Każdy ma swoje preferencje, ja to szanuję, ale dla mnie pomyłka totalna. Pierwszy raz od dawna miałam ochotę wyjść z kina w połowie seansu. Film zawiera (teoretycznie) wszystkie komponenty kina artystycznego: jest ważny, aktualny temat, literackie klimaty (trochę Iwaszkiewicz - przemijanie, Włochy, erotyka...), mocna metafora (klatka na rynku) no i bohaterka-artystka. I wszystko fajnie, tylko że NIE. Postaci są sztuczne, ich dramaty wydumane, a węzłowa przemowa Linde podczas odbioru nagrody dość pretensjonalna i bezensowna. Bunt głównej bohaterki wydaje się płaski i raczej dziecinny, a reszta bohaterów jest po prostu papierowa. Zdecydowanie nie polecam.