zazdrość, tyle, że nie swoją ale Johna. John powiedział, że zazdrościł Davidowi jego życia.
fajny spoiler..;/ zamiast napisac napierw spoiler to kazdy najpierw spojrzy na pierwsze slowa. dzieki.
Przepraszam, nie zrobiłem tego specjalnie. Jeśli przeze mnie nie obejrzysz tego filmu to wiedz, że jest mi naprawdę przykro bo to bardzo dobry film.
Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale mi się zdaje, że John Doe został zabity za grzech zazdrości (zazdrościł Millsowi życia i jego żony), a Mills został ukarany za gniew, a największą karą dla niego to śmierć żony. Zresztą dla niego życie i tak się skończyło, bo nie dość, że stracił żonę i dziecko to jeszcze będzie gnić w więzieniu.
Nie rozumiem tutaj tylko jednej rzeczy (sorka jeśli wcześniej było, całej niestety nie jestem w stanie przeczytać a jutro pewnie nie będę pamiętać), mianowicie jak Mills miał mu pasować do łańcucha? Skoro wszyscy grzesznicy (łącznie z nim) ginęli, to jak Mills tam pasował? Jedynie to tyle, że stracił właściwie życie: psychikę etc. Ale żył dalej, ba, nawet mógł z tego wyjść po jakimś tam czasie. A jednak reprezentował GNIEW.
Jeśli dobrze pamiętam to była scena w filmie w której Mills mówił do żony "jesteś całym moim życiem, bez ciebie nie mam po co żyć". Doe zabijając żonę Millsa odebrał mu sens jego egzystencji.
Czyli tak jak myślałem. Czyli wg mnie lańcuch został przerwany, jeden grzesznik przeżył. Bo co jak co, ale są jednak szanse, że w jakiś tam sposób odzyska sens życia, rana się zagoi etc. No ale, niemniej jednak film jest genialny.
Mi także się wydaje, że Mills został zabity za Gniew. Nie wiem jednak dlaczego, ale ja zrozumiałam, że to żona Mills'a została zabita za zazdrość (Chodzi mi o to, że była zazdrosna o jego pracę), ale pewnie jak zwykle nie zrozumiałam zakończenia:)
Większość z was źle do tego podchodzi. Karą za grzech wcale nie musiała być śmierć. Prawnik mógł przeżyć, kobieta z pociętą twarzą również, podobnie jak John Doe, gdyby Mills okiełznał swój gniew. A zamordowanie Tracy było grzechem zazdrości popełnionym przez Johna, za co on z kolei został ukarany przez Millsa. Tak czy inaczej w każdym przypadku Doe wygrywał, bo nawet jeżeli nie zostałby zabity, karą dla niego byłoby więzienie.
Kara musiała być jaka była, a samo gadanie o zabiciu żony nie wystarczyłoby, by Millsowi puściły hamulce.
Poza tym film by wiele stracił, gdyby okazało się, że żona przeżyła a Doe zmanipulował Millsa samym gadaniem i jakimś fortelem.
Z drugiego bieguna, cały film pokazywano jaki to Mills jest porywczy i w gorącej wodzie kąpany, natomiast Somerset opanowany i co tu dużo mówić mądry i niebo bardziej inteligentny!
Bardzo doświadczony i mądrość życiowa aż biła od niego, lecz w końcówce jakby nie był sobą.
Stracił cały spryt i doświadczenie.
W scenie finałowej po poznaniu zawartości pudła powinien biegusiem zrobić wszystko aby albo nie dopuścić do gadania Doe, albo jeśli już zaczął wybić go tropu zmianą tematu znaczy fortelem, że w paczce jest bomba, materiał rozszczepialny, gaz bojowy itp. Cokolwiek, co by zbiło Doe z pantałyku. Gdyby biegł i krzyczał: "Mills! Zostaw go i uciekaj to sarin!" wtedy pewnie by nie doszło do kulminacji obaj by odbiegli daleko, Doe by został w konsternacji co się właśnie stało, lecz wtedy film by był kiepski i . . . nie miałby sensu.
Reasumując - musiało się stać co się stało.
(moim skromnym zdaniem)
Owszem, samo gadanie o zabiciu żony Millsa nie doprowadziłoby detektywa do ostateczności, jednak Doe i tak poniósłby karę, tyle że nie śmierć. Natomiast dla Millsa karą za grzech gniewu, który w tym filmie popełnia wielokrotnie, była śmierć jego żony. Dla niektórych to wydaje się błędem, ale wcale nim nie jest. Wszystko pięknie się dopełnia. Poza tym należy zauważyć, że pierwotnie John Doe miał inny scenariusz, sam przecież powiedział, że zmienił go ze względu na detektywów.