Dlaczego - ja sie pytam, oni to robią azjatyckim filmom.... każdy dobry film muszą przerobić na coś tak beznadziejnego co nikomu sie nie podoba,a mimo to brną w to dalej... czy amerykanie nie potrafią uczyć się na błędach? właśnie leci to-to na polsacie i szczerze mówiąc po kilku minutach juz musiałam wyłączyc,bo mimo \ze nie mam w zwyczaju wyłączać bez obejrzenia filmu do konca,to po obejrzeniu oryginału,a po nim tego czegos, poprostu wymiękłam...
Zawsze tak jest...Ci Amerykanie niczego się nie nauczą, tym bardziej, że jeszcze będą robić "Ring 3D".
"Shutter", zaraz obok "Ringu" jest zdecydowanie najlepszym filmem Azjatyckim i w przypadku tego żałosnego remake'u Amerykanie pokazali jak bardzo są zachłanni na kasę. Bazując na tej samej historii stworzyli film, który nie posiadał klimatu, atmosfery i wszystkiego co posiadał oryginał i dlatego zawsze żal mnie bierze, gdy Amerykanie przerabiają coś co było niemal idealne. Czysta chęć zysku, bazując na popularności oryginału ;/
Bo niektórzy ludzie dostają histerii słysząc języki azjatyckie albo w ogóle obce - to pewnie Amerykanie; dlatego producenci biorą fajne pomysły i przerabiają dla swojej masowej (!) publiczności. Jak ktoś jest bardziej ambitnym kinomanem czy w Pl, czy USA, czy gdziekolwiek, to obejrzy wersje oryginalną, tak czy inaczej ;)
A nie czepiajmy się tak Amerykanów (ich wersje w końcu do nas trafiają głównie dlatego, że nasi dystrybutorzy je kupują, więc chyba tu jest problem z zalewem naszych kin i tv tandetną amerykańską produkcją dla idiotów), bo niestety wielu Polaków na propozycję obejrzenia filmu z krajów Azji stwierdza, że są dla niego zbyt pokręcone i nic z nich nie rozumie, a przy namawianiu, ze akurat ten film jest bardzo spokojny, to przyznają, że nie mogą znieść tego języka (czasami też słyszę w kinie jak niektórzy nie są w stanie opanować nerwowego chichotu na dźwięk japońskiego, czy koreańskiego, a zwłaszcza chińskiego akcentu) Niestety - brak edukacji się kłania po raz kolejny - są chyba ludzie, którzy myślą, że jedyne normalne języki na świecie to polski i angielski ewentualnie niemiecki, rosyjski, hiszpański (nad francuskim też wydziwiają)
a co do samego filmu - obejrzałam wczoraj w większym gronie (wersji pierwszej nie znam - ale obejrzę!) i całkiem dobrze się bawiliśmy - plusem filmów amerykańskich jest na pewno to, że możecie je komentować ze znajomymi, rozkminiać, przewidywać co będzie dalej, dogadywać bohaterom - nie zepsuje to przyjemności samego oglądania i śledzenia fabuły ;)
Prawda jest taka, że amerykański "Shutter" nie ma klimatu, w ogóle nie straszy i momentami przypomina parodię. Tak niestety bywa jak chce się na czymś zarobić za wszelką cenę. Jestem wręcz pewien, że remake miał zdecydowanie większą widownię w Stanach niż jego pierwowzór.
A co do "The Ring" to uważam, że zarówno amerykański, jak i japoński są zdecydowanie słabsze od książki Suzukiego. A filmy na podobnym poziomie - swoją drogą, dlaczego amerykański "The Ring" miał dobry klimat, a "Shutter" nie?
A dystrybutorom należy podziękować za sprowadzanie remaków azjatyckich hitów, dlaczego? Bo to często ciągnie za sobą wydanie na dvd pierwowzoru :-)
A widziałeś "The ring virus"? - to koreańska wersja, ponoć lepsza od japońskiej (recenzja na filmwebie ;) )
Co do amerykańskich parodii horroru jako gatunku w ogóle, to chyba jednak remaki im lepiej (?) wychodzą - na ich własnych horrorach śmieję się o wiele częściej (i częściej przewiduję fabułę).
Z tym wydaniem na dvd oryginałów to też prawda, ale czasami jak się nie jest na bieżąco, to można przeoczyć, no i teraz to mi trochę szkoda, że jeśli chodzi o Shutter to pierwszy widziałam amerykański remake :/
Hehe amerykanie chca obiac wladze nad swiatem a potem wszechswiatem wiec rozpoczeli faze Amerykanizacji od filmow . Wszystko niedlugo bedzie mialo swoj amerykanski odpowiednik nawet TY!!! :-D
I bardzo dobrze, że robią remaki. Ja nienawidzę azjatów, dla mnie ci wszyscy aktorzy wyglądają i grają tak samo, że nie jestem w stanie odróżnić jednego od drugiego. I jeszcze ten ich język, no dla mnie to jest masakra, której nie dam rady obejrzeć. Tajlandzką wersję musiałem wyłączyć po jakiś 20 minutach a amerykański remake to dla mnie jeden ze straszniejszych horrorów jakie widziałem
skoro TEN film to jeden ze straszniejszych, to jesteś chyba mega strachliwy, a tajlandzka wersja jest 100 razy straszniejsza
Zgadza się jestem bardzo strachliwy. A tajlandzkiej wersji wytrzymałem może z 20 parę minut, nie dam rady oglądać azjatyckiego kina, ponieważ nie jestem w stanie odróżnić aktorów i wszystko mi się miesza, do tego ten ich język mnie masakruje.
Była jakaś jump scena pamiętam to się śmiałem. Azjatyckie gówno i tyle w ogóle się nie umywa to remaku.
Sorry, ale jak nie odróżniają tajskiego od np. japońskiego, to pewnie niemiecki i angielski brzmią dla ciebie tak samo?
Oryginalny film ma klimat - remak (ten również) tylko obsrajmajtków.
Angielski i Niemiecki różnią się od siebie bardzo mocno a te azjatyckie języki brzmią wszystkie tak samo czy to koreański, tajski czy japoński. A co do klimatu to przez ponad 20 lat oglądania horrorów jeszcze się nie dowiedziałem co to jest. W horrorze liczy się tylko i wyłącznie ilość strasznych scen.
Szanuje zdanie, że remake Ci się bardziej podoba ale w kwestii języków jesteś w totalnym błędzie. Angielski i niemiecki są językami spokrewnionymi, natomiast tajski, koreański i japoński to języki całkowicie z innych grup językowych i w przeciwieństwie do tego co napisałeś brzmią zupełnie inaczej.
Bo wykupują prawo do nagrywania remake'u:-) Nie wiem tylko, dlaczego Amerykańce obecnie robią to - jak w tym przypadku - już 4 lata po oryginale. "Noc żywych trupów", czy "Przylądek strachu" nakręcono po kilkudziesięciu latach od pierwowzorów. Może amerykańscy zjadacze hot dogów i pop cornu przed ekranami, z powodu ogromnej ilości filmów a la "swoje" Hollywood zalewające ich rynek, zupełnie nie mogą pojąć, iż jakaś inna nacja może nakręcić film i nie potrafią się już nawet przez półtorej godziny dostroić do innej kultury. A może nie są w stanie nadążać oczami za napisami w kinie, bo przyzwyczajono ich do wszystkiego na gotowo, choć w takim "The Ring", czy omawianym "Shutter" gadki nie ma dużo:-)