Dziwię się, że Krystyna Janda zagrała w filmidle najniższych lotów, bez scenariusza, bez reżyserii. To, w mojej ocenie, takie wprawki na I roku reżyserii, czynione przez bardzo niezdolnego studenta, który rozpędem szczęścia dostał się na te studia.
Filmidło jest ze wszech miar tandetne, niezborne, puste, nudne, głupie do granic możliwości.
1. O czym to jest? O zabawie w chowanego pewnego chłopca? O kryzysie wieku mocno starego głównej bohaterki? O snującej się wiecznie córce Marii Linde?
2. Montaż tak samo fatalny, jak scenariusz i reżyseria. Niczym nieuzasadnione dłużyzny montowane naprzemiennie ze zmieniającymi się jak na slajdach zdjęciami, koniecznie z rozmaitym podkładem muzycznym.
3. Filmidło mocno nieaktualne - tematyka imigrantów grzała cały lewacki Zachód dekadę temu. Reżyser najwyraźniej sądził, że majstruje przy kinie na europejskim, ba! światowym poziomie, a wyszło nudziarstwo pierwszej klasy na temat, który każdemu już bokami wychodzi.
4. Gdy polscy reżyserzy robią kino lokalne, polskie - świat może o tym usłyszeć i się zachwycić (pomimo bariery językowej!). Gdy silą się na kino pankulturowe - wychodzą z tego zawsze mdłe wydmuszki.
5. Scenarzyści wykazali się skrajną indolencją historyczną i aksjologiczno-logiczną: źródła holokaustu nie znajdują się w Europie, lecz w ruchu eugenicznym w Anglii (podstawy teoretyczne, II połowa XIX wieku) oraz w upaństwowionych działaniach eksterministycznych w Skandynawii i Stanac Zjednoczonych (działania faktyczne, początek XX wieku). Hitler i jego poplecznicy uczyli się na doświadczeniach Szwedów i Amerykanów! To tak a propos monologu Marii Linde, jakże bogatego w bełkot historyczno-logiczno-aksjologiczny. Po wtóre - kolejny wyimek z tegoż filmidła: "Najgorsze nie jest to, co nam robią terroryści, mordując nas, o wiele gorsze nadejdzie wtedy, gdy my zaczniemy im odpowiadać brakiem tolerancji, niechęcią". Cóż za głupota i podłość! Ja jestem gospodarzem w swoim domu i nikt z zewnątrz nie ma prawa przemeblowywać mi mojego życia po swojemu, tylko dlatego, że ma takie widzimisię. Istnieje w prawodawstwie kategoria obrony koniecznej - i nie jest to żadne barbarzyństwo ani brak tolerancji (sic!!!) lecz zwykły ludzki odruch w obronie zdrowia i życia swojego i najbliższych nam ludzi.
W ogóle się nie zgadzam. Niezwykła kreacja Krystyny Jandy. Film krzyczy o wolność i krzyczy przeciw hipokryzji. Doskonałe kino. Na festiwalu w Sundance Janda dostała nagrodę za swoją grę.
Jak zadajesz pytanie, o czym jest film, to ci odpowiadam: o wolności
- i tej osobistej i tej szerzej pojętej - obywatelskiej. Wolności niemłodej już kobiety do bycia sobą, do fascynacji, do życia pełną piersią. Maria, grana rewelacyjnie przez Krystynę Jandę, wypisuje się ze społecznych ról przypisanych jej wiekowi - statecznej matki, babci. I brawo!!!! Mówi, co myśli, odważnie i bezkompromisowo nazywa i opisuje świat takim jakim jest - pełen hipokryzji, fałszywych deklaracji i obłudnego współczucia. Pełen strachu przed innością, strachu, który powoduje, że wielu jest w stanie oddać swoją wolność. Strachu prymitywnie podsycanego przez tchórzliwych, ale żądnych władzy małych ludzi. Niezwykle ważny film.
Dla mnie nie było dłużyzn, a zmieniający się podkład muzyczny nadawał filmowi i pokazywanym scenom różnorodności - i to tyle w tym temacie. To oczywiście subiektywny odbiór
Nie zgadzam się - problem imigrantów jest dalej aktualny i nie zniknął tylko dlatego, że od jego rozpoczęcia minęło ileś lat
określenie: "mdłe wydmuszki" - raczej nie jest merytorycznym argumentem
A jeżeli: "Hitler i jego poplecznicy uczyli się na doświadczeniach Szwedów i Amerykanów! ", to w jakikolwiek sposób go usprawiedliwia? I jakie to ma znaczenie dla samego filmu?. Moim zdaniem - żadne. To nie film historyczny, ani dokumentalny
A oprócz tego, grzecznie wyraziłam swoje zdanie, nie obrażając cię. A spokojnie da się nazwać niemerytorycznym bełkotem twoje stwierdzenia: "Filmidło jest ze wszech miar tandetne, niezborne, puste, nudne, głupie do granic możliwości"
Na koniec, polecam zapoznać się ze znaczeniem słowa prototyp - to pierwowzór, stanowiący punkt odniesienia dla dalszych produkcji. Rozumiem, że uznajesz ten film za pierwowzór dla innych filmów, które na jego podstawie powstaną?