Giallo z Hong Kongu z soundtrackiem zapożyczonym z "Phantasm"/ "Zjawy" (1979) Dona Coscarelli. Przyzwoicie zrealizowane, absorbujące i całkiem fajne. Opowieść o mordercy-nekrofilu w czarnym kapeluszu i płaszczu, dużych okularach i białym szaliku, który lubi martwe i toczone przez larwy ciała kobiet. Fabuła nie zawsze trzyma się kupy i rzeczywiście jest odrobinę przegadana, aczkolwiek film zawiera kilka krwawych scen morderstw przy użyciu dużego noża: dekapitację, podcinanie gardła, zadźganie w samochodzie, zrzucenie ciała z wysokości oraz odrobinę kung-fu (w końcu to film z wytwórni braci Shaw).
Co znamienne, pierwotnie dałem temu filmowi 6 na 10 i w sumie nie wiem dlaczego, gdyż "Corpse Mania" stanowczo zasługuje na wyższą ocenę. Zatem dzisiaj ją z czystym sumieniem podwyższam na 7/10.
Pierwszy seans 21 października 2009 roku, dzisiaj ponowny.